PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=36365}

Duża ryba

Big Fish
2003
7,6 105 tys. ocen
7,6 10 1 104674
7,4 42 krytyków
Duża ryba
powrót do forum filmu Duża ryba

Pierwszy raz jestem w sytuacji w której totalnie nie rozumiem filmu.
Po co to wszystko było? O co chodziło w tym filmie? O co chodziło z tymi historiami? Że co?
Że on starał się wyraźniej zapisać w pamięci ludzi? Starał się ubarwiać szarą
rzeczywistość?
Totalnie rozumiem wcześniejszą irytację syna bajkami ojca, tylko że on z czasem coś tam
niby zrozumiał, znalazł w tym wszystkim sens. Ja nie znalazłem żadnego i mnie irytowałoby
to do samego końca.

Uwielbiam groteskę i psychodeliczne jazdy, ale wtedy kiedy mają chociaż cień jakiejś
celowości, kiedy czemuś służą. Tutaj nawet te historyjki, jako osobne twory, rozczarowywały.
Wizualnie moim zdaniem też ten film rozczarowuje, nie tego się spodziewałem po Burtonie,
który nota bene jest jednym z moich ulubionych reżyserów.
Na tą chwilę nie mogę sobie przypomnieć jego słabszego filmu:/

ocenił(a) film na 4
Stilnes

Sprawdziłem filmografię i stwierdzam że jednak "Planeta Małp" była gorsza:)

ocenił(a) film na 10
Stilnes

Poza swoim życiem, jesteś też odpowiedzialny za innych ludzi, którzy wnikają w twój świat. Żeby w nim coś zaistniało DLA CIEBIE, musisz to najpierw stworzyć, jeśli rozumiesz co mam na myśli.
Scena końcowa, czyli pogrzeb, wyjaśnia wszystko: każda z tych historii wydarzyła się naprawdę - choć może trochę inaczej niż to przedstawiał. Bohater niesamowicie doceniał (i kochał) swoje życie, może wydawało mu się, że jego bliscy nie będą w stanie pojąć tej wspaniałości bez koloryzacji. A być może lata młodości były dla niego czystą magią i tak je zapamiętał.

Taką magią jest dla mnie ten film. Unosi mnie przez każdą minutę, urzeka różnorodnością, atmosferą, grą aktorską, muzyką. Wszystkim.

ocenił(a) film na 4
givemenewsoul

No ja oczywiście rozumiem że te historie były oparte na jakichś faktach z jego życia...
Ale Twoje wyjaśnienie w niczym mi nie przybliża sensu tego filmu, sorry:/

Ja to chyba jakiś mało wrażliwy jestem:/

ocenił(a) film na 10
Stilnes

Faktycznie, za mało wrażliwy jesteś :)

ocenił(a) film na 10
Stilnes

chodzi o to zeby nie byc sztywniakiem mieszkajacym bezpiecznie w domu majac pelno kasy i nic po sobie na tym swiecie nie zostawic , bysmy nie zgubili gdzies marzen oraz dobra jakie w nas siedzi =D a jesli chodzi o to dlaczego opowiesci byly tak koloryzowane ,trzeba poprostu znajdowac piekno w tym co mamy nawet jesli to nie jest dla nas dobre np wojna to trzeba sobie jakos z tym radzic nie zalamywac sie i byc szczesliwym =D "Aby istnieli wielcy poeci, muszą być wielcy czytelnicy"

ocenił(a) film na 8
Stilnes

film mi się podobał bardzo urzekające opowieści czasami niezwykłe ,ale prawdę powiedziawszy to chyba nie było głębszego sensu każdy z tych co tu coś pisali miał rację,ja mogę dodać tyle że Edward stworzył własny świat ,świat pełen mitów i baśni,świat który był o wiele ciekawszy od realnego i zabierał tam wszystkich których kochał ,to tak jak marzenia jak uciekasz do nich to jest ci lepiej uśmiechasz się sama do siebie ,po co się całe życie stresować codziennością......można wyruszyć tam gdzie jest lepiej

ocenił(a) film na 10
Stilnes

Lubujesz się, jak widzę, w Incepcji. Nic dziwnego, masz kompletnie odmienny gust filmowy.
Po prostu: mało kobiecy. ;-) Nigdy nie pojmiesz pewnych spraw, nie wyjdziesz poza ramy, płeć Ci nie zezwala.
Ty możesz o mnie powiedzieć to samo.

ocenił(a) film na 6
givemenewsoul

Takiej bzdury dawno nie czytałem. Co ma płeć do wrażliwości? Ktoś tu mitami żyje...

ocenił(a) film na 10
Witek_13

Nie mitami, kobiety potrafią być o wiele bardziej emocjonalne pod względem odbierania świata: codzienna upierdliwość i doszukiwanie się podtekstów tutaj się przydaje: doceniamy oniryzm, szybciej odnajdujemy symbolikę, czasami nawet nadinterpretujemy, przez co np. film staje się dla nas bardziej osobisty. Nie mówię o współczynniku wrażliwości, czytaj, chłopie, ze zrozumieniem, możesz sobie wmawiać, że to stereotypy i bzdury, ale świat jest schematyczny. Z tym nie wygrasz.

ocenił(a) film na 6
givemenewsoul

Wedle tego co piszesz Maria Skłodowska była mężczyzną, a Tim Burton wraz ze scenarzystą są kobietami... Chyba, że stworzyli, wymyślili film, którego sami nie rozumieją. Jak masa poetów. Liczy się osobowość a nie płeć. Zmam kobiety, które wolą Incepcję i znam mężczyzn, którzy wolą Dużą Rybę.

ocenił(a) film na 10
Witek_13

Oczywiście jest tak, co nie znaczy że płeć nie determinuje. I nie mówimy teraz o wyborze między Incepcją a Dużą Rybą, w kontekście: to jest dla samców, a tamto dla samic, chodziło mi o NIEZROZUMIENIE pewnych aspektów, których WIĘKSZOŚĆ mężczyzn nie pojmuje, bo są tak a nie inaczej skonstruowani, co nie znaczy że wszyscy są tacy. Choć są mężczyźni uwielbiający poezję oraz kobiety, które prowadzą autobusy, przeważająca część ludzi jest taka, jak warunkują ich narządy płciowe. Jednocześnie nie twierdzę, że ma obowiązywać zasada predestynacji, że każdy ma swoją rolę w społeczeństwie i baby do garów, a mężczyźni na polowanie, źle mnie zrozumiałeś.
Płeć użytkownika, do którego napisałam komentarz jest niejako USPRAWIEDLIWIENIEM.
Nie dzielę świata na dwa wory z łatką waginy i penisa, twierdzę tylko że kobietom łatwiej jest zrozumieć pewne rzeczy (i możesz się z tym nie zgadzać, ale są i takie, których prawie ŻADEN nie zrozumie, bo nie jest kobietą; co działa w obie strony) i metafizyka 'Dużej Ryby' z pewnością należy do tych 'rzeczy'.
Poza tym, używam takich części mowy, że wynika z nich wszystko co teraz napisałam.
Mam nadzieję, że choć częściowo pojąłeś?

ocenił(a) film na 5
givemenewsoul

jestem kobietą, Incepcja to 1 z 3 najlepszych filmów jakie w życiu widziałam, a tej bajki nie kupuję. Mimo tego dalej nie czuję się samcem...

ocenił(a) film na 10
annikki27

Moja wypowiedź temu nie zaprzecza, proszę o czytanie ze zrozumieniem, bo moje podkreślanie tego, że płeć MOŻE, A NIE MUSI determinować pryzmat czy wrażliwość jest wręcz upierdliwe.

givemenewsoul

Wybacz za bezpośredniość, ale takich bzdur dawno nie czytałem. Uważam tak, ponieważ co zdanie to sobie sama zaprzeczasz, co świadczy, że zbytnio nie orientujesz się w temacie. To nie płeć determinuje, a kultura czy po prostu wychowanie. Płeć określa naszą fizyczność i z nią to pojęcie jest mocno związane, a nie z dostrzeganiem pewnych rzeczy. Chociaż tu się po części zgadzam - mężczyzna nie dowie się jak to jest nosić w sobie dziecko i nie dowie się na własnej skórze co czuje kobieta podczas porodu, czy też różnice są podczas orgazmu. Tylko, że to dalej jest związane z naszą fizycznością. Postrzeganie tego co nas otacza jest związane z doświadczeniem - wiedzą jaką posiadamy (zdobywamy) i miejscem jakie zajmujemy. W większości przypadków artystami, filozofami, jak i naukowcami byli mężczyźni, ale dlatego, że kobiety były/są po prostu "kurami domowymi" i nie mogły/ą się wykazać. Idąc Twoim tokiem rozumowania, to nie jest tak, że my czegoś nie rozumiemy, czy postrzegamy gorzej. Biorąc pod uwagę Twoją argumentację, jest tak, że to kobiety po prostu widzą mniej, o czym niby mogą świadczyć role społeczne jakie są przez kobiety przyjmowane. Oczywiście z tym się nie zgadzam, bowiem taki obraz sytuacji jest związany z tym, że kobiety były/są po prostu "zamykane", o czym wspomniałem.

Na zakończenie jeszcze raz napiszę - postrzeganie tego co nas otacza jest związane z doświadczeniem - wiedzą jaką posiadamy (zdobywamy) i miejscem jakie zajmujemy. Oczywiście to tak w skrócie napisane.

Mam prośbę, jeżeli uważasz dalej to co napisałaś, to podaj przykłady powiązane z życiem społecznym kiedy to w zdecydowanej większości kobiety rozumieją coś lepiej niż mężczyźni.

Pozdrawiam

JanStefan

Hahah, już miałam się bulwersować na to co pisała ta pani wyżej, ale widzę, że ktoś sprawił, że zabrakło jej argumentów. W pełni się zgadzam z tym co napisałeś. :)

ocenił(a) film na 10
JanStefan

Wpadłam tu przez przypadek i muszę przyznać po 12 latach, że rzeczywiście były to jakieś dziwne seksistowskie wytwory mojego kilkunastoletniego umysłu, przepraszam! :D

ocenił(a) film na 10
givemenewsoul

szacun :)

ocenił(a) film na 10
givemenewsoul

"Scena końcowa, czyli pogrzeb, wyjaśnia wszystko: każda z tych historii wydarzyła się naprawdę - choć może trochę inaczej niż to przedstawiał. Bohater niesamowicie doceniał (i kochał) swoje życie, może wydawało mu się, że jego bliscy nie będą w stanie pojąć tej wspaniałości bez koloryzacji. A być może lata młodości były dla niego czystą magią i tak je zapamiętał.
" Dokładnie. Jestem tego samego zdanie, lepiej bym tego nie ujęła!. :) Przepuszcza, że każdy choć raz w swoim życiu podkoloryzował jakieś własne wspomnienie, wiadomo nie aż w takim stopniu jak w tym filmie, ale na pewno na tyle by wydała się ciekawsza. Fil jak dla mnie jest rewelacyjny. :)

ocenił(a) film na 10
Stilnes

Mi z początku też nie podobał się ten film. Był jak dla nie trochę zrobiony kiczowato i za bardzo także nie rozumiałam o co w nim chodzi. Gdy obejrzałam go ponownie, stwierdziłam, że jest to mój ulubiony film :) Jest tam pokazana relacja ojca z synem i sądzę, że jest ona najważniejsza w tym filmie. Ojciec pokazuje synowi, że można kochać życie , nawet jeżeli rzuca nam ono kłody pod nogi. Tak bynajmniej ja rozumiem ten film :)

ocenił(a) film na 10
LoonyBuffoon

i to jest właśnie cały sens tego filmu. najpiękniejszy.

ocenił(a) film na 5
LoonyBuffoon

Szkoda, że nie pokazał mu, że można kochać życie i ludzi takimi jakimi są, bez uciekania się w nadmierne konfabulacje.

Ponadto jednak ta relacja między ojcem a synem o której piszesz jest negatywna, z winy ojca. Jeśli ojciec wolał żyć w swojej mitomańskiej i psychotycznej jednak wizji świata, kosztem relacji z własnym dzieckiem, to chyba nie najlepiej o nim świadczy.

Film jako bajka/baśń - ujdzie, ale wyciąganie z niego "mądrości życiowych", jak to widzę ma miejsce tutaj na forum (nie do Ciebie jednak się to ondosi, żeby nie było :) ), to jednak moim skromnym zdaniem, gruba przesada.

ocenił(a) film na 10
pho3nix_2

mnie się tutaj nie podoba syn - nie ojciec - przypomina takiego wiecznie poważnego młodego gościa jakich widzę - dobrze wykonującego swoją rolę - żona,dom,samochód,zaraz dziecko - tki układny i schematyczny i aż do absurdu logiczny - ojciec chce mu pokazać świat inaczej a nie w zaprogramowany z góry sposób - i syn jednak sie przekonuje,że ojciec ma rację a on przezywa pouczająca w życiu lekcje której nie zapomni - ludzie żyją w konwenansach i schematach i to ich gubi - ŻYCIE POWINNO BYĆ JAWA PRZEPLECIONĄ ZE SNEM - kto nie chciałby odchodzić tak jak główny bohater - gdy żegnają nas bliscy w całej plejadzie? dziś tak konwencjonalne i schematyczne pokolenie zatracające wrazliwość i robiące tylko kariery pozostawi na pastwę swych umierających rodziców lub rodzeństwo a niczego nie nauczywszy swych dzieci oprócz tego co musi i i powinno oraz co ma mieć i osiągnąć - także umrze w samotności bo dzieci nie będą odczuwały potrzeby być przy rodzicach którzy sa dla nich obcy albo widywani od święta.....
życie musi miec magię - nie może człowiek być tylko kolejnym ogniwem pokoleniowym - i to pokazał ojciec - podzielony na starego i młodego ale jednakowo do mnie trafiający - a jego syn od początku był dla mnie układnym gogusiem który chce uchodzić za faceta poważnego i na poziomie a ani w połowie nie dorównuje ojcu i jego barwnemu zyciu którego nie spędził ślęcząc w korporacji czy liczac kasę i kupując coraz to lepsze sprzęty - nawet psychologia uczy,że postrzeganie niewerbalne życia /świata/ człowieka - jest czasem ważniejsze - podobnie jak komunikacja - niż stricte werbalne.....

ocenił(a) film na 4
Baronek7

wydaje mi się że syn stał się taki właśnie z winy ojca. ojciec obrzydził mu fantastyczną stronę życia.
to tak jak z dzieckiem które ma za dużo słodyczy w dzieciństwie. nadmiar dobrego sprawia że owe "dobre" przestaje być wyjątkowe a może przybrać wręcz odwrotną, negatywną postać.

ocenił(a) film na 7
Baronek7

To ojciec uczynił z niego przyziemnego szczura korporacyjnego swymi opowieściami i snami. Nie uczynił nic aby ukazać synowi prawdę, nakazał wierzyć na słowo w niestworzone rzeczy, próbował go inspirować na siłę. Nigdy nic nie udowodnił - co jest wręcz absurdalne, zerwał kontakt z tymi wszystkimi ludźmi, a przecież wystarczyło się udać w jednodniową podróż do dajmy na to cyrku i faktycznie pokazać iż życie może być niezwykłe choć po części (bo, że mamy tutaj mamy motto Tolkienowskie "Dobra historia zasługuje na ubarwienie" jasno widać). Syn zamiast faktów dostał konfabulacje, wielką porcję ułudy, wrażenie iż się nie liczy (było o tym na ślubie), że został zepchnięty na dalszy tor i żyje faktycznie w cieniu ojca. Mało tego, zaczął snuć teorie o innej rodzinie więc stawił temu opór jak tylko mógł, poprzez logikę, rozdzielenie rzeczywistości od fikcji. Ojciec w pewien sposób zniszczył mu życie, a po pogrzebie logicznym następstwem była by trauma i zżerające poczucie winy iż się ojcu nie wierzyło i zerwało z nim kontakt (co może prowadzić do tragicznych następstw).

ocenił(a) film na 4
pho3nix_2

"Jeśli ojciec wolał żyć w swojej mitomańskiej i psychotycznej jednak wizji świata, kosztem relacji z własnym dzieckiem, to chyba nie najlepiej o nim świadczy."

Zgadzam się w całej rozciągłości. Mam wrażenie że ojciec bardziej cenił swoje fantazje niż syna. Zamiast spróbować zbudować z nim relację na jakimś innym poziomie, w jakiś inny sposób, uparcie trwał przy swoim oczekując że to syn się do niego dostosuje. Nie potrafił zrozumieć że jest on innym człowiekiem i może inaczej patrzeć na świat.

ocenił(a) film na 10
Stilnes

Najważniejszą sceną całego filmu jest dialog syna z księdzem, który opowiada mu prawdziwą historię jego narodzin i zadaje najważniejsze pytanie "Którą wersję wolałbyś usłyszeć?". Odpowiem Ci bardzo prostym językiem. Ojciec wyolbrzymił każdą historię, żeby były piękne i inspirowały syna do dążenia ku przygodzie! Na pytanie malutkiego syna podczas grilla przy kolegach "Tata rzucił wyzwanie 5 metrowemu olbrzymowi, prawda tato!?" on odpowiada "Pretty much".

Postaraj się zrozumieć, że chciał zainspirować swoim życiem, dlatego ludzie go uwielbiali, bo kochał życie i chciał by inni też je pokochali, by dostrzegli to co na pierwszy rzut oka niedostrzegalne. Nie chodzi o konfabulacje i obłudę, tylko o dostrzeganie piękna życia.

ocenił(a) film na 4
ismola

Własnie zrozumiałem co nie pozwala mi zobaczyć tego filmu w pozytywnym świetle.
Właśnie postać ojca. Tak jak to określił pho3nix_2, ojciec przekładał swoją pokręconą wizję świata nad własnego syna. Od samego początku. Nawet nie próbował zrozumieć, usłyszeć swojego dziecka. Czy chociażby spróbować zobaczyć rzeczywistość jego oczami. Tak mu w dzieciństwie naładował głowę "cudownymi" opowieściami że aż mu się później zaczęły uszami wylewać. Nie było dialogu. Był jedynie monolog ojca i jego zdziwienie że syn nie chce tego zaakceptować. Mam wrażenie że nawet nie próbował podjąć jakiegokolwiek wysiłku żeby poprawić stosunki z synem.
Kurde, powinna być równowaga. Rodzic powinien pokazywać dziecku wszystkie oblicza rzeczywistości a nie tylko "bajkową" abstrakcyjną stronę.

ocenił(a) film na 7
Stilnes

Ojciec chyba nawet w jednej ze scen (o pieluchach) przyznał iż nie był dobrym rodzicem.

ocenił(a) film na 9
Stilnes

A czy nie można tej opowieści pokazanej w filmie po prostu przyjąć do siebie taką jaka jest, bez dzielenie włosa na czworo, bez psychologicznych analiz? Film pokazuje jak ważne są emocje a nie zimna kalkulacja. Dziś po raz pierwszy miałem szansę obejrzeć ten film w całości i muszę przyznać, że łzy spływały mi po policzkach przez długi czas. To ciepła i budująca opowieść o czymś niezniszczalnym czyli o: marzeniach, miłości, przyjaźni oraz nadziei....

ocenił(a) film na 10
Stilnes

Syn miał za złe ojcu, że ten ubarwiał opowiadane przez siebie historie, nie mówiąc mu prawdy. A to z kolei powodowało, że stopniowo oddalali się od siebie... Jego ojciec był marzycielem, poczciwym lekkoduchem ze skłonnościami do mitomani, ale czy można go za to winić? Postrzegał i odczuwał otaczający świat inaczej, niż reszta. Zdecydowanie intensywniej, mocniej. Te piękne opowieści inspirowały innych zarówno do wielkich, jak i z pozoru małych czynów. Jednak czy pięknie podrasowane historie nie są czasami lepsze od brzydkiej prawdy? Myślę, że to kluczowe pytanie. Tu nie chodzi o kłamstwa i celową ułudę, bo Edward Bloom chyba nie do końca zdawał sobie sprawę z opowiadanych własnemu dziecku fantasmagorii. W gruncie rzeczy sam był dużym, naiwnym dzieckiem, którego jedynym marzeniem było "bycie dużą rybą" we własnym stawie. Pragnął być podziwiany i uwielbiany. Pragnął dokonywać wielkich rzeczy. Myślę, że tak jest z każdym z nas. Czy nigdy nie zdarzyło się nam opowiedzieć daną historię piękniej, niż miało to miejsce w rzeczywistości? Można się sprzeczać, ale wychodzę z założenia, że każdy postrzega świat inaczej, a rzeczy/wydarzenia istotne zawsze trochę się idealizuje. Nieświadomie zakłócając w ten sposób prawdę. Dzięki takim historiom człowiek żyje dłużej. W pamięci bliskich osób. Czasami trzeba tworzyć o sobie mity. Czyż bogowie nie zaczynali inaczej? :-)

Stilnes

Notabene pisze się łącznie. "Nota bene" to "dobra uwaga".