Proekologiczny przekaz to jego bardzo mocny, jeśli nie najmocniejszy punkt. Idzie sobie rodzinka po dnie osuszonego oceanu i jeb - tutaj mamy bajoro z jakimiś odpadami radioaktywnymi. Idzie sobie dalej, a tu nagle wysypisko plastikowych butelek. Jeszcze trochę później plastikowe oparcia do krzeseł. Bardzo udany zabieg z tym podziałem na "biomy". Można sobie różne apekty zanieczyszczeń oceanów podzielić na kawałki jak tort żeby uwydatnić ich potworność. A, i był jeszcze mikrobiom z kiblem. Do którego jeden z bohaterów się załatwił jakby zupełnie nie było wielkiej pustyni dookoła. Jego siostra nie miała oporów zrobić tego samego pod wrakiem prywatnego odrzutowca o świcie.
Zastanawia mnie czy te wszystkie śmieci to były fizyczne rekwizyty, czy może jednak CGI. Nie przyglądałem się zbytnio, a nie mam śmiałości jeszcze raz włączać tego awangardowego filmu. Nawet przewijając do wybranych momentów.