PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=125487}

Duma i uprzedzenie

Pride & Prejudice
7,7 171 142
oceny
7,7 10 1 171142
7,1 16
ocen krytyków
Duma i uprzedzenie
powrót do forum filmu Duma i uprzedzenie

Szmira i tyle...

ocenił(a) film na 3

Moim nieszczęściem było przeczytać 2 razy książkę i tyle samo serial bbc. Po tak świetnym serialu nie wiem po co kręcili film?po co?Pomijając już fakt,iż aktorzy są o wiele gorsi niż w serialu, to nie które sceny są żenujące. Weźmy scenę pierwszych oświadczyn Darcy'ego. Niby Lizzy mu odmawia a jednak wygląda to tak jakby się chcieli pocałować.No ludzie przecież ona go nie nawidziła do tego momentu. Może reżyser książki nie czytał.Albo końcowa scena w nocy zjawia się Lady Katarzyna (no bez przesady...)a rano zjawia się Darcy bez konia.Chyba na piechotę przyszedł z Pemberley?Takich przykładów niedociągnięć jest wiele. Ktoś pisał kto lepiej zagrał Lizzy?No ludzie jak można się w ogóle o to pytać. Ehle jest świetna , ma fantastyczną mimikę i ogólnie postać przez nią grana ma ręce i nogi. Tymczasem w tym filmie postać grana przez Kairę jest jakaś nie opanowana trochę jak jakaś podlotka,podczas gdy w rzeczywistości była to osoba bardzo inteligentna i trudno było ją wytrocić z równowagi. Ojciec grany przez Sutherlana wygląda jak nieogolony pijak.Po obejrzeniu tego filmu pomyślałbym że postać ojca jest tak samo beznadziejna jak matki,co przeciez jest nieprawdą. Czytam te komentarze,patrzę notę i oczom nie wierzę. No jaki trzeba mieć gust by dać temu filmowi 8? Collins słyby,Wickham to w ogóle cieżko coś porównywać bo go prawie nie ma,Bingley jakiś młodzik na żelu itd. itd. O taka luźna wersja dla widzów mniej myślących co to książek nie czytają. Najważniejsze by ładne buźki aktorów były i film już się podoba.Żenada

Robert83

Aż tak mocnych słów bym nie użyła, ale też uważam, że ta wersja się nie umywa w najmniejszym stopniu do serialu. Tam obsada była faktycznie dobrana rewelacyjnie, Elizabeth w filmie jest chuchrem jakimś i faktycznie nie najlepiej zagrana przez Knightley, która nie potrafiła najwyraźniej pokazać złożoności tej postaci. No i po obejrzeniu serialu pan Darcy w filmie.... Rany! Nie mogłam w to uwierzyć! Co ten facet robi w tej roli? Nie, nie, nie... Film zdecydowanie mnie rozczarował. A zobaczywszy ocenę filmu oczy otworzyły mi się szeroko i tego już zupełnie nie potrafię zrozumieć. Film miałby gdzieś 6,5 jak dla mnie

ocenił(a) film na 3
unikalny

Niestety muszę uzywać mocnych słów. Jeszcze raz piszę piękny film to nie piękne buźki. Jeśli reżyser wpada na pomysł by scena rozegrała się inaczej niż w książce to niech to będzie naprawdę lepiej,a nie 10 razy gorzej. Zresztą Jane Austen tak to wymyśliła,jest poczytna od wielu lat to po co kombinować coś.Nie nie,po prostu jakieś pseudo streszczenie ekranizowali. Ta scena wyznania miłości Darcego....brrrrrrrrrr

unikalny

Złożoność postaci w harlequinie?Sierial idealny wyłacznie dla kur domowych

ocenił(a) film na 3
Piotrus_spam

Jakos tyle lat proza Jane Austen jest czytana i sie nie nudzi, wiec nie porównuj tego do tanich romansideł. Postać Lizzy jest dynamiczna,zmienia się z powodu poznania Darcego i Wickama.... .Po pierwsze jest to serial i ksiazka dla wszystkich.Po drugie jestem facetem,ale potrafię docenic kobiety które muszą utrzymac dom (czasami mają" wiele etatów") to tez cieżka praca. Nie pisz mi o jakiś kurach domowych, bo sam może jesteś g...... który skarpetek sobie nie umie uprać i zostawia je mamusi do prania (a w myslach nazywa ja kurą domową i smieje sie z serialu ktorego nie rozumie)

Robert83

Faktycznie fabuła i złożoność postaci jest w tym serialu(książce) tak skomplikowana ,ze bez pomocy ciężko to wszystko ogarnąć.Jeżeli lubisz takie poważne powieści mogę parę zasugerować np jeszcze bardziej dynamiczy od Lizzy Tarzan który zmienia się z powodu poznania Jane Nie uważam określenia kura domowa jako coś obrażliwego,więc nie wiem skąd podejrzenie o brak szacunku do kobiet. Nie wiem jak u ciebie w domu to się odbywa,ale u mnie skarpetki pierze pralka(oczywiście mniej skomplikowana wirnikowa frania)Przy okazji chciałbym wszystkim kurom domowym życzyć przy wigilijnym stole ich jedynego wymarzonego Pana Darcy

ocenił(a) film na 6
Piotrus_spam

A brak szacunku do kobiet wynika z kontekstu, w jaki włożyłeś "kury domowe". Porównałeś książkę, której najwyraźniej nie znasz, albo nie rozumiesz do Harlequinów, które leżą na jednej z najniższych półek czytedeł. Bo nawet jeśli miałeś na myśli serial - jest on jednak adaptacją tej książki i to dla jej fanów - kultową. Wychodzi na to samo. Więc najpierw ubliżyłeś książce/serialowi, a potem zasugerowałeś dla nich konkretnego odbiorcę. Kurę domową.
No a gwoli ścisłości - w przeciwieństwie do książek Jane Austen Harlequinów nie studiuje się pod kątem złożoności wątków i postaci. Przemyśl to sobie.

ocenił(a) film na 5
antygrafik

Nie zauważyłam w Dumie i uprzedzeniu" niczego związanego z Harlequinem, au contra bliżej jej do powieści psychologicznej. Romansidła w guście skandynawskich sag albo XIX-wiecznych historii pseudo - miłosnych są zazwyczaj pisane stylem nieziemsko egzaltowanym (np. osoby znające się od dzieciństwa mówią do siebie "pójdź za mną, pani" - fragment fikcyjny), mają nieprawdopodobne zbiegi okoliczności (ktoś, kogo uważa się za zmarłego, nagle ożywa, spełniające się sny, itp.). Ponadto często ich twórcy silą się na portrety psychologiczne, pisząc o charakterach bohaterów wprost. No i oczywiście główna cechą Harlequina jest niezwykły wątek miłosny, najczęściej niemożliwy do spełnienia poprzez konwenanse, zwaśnione rody, małżeństwo jednej ze stron etc. A co mamy w "Dumie i uprzedzeniu"? Prosty język, zrozumiały dla każdego odbiorcy, za nieprawdopodobny zbieg okoliczności raczej nie można uznać kontaktów Darcy'ego i Wickhama, ludzie żyjący mniej więcej w tej samej sferze, w tym samym hrabstwie - dziwne byłoby raczej gdyby się w ogóle nie znali. Panna Austen nie pisze o charakterach bohaterów wprost, ale ukazuje je przez liczne sytuacje. Wątek miłosny - ta sama sfera, właściwie niezauważalna krytyka rodziny.
I coś jeszcze: książek, które przez 200 lat są poczytne nie zalicza się do kiepskich romansideł. Skoro tylu ludzi je uwielbiało i uwielbia, to coś w nich musi być. "Cierpienia młodego Wertera", "Nową Heloizę" albo "Damę Kameliową" tez zaliczysz do Harlequinów?

ocenił(a) film na 6
littlelotte52996

Dlaczego ta odpowiedź mi się trafiła??

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
ocenił(a) film na 6
Piotrus_spam

Ach, cóż za niespodziewany komplement... sama nie wiem, czy już zacząć się rumienić, czy też poczekać z tym do wieczora....choć nie wiem, czy bedę umiała jednocześnie rumienić się i prać skarpetki. Jeśli tak - będzie kolejny powód do zazdrości.

ocenił(a) film na 5
antygrafik

"Dlaczego ta odpowiedź mi się trafiła??"
Bo pomyliłam posty. Czujesz do mnie głęboką urazę i jesteś niezdolny wybaczyć mi to:)?

ocenił(a) film na 6
littlelotte52996

Nie.... Myślę, że jakoś będę musiała z tym żyć :) A tak poważnie po jakimś czasie (nie zawsze udaje mi się skierować myśli na odpowiedni or w odpowiednim momencie) tak jakby połapałam się, że to tylko pomyłka :) Pozdrawiam :)

Robert83

kocham założyciela tematu ;) mam bardzo podobne wrażenia po filmie tzn. dobry jest do oglądnięcia na raz, ale te niedociągnięcia są bardzo irytujące i w żaden sposób nie chcę do niego wracać serial to zupełnie co innego pomimo że znam go praktycznie na pamięć mogę go oglądać w nieskończoność.

ocenił(a) film na 9
Robert83

Szczęściem? Z Twoim podejściem to raczej ogromnym nieszczęściem, bo ten film jest świetny! O ile tylko nie patrzy się na ekran filtrując wszystko przez siteczko własnych wyobrażeń wykreowanych w czasie lektury.

ocenił(a) film na 6
Puszek Fatalista

A jak ty sobie wyobrażasz oglądanie ekranizacji książki, którą czytałeś?? Jakie jest właściwe podejście?? Bo dla mnie całkowicie naturalne jest i logiczne, że w takiej sytuacji ma się konkretne oczekiwania co do filmu. Ja również się zawiodłam, oglądając tę wersję. I również z podobnych przyczyn. A co do serialu.... tak, uwielbiam go i być może ja, jak i wielu innych jego wielbicieli, patrzeliśmy na ten film przez pryzmat serialu... No ale cóż... każdego szkoda. Twórcy filmu wiedzieli, na co się porywają. Wiedzieli, że ekranizacja BBC jest uważana przez wielu za kultową i wzorcową. Tym bardziej powinni byli się postarać. Ale nie wyszło. OK... jako film kostiumowy, nie mający żadnych aspiracji do bycia jakąkolwiek ekranizacją, byłby naprawdę dobrym widowiskiem. Po prostu by się zauważyło pewne nawiązania i tyle. Bo więcej z książki tam nie ma....

ocenił(a) film na 9
antygrafik

"A jak ty sobie wyobrażasz oglądanie ekranizacji książki, którą czytałeś?" Czytam bardzo dużo i część książek jest zekranizowanych, więc niczego nie muszę sobie wyobrażać. 99% adaptacji filmowychdo pięt nie dorasta książkom - i co z tego? Kompletnie NIC.
"Jakie jest właściwe podejście??" Proste - cieszyć się oglądaną historią. Przykład pierwszy lepszy. Lubię Kinga. Praktycznie wszystkie ekranizacje jego książek to dla mnie szmiry - jeśli postawię je obok książek i tego co sobie wyobrażałem podczas lektury. Ale jako filmy - same w sobie... wcale nie takie złe. Może i praca kamery świetna, gra aktorska wybitna - żaden ze mnie krytyk. Ale jazda po dobrze nakręconym FILMIE, z niezłą grą aktorską i całkiem fajnym scenariuszem tylko za to, że nie spełnia czyichś SUBIEKTYWNYCH wyobrażeń wyniesionych z lektury książki... kompletny idiotyzm.
"OK... jako film kostiumowy, nie mający żadnych aspiracji do bycia jakąkolwiek ekranizacją, byłby naprawdę dobrym widowiskiem." I właśnie taki jest - naprawdę dobra historia, wspaniale przedstawiona.
"Bo więcej z książki tam nie ma.... " I chyba dobrze.

ocenił(a) film na 6
Puszek Fatalista

OK, rozumiem, że nie traktujesz książek i ich ekranizacji w sposób integralny. Niestety nie możesz żądać od innych równie liberalnego podejścia. Ja osobiście rozróżniam dobre ekranizacje, złe ekranizacje i złe ekranizacje, będące niezłymi filmami, jak np. "Duma i uprzedzenie".
Biorąc pod uwagę tak wielką rozbieżność Twojego i mojego podejścia do kwestii ekranizacji utworów literackich myślę, że dalsza dyskusja jest bezcelowa. Pozdrawiam cieplutko ;)

ocenił(a) film na 9
antygrafik

Ależ ja niczego od nikogo nie żądam. W pierwszym wpisie zauważyłem tylko, że człowiek oczekujący od filmu dokładnego odwzorowania tego, co sobie wyobrażał podczas lektury książki być może nie jest zbyt szczęśliwym widzem, bo często bywa rozczarowany tym co widzi na ekranie. I że może lepiej dla niego byłoby nabrać troszkę dystansu. Tylko tyle.
Dziękuję za miłą wymianę zdań i pozdrawiam z zalanej deszczem Brukselki. ;o)

ocenił(a) film na 5
Robert83

Postać grana przez panią Ehle pokazuje jednym wyrazem oczu to samo na co pani Knightey musi dokonać 12 ruchów. Sama scena oświadczyn w deszczu mogłaby wyjść naprawdę urocza i romantyczna, i gdyby grali ja Firth i Ehle zapewne taka by była, ale ta jest po prostu zniszczona przez Darcy'ego wyglądającego, jakby się bał, że Lizzy do uderzy, i przez tą ostatnią, grającą na zasadzie "niech to się już skończy".

ocenił(a) film na 7
littlelotte52996

Myślę, że jedną z głównych przyczyn tego, że film jest marny jest nieprzemyślany i beznadziejny dobór obsady. Czytałam tę książkę chyba z 5 razy, serial BBC oglądałam 3 razy i byłam zachwycona. W tym filmie spaprana jest strasznie rola Elizabeth, rola jej matki, ojca, Lidii, Bingleya, Darcy'ego... cała obsada jest po prostu tragiczna! Dobrym wyborem była Judi Dench, ale ona w każdym filmie jest świetna, i Kelly Reilly w roli siostry Bingleya nie wypada tak źle. Państwo Gardiner wyglądają jak małomiasteczkowa biedota,a Georgiana, niestety muszę to napisać, jest koszmarnie brzydka i zachowuje się idiotycznie.

ocenił(a) film na 5
ArianeD

Georgiana w powieści oraz serialu była nieśmiała i niepewna. Jej postać w filmie pasuje do epoki jak wół do karety. Wtedy kobiety dojrzewały znacznie szybciej. Wprowadzane były w świat, co w praktyce przekłada się na możność zamążpójścia, czasem już w wieku 14 lat. W takim razie 16 - letnia panna Darcy była już dorosłą kobietą. Tymczasem w filmie zachowuje się jak 10 - latka, kompletnie niedojrzała psychicznie.

littlelotte52996

Dobra, zgodzę się z tym, że książka jest najlepsza, ale nie rozumiem skąd takie ostre uwagi. Mi się podobała ta wersja, choć nie jest wiernym odzwierciedleniem książki. Mamy na pewno przystojniejszych aktorów- to fakt. No i w końcu Jane jest ładniejsza od Lizzy, a nie jak ta jej okropna wersja z 1995r. No i nie wiem, jakie wzorce chcieli odzwierciedlić twórcy miniserialu, ale chyba Bingley i Wickam nie pasowali ani do XVIII-wiecznego, ani tego z lat 90. XXw. Poza tym nie ma co się dziwić, że w filmie wycięto wiele ciekawych scen, bo to produkcja kinowa, a nie miniserial. Mi osobiście dobór aktorów bardzo się podobał. Keira może nie odegrała tu roli życia, może jej szczęka nieraz psuła efekt (zwłaszcza ta scena po spacerze z Karoliną), ale wg mnie Ehle wcale nie zagrała lepiej. Ciągle się śmiała jak jakaś idiotka. Najbardziej mi się podoba scena pierwszych oświadczyn. Nie jest wierna z książką, ale jest o wiele lepsza niż w wersji z 1980r, 1995r. W końcu twórcy dali coś innowacyjnego, coś od siebie. No i jest większa dynamika, prawdziwe emocje. Zbliżenie do pocałunku nie było może najlepszym rozwiązaniem, ale na pewno spodobało się tym osobom, które nie znają oryginału. Poza tym ciekawe są też różne gesty aktorów, które oddają ich emocje- jak np. ręka Darcy'ego "sparzona" dotykiem dłoni Elizabeth, Lizzy wpatrująca się w tyłek Wickama...
Na koniec chciałabym tylko wspomnieć, że kawał dobrej roboty zrobił reżyser. Ciekawe przedstawienie scen na balu za pomocą długiego ujęcia z pewnością wymagało wiele cierpliwości, ale efekt jest niesamowity. Aktorzy też nieraz musieli się nieźle nabiegać. Polecam obejrzeć DiU w wersji z komentarzem reżysera. Tłumaczy tam m.in. te zmiany miejsca postaci czy też zdradza, że dużą rolę odegrały też nieplanowane zachowania ("Kocham Cię" Pana Darcy'ego czy pomyłki w tańcu, które tylko wzmociły wiarygodność zakochana Bingleya).

ocenił(a) film na 5
justa016_2

"Mamy na pewno przystojniejszych aktorów- to fakt."

No, cóż, to zależy od gustu...

"No i w końcu Jane jest ładniejsza od Lizzy, a nie jak ta jej okropna wersja z 1995r."

Nie rozumiesz tego, co powtarza tysiące osób? W wersji BBC Jane była pięknością rodem z XVIII w. Gusta zmieniają się wraz z wiekami. Im podobały się takie, tymczasem Rosamunde Pike uznaliby za brzydactwo.

"No i nie wiem, jakie wzorce chcieli odzwierciedlić twórcy miniserialu, ale chyba Bingley i Wickam nie pasowali ani do XVIII-wiecznego, ani tego z lat 90. XXw."

Chyba mi nie powiesz, że ten idiota o potęgi n był przystojniejszy od serialowego Bingleya? Poza tym oni byli dostosowani do kanonów piękna XVIII w.

"Mi osobiście dobór aktorów bardzo się podobał. Keira może nie odegrała tu roli życia, może jej szczęka nieraz psuła efekt (zwłaszcza ta scena po spacerze z Karoliną), ale wg mnie Ehle wcale nie zagrała lepiej. Ciągle się śmiała jak jakaś idiotka."

W

ocenił(a) film na 5
littlelotte52996

Sorry, ale wyskoczył mi jakiś błąd. Kończę tutaj.


To już nie sprawa gustu. To Keira "ciągle śmiała się jak jakaś idiotka". Jej postać była w ogóle nie dopasowana do epoki, pyskata i nieokrzesana jak chłopka. Ehle zagrała perfekcyjnie, idealnie dopasowała się w klimat powieściowej postaci.

"Najbardziej mi się podoba scena pierwszych oświadczyn."

Ona jest masakryczna. Koszmarnie zagrana (czego się ten Matthew tak boi? Że go Lizzy uderzy?).

littlelotte52996

Oświadczyny Firtha były dla mnie mniej ciekawe. Podobała mi się ożywiona wymiana zdań między parą, choć może i niezgodna z kanonami zachowań. Ale błędów w filmie zawsze można się doszukać, całej masy zapewne. Wydaje mi się jednak, że nawet książkowa scena pierwszych oświadczyn jest mało realna. Żeby taki szanowany człowiek przyłaził i przesiadywał z panna sam na sam! Nie prosząc o rozmowę z nią jej opiekuna.

ocenił(a) film na 5
justa016_2

Ehm, powiedz mi, czy Ty w ogóle czytałaś książkę?

ocenił(a) film na 6
justa016_2

Podejrzewam, że panna Austen nie miała pojęcia jak wyglądają czasy XVIII wieku. Mniejsza o to, że w nich ŻYŁA.

ocenił(a) film na 7
Robert83

Jeśli ktoś nie czytał książki to film może się wydawać fajny, ja przeczytałam i tylko serial może się równać z książka, a film da się obejrzeć tak do spania

ocenił(a) film na 5
Robert83

Dobra. Przed chwilą skończyłam oglądać film. Ogólnie nie rozumiem takiego wielkiego zachwytu niektórych, ale w jednej rzeczy muszę zwrócić honor: chodzi mi o grę Keiry Knightley. Och, oczywiście że do Jennifer Ehle brakuje jej tak z 5 lat świetlnych, ale gra naprawdę dobrze. Nie podobała mi się we wszystkich scenach, ale nieźle oddaje zmianę uczuć Lizzy (szczególne wrażenie zrobił na mnie jej gorzki śmiech, kiedy zobaczyła Pemberley). Oczywiście, śmieje się trochę za dużo, jest zbyt pyskata, ale to w dużej mierze zależy od scenarzysty.

ocenił(a) film na 1
Robert83

Ta pora roku nastroiła mnie do powtórzenia lektury, ale i ponownego obejrzenia - i serialu, i filmu. Książka i serial - wciąż świetne, film - wciąż żenująco słaby. Naprawdę myślałam, że z perspektywy czasu uda mi się odnaleźć w nim coś pozytywnego. Nie da się, dla mnie ten film to w skrócie 'człowiek-nos kontra kobieta-szczęka'

ocenił(a) film na 10
Robert83

Wydaje mi się,że przy ocenie filmu nie powinno się brać pod uwagę jakie postacie były w ksiażce a jak zostały zrealizowane w filmie. Nie zrozum mnie źle, ale ja uważam to za ambitniejsze ze strony reżysera, żeby wydobyć cos nowego z postaci, bo samo obejrzenie książki mnie nie satysfakcjonuje.
Druga sprawa jest taka,że ja akurat ogladałam najpierw film- dzięki niemu sięgnęłam po ksiązkę i stałam się milośniczką Austen, a poźniej jeszcze obejrzałam serial... I wydał mi się gorszy od tej wersji z Macfadyen'em i Knightley.... Dlatego myślę,że duzy wplyw na ocenę może mieć kolejność w jakiej się widziało serial, film i czytało książkę.

Robert83

adaptacja to nie ekranizacja, rozumiem miłość do książki, ale czasami trzeba się pogodzić z tym, że film odbiega od oryginału

ocenił(a) film na 5
Tom_Spark

Ależ nikt z nas nie mówi, że film jest zły tylko dlatego, że odbiega od oryginału. Ale ma 3 poważne wady.

Primo: gra aktorska. Żadna z ról nie jest zagrana lepiej i sugestywniej niż serialu. Na równym poziomie jest wg mnie tylko Judi Dench, no i Keira Knightley trzyma poziom, choć i tak nie tak wysoki jak Jennifer Ehle. W serialu na ekranie mamy pana Darcy'ego I Lizzy, a w filmie - dwójkę aktorów mówiących do siebie kwestie. Choć, jak mówiłam Keira wypada, szczególnie na tle Macfaydena, naprawdę dobrze.

Secundo: w miejsce normalnych, realistycznych oświadczyn mamy wstawione pseudoromantyczne i pseudopatetyczne sceny. Zamiast pokoju w domu Collinsów - coś na kształt "sztucznej" rzymskiej świątyni (w deszczu); zamiast alejki w parku - moczary we mgle. Nie mów mi, że ze względu na długość nie dało się wstawić oryginalnego miejsca wydarzeń, szczególnie, kiedy pomysł reżysera i scenarzysty, był z lekka rzecz biorąc, idiotyczny.

Tertio: całkowite zignorowanie obyczajów tamtej epoki. Lizzy i Charlotte siedzące pod stołem na balu, taniec bez rękawiczek, inna moda, Lizzy idąca na spacer z rozpuszczonymi włosami, chyba w żadnej scenie nie ma na sobie kapelusza (!), że już o scenie przyjętych oświadczyn nie wspomnę.

ocenił(a) film na 10
littlelotte52996

W swoim "secundo" i "tertio" znowu czepiasz się ekranizacji. A "primo" jest subiektywne. Mi się o wiele bardziej podobał Macfayden w roli Darcy'ego. On nawet wyrazem oczu grał. Że już nie wspomnę o szkaradnej Jane z serialu- jeśli już tak kurczowo trzymasz się tego co było w książce.
A co do trzeciego (nie do końca się w tym orientuję), ale wydaje mi się, że rękawiczki były konieczne tylko na dworach, a nie powiedzmy takich wiejskich balach, jak tu.
Szkoda,że jeszcze na każdym ich spotkaniu nie było przyzwoitki- bo też by tak wypadało na te czasy- chociaż i w książce tego nie ma :]

_halina_90

'Mi się o wiele bardziej podobał Macfayden w roli Darcy'ego. On nawet wyrazem oczu grał. "

Grał zlęknionego psiaka. Już bardziej przypominał mi Edwarda z RiR niż dumnego Darcy'ego.

"Że już nie wspomnę o szkaradnej Jane z serialu- jeśli już tak kurczowo trzymasz się tego co było w książce. "
Z tą szkaradnością to ostra przesada, pooglądaj sobie na google grafika obrazy z tamtej epoki. Takie były kanony urody.
Za 100 lat ludzie mogą uznać, że dzisiejsze piękności to najzwyklejsze paskudy.

"A co do trzeciego (nie do końca się w tym orientuję), ale wydaje mi się, że rękawiczki były konieczne tylko na dworach, a nie powiedzmy takich wiejskich balach, jak tu."
Jeśli się nie orientujesz nie podważaj powyższej wypowiedzi, radzę co nieco poczytać na ten temat.

"Szkoda,że jeszcze na każdym ich spotkaniu nie było przyzwoitki- bo też by tak wypadało na te czasy- chociaż i w książce tego nie ma :] "

Ale o jakich spotkaniach mówisz? Nie we wszystkich sytuacjach wymagano przyzwoitki.


ocenił(a) film na 10
Melah

Ale serial nie ma 100 lat i Jane nie powinna wygladać, przepraszam bardzo, jak koń ;/ To, że na malowanie swoich portretów było stać zwykle przysadziste i niezbyt ładne kobiety, nie znaczy, że nie było tam piękniejszych i że za malowanie tych ładnych nikt nie płacił. Nie sądzę, żeby malarstwo było dobrym wyznacznikiem.

Nadal się upieram przy tych rękawiczkach, w niejednym filmie widziałam, że kobiety nie zawsze nosiły, chociażby w Amadeuszu. Wskaż mi proszę 3 wiarygodne źródła, że rękawiczki były absolutnie konieczne- to Ci uwierzę.

Nie mówię tu o takim spotkaniu jak np wyjście do kościoła, tylko spacer, herbata czy coś odbywajacego się w miejscu niepublicznym.

_halina_90

"Ale serial nie ma 100 lat i Jane nie powinna wyglądać, przepraszam bardzo, jak koń ;/"
Ale opowiada o czasach sprzed prawie 200 lat.

"To, że na malowanie swoich portretów było stać zwykle przysadziste i niezbyt ładne kobiety, nie znaczy, że nie było tam piękniejszych i że za malowanie tych ładnych nikt nie płacił. Nie sądzę, żeby malarstwo było dobrym wyznacznikiem."

A ja sądzę, że jest bardzo dobrym. Malarze malowali kobiety często tak jak one sobie tego życzyły tzn. malowane były w taki sposób, że wyglądały na posiadaczki bardziej klasycznej urody.

Zresztą w aktorstwie nie chodzi o urodę. Ja miałam tę przyjemność przeczytać DiU zanim cokolwiek obejrzałam i wyobrażałam sobie bohaterów całkiem inaczej niż przedstawiono ich w serialu i na początku mierziła mnie uroda niektórych osób ale przekonałam się do nich dzięki ich grze autorskiej. Jane była taka jaka powinna być, słodka, miła i uczuciowa, od razu ją polubiłam. Lizzy była wygadana ( ale nie bezczelna jak Lizzy Keiry), bystra i odważna, Darcy dumny i majestatyczny itp. itd. a w filmie? Szczerze mówiąc gdyby nie padały imiona to nie wiedziałabym kto jest Lydią a kto Lizzy. Wszystkie zachowywały się tak samo. Żeby opisać co było nie tak musiałabym poświęcić na to cały dzień.

"Nadal się upieram przy tych rękawiczkach, w niejednym filmie widziałam, że kobiety nie zawsze nosiły, chociażby w Amadeuszu. Wskaż mi proszę 3 wiarygodne źródła, że rękawiczki były absolutnie konieczne- to Ci uwierzę."
Poczytaj sobie jakąkolwiek książkę o życiu społecznym w XIX w. możesz poszukać też informacji na angielskiej wikipedii.
http://en.wikipedia.org/wiki/1795%E2%80%931820_in_fashion i tak oto:
"Gloves were always worn outside the house. When worn inside, as when making a social call, or on formal occasions, such as a ball, they were removed when dining"
Rękawiczki ściągano tylko do posiłków, ale tańczono w nich zawsze.
Filmy fabularne nie są wiarygodnym źródłem.
Nawet dziś zasady savoir vivre sugerują noszenie rękawiczek w pewnych sytuacjach.

"Nie mówię tu o takim spotkaniu jak np wyjście do kościoła, tylko spacer, herbata czy coś odbywającego się w miejscu niepublicznym"

Spotkania w miejscu niepublicznym były niedopuszczalne. Kobiety przez to często traciły reputację.
Molly Gibson z "Żon i Córek" jest idealnym przykładem. Spotkała się z mężczyzną w miejscu niepublicznym i została zauważona, gdyby nie interwencja Lady Harriet wytykano by ją palcami.

ocenił(a) film na 10
Melah

Akurat jestem malarką i znam się na tym całkiem nieźle. Z tą urodą było tak, jak pisałam. Upiększali tylko w renesansie- styl klasycystyczny, a czasy o których mówimy miały miejsce o epokę później, w baroku- a tam lubowali się w rzeczywistym przedstawianiu postaci.

Jane po prostu była brzydka i przez to źle mi się oglądało każdą scenę w której była- jeśli Tobie się podoba, okej, ale nie próbuj mi wmówić, że jest ładna.
Okej, nie chodzi o urodę- ale to była jedna z głównych cech bohaterki.

Co do Lizzy podobały mi się obie, zarówno w serialu jak i w filmie i nie mam żadnych zarzutów do aktorek. Po prostu były inne. Zresztą nie chcę tu porównywać filmu i serialu, obie interpretacje mi się podobały.

Nie rozumiem dlaczego chcesz obalić tezę z którą się zgadzam- że nie było przyzwoitek. Chciałam tym pokazać, że w filmie nie da się, po prostu się nie da, pokazać wszystkich konwenansów. Ani w filmie ani w serialu nie bylo przyzwoitek, kiedy Darcy i Elizabeth zostali sami.

Ta konwersacja chyba nie ma sensu, bo nie dochodzimy do żadnych wniosków, tylko sie sprzeczamy o jakieś pierdoły. Znowu porównujemy obie ekranizacje i książkę ze sobą- a to jest raczej subiektywne i nie da się tego ustalić. Ilu ludzi, tyle upodobań i ocen.

_halina_90

"Akurat jestem malarką i znam się na tym całkiem nieźle. Z tą urodą było tak, jak pisałam. Upiększali tylko w renesansie- styl klasycystyczny, a czasy o których mówimy miały miejsce o epokę później, w baroku- a tam lubowali się w rzeczywistym przedstawianiu postaci. "

Duma i Uprzedzenie to romantyzm a nie barok.
Wydaje mi się również , że jest różnica między malarstwem jako takim, a portretowaniem na zlecenie jakiejś tam, niewiele znaczącej dla świata rodziny. Liczył się zarobek a jak wiadomo "klient nasz pan" :)

"Okej, nie chodzi o urodę- ale to była jedna z głównych cech bohaterki."
Uroda jest kwestią gustu, jeżeli czepiać się wyglądu to w DiU z 2005 roku nikt nie wyglądał tak jak powinien wyglądać a najbardziej chyba Darcy, który samą postawą odstraszał od siebie ludzi.
Na obronę Susannah Harker przemawia fakt, że w czasie kręcenia serialu była w ciąży a to też miało duży wpływ na jej wygląd.

"Ani w filmie ani w serialu nie było przyzwoitek, kiedy Darcy i Elizabeth zostali sami."
Co innego przebywanie sam na sam w miejscu w którym roi się od ciekawskiej służby a co innego spotkanie się na polanie bladym świtem i to jeszcze prawie w negliżu.
Obecność "przyzwoitki" w dużej mierze zależała od okoliczności a przyzwoitką nie musiała być jakaś specjalnie do tego szkolona osoba, przyzwoitkami były matki, zamężne siostry itp.


"Znowu porównujemy obie ekranizacje i książkę ze sobą- a to jest raczej subiektywne i nie da się tego ustalić."
Trudno uniknąć porównań .
Każda opinia na tym forum jest raczej subiektywna a to, że są tak różne to akurat dobrze. Byłoby nudno gdyby każdemu podobało się to samo.

Melah

"Uroda jest kwestią gustu, jeżeli czepiać się wyglądu to w DiU z 2005 roku nikt nie wyglądał tak jak powinien wyglądać a najbardziej chyba Darcy, który samą postawą odstraszał od siebie ludzi. "

Chodziło mi o to, że odstraszać miał książkowy Darcy.

ocenił(a) film na 10
Melah

Wygląd reszty postaci mnie nie obchodzi. Uroda była nieodłaczną CECHĄ Jane. Resztę mogli sobie dobrać jak chcieli. To tak jakby pojawił się wesoły i dowcipny Darcy.
MacFayden był genialny. Dla mnie był wystarczajaco poważny, mrukliwy i nieprzystępny. Uroku dodaje mu jeszcze to, że sama nie wiem czy jest przystojny czy nie. I najważniejsze, że widać było po nim przemianę.

Racja, romantyzm (chociaż równie dobrze możnaby podpiąć pod oświecenie), nie sprawdzałam dat, nie wiem czemu ubzdurałam sobie, że to był XVII wiek. Przepraszam za pomyłkę. Ale nadal uważam, że malarstwo to zły wyznacznik.

Nie musisz mi tłumaczyć kim były przyzwoitki.
A co ze sceną, kiedy Darcy się oświadczał? Też na jakimś polu stali. Sami.

_halina_90

"Resztę mogli sobie dobrać jak chcieli. To tak jakby pojawił się wesoły i dowcipny Darcy."
Nie rozumiem. Przecież mowa tu o wyglądzie fizycznym a nie cechach charakteru. W takim odniesieniu można powiedzieć, że nieodłączną cechą Jane była jej bezstronność.

"A co ze sceną, kiedy Darcy się oświadczał? Też na jakimś polu stali. Sami."
W pustym polu stali tylko w filmie. W serialu i w książce byli za spacerze wraz z Jane, Bingleyem i Kitty.

ocenił(a) film na 10
Melah

Uroda Jane jest niemal cechą jej charakteru.

Szli jakąś drogą przy polu, nie było z nimi nikogo, bo Kitty poszła do Lucasów.

_halina_90

"Uroda Jane jest niemal cechą jej charakteru."

Słyszałam, że uroda może mieć wpływ na charakter ale żeby była jego cechą....


"Szli jakąś drogą przy polu, nie było z nimi nikogo, bo Kitty poszła do Lucasów."
Ale w serialu Bingley i Jane byli w zasięgu wzroku.

ocenił(a) film na 10
Melah

Jane nie może być szkaradna! ;P Jej uroda jest tak ważna jak cichość, nieśmiałość, zdystansowanie.

Dobra, poddaję się, nie wygram z Tobą (co nie znaczy,że zmieniłam zdanie). ;) Pozdrawiam :)

_halina_90

Ja też się poddaje, żadna z nas nie zmieni zdania ;)

Melah

Jeżeli uznać, że koniowata twarz to wzór piękna końca XVIII w. to w serialu Ehle jej nie miała i rzeczywiście pod tym względem była mniej urodziwa. Jednakże widziałam niemało portretów kobiet z tego okresu i jakoś nie wierzę, że Nasza Szkapa by wygrała konkurs piękności. Myślę, że wygląd aktorek był podyktowany:
1. tym, kto gra główna rolę- ładniejsza Lizzy (Ehle), bo jest najważniejsza postacią. A dodam, że w wersji 2005r. przynajmniej na "nasze" wzory piękna Rosamund wygrywa zdecydowanie z Keirą ( w XVIII w. chyba też płaska Lizzy- wieszak miałaby mniejsze szanse)
2. szkaradnością aktorek, które miały talent do zagrania tej roli (oczywiście w 1995r.) Wystarczy spojrzeć na jakiekolwiek filmy brytyjskie. Uroda nie jest największym atutem aktorek

justa016_2

Zauważyłam, że określenia "koniowata twarz" stosuje się wszystkich typów urody, które odbiegają od jakiś tam ideałów. Często jedna "koniowata twarz" jest zupełnie niepodobna do drugiej.
Ja również widziałam wiele portretów z tego okresu i są cechy łączące serialową Jane i kobiet z tamtego okresu.

"Myślę, że wygląd aktorek był podyktowany:
1. tym, kto gra główna rolę- ładniejsza Lizzy (Ehle), bo jest najważniejsza postacią"
Jakaś wyssana z palca teoria :)

"2. szkaradnością aktorek, które miały talent do zagrania tej roli (oczywiście w 1995r.) Wystarczy spojrzeć na jakiekolwiek filmy brytyjskie. Uroda nie jest największym atutem aktorek"
Rozumiem,że uważasz brytyjskie aktorki za brzydkie? A kilka linijek wcześniej piszesz, że Rossamund jest piękna a przecież jest Brytyjką.
Z jednym się zgodzę - Brytyjczycy stawiają, przede wszystkim, na talent dzięki czemu mają tak wiele wspaniałych produkcji.

justa016_2

Z tego względu, że cała dyskusja na temat wad filmu/serialu zeszła jedynie na kwestię urody, pragnę zakończyć tę bezsensowną dyskusję. Dodam jedynie, że w moim odczuciu, serial przewyższa film pod wieloma względami a fizyczność bohaterów (no może z wyjątkiem jednego bohatera :p) jest najmniej istotną kwestią w tym zestawieniu.

Melah

Rany..... Czy naprawdę wszyscy uważacie Susannah za taką brzydką? Ja ośmielę się więc stwierdzić, że jest ładna. O! Nie dlatego oczywiście, by się z Wami podroczyć. Wygląda na to, że mam inny gust i tyle.

Koniowata twarz? Błagam....
Szczerze wątpię, by wszystkie osoby wypowiadające się w tej kwestii na tym forum miały ładne pysie.

A teraz możecie sie ze mną nie zgadzać, ile się Wam podoba. Enjoy. ;)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones