Postanowiłam założyć ten temat chociaż nie przepadam za rankigami jako takimi. Ale skoro sporo osób tu zagląda - z racji popularności "Loving Annabelle"- może się taka lista przydać osobom, które poszukują innych filmów. Swoje typy postaram się pogrupować w pewnych ramach. Można powiedzieć, że to są filmy,które uważam za bardzo dobre i dobre, czyli takie, które moim zdaniem warto zobaczyć. Kolejność jest raczej przypadkowa, bo zdecydować się na to, który jest lepszy nie potrafię :)
Zachęcam do pisania swoich typów.
----------------------------------------
Kategoria - gatunek filmowy
----------------------------------------
1.Romans współczesny
- Desert hearts
- When night is falling
- Loving Annabelle
2. Romans historyczny
- Fingersmith
- Tipping the Velvet
- Women in love (69)
3. Dramat
- Aimee & Jaguar
- Lost and delirious
- Gia
- Inne spojrzenie
- Fine dead girls
- An unexpected love
4. Komedia
- Better than chocolate
- The incedibly true adventure of two girls in love
- Saving face
- Imagine me and you
- D.E.B.S.
5. Kryminał, thriller, horror
- Listen
- Bound
- The Hunger
- Femme Fatale
6. Erotyk
- Goodbye Emma Jo
- Inescapable
7. Serial
- Tle L word
- Bad girls
- ER
8. Film z "lekko" zarysowanym wątkiem "branżowym"
- Fried green tomatoes
- The hours
- Frida
- The colour purple
----------------------------------------
Najciekawsza para aktorek
----------------------------------------
Patricia Charbonneau i Helen Shaver - Desert hearts
Pascale Bussieres i Rachel Crawford - When night is falling
Piper Perabo i Jessica Pare - Lost and Delirious
Gina Gershon i Jennifer Tilly - Bound
Simone Lahbib i Mandana Jones - Bad girls
Mia Kirshner i Karina Lombard - The L Word
----------------------------------------
Najciekawszy soundtrack
----------------------------------------
Aimee and Jaguar
Loving Annabelle
Better than chocolate
Desert hearts
Frida
----------------------------------------------------------------
niewykluczone ze jakiś film pominęłam, ale to się da naprawić :)
<<Pokój siostro>> - tak bym powiedziała gdyby przyjechała do mnie seksi gwiazdora z Holiłudu, choć mam swój pokój, a siostry nie posiadam. Ale tak bym powiedziała!, gdybym pokoju nie miała, a siostrę jednak tak.
Przepiękny klip z serii "Jenny & Marina" :
http://www.youtube.com/watch?v=DZY9d3d7nLo
marina i jenny to moja ulubiona para z 1 sezonu :) pozwole sobie porównać chemię jaka wytwarzana jest między nimi na ekranie z inną dobrze wam znaną 'uroczą', ee tam przeuroczą :P a najlepiej jak użyje jeszcze innego określenia 'gorącą' parą jaką stworzyły Helen i Nikki w Bad Girls :)))M. i J. To jak połączyć w parze lwice z delikatną, niewinną owieczką ;) Kocham bezradność Jenny, poddała się wielkiemu uczuciu.. teraz ciągle próbuje odnaleźć samą siebie, odnaleźć swoje prawdziwe wnętrze i poznać je, oswoić się z nim.. bardzo chętnie będę oglądać nadal jej losy w TLW :)) co by nie było, to ona chyba jest tutaj główną, bardzo złożoną postacią, wg mnie oczywiście :) piękny klip!
Wiem, że się narażę zwolenniczkom innych par, ale dla mnie właśnie duet Jenny i Marina jest jak dotąd najbardziej intrygującym, chemicznym i najgłębiej przedstawionym związkiem w TLW. W sumie to pasowały do siebie, ale tylko na chwilę. Marina ją, najzwyczajniej pisząc, uwiodła, zasiała ziarenko niepokoju, a urosła z tego rozpacz Jenny. Właściwie jej życie z Timem, a póżniej "chwila" z Mariną, to była jedna wielka wewnętrzna udręka i porażka.
Z klipu najbardziej mi się podoba piosenka.
nikomu się nie narazisz karen, chyba większość z nas lubiła bardzo tą parkę :)w 4 sezonie żyłam nadzieją na wielki powrót tego związku, gdy pojawiła się Marina, ale zostało tylko spore rozczarowanie, nie pamiętam ile sekund było widać Karine na ekranie, ale chyba nie skłamie jak powiem że łącznie może 2-4 minuty? :( to dopiero była porażka :P
"Claire Of The Moon" zajmuje kolejną pozycję na mojej liście dobrych branżówek.
Jeśli chodzi o filmy z lekko zarysowanym wątkiem to ?Legendy Rity? (Legends of Rita) i tyci tyci ?V for Vendetta?? W tym pierwszym jest dużo więcej?
5. Kryminał, thriller, horror
Mercy (Więzy zła) - w roli głównej Ellen Barkin, jedna z najlepszych współ. amerykańskich aktorek.
Powiem tak: pojechany film, nie dla ludków o słabych nerwach. Oglądałam go na znieczulicy spodziewając się porażki klasy B. A nie było tak źle. Miłe (nie pasuje to słowo do tego filmu:/) rozczarowanie.
Nieprzyjemny, niesympatyczny, odpychający obraz o ludzkich ułomnościach.
Monster to przy tym bajeczka dla przedszkolaków. Chyba nie muszę już bardziej polecać:).
pozdrawia
stuffikowa
"Monster" kompletnie mi nie pasował, więc "Mercy" w/g Twojej tu opinii stuffikowa, też mnie nie powinien zawchwycić. Nie bez znaczenia będzie tu pewnie fakt, że ja znieczuleń nie używam, więc "na żywca" tego bym nie przeżyła. A potem jeszcze męka, jak ten obraz chodził by za mną tygodniami w dzień i w nocy... horror.
W każdym razie dzięki, że uprzedziłaś, że to taki "piękny" i mile rozczarowujący film :) Z pewnością chętni się znajdą na te katusze.
Karen, warto choćby dla kilku scen z Ellen Barkin i Petą Wilson. Chemia była, oj była :) A film nie jest aż tak mocny, nie pozamiatał mnie tak jak "Monster". Dobranoc, zasypiając będę mieć pod powiekami sceny z "Claire....", a w uszach tę cudną muzykę z motywu przewodniego...
Zbytnio nie szukając, widziałam, że na Yt są klipy z "Mercy", pewnie cały flm też się tam głębiej znajdzie. Obejrzę za jakiś czas, na razie mam miłe krajobrazowo-muzyczno-emocjonalne wspomnienia z "Claire..." i nie będę ich zacierać innym obrazem.
Dziś się budziłam z tą magiczną muzyką w uszach, ale żeby nie było tak pięknie, to przypominał mi się poranny dziwny sen, goniący mnie po lesie dinozaur, i pociąg, kórym jechałam gdzieś nad morzem, po rozsypujących się "torach" z piasku.
A tak poza tym, to o "Mercy" już kiedyś wspominałyście, ale raczej nie był tak gorąco polecany, a teraz przyznaję, że trochę się tego obrazu boję (będzie mnie tak prześladował, jak ten dinozaur za snu).
'Mercy' i ja polecam, świetny thriller, w sumie nie ma co się go bać :) strasznych scen nie ma (no może jedna = sina martwa kobieta), najlepiej obejrzeć go w dzień, wtedy tylko zapamięta się na dłużej chemie głównych bohaterek z ekranu :P
Bo Monster to kicha emocjonalna, czyli niechlubny pasożyt filmowy. Poza tym był to obraz nieziemsko zakłamany, ale cóż, wola twórcy.
A Mercy zgrabny thriller. Zaś znieczulenie było natury wewnętrznej - takie stuffikowe znieczulenie filmowe - tarcza przed wyłącznie self-emocjonalnym odbiorem obrazu, które może zadymić inne walory oglądanego dzieła. Chyba, że też akurat wtedy miałam kaca. Ten działa równie znieczulająco.
pozdrawia
stuffikowa
aha , taka tarcza :) Teraz to zupełnie innego wyrazu nabiera. W tak młodym wieku, potrafisz już coś zrobić ze swoją podświadomością? Zadziwiające, ale jak najbardziej możliwe, tylko czy aby do końca...
Rzadko się zgadzamy stuffikowa, ale to o Monster jest bardzo trafnie napisane "kicha emocjonalna" (choć i tak zależy od naszych indywidualnych predyspozycji do zmysłowego odbioru czegokolwiek).
Dziewczyny:) Przypominam ,że "Monster" to film oparty na faktach ,niepotrzebnie wybielajacy postac głównej bohaterki.
Potworny to był "Hannibal" w którym Lecter otwiera czaszkę i ...wiecie co bylo dalej. Ja niedawno oglądałam serial "Dexter" -tam dopiero dzieją się rzeczy -zakręconyfilmik:))Mercy" obejrzałam i zapomniałam czyli nic specjalnego oprocz scenki uwodzenia Ellen Barkin przez Pete Wilson:)
Wracam do starych sprawdzonych filmów i tak jak miss. russ po południu
podelektujęsie "Nina's..." :))
Gonzo, a co Lecter robił? :) Ja najpewniej nurkowałam pod kołdrę, bo mam spore luki w odbiorze tego filmu...
..aż mnie korci żeby opisać scenę z czaszką bardzo dokładnie (żeby klimat horroru podtrzymać na trochę hehe), ale to byłby post od 18 lat, jak nic filmweb nałożyłby na niego sima :) karen wyobraź sobie patelnie, świeży mózg, tależ i wieczorny nastrój przy świecach na przepyszną kolacje - fuj :P a ja wróce po latach chyba do Hannibala powspominać zamiast czaszki Julianne Moore ;)
:))
ja oglądając straszne/krwawe filmy, odrazu z góry wmawiam sobie, że to nie prawda, efekty specjalne itp, inaczej bym nie przetrwała 1,5-2h :]
Monster to był wypis wyobrażenia, które urosło na podstawie pogadanek z socjopatyczną mitomanką. Można oczywiście toczyć refleksje bez oglądania się na prawdziwe wydarzenia i w filmie związek z nimi. Ale wtedy też kicha: złe dzieciństwo, pragnienie uczucia, zły zły męski świat, bla bla bla banały. W oczy rzucają tymi banałami jak mięchem, bezwstydnie.
Zamiast pożywki pseudo-gore typu Hannibal polecam "Funny games" albo "Henry".
A Dexterek cudny. Właśnie zakupiłam w Kałflandzie Dekalog dobrego Dextera. Może być ciekawie, na pewno trupiastio, mniam:).
Mercy jest ok. Średniawy jak na serial-killer-movie, ale trzyma się jako tako. Co jest zupełnie dla mnie wystarczające w zalewie pasztetów w stylu Piła część 234.
pozdrawiam
stuffikowa
ja tam nic do piły 1 i 2 nie mam, 3 trochę nudniejsza, ale też da się obejrzeć, hannibal jest świetny, jedni wolą milczenie owiec, a mi osobiście np druga część bardziej się podobała.. boże jak nasze gusta filmowe się różnią - co jest samo w sobie straszne :D może dlatego, że ja nastawiając się na jakiś filmek, nie mam tak dużych wymagań, przeciętne filmy też są dobre, a nie odrazu na śmietnik.. gdyby nie te gorsze produkcje, nie byłoby tych lepszych :P
stuffikowa (bez urazy) ale powinien ktoś Cię mocno przytulić, żebyś trochę złagodniała z tymi opiniami, tak średnio 9/10 filmów jest wg Ciebie 'zerem'! Lekka przesada, nie łatwo Ci dogodzić, hehe :)
p.s dlaczego piszemy o horrorach w wątku 'najlepsze nasze filmy branżowe'? :] może mała teleportacja do pogaduch?
<<<stuffikowa (bez urazy) ale powinien ktoś Cię mocno przytulić, żebyś trochę złagodniała z tymi opiniami, tak średnio 9/10 filmów jest wg Ciebie 'zerem'! Lekka przesada, nie łatwo Ci dogodzić, hehe :)>>>
Bezapelacyjna samowolka ułaskawiania większości tytułów to też lekka przesada. To, że w filmie całują się dwie laski nie znaczy, że już jest dobry*.
Mój styl pisania nie ma nic wspólnego z brakiem czy nadmiarem 'tulenia'. Przyszłam tu by Wam trochę pomieszać szyki, zmusić do refleksji.
Miło, że ktoś w ogóle pisze o takich filmach, ale brak tutaj zdecydowanych reakcji. Sorry jeśli moje oceny są zbyt ostre, lecz kino to nie jest łatwa sztuka. Mam tą przewagę, że wyskakuję ze znajomością kina wyżej niż zwykły śmiertelnik, inni mają tą, że potrafią docenić film bez tej wiedzy, czego czasem ludziom ogromnie zazdroszczę, ale to był mój wybór - zazdrość zazdrością, ale nie żałuję.
Hehe, no dobra:). Bo znów potraktujecie to co piszę zbyt serio. W każdym razie bez tak ostrej brzytwy oceniania nie wypływały by na wierzch te perły kina, które dziś znamy i cenimy. Jest jakiś powód, że płaczemy za Bergmanem, a ledwo się wzruszamy (i natychmiast zapominamy) o innych reżyserach.
A teraz wyobraźcie sobie jak pod wpływem porządnej krytyki kina branżowego zaczynają wypływać na wierzch filmy, które spokojnie można umieścić w mainstreamie i nikt się z tego powodu nie popłacze.
Można też mieć w rzyci ambicje jakiegokolwiek rodzaju kina i po prostu rozkoszować się wedle własnych wypieszczonych standardów estetycznych. Ja jednak nie gram w tej drużynie.
pozdrawia
stuffikowa
--
*to był skrót myślowy jakby co - bo już widzę stos odpowiedzi w stylu 'nie wszystkie filmy z girl-kiss mi się podobają'.
" Przyszłam tu by Wam trochę pomieszać szyki, zmusić do refleksji."
Do refleksji zmuszać mnie nie trzeba, a mieszanie szyków...przecież my tu nie jesteśmy jakimś zorganizowanym batalionem "branżowym". Nie stoimy murem za tymi filmami, mamy rózne zdania, różne oceny i różne filmy w "ulubionych". Lubię niektóre z tych filmów, nie podnieca mnie jakiś tam kiss, a bardziej liczy się obraz, muzyka, aktorstwo, choć najbardziej jednak przemawiająca do mnie jest, umiejętnie pokazana więź emocjonalna, czasem fajny humor, niekiedy erotyzm (w erotykach). Mam świadomość, że nie są to filmy wybitne, a przeważająca część to słabiutkie produkcje.
Chcesz nam udowodnić, że nie mamy się tu czym zachwycać? Sorry, ale zachwycam się tym czym lubię, czasami nawet bardzo utożsamiam się z historiami, ludźmi, których w nich widzę. Są kiczowate? Zle zagrane? Żle zmontowane, czy wyreżyserowane? Może i takie są, ale dostaczają mi emocji jakich nie dostaczają niektóre okrzyknięte wielkimi dziełami (tu się powtarzam , wiem).
Rozumiem, że chciałaś nam uświadomić, jako wytrawny krytyk filmowy, posiadający nieprzeciętny zmysł w ocenianiu filmów, co jest zrobione dobrze, a co źle. Jest tylko jedno ale. To co zachwyca Ciebie, niekoniecznie zachwyci kogoś innego, bo nawet arcydzieła filmowe mają swoich przeciwników. Poza tym, pomyśl... czy czasem nie masz w swojej kolekcji filmu, który wybitnym nie jest, a za którym wprost szalejesz? Oglądanie filmów powinno przecież dostarczac widzowi tego czego od filmu oczekuje. Wiadomo od komedii - dobrej zabawy, od horroru "pełnych gaci" itd.
Jak już chcesz uczyć, to zrób to najlepiej jak potrafisz, czyli napisz od początku do końca dlaczego dany film jest w/g Ciebie lepszy lub gorszy, ale nie na zasadzie, że podobały Ci się kolorki, czy aktorka :) jak tu czasem my piszemy :)
Przybiegłaś bić na alarm, bo w temacie o najlepszych filmach "branżowych" pojawiły się gnioty. Nie przeczę, że takich tu brak, tylko tyle ile nas tu jest, tyle mamy różnych zdań. Twoje przecież też już jest.
----------------------------
"Hehe, no dobra:). Bo znów potraktujecie to co piszę zbyt serio."
To co wyżej napisałaś w swoim poście to też nie na serio? :) Ja się chyba jednak zgubię doszczętnie w Twoich wypowiedziach. Przydał by się jeszcze jakiś obraz do tych Twoich słów, tak żeby czytający mógł ocenić jaką masz minę, kiedy to piszesz i naciskasz później "wyślij" :)
----------------------------
"Można też mieć w rzyci ambicje jakiegokolwiek rodzaju kina i po prostu rozkoszować się wedle własnych wypieszczonych standardów estetycznych. Ja jednak nie gram w tej drużynie."
Pewnym jest, że gramy w innych drużynach. Mam tylko pytanie o słowo , którego nie rozumiem "rzyci"
----------------------------
Stuffikowa, z całą sympatią dla Ciebie i Twojej płodności w odpisywaniu, chyba nie nadążam za Tobą.
Masz słuszność, że dobra krytyka nie jest zła i może się przyczynić do powstania lepszych filmów np "branżowych". Tak samo jak Lara ma rację pisząc, że miło jest przeczytać, że komuś innemu też podoba się nasz ulubiony film.
A czy mnie jest przykro, że jedziesz równo po tych filmach? Nie, nie jest, bo masz tez swoje racje. Tylko proszę, nie oglądaj "Claire of the Moon", bo wiem, że jako znawca zjedziesz ten film niemiłosiernie. Ale jako kobieta, dla której relacje pokazywane w takich filmach nie są Ci obojętne, mogłabyś wpaść w pułapkę...
ałć.
Dooobra już nie będę się wymądrzać:)))
pozdrawia na łopatkach
stuffikowa
pees. "Rzyć" to tylnia część ciała po staropolskiemu, ale wulgaryzmem to to nie jest.
pees drugi. I tak obejrzę tą Klarę:P.
Nie sądzę Lara, weź pod uwagę, że stuffikowa pisała o swoim "ego". Jak się prześpi, przemyśli, to jeszcze coś napisze :)
To ałć dziwnie mi pasuje do to "Claire of...", pewnie już stuffikowa ten film dorwałaś (po ałć Claire mówi: sounds like nasty habit).
Absolutnie nie było moim zamiarem, żebyś na pleckach wylądowała, i dzięki za wyjaśnienie słowa "rzyć". Teraz się okazuje, że jestem w "pupciowym" teamie :), bo przecież nie w tym co Ty.
Nie dorwałam jeszcze. Za to widziałam Fire. Jak znajdę kwilkę to coś napiszę o tym filmie.
<<Teraz się okazuje, że jestem w "pupciowym" teamie :), bo przecież nie w tym co Ty. >>
Wrrr... nie denerwuj mnie. Nikt nie jest w 'rzyciowym' teamie! Ja jestem w teamie zgryźliwych pasjonatek kina jakby co, i żadna to chwała z tego zaszczytu jak widać. A że większość społeczeństwa ma w ddd... głebokim poważaniu opinie krytyków... sama widzisz.
:)
pozdrawia
stuffikowa
Skoro karen odpisała wcześniej na post skierowany do mnie, to pozwolę sobie teraz ją wyręczyć albo chociaż wypowiedzieć się w tym temacie (bo jak zauważyła lubię dużo pisać:) MUSIAŁAM.. KORCIŁO MNIE ZA BARDZO :]]]
Stuff ja szanuje Twoje opinie, jak i całej reszty dziewczyn, bo są to własne myśli, nie muszę się z nimi do końca zgadzać to chyba oczywiste, nie rozumiem albo nie dociera do mnie po prostu, że może ktoś być tak negatywnie nastawiony do całego kina (co wpływa chyba na całe życie wkoło tej osoby), takim ludziom do szczęścia chyba potrzeba więcej, taka osoba raczej już się nie zmieni, oko krytyka na pewno jest skomplikowane, ale czy warto spoglądać na filmy w ciemnych okularach, kolorowe bywają weselsze.. Może dlatego jak zauważyłaś ?większość społeczeństwa? nie zwraca uwagi na zdania krytyków, wolą żyć, spoglądając na wszystko, włącznie z kinem, z nieco barwniejszej strony, nie wymagając zbyt dużo od oglądanego obrazu, by nie rozczarować się w końcowym efekcie, a jak okaże się, że oglądany film jest ?świetny? zadowolenie takiej osoby na pewno działa z podwójną siłą! Po co doszukiwać się w kiepskim filmie jego wad? Chyba tylko po to, aby w innym lepszym filmie znaleźć jego zalety, ale pomyślmy przez chwilę, o których powinno się dyskutować i poświęcać więcej swojej uwagi? Lepiej rozkoszować się nad czymś lub delektować tym, co wywołało w nas duże emocje, niż nad czymś do czego już nigdy nie powrócisz, nie obejrzysz dwukrotnie! a określenie ogółem krytyków jako zgryźliwych pasjonatów kina pasuje wg mnie idealnie :) więcej poświęcają swojego życia na oczernianiu filmów niż wychwalaniu tych naprawdę rewelacyjnych! Osobiście cieszę się, że nie mam NIC wspólnego z takimi ludźmi, przy nich człowieka musi ogarniać jakaś szara chmura, chodzą jak zdołowane zombie :D (z tym ostatnim, to żartowałam :P)
<<Tylko proszę, nie oglądaj "Claire of the Moon", bo wiem, że jako znawca zjedziesz ten film niemiłosiernie. Ale jako kobieta, dla której relacje pokazywane w takich filmach nie są Ci obojętne, mogłabyś wpaść w pułapkę...>>
Będzie się działo:))))
Wolny dzień to obejrzę Klarę Księżycową. Postaram się napisać jak najbardziej obiektywnie (co Was pewnie nie cieszy), ale! z bonusem - subiektywnej oceny. Zobaczymy co to za pułapka i ile będzie złamanych żeber.
pozdrawiam
stuffikowa
hehe to się nazywa optymistyczne nastawienie do oglądanego filmu :P
mam nadzieję tylko, że nie zgnieciesz go za bardzo :) bo ja też mam ochotę go z czasem WRESZCIE obejrzeć, a prostowanie do ponownego użytku mnie nie bawi :D - nie no, żartuję oczywiście.. ale finalnie ostrą krytyką nie uśmierć przypadkiem Klary ;)
pułapka uczuć ze złamanymi żebrami - dobre :) ale nie od dziś wiadomo, że miłość warta jest dużych poświęceń.. ból mija, a miłość zostaję (choć nie zawsze) :P
Zgniotę go. Po godzinie seansu już to widzę. Ale spoko - postaram się to zrobić lakonicznie:).
Obejrzany.
W skrócie: panna blondi-pisarka przyjeżdża nad morze by pogadać z innymi pisarkami (niekoniecznie blondi). Ulokowana dość niefortunnie z panią psychiatrą, spędza dnie na drinkowaniu i pisaniu, wieczory na przygodach. Pani 'shrink', lekko introwertyczna znieść nie może swej współlokatorki, lecz z czasem panie przypadną sobie do gustu i zaczną ze sobą mile spędzać czas, poznają głębiej co im w łbach oraz w pompkach siedzi. Ciekawe jak to się skończy? Zastanawiałam się przez cały film: och, ach co może z tego wyniknąć?
Wreszcie, po półtora godziny w niepewności dowiadujemy się (może być z wypiekami)! Zaskakujące!!
3/10
Cóż :) Mam nadzieję, że nie masz za złe, że straciłaś sporo czasu.
Ja lubię ten film, chociaż jest taki jak widziałaś...
Zauważyłaś co kamera zrobiła z ręką Noel na kanapie (scena z tańcem) mnie się to spodobało, choć to nic szczególnego.
A tym paniom, które być może będą pytały o niebieskie jeansy w końcowej scenie, odpowiadam...nie mam najmniejszego pojęcia!, to dopiero trzeba być sztukmistrzynią, żeby nie urwać sobie ręki (sorry, ale mam świetny humor) :))
Straciłam półtora godziny - było przeraźliwie nudno. Łapałam się na tym, że patrzę jak śpi kot, albo gapię się w okno. Nudą wiało potwornie. Claire paliła swoje dżordżsandy, a Noel zgrywała smuciarską panią doktor. Dopiero od sceny przy skałach zaczęło się coś dziać. Ho!, bo wyjdzie, że mnie!, wielkiego zgryźliwego krytyka!, trzymały nieuśpioną tylko takie sceny! I słusznie. To ten bonus, o którym wspominałam.
pees. czas teraz na The Gymnast. Fatalnie mi się podobały pierwsze sekundy trailera. Fajnie by było gdyby takim klimatem indie wiało przez cały film.
:)
W kazdym razie będę wyczekiwać opinii, mam przeczucie, że będzie na co popatrzeć i czym się zachwycać (o akrobacje na trapezie mi chodzi, żeby była jasność). Ja zobaczę z dużym opóźnieniem, ale to nic.