No doba. "Jedynka" Hobbita jest niezła, a nawet dobra.
(Dla sensowności dalszej dyskusji wyjdźmy z takiego założenia, okej?)
Niemniej, jak - prawie - każdy film, posiada jakieś mankamenty.
Pytanie brzmi: Co waszym zdaniem jest największą chałą, knotem i kiszką-kaszanką w pierwszej części przygód Bilba?
Można obstawiać sceny, postacie, wątki, przemilczenia i niezgodności z książkowym oryginałem.
Za najciekawszą wypowiedź funduję hobbitopochodną nagrodę! :-)
Tzn. co konkretnie będzie nagrodą? Można to rozumieć na wiele sposobów :) Nie będę oryginalny, największą chałą jedynki była nuda!!! Oczywiście nie trwała ona cały film :?) Ale się pojawiała:)
No to zacznijmy:
Sposób w jaki Radagast wziął bucha z fajki Gandalfa, czyli ten ZEZ.... Pytam - po co? Aby rozbawić dzieci na sali?
To samo zioło pali Gandalf, Bilbo, palili nawet Merry z Pippinem - nikt nie robił zeza. Dlaczego wogóle sugeruje się, ze ta fajka to jakieś dragi?
Wyciąłbym te parę sekund..
Radagast ma być zabawną postacią :) Może fajka to nie dragi ale...palisz w ogóle? :)
Paliłem (niejedno). Fajkę z różnymi smakowymi tytoniami też. Nic, nie powoduje takiego kretyńskiego zeza. Denerwuje mnie ten motyw - rozumiem, postac może być zabawna, ale nie trzeba było robić z Radagasta Jar-Jara ze StarWars..
No już nie przesadzaj. Jar-Jar był najgorszą postacią z wszystkich części Star Wars jaka tylko się pojawiła. A Radagast to zabawny stary czarodziej którego wykreowali w filmie na pajaca - ale nie jest taki zły :) Zobaczymy co zrobią w drugiej części. Bo po trailerze widać, że też zbyt odważny nie jest. :)
Wprowadzili parę zabawnych wątków i tyle. Ale twój wybór sceny jest twoim i nie mam zamiaru się więcej go czepiać :)
No i tu już nie zgodziłabym się, że Radagast nie jest odważny. Może i pokazali go jako pajaca czy dziwaka - ale na pewno nie jako tchórza. Poszedł sprawdzić, co się dzieje w ruinach - uciekł potem, ale moim zdaniem to nie tchórzostwo. Samotna walka z tym, co zobaczył byłaby trochę bezsensowna. Potem zaproponował drużynie odciągnięcie od nich orków przez wystawienie siebie.
Może jest po prostu ostrożniejszy, a wspomnienie Saurona przerażało przecież wszystkich, nawet najodważniejszych.
To tylko trailer. Nie wiadomo co zaserwuje nam PJ w kolejnych częściach. Dyplomata ze mnie marny ale skończę pastwienie się nad Radagastem faktem że na jego miejscu nie zostawiłabym Gandalfa samego. Chociaż może wcale nie zostawił :)
Mi tak samoczynnie się nasunęło, że coś ich rozdzieliło (nie wiem, kładka pękła albo coś takiego) dlatego Radagast krzyczał zamiast podejść do Gandalfa.
Czemu uważasz że zostawił Gandalfa? :P Pewni poprostu poszedł dalej się rozejrzeć albo co.
A mnie ta scena rozbawiła a mam 33 lata. Rozbawił mnie nie zez Radagasta tylko protest ptaszków pod czapką jak im powietrze zakadził. Taki mały smaczek ale bawi
W sumie po głębszym przeanalizowaniu i parokrotnym obejrzeniu Hobbita mam swój znienawidzony motyw.
Thorin jest strasznym noobem podczas ostatniej walki. To właściwie nie była walka.
A ja ten motyw obronię :))
-wreszczie pokazano, jaką przewagę siłową ma bialy ork nad krasnoludami
-Bilbo miał szanse pokazać swoją odwagę i zdobyć uznanie Thorina
-bezmyślny, emocjonalny atak Thirina an Orki jest dobra podwaliną do jego zachować w dalszej części historii...
Oboje są bezmyślni w tym momencie. Ale może masz rację co do tego, że było to potrzebne. Co nie zmienia faktu że strasznie szczypie w oczy to jak Thorin biegnie i pada jak szmaciana lalka. Może mam zbyt wygórowane wymagania co do tej postaci. Wydawał się całkiem OP :)
No tak ale mógł trochę poskakać i walnąć parę razy nawet za 1. Trochę się rozczarowałam, dlatego nie lubię tej sceny. ;<
E tam. Według mnie tak było realistycznej, że tak powiem :P A przeżucie przez warga tylko dodało dramatyczności. :)
Zapomniałabym - Thorin podczas tej walki dostał od Azoga w twarz. Walnął tak że na mój gust każdy po takim ciosie mógłby jeść tylko zupę. A mimo to Thorin jest cały.
To może po-hejtujmy motyw krasnoludów zjeżdżających z kawałkiem drewnianej konstrukcji po zboczu w jaskini Goblinów.
Wydaje mi się, że to pierwszy raz, gdy tak drastycznie złamano prawa fizyki, patrząc na pozostałe filmy.
np.Ucieczka drużyny pierścienia z Morii i walące się za nimi kamienne mosty były równie epickie, ale nie było takich przegięć...
O tak. Słaba scena, razem z zabiciem króla goblinów i późniejszym jego upadkiem, który miał być na siłę śmieszny. Mogli to rozwiązać inaczej...
Jeśli uważasz, że król goblinów był na siłę śmieszny to poczekaj na wersję reżyserską. Gdzieś czytałam, że ponoć ma śpiewać :D
Nie chcąc przerywać dobrej zabawy i sensownych, tematycznych wypowiedzi świadczących o tym, że film obejrzeliście niejeden raz, zaznaczę tu tylko, że hm, >nagroda< przewidziana w tym wątku jest tajemnicą! :-)
Lecz - mam nadzieję! - nie ona jest tu najważniejsza!
Bo liczy się opinia "tolkienolubów", i ogólniej: miłośników filmu, którzy do rzeczy podchodzą z miłością, ale nie bezkrytycznie!
Ps. Na mój gust w ogóle sceny pokazane w królestwie goblinów są dość słabe. Za wielki tu rozgardiasz, jest zbyt kolorowo, zbyt szybko, zbyt rozbudowanie i podczas ucieczki krasnoludów dzieje się tak wiele rzeczy na raz, że powstaje totalny wizualny mętlik.
Nagroda nie jest ważna. Można sobie ponarzekać trochę i pogadać. To mi się podoba na tym portalu - nie ma łapek w górę/dół ani przycisków lubię to. Trzeba rozmawiać, żeby wytknąć błąd albo docenić czyjąś wypowiedź. To miła odmiana :)
Racja. Według mnie sceny w podziemiach goblinów nalezą do najsłabszych.(oprócz sekwencji z Gollumem i Bilbem) Liczyłem że będzie tam bardziej klimatycznie...
Eee tam. Lot Gandalfa z Balgoriem 1.5 km w dół , do korzeni gór Morii, obijanie się o ściany i celne przy tym wszystkim ciosy Gandalfa w kark Balroga mieczem, to było przegięcie. Tylko to że jest czarodziejem jakoś go tłumaczy
hm.. w Silmarillionie Balrogowie to jedni z największych badassów, Słudzy Melkora podobnie jak Sauron,
W sumie zarówno Balrog, Sauron jak i Gandalf pochodzili chyba z rasy Majarów więc ta walka była raczej na podobnym poziomie jak walka anioła z diabłem.
O ile pamiętam to poprzednia ingerencja w Śródziemnemu ich przełożonych, Valarów spowodowała zniszczenie tak z 1/4 lądu
To akurat było zgodne z wizją Tolkiena:)
Krasnoludy to lud wielki, acz manier przy stole nie opanowali (patrz Gimli).
Frytki, bekanie na wieczerzy u Bilba i trochę zachowanie Trolli (smarkanie, uderzanie łychą w łeb etc.)
No ale CHAŁĄ bym tego nie nazwał ;) Bo jednak do prawdziwej chały jest jednak temu daleko... to po prostu dość proste, mało wyszukane dowcipy/poczucie humoru by młodszy widz też miał radochę. Jednak mimo wszystko nie rażą na tyle, by czuć podczas seansu zniesmaczenie daną sekwencją skoro sekwencje te są dość krótkie i niepowtarzane na każdym kroku :-)
Akurat do Trolli to nie mam zastrzeżeń, najwięcej jednak do przeraźliwie nudnej scenie tzw imprezy u Bilba w kinie prawie usnalem...
W tych czasach bekanie było uznawane za gest szacunku dla gospodarza za dobre jadło i że mu smakowało :D
Widać kto nie ma za grosz obiektywizmu i jest ślepy. Jeśli twoim zdaniem BYCIE FANEM oznacza przyklaskiwanie każdej idei reżysera i każdemu dziwnemu, niekoniecznie dobremu pomysłowi to masz rację jesteś mistrzem i "PRAWDZIWYM FANEM" bez rozwagi.
Ale jeśli człowiek stara się dostrzegać zarówno wady i zalety filmu. Wymaga czegoś od filmu i racjonalnie go ocenia i porównuje to wtedy jest po prostu fanem. Jeśli mam wybierać czy wolę być "PRAWDZIWĄ FANKĄ" a fanką to zdecydowanie wolę to drugie.
Ja jestem wymagający, a przy drugiej części będę tym bardziej, ale widocznie rezyser dał z siebie wszystko, że mnie i innych fanów zadowolił. Wy tylko narzekać potraficie.
Pod pojęciem "fana" masz chyba na myśli tylko siebie. Reszta się nie liczy. To takie egocentryczne... Nie lubię uogólnień a ty masz do tego tendencję. Ty jesteś zdania że jak ktoś nie jest zadowolony z filmu i cos mu się nie podoba i się rozczarował to nie jest prawdziwym fanem.