przeciętny, amerykański gniot, którego zadaniem jest wyciągnąć trochę kasy za gówniane efekty nijak nie objawiające się w 3D
zero fabuły, zero oryginalności, powielone pomysły z wielu innych filmów, szkoda było kasy i czasu na taki szajs, dla dzieci do lat 10 i umysłowo opóźnionych, pewnie wielu takich jest w naszym społeczeństwie patrząc na oceny filmu.
To miało być do Wingstuna, ale Ty również znakomicie odpowiadasz powyższej charakterystyce. Właściwie nie ma różnicy.
Polecam film " Głupi i głupszy". Moglibyście zagrac tytułowe role.
Pozdrawiam serdecznie
Niestety nie oglądam twojej wideoteki. :D
Dlatego nie rozumiem tego typu określeń ale myślę że myślisz dobrze.
Mam wiarę w ludzi.
Przykro mi coś takiego wytrzyma tylko ktoś o twoim poziomie inteligencji lub raczej jej braku:)
pozdrawiam:D
Do mojego poziomu to potrzebna Ci jest bardzo wysoka drabina. A ,że jest Ci przykro, to zupełnie zrozumiałe.
Pozdrawiam
Z ta drabiną to masz rację ... choć myślę że i ona by nie wystarczyła. Bo przecież w tą otchłań to i lina nie sięga....:DDDDDDDDD
Zastanawiałaś sie nad tym tekstem godzinę. Ale bylo warto Eowinko. Naprawdę błysnełaś.
Pełen podziwu pozdrawiam i życzę milego wieczoru.
Jeśli myślisz że każdy siedzi tu i tylko gapi się w ekran czekając z niecierpliwością na każde słowo twoich wypocin to współczuje ci życia...a raczej jego braku :DDDDD
Nie klam Eowinko, bo z niecierpliwością wyczekujesz kazdej mojej odpowiedzi.. A ja jak na razie grzecznie na Twoje oczekiwania odpowiadam.
Ale jak będziesz tak zrzędzila to przestanę.
Chamstwo na filmwebie wzrasta w starszliwym tempie. Zastanów się, czy gdybyś ty napisał post krytyczny wobec jakiegoś filmu liczyłbyś i cieszyłbyś się z nazywania cię opóźnionym, albo głupkiem.
Powielone pomysły z wielu innych filmów? Bogowie, co za idiota.
John Carter pojawił się pierwszy raz bodajże w 1917 roku - bez niego nie byłoby Conana i wielu, wielu innych książek, filmów. Wszyscy garściami rwali pomysły z Cartera na kawałki. Tak się złożyło, że wersja pokazowa pierwszej wersji kręconej bodajże 80 lat temu nie przypadła widowni do gustu - ludzie nie zrozumieli tego typu fantastyki. Po tylu latach Carter nareszcie doczekał się ekranizacji.
Zanim zaczniesz wysuwać tego typu argumenty poczytaj trochę.
Jestem wielkim fanem książki. Czytałem ją wiele razy i kopiowanie pomysłów by mnie nie bolało, ale film jest ogólnie kiepski. Nawet nie ma dobrej bitwy końcowej jak w Avatarze, żeby nacieszyć oko. Wizualnie film nic specjalnego, a wątek fabularny płacze z powodu masy logicznych nieścisłości oraz dość dziecinnych, infantylnych dialogów.
Przeczytaj jeszcze raz, to może w końcu załapiesz. Bo jak na razie to wygląda na to, że ani z książki nic nie załapałeś, ani z filmu.
Twoje wypowiedzi są niezwykle infantylne.
Pozdrawiam
No nie wiem czy Conan by nie powstał w końcu ta postać swój początek ma w latach 20- 30 zaszłego wieku,i to jeszcze powstała jako "przeróbka" innej postaci Howarda Kulla... a co do innych postaci i filmów zgadzam się. pomysły z fantasy i sf powstały do 1950-1960r. potem to już tylko nowe wariacje powstają....
Filmu jeszcze nie widziałam ale chętnie obejrzę właśnie dlatego ze inni po nim jadą jak po zarzynanej kobyle...
Patrząc jakie filmy preferujesz wątpie abyś się wybrał do kina na ten film. Podejrzewam, że swoją ocenę oparłeś na zwiastunie.
przez takie opinie film nie zarobi, wszyscy tylko pier..... że to już było i ble ble ble a nie znają wszystkich faktów <facepalm>
Film dla dzieci do 10 lat, starsi szukający klimatycznej opowieści przygodowej bardzo się na nim zawiodą. Twórcy podeszli do tematu w sposób: aby coś się działo, nie ważne co. Brak sensownej fabuły, brak napięcia, kolejny twór na amerykański rynek.
Mój kolega był na filmie ze swoją dziewczyną, powiedział, że bardzo fajny, sympatyczny tylko lekko słabe 3D, ja czytałem książkę i też pójdę na film gdyż wolę kiczowate bajeczki z morałem od reszty widowiskowego chłamu bez żadnego przekazu, jaki serwują nam współcześni twórcy. Tyle powiem.
Prawie wszystkie filmy , które oceniasz na 10, czyli arcydzieła, to właśnie filmowe twory na amerykański rynek. "John Carter" nie jest filmem dla prostego ,fimwebowego ignoranta. NIe jest to naturalnie film trudny. Jest skierowany, co oczywiste do masowego odbiorcy.
No ale dla Ciebie to i "Przygody kota Filemona' byłyby zbyt skomplikowane. Też bys nie załapal o co chodzi.
Pozdrawiam
"No ale dla Ciebie to i "Przygody kota Filemona' byłyby zbyt skomplikowane."
Widzę, że nie ma sensu zniżać się do twojego poziomu.
Jakie kuźwa zapożyczenia? Film powstał na bazie książek powstałych przed prawie stu laty, więc kto tu od kogo zapożyczał? Doucz się chłopie historii fantastyki :)
Noo, skoro dla ciebie fantastyka to głupota, to po co w ogóle oglądałeś ten film? Trzeba było iść na "Kac Wawę" - film podobno oparty na faktach i bez śladu fantastyki, a więc na pewno przeznaczony dla ambitnego widza :)
Poza tym są ludzie, którzy czasem lubią obejrzeć kino nieco bardziej ambitne, a czasem lubią się rozerwać przy czymś lżejszym. Są też tacy, którzy podskakują wyżej tyłka i uważają, że jeśli film oferuje coś więcej, niż 1,5 godziny ukazywania przeżyć bohaterki zrozpaczonej po śmierci ukochanej papużki, to jest tylko nędzną namiastką prawdziwego kina. Tej drugiej kategorii ludzi nigdy nie ogarnę.
A cóż to jest prawdziwe kino SF w takim razie? Bo popatrz, siedzę w tym temacie od 5. roku życia, obejrzałem niemal wszystko, co było do obejrzenia i kurczę jakoś nie ogarniam tej kuwety najwyraźniej...
Widzę, że kolega ma o historii SF bardzo blade pojęcie. W czasach, gdy powstawał John Carter w wersji książkowej, nikt nie zwracał uwagi na to, co kolega nazywa (niesłusznie zresztą) logiką. Jak słusznie zauważył recenzent z redakcji Filmwebu, ten film to powrót do przeszłości, kiedy literatura SF tworzona była na innych zasadach niż dzisiaj i wolna od (nieraz bardzo nieudolnych) prób wprowadzenia nauki i logiki do przedstawionego świata. I tak należy patrzeć na film.
Tylko że właśnie John Carter plagiatem nie jest, czego kolega najwyraźniej nie rozumie, a szkoda. Warto też zwrócić uwagę, że istnieje bardzo ograniczona, powiedzmy, ilość tematów, jakie można podjąć, więc teoretycznie można narzekać na plagiaty już w czasach starożytnych. Tylko po co, zamiast cieszyć się, że udało się przedstawić jakiś temat w sposób interesujący bądź widowiskowy? Dlatego tym bardziej nie rozumiem, po co w takim razie z góry nastawiać się źle i potem jeszcze narzekać.
Nie kończy się, ale bardziej pomysłowe rzeczy się nie sprzedają.
Zamiast jęczeć jak stara panna w pierwszym trymestrze ciąży to po prostu zajrzyj do księgarni i empiku. Pomysłowych książek tam aż nadto.
No i gadał dziad do obrazu... Widzę, że kolega i na fantastyce się kompletnie nie zna, i pisanego materiału nie rozumie. Jak mam jeszcze bardziej łopatologicznie wyłożyć to, co napisałem wcześniej?
Skoro się nie znasz, to po co się wypowiadasz? Nie rozumiesz, czym jest SF i po co powstaje, nie wiesz nic o literaturze, filmach... to po co w ogóle udzielasz się w tym wątku? Mam wrażenie, że jesteś jednym z tych smutnych i zakompleksionych ludzi, którzy urodzili się w kraju, gdzie zły król zakazał się uśmiechać, a jako jednostki wyśmiewane próbują się mniej lub bardziej nieudolnie pocieszać patrząc z góry na każdego, kto nie podziela ich chorego spojrzenia na świat. Swoja drogą, ciekawe, jakie ty wybitne produkcje oglądasz. "Kac Wawę"? A może "Bitwę Warszawską"? Nic dziwnego, że na tym portalu nikt, z tego, co widzę, nie traktuje cię poważnie.
Jak dotąd to brak umiejętności czytania ze zrozumieniem posiadasz wyłącznie ty. Potwierdziło to zresztą parę innych osób. Pierwszy z brzegu dowód - oceniasz filmy, których nie oglądałeś. Drugi - zabierasz głos w tematach, na których nie znasz się kompletnie. Trzeci - piszesz brednie na temat literatury i kina SF, uznając samego siebie zupełnie bezpodstawnie za wyrocznię w tych sprawach, chociaż ani o filmie, ani o literaturze pojęcia zielonego nie masz. Jeśli jedna osoba pisze, że gadasz bzdury, to może się mylić, ale tobie mówiło to już sporo użytkowników. Po co w ogóle zabierasz głos w dyskusji o tym filmie? Chcesz zwrócić na siebie uwagę? Obrazić kogoś? Pokazać, jaki jesteś wyjątkowy? Cóż, pod względem zacietrzewienia i głupoty na pewno się wyróżniasz. Ciągle powtarzasz jak ta papuga (nie ubliżając tym mądrym ptakom) "to banialuki, to głupota", dowodząc tylko, że 1) nie znasz zupełnie Johna Cartera i tego, w jakich czasach powstawał, 2) nie wiesz, czym jest kino rozrywkowe, 3) jesteś smutnym, ponurym, pozbawionym poczucia humoru i przyjaciół człowiekiem, który sam nie ma okazji do śmiechu i boli go, że inni potrafią cieszyć się i odrobinę rozerwać przy filmach takich, jak "John Carter" właśnie. Obejrzyj sobie jakiś pseudointelektualnego gniota, tylko uważaj, bo jeśli są w nim jakieś zabawne sceny, to nie jest film dla ciebie.
Pełna racja, ale teraz John Carter został przedstawiony w nowym medium, więc autorzy filmu w pełni świadomi tego, że ekranizacja jest trochę późno powinni w jakiś sposób pomyśleć aby przedstawić to w nowy sposób. Wiadomo, że nie można niszczyć książki, ale tutaj nawet zgapiono pomysły na ujęcia konkretnych scen, efekty i dynamikę.Sam jestem wielkim fanem ksiązki i literatury s-f, ale ie możnawymagać, aby każdy był fanem literatury s-f. Kiedy widz idzie na film to ma to gdzie śczy to jest ekranizacja ksiązki czy też nie, jeśli jej nie czytał. Chce poprostu zobaczyć dobry film, a John Carter dobrym filmem nie jest mimo że Stanton miał za podstawę jedną z najlepszych pozycji literatury XX moim zdaniem. Puentą mojej wypowiedzi jest to, że oceniamy tu filmy, a nie książki.
A jak można w nowy sposób przedstawić coś, co powstało sto lat temu? Dlatego też w swojej recenzji zaznaczyłem, że jest to film dla miłośników literatury i filmu SF, w dodatku w swojej pierwotnej postaci, nieskażonej wpychanym często na siłę moralizowaniem czy "przesłaniem", a jedynie mającej na celu zwyczajne pokazanie świata innego, niż nasz.