Ten facet do reszty rozwali filmową fantastykę. jego cieniutki Dystrykt narobił sporo szkód. A teraz znowu to...
Nie dosc, ze pieprzysz trzy po trzy, to jeszcze sie osmieszasz. Koles ci wypersfadowal twoja glupia wypowiedz, a ty dalej jak ten debil brniesz w swoje szambo.
Przyjrzałem się dość pobieżnie poprzedniej dekadzie kina fantastycznego. rzeczywiście za różowo nie było, ale oto kilka tytułów, które biją Dystrykt jakością: "Incepcja", "Mroczny Rycerz", "Raport mniejszości", "Zakochany bez pamięci", "Strażnicy", "Przez ciemne zwierciadło", "Druga Ziemia"
No ok jeśli chodzi o sf w sensie largo to faktycznie powstało sporo bardzo dobrych tytułów m.in wspomniane przez Ciebie, ale jeśli spojrzymy na klasyczne sf to jak na współczesne możliwości to jest dosyć biednie.
No ale kilka tytułów jest m.in. Dystrykt 9 albo Pandorum i pewnie jeszcze kilka się znajdzie.
Większość to kiły pokroju terminatora 4, Johna Cartera czy nowych Gwiezdnych Wojen.
nie nazwałbym Dystryktu science fiction - tyle tam science co kot napłakał. Ale to nie są moje główne zarzuty; nie dostrzegam w tym filmie atutów, już szczególnie irytuje mnie zużyta do cna formuła paradokumentu. W zasadzie nie znajdziesz porządnie zrobionego kawałka sf od wielu wielu lat - przychodzi mi na myśl "Odyseja kosmiczna - 2001".
tak samo jak z incepcją i mrocznym rycerzem, zostają jeszcze japońskie filmy, jak ktoś lubi ten klimat. przyponiał mi się jeszcze film "Wynalazek" ale przyznam szczerze, bez rozpiski, kogoś nie dał bym rady się połapać. ewentualnie Dante 01
Znasz tylko określenie "co kot napłakał"? Bo jak to jedyny argument to kiepsko... A mroczny rycerz to takie sf że hoho. Jak dla mnie to film na podstawie komiksu, czyli z science za dużo wspólnego nie ma...
a gdzie napisałem, że rycerz to sf? Napisałem o kinie FANTASTYCZNYM - jest to kategoria zdecydowanie bardziej pojemna niż SF. czytaj uważniej, bo potem treści w Twych opiniach tyle, co kot napłakał )))
A faktycznie. Zwracam część honoru. :P Część bo i tak totalnie nie zgadzam się, ze dystrykt ustępuje jakością wymienionym przez Ciebie filmom, a większość z nich widziałem (i owszem, bardzo lubię i szanuję).
masz rzecz jasna prawo do swojej opinii - szanuję ją, ale pozostaję przy swojej.
Tyle tam science co kot napłakał? Wg mnie "Moon" to jak najbardziej typowy przedstawiciel gatunku sci-fi, do tego baaardzo dobry. Żadnych niepotrzebnych fajerwerków, tylko wszechogarniająca pustka kosmosu...
To kwestia gustu a przede wszystkim osobnej niszy. Żaden z tych filmów nie lokuje się w podobnych obszarach, co D9. Reszta to kwestia gustu. Mnie np wogóle nie kręcą ani Mroczny Rycerz, ani Strażnicy. Nie lubię komiksów. Nie znaczy to jednak, że uważam je za złe. Tyle że nie widzę sensu w porównywaniu a zwłaszcza wartościowaniu w stosunku do D9. Przez Ciemne Zwierciadło czy Zakochany bez pamięci to raczej urokliwe bibeloty niż prawdziwe SF. Zwłaszca Zwierciadło nie uniosło wg. mnie ciężaru prozy Dicka. Incepcja... Cóż, świetny tylko jednak trochę przegadany. Raport Mniejszości z tej stawki może być bezpośrednio porównywany do D9. Może i wygrywa, ale wcale nie „druzgocze” D9.Trudno się zresztą dziwić: budżet chyba 10 razy większy. Z kolei zw Drugiej Ziemi tyle jest SF co w Melancholii... To film wogóle nie o tym.
Czy wrócą filmy na miare Odyseji Kosmicznej? Lub starych star treków? łowcy androidów czy starych gwiezdnych wojen? sci-fi schodzi na psy, yyy raczej na efekty kosztem klimatu.
Moon był fajny, ale mnie nie powalił. Mroczny rycerz - podobnie jak większość przeze mnie wymienionych - niewiele ma wspólnego z klasyczną SF, natomiast jest to kino fantastyczne po prostu (czyli związane z szeroko pojętą fantastyką). Twarda SF jest w odwrocie zarówno w literaturze, jak i w filmie. Próba reanimacji dokonana przez Scotta (Prometeusz) okazała się, niestety, żałosna. Nie wiem dlaczego tak się dzieje.
To pozwól że Cię oświecę. Scott miał spore problemy z budżetem Prometeusza i pierwotny scenariusz polecał do szuflady. Gdyby oryginalny budżet został zaakceptowany, to Prometeusz nie dość, ze miałby zupełnie inny scenariusz, to prawdopodobnie nie miałby tytułu Prometeusz.
Oświecenie nie zadziałało. Budżet Prometeusza nie był mały, a widziałem filmy z dużo mniejszym budżetem, dużo lepsze. Film ma kompromitujący scenariusz i artysta pokroju Scotta - realizując to "coś" - miał w tej kompromitacji swój znaczący udział.
Z kolei po tej wypowiedzi ty masz u mnie cały browar ;) Incepcja, Dark Knight, Watchmen to filmy jak dla mnie wybitne. Tylko czy chodziło ci o "Watchmen", kiedy wymieniłeś film "Strażnicy"?
akurat najlepszym sf ostatniej dekady jest "Moon" efektyzrobione przy pomocy modeli i światła ,świetne aktorstwo i scenariusz, rewelacyjna obsada , dystrykt 9 jest rewelacyjny ale jednak nie to. Wszystko lepsze od Camerona i Spielberga.
niezgodzę się z Tobą, niszczycielem SF to jest Ronald Emmerich:) i niestety zabral się za ekranizacje mojej ulubionej Fundacji, zatopił juz Ziemie teraz bedzie niszczył wszechświat
Emmerich to żaden niszczyciel, nikt nie spodziewa się po nim dzieła, jeno produktu skrojonego "na miarę". Komerchy. W przeciwieństwie do Ciebie oceniam Fundację - i w ogóle twórczość Asimova - nisko. Lepiej poczytać Lema, Dicka, Vonneguta. Natomiast nieszczęsny Dystrykt to inna para kaloszy - rzecz została uznana za genialną i głęboką, mimo, że taką nie jest. Tylko pozoruje głębię przesłania. Odcisnęła swe - fatalne - piętno scenograficzne na filmowej SF - statki Obcych wszędzie wyglądają tak samo. To smutne zjawisko. Elysium oczekuję z niepokojem - erozja mojego kiedyś ulubionego gatunku będzie postępować
czytałam autorów wymienionych przez Ciebie i Asimowa postawię na równi z nimi, a Dicka nawet przed nim:) No cóż lubie Dystryk, uważam ten film, po calej masie komerchy i czystej rozrywki za jedno z lepszych SF w ostatnich latach
Ha ha. Normalnie zniszczyłeś mnie tym tekstem Panie krytyk filmowy. Takie gadanie że facet rozwalił filmową fantastykę zalatuje mi niezłą ignorancją. Pozdrawiam i życzę choć odrobinę obiektywizmu.
Spokojnie Kolego, nie zawsze można mieć rację. W dobie dzisiejszego chłamu jaki jest nam serwowany film jest baardzo dobry w swoim gatunku. Ale rozumiem że fantastyka skończyła się na "Stalkerze" a teraz to robią sam syf. Zdaję sobie również sprawę iż narzekanie jest nieodłącznym elementem naszego społeczeństwa ale...powtórzę: gadanie, że facet rozwalił fantastykę jest zaklinaniem rzeczywistości. A co do filmu - dobry pomysł, młody, perspektywiczny reżyser dobra gra aktorska i można nawet przymknąć oko na niedoróbki logiczne. Jeszcze jedno...film kosztował 30 mln $ co jest kwotą śmieszną na dzisiejsze warunki - a jak się ogląda...Pozdrawiam i ponownie życzę troszeczkę obiektywizmu.
Drogi Kolego, nie wiem, dlaczego sądzisz, że Ty akurat masz rację, a ja nie. Obiektywizm w ocenie filmu to jest jakiś sen, który nie wiem, skąd Ci się wziął w ogóle. wszystkie recenzje, oceny naznaczone są subiektywizmem, uczą o tym już w szkole podstawowej. Odbieramy rzeczywistość przez filtr naszego doświadczenia oraz wrażliwości (bądź braku takowej i takowego). Obejrzałem chyba całą klasykę kina SF, przeczytałem kiedyś tony tej literatury (teraz wolę Bergmana i Dostojewskiego, ale sentyment został i staram się być na bieżąco); więc mam pewne podstawy do surowej oceny, z którą Ty oczywiście masz prawo się nie godzić. Dystrykt mnie rozdrażnił, ponieważ półprodukt (pod pewnymi względami interesujący być może) okrzyknięto arcydziełem, mimo mielizn logicznych oraz pozorowanej głębokości idei. Argument z budżetem też wydaje mi się chybiony - zobacz za ile nakręcił Cameron "terminatora"
Przyjąłem co napisałeś, trudno się z Tobą nie zgodzić co do subiektywizmu, aczkolwiek treść tematu o cieniutkim Dystrykcie oraz o Twoim niezadowoleniu z filmu który jeszcze nie powstał wydaje mi się bardzo chybiony. Jeśli chodzi o budżet to akurat ten argument jest dosyć mocny, po tym można właśnie poznać dobrego, reżysera, który potrafi nakręcić ciekawy film z wykorzystaniem dość miernych środków pieniężnych.
Hmmm do tej pory odnosiłem wobec Ciebie wrażenie, że "wiesz najlepiej". W żadnym momencie nie używasz sformułowań: "wydaje mi się", "wg mnie", "sądzę, że"... Twoje słowa wskazują raczej na pewien snobizm i arogancję w stosunku do widzów/czytelników, którzy "ośmielają się" mieć odmienne od Twojego zdanie. Zarzucając podobne praktyki rozmówcy, pokazujesz, że dodatkowo jesteś hipokrytą.
Gwoli wyjaśnienia skąd mi się wziął ten snobizm - "Obejrzałem chyba całą klasykę kina SF, przeczytałem kiedyś tony tej literatury". Nie przyszło Ci do głowy, że w żaden sposób nie musi to z Ciebie czynić "krytyka o jedynej racji"? A może, któryś z tutejszych forumowiczów ma na koncie jeszcze większą liczbę połkniętego sci-fi.
"bredzisz młody", "Znów udajesz głupka", "Ostatnie Twe zdanie świadczy o pewnym infantylizmie" (Ten film powstał po to, by pokazać uniwersalny problem segregacji rasowej i dyskryminacji.), "Twój dorobek też nie robi na mnie wrażenia" (kilka postów niżej sam się chwalisz własnym), "Bełkoczesz synu", "Lepiej poczytać Lema, Dicka, Vonneguta." (bo akurat Tobie podoba się ich twórczość?)........ i jeszcze, i jeszcze, i jeszcze. Nagminnie dajesz innym do zrozumienia, że jako jedyny masz prawo do racji w niniejszej "dyskusji" a przez takie praktyki nikt rozsądny nawet nie weźmie Cię poważnie. Swoich "wypocin" wrzuciłeś tu tyle, że odniosłem wrażenie, jakbyś za wszelką cenę chciał pozostałych przekonać do swojego zdania, któremu nie można odmówić logiki (a w paru miejscach również i sensu). Brak Ci najmniejszego skrawka klasy i choć drobnej cząstki szacunku dla kontrrozmówcy - to bardzo źle o Tobie świadczy panie "największy i najlepszy fanie sci-fi we wszechświecie".
Nie przeczę, że możesz być kompletnie innym człowiekiem, ale przeczytane przeze mnie słowa sprawiają, że odbieram Cię dokładnie tak, jak napisałem.
czasem żałuję tonu, ale chyba nie dostrzegasz agresji drugiej strony oraz jej masowości. Potrafię grać ostro, a swej inteligencji się raczej nie wstydzę, ale zgoda - czasem za ostro. Ale wydaje mi się, że dość często moje argumenty, fragmenty recenzji, znajomość dogłębna gatunku SF powinny wam dać do myślenia. Rzadko zdarzają się tu naprawdę ciekawi rozmówcy
"Agresja drugiej strony" niczego nie usprawiedliwia. Podobne tłumaczenie z Twojej strony oznacza w takim razie ni mniej, ni więcej tyle, co "zniżę się do poziomu rozmówcy". Co wg Ciebie jest lepsze? Akceptacja błędu, czy może naprawienie go?
Bredzisz stary. W District 9 jest bardzo ciekawie pokazana alegoria apartheidu. Film jest świetny, czekam na Elysium.
bredzisz,Młody. Alegoria apartheidu w tym filmie psu na budę potrzebna. Po co alegoryzować, jak możesz pokazać i opisać sceny sto razy bardziej przemawiające do sumień i umysłów. Cenzurę w RPA zniesiono dawno temu. Poczytaj Coetzee chłopie, to zobaczysz, co to jest sztuka. A film kiepski i na domiar złego głupi, co już wykazałem.
Jak jesteś taki ambitny kinoman to czekaj sobie dalej na swoje filmy pokazujące "sceny sto razy bardziej przemawiające do sumień i umysłów". Powodzenia!
dzięki, ale powodzenie nie jest mi w tym wypadku potrzebne. Filmów lepszych od Dystryktu są setki.
Przeczytałem dokładnie co tu napisałeś i nie zgadzam się z tobą. Mroczny rycerz, lepszy, ambitny? Bez jaj.
Dobra, powiedzmy sobie szczerze, District 9 na pewno nie jest super głęboki i super ambitny ale ma te elementy które czynią go cacuszkiem. Świetne, realistyczne efekty specjalne za marne grosze, ciekawy pomysł, klimat, brutalność, świetną rolę, smutne zakończenie i jednocześnie liczne akcenty komediowe. Nie wciskaj mi jakiejś Incepcji albo Mrocznego rycerza bo te filmy są jeszcze bardziej nakręcone pod publiczkę od District 9. To film Blomkampa reprezentuje prawdziwsze, bardziej niezależne sci-fi a Mroczny rycerz to tylko kolejna superprodukcja o znanym superbohaterze, może potraktowana trochę poważniej ale jednak żeby trzepać kasiorę.
Incepcja nie jest nakręcona pod publiczkę - jest po prostu dobrze nakręcona. wszystkie wymienione przeze mnie filmy uważam za o klasę lepsze od Dystryktu. Mogę Ci też podać tytuły klasycznej SF albo wybitnych filmów spoza SF. Scenariusz Dystryktu - wybacz - ale jest po prostu debilny i nic na to nie poradzę.
Jeśli uważasz że Dystrykt jest debilny to chyba jeszcze nie widziałeś Prometeusza. Tam to jest dopiero idiotyzmów:) W Dystrykcie jest wiele niedopowiedzeń ale one nie przeszkadzają w odbiorze tego filmu. Mamy tu wyjątkowo głupie kosmiczne krewetki robotnice które mnożą się w dużym tempie i okazały się przez to sporym problemem i zaawansowaną technologicznie broń obcych na której zli ludzie za wszelką cenę chcą położyć łapy. Samo odejście od schematu zły kosmita-najazd na ziemię-obrona ludzi jest już dużym plusem dla tej produkcji.
I nie wiem w jaki sposób ten film może zniszczyć sf skoro ten gatunek od dawna jest już praktycznie martwy i nie oferuje nic naprawdę dobrego. Avatar Camerona albo Prometeusz Scotta rzeczywiście pokazały że obaj panowie olewają już ten gatunek ciepłym moczem ale Blomkamp? Czego chcesz od kolesia który zrobił ciekawą produkcję za dosyć skromne pieniądze i zdobył uznanie widza? Bez sensu.
Wyjaśniłem dlaczego ten film uważam za głupi. W swoim poście nie obaliłeś ani jednego mojego zarzutu. Awatara nie cierpię. Co do Prometeusza (jeszcze nie widziałem) miałem umiarkowane oczekiwania, bo ostatnim wielkim filmem Scotta był Blade Runner, potem bredził i rzęził różnymi gladiatorami.