Nie będę ukrywał, że jestem sentymentalnym spadkobiercą disney'ów lat '90.
Ale nie tylko przez fakt, iż to one kszałtowały moje dzieciństwo. Jest masa powodów, dla których "Króla Lwa" stawiam dużo wyżej niż twory typu "Wall.E".
"Dzwonnik" jest prawdziwą kopalnią tych powodów.
Aż głupio mi pisać o tym filmie jako o animacji, bo ma on niemal wszystkie cechy regularnego filmu. Co więcej, to one świadczą o jego wielkości.
Tu gra ŚWIATŁO. Zależnie od charakteru sceny spotykamy się z katedralnym mrokiem, wschodem słońca czy jarzącą łuną ognia. Nic tak nie tworzy klimatu jak odpowiednie światło. "Dzwonnik" ma więc klimat wyjątkowy, targający widza ze skrajnej melancholii do wybuchu optymizmu.
Ale większe nawet niż to wrażenie czynią kolory. Współgrają oczywiście z oświetleniem, ale to one nadają scenom właściwy wymiar. Podczas festynu mamy pstrokate, fantastyczne wzorki. Czerwony, fioletowy, pomarańczowy mieni się widzowi na zmianę przed oczami. Niebo - początkowo zimnobłękitne - kumuluje emocje stopniowo by stać się pod koniec żółto-pomarańczowe niczym piekielny ogień.
Świetny jest również montaż i 'praca kamery'. Sceny akrobatycznych popisów Quasiego na murach katedry zwalają z nóg, a ujęcia Notre Dame oddają w pełni majestat i potęgę tej budowli. W "Dzwonniku" gra również miasto. W dzień gwarne i wesołe, w nocy tajemnicze i ponure.
Sami bohaterowie nie są tak jednowymiarowi jak we współczesnych produkcjach dla dzieci. Dzwonnikiem dyrygują prawdziwe dylematy, a Frollo wpada w sidła wstydliwej żądzy.
Żeby nie przeciągać pochwalę jeszcze polski dubbing, rewelacyjne piosenki i 'aktorów drugoplanowych'. Błazen, który jest mistrzem każdej ceremonii, posągi, a nawet koza stanowią odrębne charaktery dodające kolorytu całej historii.
Zostaje sprawa hepiendu, który jest chyba najbardziej hepi jak tylko można, ale do którego przyczepić się nie sposób. ;) To jedyna forma triumfu dobra nad złem, którą miast ironicznym uśmieszkiem, kwituję przelanymi łzami. Niema wieńcząca scena, w której dziewczynka podchodzi do Quasimodo na oczach tłumu, kruszy kamienne nawet serca ;p
To wielka sztuka przepełnić humorem i prostymi symbolami historię gdzie sacrum przeplata się z profanum, a w tle milcząco giną tłumy. Winszuję twórcom, że po 13 latach znów przenieśli mnie w świat paryskich przewrotów, wywołując nie mniejsze zaangażowanie emocjonalne.
9/10
Też się zastanawiam. :D Dla mnie "Dzwonnik z Notre Dame" jest najbardziej epicką opowieścią z zasobów Disneya. Jest brutalna, mocna, ale pokazuje, że człowiek może w trudnych okolicznościach zachować swoje wewnętrzne światło. Moim zdaniem nie ma się do czego przyczepić. Po prostu nie ma!
Zgadzam się, że w polskiej wersji głosy pasują do postaci, ale jest wyjątek. Chodzi mi o głos Quasimodo, według mnie nie pasuje do tej postaci. Chociaż muszę powiedzieć, że widziałem film po angielsku, a po polsku tylko krótkie fragmenty. Głos Quasimodo w wersji polskiej, jest według mnie zbyt łagodny. W oryginale brzmi lepiej, moim zdaniem.