Ja łyknąłem haczyk, a wy?
No i ta Marion Cotillard...ach...
Ja też, kupił mnie Burton tym filmem tak jak już dawno temu tego nie zrobił. Połknąłem haczyk i nie umiem go się pozbyć od jakiegoś już czasu, ciągnie się za mną żyłka, zostawiając kaca filmowego. A Marion Cotillard? Zachwyca, cieszę się, że ostatnio mogę coraz częściej ją oglądać już nie tylko u Bessona, a także u Nolana i Allena. No i co prócz sentymentalizmu podobało mi się w tym filmie najbardziej? Cienka, czasem rozmywająca się granica między rzeczywistością, a tylko opowiadaniem.