W tej grze wybieramy sobie określoną postać i udajemy ją. (coś podobnego do tematu "harry potter 8..." tylko tu możemy kontrolować tylko jedną postać
Do wyboru:
Harry-
Hermiona-
Ron-
Dumbeldore-
Voldemort-
Fred-
Georg-
Droacon Malfoy-
Artur Weasley-
Molly -||- -
Percy-
Hagrid-
Lucjusz M.-
Ginny
Neville
Jeśli ktoś wpadnie na jakąś inną postać może ją zaproponować ;D
Ja od razu biorę Harry'ego
Miłej zabawy:)
do nurekHARRY:
Widziałem Twój post w temacie "Zabawa jednoloterkowa" ( a właściwie jednosłowna), że założyłeś taki temat już wcześniej. Jak chcesz, to możemy pisać taką historię na GG, bo już rozwalają mnie te teksty z tego tematu. Są po prostu żałosne.
Tak ale to nie ja je pisałem więc to nie moja wina ale zgadzam się że są po
prostu bezsensowne i że nie po to założyłem tamten temat
Ochrona, którą wprowadzili ludzie Merlina nie pozwalała mi od razu pojawić się odrazu w sali głównej, ani nawet przed bezpośrednio przed wejściem. Musiałem przedzierać się przez gęsty las(przyjmijmy, że jest kilka wjść do twierdzy)co chwilę potykając się o wystające korzenie. To miejsce wyraźnie wysysało ze mnie enrgię magiczną, bo na rzaden sposób nie mogłem użyć różdżki. ciekawe dlaczego? Może to kolejne z zabezpieczeń.
Dotarłem wreszcie do ogromnego głazu, odgarnąłem gałezie i zobaczyłem wyryte na nim szergi znaków w staromagicznym języku. I co teraz?
Na to nie byłem przygotowany.
Więc zacząłem swój monolog:
-Czcigodni przodkowie Wielkiego Merlina, przybywam z misją pokojową, aby zarzegnać wojnę, która zniszczyła dobre stosunki naszych naszych rodów. kłaniam sie przed wa...-nie dokończyłem, bo głaz zaczął się odsówać i wyszli zza niego ludzie w czarnych pelerynach i z wycelowanymi we mnie różdżkami.
No to się popisałem.
Długim, podziemnym tunelrm zaprowadzili mnie do samego Merlina. Chciałem mu się przedstawić i przywitać, ale on był szybszy i powiedzieł, a raczej wykrzyczał:
-O nie, ten Dumbledore, to przechodzi samego siebie. Za każdym razem, kiedy myślę, że niżej upaść się już nie da, to czeka mnie właśnie taka niespodzianka! Niedługo będę mógł złożyć cyrk, jeżeli nie przestanie mi przysyłać tych przebierańców!-przerwał na chwilę, żeby nabrać powietrza i dodał, ale już spokojniejszym głosem-zabieżcie go do tej celi co innych i wracajcie szybko , bo zchwilę narada.
Jakich innych?-pomyślałem
Gorzej być nie może-nic bardziej błędnego...
Co naszej celi wpadł Voldemort. Ja mogłem używać czarów bo na berło śmierci
nie działa żadne przeciwazaklęcie. Pierwsze co zrobiłem to związałem go i
uniosłem do góry. Ścisnąłem go za szyje i wycelowałem różdżkę w pierś.
- Co ty tu robisz, Ridlee?
Na jego twarzy malowało się przerażenie. Nie miał różdżki a nawet jeśliby
miał to i tak nie dałby rady
-Chyba mnie nie chcesz zabić co,Potter?-powiedziałem jadowitym głosem, na który stać tylko człowieka pozbawionego wszelkich dobrych uczuć-Jakby nie było to już jestem martwy.-błyskawicznie przypomniałem sbie o moim elkisirze. Jak mogłem o nim zapomnieć?!
- Czy nie chcę cię zabić?! A to dobre- zaśmiałem się jałowo- Zabiłeś moich
rodziców! Połowe ludzi których kocham! A ty się pytasz czy... a z resztą.
Teraz przynajmnij powiesz mi wszystko o eliksirze
Snape:
Trochę skrzywiony patrzyłem na to wszystko, Remus miał uśmiech na twarzy. Voldemort zachowywał się dosyć dziwnie jak na morderce z długim stażem. Potem nagle jego ciało przyjęło otępiałą pozycje i zrozumiałem :
- On opuścił swoje ciało ! To eliksir ! - zza peleryny wyciągnąłem bezoar, który dziwnym trafem zawsze miałem przy sobie i wcisnąłem w usta Voldemorta - To nie pozwoli mu powrócić do swojego ciała, chyba że ktoś to wyciągnie.
- A co z nami ? - jęknął Remus.
- Na pewno jest już daleko stąd.
- Mylisz się, ten zamek ma tak potężną moc, że nawet dusza się z tej twierdzy nie wydostanie bez pozwolenia. Może tu wrócić.
- Masz racje. - wyciągnąłem bezoar, połamałem na kawałki i rozdałem po koleji ( nie pomijając ciała Voldemorta) . Potter trochę się skrzywił , ale wytarł dokładnie cząstkę o szatę i włożył do ust.
-A jeżeli nie, to co? Poszczujesz mnie wilkołakiem-spojrzałem drwiąco na Lupina-dzisiaj północ-tym razem spojrzałem na zakratowaną i zaopatrzoną w niewiadomą ilość zaklęć dziurę w suficie przez, którą wpadało światło księzyca oświetlające twarz Lupina.
Oho, nie uwzględniałam wypowiedzi Lady, bo zanim napisałam swoją ta już tam była, możemy uznać, że mojego poprzedniego postu nie było, ok?
;) robimy pełnie, ale nie wracasz do ciała
- jeśli chodzi o ciała, to oprocz nas masz cały zamek ^^
Snape:
Popatrzyłem na maleńki otwór w suficie, już zmierzchało. Lupin robił się coraz bardziej nerwowy, lecz też zasępiony. Spojrzałem na niego, podobnie jak Potter, z zaciekawieniem. Pokiwał głową.
- Zaraz zacznie się przemiana,- powiedział niewyraźnym głosem (bezoar) - spróbuje skupić swoje zwierzęce myśli na wyważeniu tego przejścia, ale nie wiem czy mi się uda. Kto wie co to za magia... Po odgłosach, na pewno zaraz przyjdą sprawdzić co sie dzieje. Wezmą mnie stąd a wy uciekajcie. Harry słyszałem o twoich animagicznych zdolnościach ... Możesz spróbować tutaj, tak na wszelki wypadek?
- Mam pomysł! A jakby tak rzucić na ciebie imperiusa? Oczywiście tylko
jeśli będziesz chciał, Nie zrobimy niczego bez twojego pozwlenia- spojżałem
na Snape'a który aż kipiał żeby to on miał władzę nad lupinem.
- A co do tej e... "blokady duszy". Myślę że powinniśmy przywrócić
Voldemorta do ciała. Mamy jedyną, niepowtarzalną okazje by wypytać go o
eliksir. Będziemy mieli jedną sprawe z głowy. Ty Snape na pewno zrobisz
antidotum, chyba że jesteś za słaby- dodałem drwiącym głosem. Nie wątpiłem
w to że Snape'owi się uda ale miałem pewność że nic nie zrobi z tego co ja
powiem, więc uderzyłem w jego ambicje
Syriusz:
Obudziłem się... wyjrzałem przez okno. Była pełnia! Snape i Lupin juz dawno powinni wrócić! A teraz jeszcze Harry zniknął! Przeczuwam, że stało im się coś złego! Coś muszę wymyślić! Ale jak? Nikt mi nic nie mówi! Wszystko dzieje sie za moimi plecami ...! Ja chcę pomóc!
Dumbledore:
Severus już dawno powinien wrócić. Mam złe przeczucia.
Do gabinetu wpadła Prof. Trelowney jak zwykle uskarżając się na Firenzo.
Kiedy mówiła po raz 6 że on nie jest prawdziwym jasnowidzem jednak nie
miałem teraz do tego głowy
- Sybillo...
- TEN KTÓRY JUŻ DAWNO UMARŁ POWRÓCIŁ- powiedziała kobieta grubym, ochrypłym
głosem. Domyśliłem się od razu że to przepowiednia- UKRYTY GŁĘBOKO POD
MIASTEM W KTÓRYM ZNAJDUJE SIĘ ŹRÓDŁO JEGO MOCY.
TYLKO POŁĄCZONE MOCE WSZYSTKICH CZARODZIEJÓW
MOGĄ ZAPOBIEC TRAGEDII. CAŁA NADZIEJA W CHŁOPCU
KTÓRY WYKAZAŁ SIĘ NIESAMOWITĄ ODWAGĄ POPRZEDNIM RAZEM.
ON... POWRÓCIŁ...
Jednak zanim Remus zdążył odpowiedzieć zaczął się przemieniać. Oczy
zmieniły kolor z zielonych na czarne. Kły mu urosły a ze skóry zaczynała
wyrastać sierść.
- Imperio!- krzyknął snape ale zapomniał że jedyną działającą w tym
pomieszczeniu jest rożdżka Harry'ego
- Pamiętacie co powiedział syriusz!- krzyknąłem bardziej do Hermiony niż do
Snape'a- Wilkołaki nie są niebezpieczne dla zwierząt! Zmieniamy się
(zamieniłem się w jelenia a hermiona w kotkę)
Dumbledore:
Postanowiłem jak najszybciej odnaleźć Harry'ego. Teraz kiedy kolejna
przepowiednia została wypowiedziona on może być w niebezpieczeństwie.
"który wykazał się odwagą ostatnim razem". Ten opis pasuję do kilku
chłopców. Znów jest to Harry i Neville ale też może to być Ronald Weasley.
Cóż... czas pokaże
Syriusz:
Wybiegłem ze swojego pokoju... Szybkim krokiem przemierzałem korytarze Hogwartu. Po paru minutach byłem pod gabineten dyrektora szkoły. Wszedłem.
-Dumbeldorze! Mam dość czekania! Wszyscy gdzieś wyjechali! Wszysyc mają jakieś misje! Tylko ja siedze bezczynnie!
do Harrego : nie mamy różdżek , zabrali je nam ^^
Snape:
Ja również się przemieniłem, tylko w nietoperza. Wilkołakowi udało się wywarzyć przejśćie , bo jednak dla kilku zwierząt była to mała przestrzeń. Niestety zaraz gdy opadł kurz , w miejscu starych ruin drzwi pojawiły się nowe. Lupin popadł w ogromną furię. To zwabiło strażników. Oniemieli ze zdziwienia, ale mieli na tyle zimnej krwii, że natychmaiast unieszkodliwili rozjuszonego Lupinai znów zatrzasnęli nas na cztery spusty.
Gdy już trochę ochłonęliśmy, zapytałem Pottera :
- Jesteś pewnien, że Voldemort jest na tyle głupi by powracać do własnego ciała, gdy aktualnie przebywa ono w celi ? A tak poza tym, już zrobiłem antidotum - potrząsnąłem pod jego nosem szklaną fiolką. - Tylko jest jeden mały problem. Jeśli mu je dam, owszem stanie się śmiertelny, ale wówczas umrą także wszystkie osoby w które jego dusza wchodziła. - nie musiałem nic więcej mówić o Syriuszu, zauważyłem jak Hermiona popatrzyła badawczym wzrokiem na Pottera.
nie zabrali na różdżek! Zaklęcia ochronne powodują że żadna różdżka nie
działa ale nie przewidzieli że ja mam jedno z insygniów które nie poddało
się temu urokowi
A co do tego eliksiru to musi być jakieś inne wyjście. Inaczej Voldemort...
zaraz... WIEM!!! Horkusy! niech sobie stworzy więcej Horkusów. Dajmy mu
wolną rękę.
błagam ! bądźmy kreatywni !
Snape:
Lupina gdzieś wynieśli. Związałem ciało Voldemorta szmatami , które zostały po przemianie Remusa. Wyciągnąłem bezoar, zobaczymy czy Voldemort powróci do swojego ciała. Zastanawiałem się czy powiedzieć Potterowi o drugiej części mojego planu, która wyglądała tak, że sporządzony przeze mnie wcześniej eliksir XX0 podamy Syriuszowi.
- Potter, posłuchaj jeszcze jednej opcji: jeśli podamy XX0 Syriuszowi, według zasady tegoż eliksiru stanie się jako 'jedynym nieśmiertelnym' , a Voldemort powróci do swej śmiertelnej postaci. Wtedy Syriusz może bez problemu go zabić. Potem damy mu odtrutkę.
Już widziałem jak nagle uśmiechy pojawiły się na ich twarzach...
- Nie cieszcie się na zapas. Tenże eliksir powoduje skutki uboczne jakimi są : chęć panowania, chciwość, zazdrość itp. Więc zeby dać Syriuszowi antidotum trzeba będzie użyć podstępu , no bo jak można oszołomić kogoś kto jest nieśmiertelny.
Nie ma mowy!!! nie skrzywdze syriusza tym bardziej bez jego wiedzy! Ale
posłuchajcie: Jeśli damy Voldemortowi wolną rękę będzie chciał stworzyć
więcej horkusów. Widziałem to w jego myślach. Chce w ten sposób
zabezpieczyć się przed ludźmi merlina. Jednak jego dusza jest tak
rozchwiana że jeśli chociaż jeden raz zostanie podzielona opuści ciało i
nic nie pomoże! On wtedy umrze. Nie będę ryzykować życia syriusza jeśli
wiemy że on w końcu sam się zabije
Snape:
-Czemu 'w końcu ma sam się zabić'? Przecież jeśli podamy mu XX0 to nic mu się nie stanie. Wręcz przeciwnie. Potem wystarczy że wyczaimy chwilę kiedy będzie poza swym ciałem i podamy mu antidotum. Wtedy jego dusza zostanie na siłe przyciągnięta do prawowitego ciała i na powrót stanie się śmiertelny. Potter, naszym najważniejszym celem jest uśmiertelnienie Voldemorta. Nie ma innego sposobu. No chyba że wolisz ten pierwszy... A tak poza tym najpierw chyba musimy zapytać Black'a - on napewno się zgodzi, lubi się poświęcać.
Sorx tamaten post "Alex_87" to znowu był mój.
Ale ja się nie zgodze! Jeśli chociaż mu to zaproponujesz dopilnuje żebyś
miał na tyle wymazaną pamieć że nie będziesz pamiętał że w ogóle jesteś
czarodzejem. Teraz naszym największym celem jest pokonanie merlina! Nie
mamy czasu na tego idiote- Voldemorta tym bardziej że on sam się zabije w
najbliższym czasie!
Snape:
- Zobaczymy co ma do powiedzenia Syriusz. I wytłumacz mi jedno : 'on sam się zabije w najbliższym czasie' - nic bardziej mylnego. Nie znam osoby która bardziej boji się śmierci. Teraz musimy się stąd wydostać. - nagle ktoś otworzył drzwii. Strażnik, uśmiechnięty wypuścił nas, a sam wszedł do celi i zaczął rozwiązywać ciało Voldemorta. Wtedy zrozumiałem. Na szczeście klucze zostały na haku na zewnątrz. Natychmiast zatrzasnąłem wejście. Odpowiedziałem na pytające pytania Pottera i Granger :
- Voldemort wniknął w to ciało, by się uwolnić. I uwolnił w ten sposób również nas. W tych podziemiach działają tylko różdżki strażników - i zamachałem im przed nosem świeżo ukradzioną różdżką. - Trzymajcie bezoar w ustach. Musimy znaleźć Merlina. I wilkołaka. - poszliśmy kamiennymi schodkami w górę.
biegnąc przez korytarz wytłumaczyłęm Snape'owi:
Posłuchaj mnie uważnie. Voldemort oczywiście bardzo boi się śmierci i
dlatego zrobi wszystko by jej uniknąć. Stworzy sobie nowe Horkusy. Ale on
nie wie że jego dusza jest tak rozchwiana że ni wytrzyma kolejnego
podzielenia. Cząstka która pozostanie w ciele będzie jeszcze bardziej
okaleczona. Ona opuści ciało i przez to Voldemort zginie.
Nie mogłem dłużej czekać. Zebrałem wszystkich członków zakonu jakich udało
mi się spotkać: Syriusza, Tonks, McGonagall, Alastora i Hagrida.
Zabezpieczyłem ich przed wszystkimi przeciwzaklęciemi i ruszyliśmy w drogę.
Syriusz:
- No! W końcu coś się zaczyna dziać! - krzyknąłem do towarzyszy z uśmiechem na ustach. ;]
Snape:
Po drodze zachaczyliśmy o niewielki, silnie strzeżony korytarzyk. Intulicja i odgłosy podpowiedziały mi że to właśnie tu jest Lupin. Na strażników podziałały zwykłe zaklęcia oszałamiające i trochę moich czarnomagicznych lin, którym nie mogłem się oprzeć. Kazałem Potterowi rzucić na Lupina 'Imperio' jego Czarną Różdżką , bo nie wiedziałem jak rzecz się ma ze zwierzętami tak nieokrzesanego pokroju. Nie chciał tego zrobić , ale zgodził się bo chyba sobie przypomniał że to był jego pomysł.
Wilkołak szedł przed nami usuwając każde zagrożenie. Widać że oprócz strażników (których było jak na lekarstwo) służba i arystokraci nie mieli tu wyćwiczonego kunsztu walki. Postanowiłem że musimy najpierw unieszkodliwić każdego kto może stanąć w obronie Merlina.
Nie mieliśmy dużo do roboty, bo większość tzw. Ludzi Merlina z samym Merlinem wybyli z zamku na jakieś nocne polowania. Tyle dowiedzieliśmy się od służącego w sypialini Merlina.
Kiedy zdobyliśmy już cały zamek, usiedliśmy wygodnie w ogromnym salonie na piętrze przy kominku. Wtem zjawił się znikąd znany mi dobrze z celi goblin. Potter aż stanął na równe nogi... chyba jakaś trauma z dzieciństwa czy coś.
- Drodzy przyjaciele śmierciożercy, pragniemy wam pomóc pokonać fałszywego i zdradzieckiego Merlina i stanąć u boku Czarnego Pana, chociaż nasi bracia z Brytanii nie ukazują ku temu uznania. - szczerze mówiąc nie wiem czemu gobliny tak strasznie lgną ku legionom Voldemorta... muszą strasznie nienawidzić Dumbledore'a, a przecież on nie ma nic przeciwko pradawnej magii...
wtedy przed nami aportował się Dumbeldore i Połowa Zakonu.
- Syriusz!- ucieszyłem się widząc ojca chrzestnego. Dumbledore się
rozpromienił. Pewnie nie był pewien czy jeszcze żyjemy.
dziś Remus bardzo źle znosił pełnie ale najgorsze minęło
- nie ma czasu na pogawentki musimy to załatwić jak najszybciej
- Harry czy możesz mi dać swoją różdżkę- harry lekko zaskoczony wyciągnął
ręke z różdżką. Zaklęcie imperio rzucone na remusa ustało. Chciał się na
mnie rzucić ale wyciągnąłem różdżkę
- mdilidiacorpus- w locie wilk zaczął się przmieniać w człowieka. Wlosy
cofnęły mu się jakby do środka skóry a kły zmalały. Remus Lupin upadł na
ziemie. Był cały posiniaczony. Najwyraźniej szalał po celi próbując się
uwolnić z klatki. Wtedy był wilkiem
Syriusz:
-No! Jak fajnie! Rodzinka w komplecie! - rozpromieniony spojrzałem po twarzach towarzyszy, ale nikt sie nie zaśmiał. - Spokojnie kochani! Teraz jeszcze tylko musimy rozprawic się z ludźmi Merlina no i z nim samym! koledzy! Co to dla nas? - niestety nie dało się ich rozweselić.
-Syriusz! Voldemort znów opuścił swoje ciało, a z nas wszystkich to ty jestes najbardziej poddatny na jego działanie! On może znów cię opętać! - powiedział Szalonooki zupełnie poważnym tonem - My rozprawimy się z ludzmi Merlina, a ty zabierzesz Lupina i razem udacie się do Hogwartu!
Snape:
- Oszukaliście mnie ! - wykrzyczał rozzłoszczony goblin - Parszywi Ludzie Dumbledore'a ! I sam Dumbledore !
Nagle deportowało się przy nim cała armia staromagicznych goblinów , sala i również zamek przestały być puste. Rozgorzała miedzy nami walka.
- Nie! Nie przyszliśmy tu żeby z nimi walczyć. Mieliśmy tylko uwolnić
severusa, harry'ego i remusa i wybadać co oni planują. Nie mam zamiaru
prowadzić otwartej wojny na 2 fronty
twój post był pierwszy więc niech on się liczy.
No więc mając wciąż różdżkę Harry'ego oszołomiłem wszystkich jednak
podnieśli się natychmiast. Na ten budynek jest rzucony czar którego ja nie
znam. Nie zraziło mnie to jednak zacząłem się bać. Nie o swoje życie lecz
głównie o życie Harry'ego. To on może być tym o którym mówiła przepowiednia
twój post był pierwszy więc niech on się liczy.
No więc mając wciąż różdżkę Harry'ego oszołomiłem wszystkich jednak
podnieśli się natychmiast. Na ten budynek jest rzucony czar którego ja nie
znam. Nie zraziło mnie to jednak zacząłem się bać. Nie o swoje życie lecz
głównie o życie Harry'ego. To on może być tym o którym mówiła przepowiednia
Byłem bezbronny. Nie miałem różdżki.
Po chwili zjawili się strażnicy. Uderzyłem go z całej siły w twarz i
ukradłem różdżkę.
Oszołaomiłem goblina ale ciągle się podnosił. Zacząłem zabijać. To
działało. Wszyscy patrzyli na mnie z przerażeniem ale szybko wzieli ze mnie
przykład
Snape:
Nie wiem czy Potter powiedział Dumbledorowi o Voldemorcie zamkniętym na dole w lochach. Albus zaczął właśnie majstrować coś przy tarczach ochronnych tego budynku. Szczerze mówiąc są jakieś takie nietypowe. Pozwalały deportować do środka wroga, ale 'z' już nie. Jeśli Dumbledore ściągnie zaklęcia jednocześnie uwolini Voldemorta. Pozostaje tylko mieć nadzieje że Riddle nie wyczuje braku tarczy, bo Albus stoi na drugim końcu sali, a na razie co innego przykuwało moją uwagę.
Snape patrzył się na mnie. Poczułem do niego nienawiść. Zdrajca. Muszę go
zabić.
- Avada...
ale coś mnie odrzuciło. Dumbledore mnie wyczuł musiał zauważyć jak wchodze
w chłopca
nie zabardzo rozumiem twojej poprzedniej wypowiedzi (do Harry'ego) :
o jakiego chłopca chodzi ?
Teraz przerwa od 1 lipca ?
przerwa jest od 10
a tam jest wypowiedź że voldek mnie opentał. Myślałem że jest zrozyumiałe
:/
Jak cię opętał, przecież masz w usteczkach baozar?
W takim razie załóżmy, że w porę się opamiętałem i opuściłem twoje ciało. Czas nagli, a ja mam teraz nowy plan.
Korzystając z okazji, w ciele któregoś ze strażników opuszczam kryjówkę Merlina. Wszyscy myślą, że wrócę po moje ciało, ale to będzie niepotrzebne, gdy stworzę sobie nowe, lepsze no i oczywiście bardziej ludzkie.
Wycieczka do Marlina dała mi jedną korzyść- udało mi się wykraść tajne zwoje starożytnego świata magii, aby nikt się nie domyślił, co planuję zabrałem wszystko, co wydawało się mieć jakąś wartość.
Po kwadransie doleciałem do domu i od razu zabrałem się za czytanie zwojów. Potrzebne mi było tylko ciało jakiegoś martwego człowieka i poprawnie wypowiedziana formuła magiczna.
-Tylko tyle- pomyślałem.
Nic dziwnego ,że Merlin tak tego strzegł. Mam tego strażnika, więc z ciałem nie będzie problemu. Zaklęcie muszę wypowiedzieć ja, dlatego nie potrzebuję nikogo do pomocy.
Wyczytałem, że moje ciało przybierze dokładnie taką postać jaką miało siedemnaście lat temu.
Ciekawe…
Snape:
Dumbledore zdjął zaklęcia z zamku. Na szczęscie raczej nikt tego nie zauważył. W jakiś dziwny ( domózgowy) sposób dyrektor powiadomił nas o tym że zaraz się stąd deportujemy. W głowie słyszałem odliczanie 3...2...1... i już nas nie było. Zobaczyłem tylko zdziwione oblicze walczącego ze mną goblina.
- Uff... nareszcie ! - krzyknął Remus , gdy zmaterializował się na środku trawnika (jeśli można to było tak nazwać ) Nory. Molly zaprosiła nas do środka. Popijając soczek z dyni, rozmawialiśmy o strategii walki na dwa fronty.
Wydaje mi się że nie damy rady wszystkim. Możemy mieć spore kłopoty z samym
voldemortem i jego nieśmiertelnością. Zastanawiam się jak zdołał mnie
opętać jeśli miałem beozar w ustach i w dodatku on nie może znieść dotyku
mojej duszy. Pan coś wie, profesorze- to było wyraźne stwierdzenie, nie
pytanie. Dumbledore od dłuższego czasu patrzył w okno.
do Cichy22 :
pewnie, że tak, po prostu powiedz kim chciałbyś kierować, a my ci damy znać czy jest zajęty. O ile wiem to do wzięcia jest większość nauczycieli i trochę członków Zakonu, uczniów też jest sporo. Można jeszcze wybierać ^^ , ale muszę cię uprzedzić że mamy przerwę od 10 lipca z powodu licznej nieobecności większości grających (wakacyjne wyjazdy). Pozdrawiam.
Snape:
Dumbledore był jakiś milczący. Zawsze gdy był w większym towarzystwie to on zabawiał i rozmawiał ze wszystkimi.
- Dumbledore, myślę że czas porozmawiać z Syriuszem o jego roli w pozbawieniu Voldemorta nieśmiertelności. Skoro już tu jesteśmy może warto mu dać do zrozumienia, żeby zjawił się nazajutrz , a może nawet dzisiejszej nocy w szkole. Ja tymczasem udam się do Hogwartu.
Dyrektor pokiwał tylko głową , co uznałem za zgodę i deportowałem się do Hogsmeade.
Natychmiast przeobraziłem się w nietoperza, by uniknąć ceremonialnego otwierania mi bramy Hogwartu, i dobrze że tak zrobiłem. Na ulicach Hogsmeade tłoczyli się Ludzie Merlina i gobliny. Brali zwykłych cywilów do niewoli, bardziej opierających się nawet zabijali. Wiele witryn sklepowych było oprozbijanych , a domy paliły się.