PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=32380}

Godziny

The Hours
2002
7,3 111 tys. ocen
7,3 10 1 110711
7,4 44 krytyków
Godziny
powrót do forum filmu Godziny

Słabo

ocenił(a) film na 7

Jak dla mnie ten film to obsada, muzyka i... nic więcej. No, gdyby się mocno uprzeć, to można by pochwalić scenariusz oraz zdjęcia, ale na po co.
Zmęczyłem się tym filmem. Przytłoczyła mnie tona kiczu, którą obraz Stephena Daldry jest przypudrowany. „Godziny” za wszelką cenę (ale ładnie się złożyło, dwa równie sterylne tytuły) starają się być piękne. Cały ten film zrobiony jest pod łezkę, którą widz ma uronić. Wszystko to w bogatym, typowo Amerykańskim stylu. Kilogramy pudru i podkładu. Mieszkania czyściutkie i nowiutkie. Aktorki wyciskane przez reżysera jak gąbki, zmuszane są do idiotycznych zachowań na planie. Wszystko po to aby scena była ładna. Całość jest po prostu słodka i robiona według przepisu na ‘dobry dramat’.
Błędy pojawiały się w montażu... ach... po co sobie głowę zawracać... dla mnie to kolejna „Szkoła uczuć”.

ocenił(a) film na 7
KYRTAPS

Postanowiłem go trochę jednak pochwalić...(obawiam się wyrzutów sumienia ;-)
„Godziny” przypominają doskonale złożoną układankę... Wszystko do siebie pasuje, ale to zasługa niezwykłego scenariusza... Jest w tym filmie odrobina mroku... jednakże przeboleć nie mogę granulek kiczu, które dostały się do jego struktury.

ocenił(a) film na 10
KYRTAPS

Przyznam, że takiego okreslenia dla godzin to jeszcze nie słyszałem. Kicz?! Gdzie?! Bo chyba mylimy pojęcie kiczu. jeżeli coś jest ładne i schludne to nie znaczy, ze jest to kiczem. Zresztą wspomniana schludność i ładność w filmie są zdecydowanie potrzebne, ukazują to jak z pozoru idealne jest życie głównych bohaterek....


Kicz ;-D

ocenił(a) film na 7
marczykowski

Oczywiście. Film ma być ładny, ale pod względem treści. Boli mnie trochę bezsens zachowań, które są ukazane tylko po to aby dana scena była ładna.
Swoją drogą, to już sam nie wiem co myśleć o tym filmie.

ocenił(a) film na 10
KYRTAPS

podaj przykłady bezsensu zachowań, a chetnie ci je wytłumaczę.

użytkownik usunięty
KYRTAPS

Oglądnij parę razy to zrozumiesz. Dzisiaj oglądnąłem film po raz 5 i dalej mi się bardzo podobał. Teraz widzę jak wszystko do siebie pasuje. Zudzenie? A gdzie tam, akcja się toczy szybko i płynnie, ale można się zgubić, a jeżeli już sie zgubisz to film wyda Ci się nudny. Fabuła płynie w raz z muzyką.
Film przedstawia realia amerykaskie, więc nie wiem czego się tu doszukujesz, slamsów? W latach 50. tak właśnie wyglądały domy, tak właśnie wyglądały ulice, równe, zadbane, wręcz idealne. We wszystkich filmach o i z tamtych czasów to zobaczysz. Więc mówienie tutaj o kiczu jest wielkim błędę i wykazaniem nieznajomości terminu tego słowa. A co do zachowania bohaterów, obyś się nie ździwił jak często ludzie zachowują się sztucznie, zachowanie aktorek jest dopasowane do zachowania zagubionych kobiet w tym filmie.

ocenił(a) film na 7
KYRTAPS

O.K. Obejrzę go sobie po raz kolejny... Mam nadzieję, że tym razem przejrzę na oczy.

KYRTAPS

ja też generalnie uważam,że nikomu nie można na siłę wmuszać konkretnej interpretacji danego dzieła ani zarzucać tej osobie, że go nie zrozumiała, bo odbiór sztuki jest czyms zupelnie innym dla kazdego czlowieka.jednak po twojej wypowiedzi naprawde wnioskuje,ze...no powiedzmy zle spojrzales na ten film. ja tez za pierwszym razem nie za bardzo go zrozumialam i dopiero kiedy przeczytalam ksiazke (która jest tak w ogole moją ulubioną od tamtej pory) odkrylam na nowo przekaz "godzin" i obecnie uwazam ze to jeden z lepszych filmów ostatnich lat. nie wiem,moze przeczytaj ksiazke a potem jeszcze raz na spokojnie obejrzysz film. bo stwierdzenie że "godziny" zą kiczowate jest wyjątkowo nietrafione.

pozdrawiam

ocenił(a) film na 9
KYRTAPS

Nie moge uwierzyc, ze ktos ten film nazywa kiczem! Czy doprawdy nie wiesz, o czym ten film jest? Ano mowi on o sprawach egzystencjalnych; o dziwnej, irracjonalnej naturze kobiet, ktore nawet bedac szczesliwe, daza do czegos innego, dla postronnych, nawet bliskich osob niezrozumialego. Wezmy np. Laure, kapitalnie zagrana przez Julianne Moore. Piekny dom w ladnej dzielnicy, szczesliwa matka i zona. I nagle uswiadamia sobie, ze ma sklonnosci lesbijskie. I to w dniu urodzin wlasnego meza. Przypadek czy przeznaczenie losu?
Nieco podobnie rzecz ma sie z bohaterka grana przez Meryl Streep. Odnoszaca sukcesy w branzy wydawniczej, na codzien matka i zyje bez zludzen w lesbijskim zwiazku. No i jej dawny przyjaciel, ktory popelnia samobojstwo. Ona uswiadama sobie z kolei, ze byc moze go kocha. Lecz znowu - podobnie jak w wypadku Laury, jest juz za pozno, bo jej niedoszly kochanek skacze z okna. Te dwie historie opowiadaja o milosci, milosci niespelnionej. Pytanie jest takie, czy ta milosc moglaby uczynic bohaterki szczesliwsze? Jesli chodzi o Virginie Woolf (tez swietna Kidman), to ona nie ma watpliwosci, ze kocha swojego meza. Lecz takze pociaga ja wlasna siostra. Czyli znowu niespelnione uczucie.
Calosc jest po mistrzowsku zmontowana i wyrezyserowana - te trzy historie sa niezwykle do siebie podobne, a jednak kazda dziala na widza inaczej. Nie zgadzam sie tez z teza, ze jest to wyciskacz lez. Dla mnie 'takowym obrazem jest np. ''Pozegnanie z Afryka''. ''Godziny'' to film zmuszajacy do zastanowienia sie nad kwestiami dotyczacymi czlowieka. Oczywiscie nie znaczy to, ze kazdy musi byc homoseksualista jak w tym dziele. Ale kazdy ma swoje milosci, moze jedna albo kilka.
Dla mnie to jeden z najlepszych amerykanskich dramatow ostatnich lat. Dojrzaly, powolny w narracji, poetycki. Nie dziwie sie juz, ze Akademia Filmowa nie docenia go; czlonkowie tej instytucji wola raczej takie sentymentalne kawalki. Film Daldry'ego z pewnoscia taki nie jest.

KYRTAPS

Chyba mówimy o zupełnie innych filmach.... te 'Godziny', które oglądałam ja były kwintesencją poezji i piękna. Szczególnie ostatnia scena i słowa: "Drogi Leonardzie, żeby spojrzeć życiu w twarz...Zawsze patrz życiu w twarz. Dopóki się nie przekonasz do czego ono jest.
Do końca, aż je poznasz. Aby pokochać je takie, jakim jest.
A później... żeby je odłożyć. Leonard... Zawsze między nami całe lata...
Zawsze lata. Zawsze miłość. Zawsze godziny." Słowa pozostawiam bez mojego komentarza

KYRTAPS

Oj, oj. "Godziny" to jedna z najlepszych, jeśli nie najlepsza, adaptacja w historii Kina, a zarazem jeden z najlepszych amerykańskich filmów ostatniej dekaty. I o jakich błędach w montażu mówisz??

ocenił(a) film na 7
Ove

Film ten widziałem rok temu i komentarz napisałem na gorąco wspominając o moich wrażeniach zaraz po seansie.
Już napisałem, że dyskusję na temat tego tytułu mogę wznowić dopiero po kolejnym seansie.
Od czasu opublikowania tego tematu spotkałem się z podobnymi reakcjami innych ludzi... Nawet Krzysztof Kłopotowski podziela moje zdziwienie wywołane dobrym przejęciem tego filmu. On sam twierdzi, że jest to "utwór deprawujący, w dodatku zachęcający do samobójstwa".

Pisząć, że "to jedna z najlepszych, jeśli nie najlepsza, adaptacja w historii Kina" chyba trochę sie jednak zapędziłeś :D

Pozdrawiam.

KYRTAPS

Absolutnie nie. Gdy przeczytasz książkę, postarasz się ją zrozumieć (co łatwe nie jest, ale ogólnie polecam Ci także kilka książek, listów Woolf poczytać, pomoże Ci to w zrozumieniu ?Godzin?) zobaczysz jak daleko Hare odszedł od pierwowzoru literackiego, uchwycając jednocześnie w sposób wybitny, wszechobecne w powieści uczucia. Książka i film SA zaskakująco różne od siebie, a jednak niezachwiana została kompozycja, ani przekaz. Rzadko w filmie się zdarza, aby twór filmowy dorównywał literackiemu, a w tym wypadku miejscami nawet go prześciga (ostatnia scena filmu).

A co do Krzysztofa Kłopotowskiego? jeśli coś takiego napisał, to widać, że musi nadrobić kilka braków. Zresztą ?miejcie odwagę myśleć samodzielnie?. Wiem, że ?Godziny? trudno zrozumieć, ale chyba nie AŻ tak trudno?.

ocenił(a) film na 7
Ove

Zawsze myślę samodzielnie, ale lubię poprzeć swoje zdanie wypowiedzią jakieś mądrej osoby. Tak, tak... mądrej :D

Film musi samodzielnie funkcjonować bez pierwowzoru. Staram się oceniać zawsze myśl zawartą w filmie, a nie jej odstępstwa od książki.
Jako odbiorca sztuki jestem przedmiotem wpływu filmu, który oglądam, a nie jego korzeni wychodzących z książki.
Może to efekt tego, że nie lubię czytać, ale każdy film oceniam niepatrząc na to, czy jest na podstawie książki, czy też nie.

KYRTAPS

Zgadzam się z tym, ale o książce wspomniałem po to, aby pokazać, że już samo to, że ?Godziny? są wybitną ekranizacją powieści jest niezwykle istotną kwestią.

Mądre osoby? w każdym obrazie na siłę można doszukać się ?zła wszelakiego?, jak np. stwierdzenie że ?Godziny? gloryfikują samobójstwo. A wcale nie trzeba zagłębiać się zbytnio w film, aby spostrzec, że jest to bardziej obraz o wolności wyboru, który każda istota ma prawo dokonać. W filmie pada zdanie ?nie można znaleźć szczęścia unikając życia? oraz ?ludzie tak robią, żyją dla siebie nawzajem?. To tylko dwa cytaty. Zauważ jednak, ze śmierć w ?Godzinach? niczego nie ułatwia. Samobójstwo Richarda przysparza bólu Clarissie i Laurze, jego matce. Z kolei to, że pani Brown nie popełnia tego czynu, jej owszem daje namiastkę szczęścia, ale mimo to rani swych najbliższych. Bo unika życia, ratuje siebie, kosztem rodziny. To wcale nie jest łatwy temat, Zwłaszcza, gdy przypomnimy sobie nauczanie : ?jak to matki poświęcają się dla dzieci?.

Z kolei samobójstwo Woolf, to bardzo złożona sprawa. Ona nie zabiła się ?dla hecy?, ale jej postępowanie, podobnie jak Laury może wydawać się niezrozumiałe. Problem w tym że łatwiej jest oceniać niż spróbować zrozumieć.

Tak więc stwierdzenie "utwór deprawujący, w dodatku zachęcający do samobójstwa" jest w tym wypadku zgoła chybione i nieodpowiedzialne.

Jednak nie łudzę się, że ?Godziny? to dzieło zrozumiałe dla każdego. Nie mniej jednak twoje porównanie ?Godzin? do szkoły uczuć jest? śmieszne.

Z kolei ?Wszystko to w bogatym, typowo Amerykańskim stylu. Kilogramy pudru i podkładu. Mieszkania czyściutkie i nowiutkie.? Właśnie tak miało być, przestrzeń w której żyje Laura jest klaustrofobicznie ograniczona czystością, jej dom to miejsce gdzie wszystko ma swoje miejsce ?jak w każdej porządnej amerykańskiej rodzinie?. Wszystko, całe jej życie, przemyka poza nią, a ona może tylko patrzeć i uśmiechać się. Jedynym ratunkiem wydaje się być ucieczka.

Widzisz, ?Godziny? kwestionują archetyp amerykańskiej szczęśliwej rodziny, podobnie jak ?Wojna państwa Rose? czy ?American Beauty?, tylko robi to w sposób mnie dosłowny, bardziej ukradkowy. Może to właśnie brak dosłowności ?Godzin? sprawił, że obraz ten wydał Ci się słaby. A ten ?kicz? jak to nazwałeś to taka fasada amerykańskiej mentalności, która film podkopuje, to jakby symbol, droga do celu, narzędzie. To tak samo jakbyś realizował ?Titanica? i kazał aktorom grającym pasażerom pierwszej klasy chodzić w postrzępionych szmatach ?żeby nie było kiczowato?. Gdzie była by w tym logika?

ocenił(a) film na 7
Ove

Gdybym próbował teraz odpowiedzieć na twoje słowa, to mógłbym palnąć sporo głupstw, bo ?Godzin? dobrze już nie pamiętam, więc lepiej się wstrzymam.
Nie dam też głowy, że podczas drugiego seansu obraz Daldry tak samo odbiorę... W każdym bądź razie, pogadamy jak drugi raz obejrzę.

Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 10
KYRTAPS

Osobiście absolutnie zgadzam się ze zdaniem, że 'Godziny' to jeden z najlepszych filmów ostatnich lat. Nie ma innego tak wielowymiarowego i prawdziwego filmu z tak potężną dawką uczuć, a przynajmniej takowego nie widziałem. Dzieło zdecydowanie wybitne.
No a jeżeli panuje moda na podpieranie się opiniami 'znawców' to serdecznie zapraszam do lektury:
http://www2.tygodnik.com.pl/tp/2808/main03.php

;)