Co tu dużo mówić... Tim Burton znowu pokazał, że rządzi. Film jakby nieco odbiega stylem od jego wsześniejszych dzieł (nie jest tak mroczny), ale ogląda się znakomicie. Beke śmiechu miałem z tego filmu, a na koniec... wzruszyłem się. DOG SOLDIER, CO ŁEZKI NA KRÓLU LWIE NIE URONIŁ (co najwyżej na E.T.) WZRUSZYŁSIĘ! Smierć ojca bochatera jest przedstawiona tak mistrzowsko (i wcale nie ckliwie), że dla niej warto obejrzeć film. Zresztą i tak warto obejrzeć.