i zdania są podzielone. Byłam niedawno na "DiU" w kinie i film bardzo mi sie spodobał. Być może nie podchodze do tego tak emocjonalnie i poważnie, bo nie miałam jeszcze do czynienia z książka Jane Austen ( i na to się na razie nie zanosi- do matury musze poobcować z "Rokiem 1984", "Małą apokalipsą" i być może z "Procesem":// także mało romantycznie będzie..) i nie miałam żadnego prywatnego wyobrażenia o Elizabeth Bennet. W "Dumie i uprzedzeniu" spodobała mi się lekkość i ożywczość tematu. Nie zabrakło wzruszenia, romantyczności, humoru, który zawdzięczamy Donaldowi Sutherlandowi i Brendzie Blethlyn no i oczywiście zakręconym córkom Bennetów. Keira Knightley była urocza, może spodziewałam się troche bardziej wyemancypowanej Lizzie, ale nie jestem zawiedziona. Zachwycają piekne angielskie krajobrazy i klimat tamtych czasów. Myślę, że twórcom udało się stworzenie przyjemnego i lekkiego, świeżego filmu, wcale nie w pretensjonalnym znaczeniu tych słów (co przy obecnych, hurtowo produkowanych pustych komediach romatycznych jest czyms wyróżniającym). Pozostaje mi tylko przetrwać te kilka miesiecy do maja i skonfrontowac film z książką.
Masz ten komfort, że nie czytałaś książki i możesz z czystym sumieniem się tym filmem zachwycać. Ja przeżywam obecnie wielki konflikt wewnętrzny między miłością do Jane Austen, a miością do "Dumy i Uprzedzenia" w najnowszym wydaniu - iście romantyczny konflikt. Zdajesz teraz maturę więc jesteś z tematem na bierząco ;)...
Hmm rzeczywiście romantyczny i rzeczywiście jestem dość na bieżąco, aczkolwiek na szczęście romantyzm mam juz za sobą (swoją drogą dziwię się, że nawet nie mieliśmy wspomnianej na lekcjach Jane Austen- to w końcu ewenement- kobieta-pisarka w romantyzmie, no może jeszcze George Sand, ale przeciez ona występowała pod pseudonimem...) :P. Ale czy w takim razie to oznacza, że Jane Austen i filmowe "Duma i uprzedzenie" są nie do pogodzenia?
"romantyzm mam juz za sobą (swoją drogą dziwię się, że nawet nie mieliśmy wspomnianej na lekcjach Jane Austen- to w końcu ewenement- kobieta-pisarka w romantyzmie"
Jak dla mnie Jane Austen nie klasyfikuje się do epoki romantyzmu, może i ramy czasowe odpowiadają, ale sposób pisania jest całkowicie odmienny od romantyzmu. Jane Ausetn albo jeszcze "czuła" oświecenie albo bardzo wyprzedziła swoją epokę będąc już w pozytywizmie (chyba jednak trochę zbyt duże wyprzedzenie, więc to tak średnio odpowaida), albo po prostu oderwała się od ideałów swojej epoki i pisała tak, jak jej się podoba.
Zgodzę się z Akaterine, Jane Austen to już nie romantyzm, jej styl przypomina bardziej epokę pozytywizmu, choć też niezupełnie. A jeśli chodzi porównanie książki i filmu to zajrzyj do innych tematów tego forum, wypowiadałam się juz kilkakrotnie na ten temat. Mnie film się podobał, jest niezwkły, inny niż te wszystkie komedie romatyczne, którymi obrzuca nas Holywood, ale jeśli chodzi o "ekranizację" to jest parę niedociągnięć. Według mnie trzeba się umieć odciąć od niego jako "ekraniazacji", wtedy jest cudowny. Problem w tym czy wszyscy chca sie "odcinać". Dla mnie on nie musi być świetna adaptacją książki, kiedy chcę Jane Austen sięgam po książkę, film jest tylko dodatkiem (chyba się powtarzam, ale skoro pytasz)
Może i pisała inaczej niż typowi romantycy. Nie czytałam żadnych z jej książek jak na razie, choć taki wniosek mozna na pewno wyciągnąć chociażby z filmu. Jednak każdy artysta jest dopasowywany do epoki literackiej ze względu na czas w jakim tworzył. I tu właśniej est zapewne zaleta pani Austen- indywidualizm i własny styl. Kurczę, chrzanię wszystko, może i skuszę się na lekturę jej dzieła? Pozdrowienia!