Bardzo przyjemny i pouczający film jednego z najwspanialszych twórców naszych czasów Tima Burtona, mistrza w robieniu bajek, ale bajek trochę mądrzejszych. "Duża ryba" taką mądrą bajką jest, nie da się ukryć.
Dla mnie Tim Burton jest w czołówce najlepszych, a ten film tez zajmuje nie najgorszą lokatę, chociaż na tle "Edwardów..." i "Ed Woodów" trochę gorzej.
POdobał mi się klimat jaki tam panował, dobre efekty specjalne, które nie zdominowały na szczęście obrazu. W zasadzie sama fabuła jest tutaj najważniejsza, relacja ojciec-syn i ich niezbyt dobre stosunki. Ten wątek był najbardziej przejmujący.
Mam jednak poniekąd mieszane uczucia w stosunku do obsady.
Rewelacyjnie zagrał Albert Finney. Świetny był Danny De Vito. Fenomenalna jak zawsze Helena Bonham Carter (były to dwie role).
Ale Ewan McGregor, jakkolwiek dobrym by nie był aktorem, nie pasował tutaj. Ten jego sztuczny uśmiech. O ile Johnny Depp w "Ed Woodzie" wypadł fantastycznie (i też uśmiechał się w ten sam sposób, a jednak był wiarygodny, istny optymista), tutaj McGregor wypadł słabo. W ogóle sztucznie jakoś zagrał. Bardziej by pasował tu Depp, jednakoż McGregor jest bardziej podobny do Finney`a (a jak wiadomo grał jego w młodości, w filmie rzecz jasna).
Mi pasował idealnie! Sztuczność? Może tak, ale w tej bajkowej konwencji
wcale nie razi. Bohater wykreowany bardzo charakterystycznie i do tego miał
dokładnie to coś czego należałoby się spodziewać po Edwardzie Bloomie.
Romantyk z ambicjami i błyskiem w oku. Dla mnie McGregor się spisał. Wcale
nie odstaje od innych kreacji aktorskich u Burtona (nawiasem to nie jest
kino dla najwyższego aktorstwa- tu się liczy coś innego)