Bardzo ładnie pokazana scena w kościele i świetna Diane Gaidry, a w tle magiczna muzyka AURAH. Ale to troszkę za mało, jak dla mnie. Film niskobudżetowy, jak wiele kręconych tu i tam, niedopracowany jednak dość mocno. Całość niespójna, niektóre sceny przydługie, tak jakby zabrakło pomysłu na scalenie większej części nakręconego materiału w jeden zwarty obraz trwający 77 minut.. A zakończenie? Tu dopiero czuję ogromny niedosyt... Sam temat filmu dość ciekawy, chociaż mało realny zważywszy na charaktery postaci i dużą różnicę wieku między nimi (w oryginalnym opowiadaniu reżyserki jest 18lat różnicy, Annabelle ma 17, Simone 35 lat). Film z pewnością będzie się podobał osobom, które pierwszy raz stykają się z "inną miłością" pokazaną w kinie, a jest ona pokazana dość subtelnie. Sama reżyserka do ostatniej chwili, nie mogła się jednak zdecydować, czy Simone rzeczywiście kocha Annabelle. Mnie osobiście bardzo podoba się gra Diane Gaidry, zmysłowa w wielu ujęciach. Natomiast Erin Kelly ma w filmie za dużo słabszych momentów. Mocniejszą stroną filmu są zdjęcia oraz muzyka, w tle słyszymy przepiękną piosenkę "Gravity" Sary Bareilles, czy puentujący dramatyczne zakończenie filmu utwór Olivii d'Abo "Broken". Szkoda mi troszkę zmarnowanej szansy na powstanie w końcu dobrego filmu o takiej tematyce. W mojej ocenie nadal wyżej stawiam magiczne i dobrze zrobione, filmy jak: "Deset Hearts", " When Night is Falling", "Gia", "Bound" czy "Aimee and Jaguar". To tylko moja subiektywna ocena, ale scenę z Diane Gaidry w kościele nadal będę uważać za perełkę tego filmu:)
Ps. DVD w Europie ukaże się prawdopodobnie w połowie stycznia, we Francji.
Droga karen, jak dla mnie mozemy ten temat dociagnac chocby i do 100 strony :) Dosc zabawnie wyszlo, ze na ponad 40 postow w tym konkretnym topicu wiekszosc, o ile nie wszystkie, naleza do nas dwu :) A czy plyniemy w nieznanym kierunku? Byc moze, ale czy jest w tym cos zlego? Przeciez nie inaczej jest w zyciu, niby wszystko jest poukladane i wydaje nam sie, ze nic nas juz nie zaskoczy, a tu nagle jakies spotkanie, zdarzenie czy cokolwiek innego sprawia, ze pewne rzeczy poddajemy pod watpliwosc, kwestionujemy...
Ja mieszkam w duzym miescie, nawet ogromnym, ale nie wiem czy sa tu jakies les-friendly kina :)
Dzieki za mile slowa, mnie rowniez korespondencja z Toba sprawia duza przyjemnosc, zagladam tu kilka razy dziennie by sprawdzic, czy jakis nowy slad po sobie zostawilas :)
Przychyle sie do Twojej prosby i nie bede podawac linkow, co najwyzej wskazowki :) A co do Russella...Ta fascynacja trwa juz 6 lat i chyba predko sie nie skonczy, nie ma takiego filmu z Russem, ktorego bym nie widziala, nawet te stare australijskie (niektore z nich naprawde bardzo dobre jak chocby "Proof" czy "The Sum Of Us") mam obcykane :) Uwielbiam faceta, a jego glos to mnie normalnie przyprawia o.... :D Dobranoc
P.S. Rzuc okiem na forum "Desert Hearts" :)
Do setnej strony chciałabyś dociągnąć?:) Kolejne odpowiedzi, wyglądają coraz bardziej, jakby to ująć... "wąsko"? :) Ale ok, płyńmy dalej tą łódką w nieznane :)
Jest taki śliczny, słoneczny dzień, to może kilka słów o komedii romantycznej?
Z tych ostatnio oglądanych bardzo lubię "Imagine me & you" i "Saving face". Chociaz ten pierszy film, z perspektywy męża jednej z bohaterek, komedią nie był, ale... końcowa scena w samolocie, daje nadzieję na miłe doznania w czasie podniebnej podróży:)
Bardzo mi się podobała rola Leny Headey i myślę, że przyćmiła tym razem sławniejszą Piper Perabo. Szczególne lubię scenę pożegnania w parku na wzgórzu i rozmowę po meczu. No i ten brytyjski akcent :) Jedyna drażniąca mnie osoba, to Coop.
Film jest nawet bardzo "nie z tej planety" Ja jakoś nie mogę sobie wyobrazić, że w życiu codziennym można spotkać podobnych rodziców do rodziców Racheli, a wybory Racheli też z taką łatwością nie przychodzą. Ale to przeciez tylko komedia, zwariowana, miła i przyjemna dla oka. I rola Piper Perabo, tak inna od tej w "Lost and Delirious"
O "Lost and Delirious" i "Saving face", innym razem.
Ps. Ciekawe, co ten głos Russella z Tobą wyprawia:)) może to samo co mój głos z niektórymi osobami :)
Jednak zostawię ten wątek, tak jak to napisałaś (...:P) niech się kryje za kropkami.
I jeszcze jedno odnośnie początku filmu. Spojrzenie Rachel i Luce w kościele. Ładny moment :) Tylko czy w życiu komukolwiek się to przytafia, że wymiana jednego spojrzenia z kompletnie nieznajomą osobą, pociąga za sobą myśl: " tak, z Tobą chciałabym przeżyć życie"? Mam co do tego duże wątpliwości. Owszem, często uroda jest tym czynnikiem przyciągającym, ale skąd wiadomo, że ta osoba jest aniołem a nie np. jędzą... Anioły nie mają skrzydeł i żyją pośród nas :)
Masz racje, coraz bardziej wasko sie nam tutaj robi. Moglybysmy w prosty sposob zniwelowac te niedogodnosc, ale wtedy stracilybysmy pewna ciaglosc :)
A co do tego spojrzenia z poczatku filmu, wiesz, mi sie pare razy w zyciu zdarzylo, ze ktos mnie oczarowal od pierwszego wejrzenia i usmiechu i nawet okazalo sie, ze pozytywne wrazenie jakie odnioslam nie zatarlo sie z biegiem czasu. Tyle, ze z zadna z tych osob nie nawiazalam romantycznego zwiazku, z roznych wzgledow.
Masz u mnie kolejnego plusa :) Za Lene Headey :) Ona mi sie juz w "Braciach Grimm" podobala, ale po obejrzeniu "Imagine..." ciut mnie pozamiatalo :) Powiem Ci wiecej, ja dla niej swojego meza tez bym chyba zostawila (gdybym go miala) :P
Taki masz fajny glos? :) Jesli choc troche podobny do Mariny z "l word" (Kariny Lombard)albo Mandany Jones z "Bad Girls", to nie watpie, ze moze miec piorunujacy skutek :) Moge Cie zapytac w jakim przedziale wiekowym jestes? :)
Mnie się nie zdarzyło, żeby mnie ktoś tak od pierszego wejrzenia oczarował, ale od drugiego, czy trzeciego, to owszem. Tylko wtedy to było wzajemne oczarowanie i często onieśmielałam tą osobę swoim wzrokiem, wiesz jak się wtedy iskrzą oczy:) a te motylki w brzuchu... Feromony są wszędzie:)
Dla Leny Headey nie zostawiłabym męża, ale dla Patricii Charbonneau, kto wie :) dogadałybyśmy się po francusku :)
A co do mojego głosu, to nie myśl nawet o tym, że będą jakieś erotyczne telefony :))))) O nie! :) Lepiej nie próbować, czy skutek będzie piorunujący :)
My zatopimy tą łódkę, którą płyniemy:)
PS. Jestem starsza od Leny Headey, ale młodsza od Patricii Charbonneau. Ciekawość zaspokojona?:)
Oooo, znasz francuski? Wiesz, ja od dawna szukam kogos, kto by mi teksty piosenek Patricii Kaas przetlumaczyl :)))))) Bo o ile jezyk milosci jest jezykiem uniwersalnym, o tyle moge zachwycac sie glosem Pat, ale na Boga chcialabym miec pojecie o czym ona spiewa :) Mozna co prawda znalezc w necie tlumaczenia na angielski, ale po pierwsze nieliczne, a po drugie wielokrotne tlumaczenie traci na autentycznosci i wiernosci oryginalowi...
Ta lodka moze i nabiera wody, ale od czego sa pompy :)?
Ciekawosc czesciowo zaspokojona, tylko ten glos...:) Nie mow tylko, ze jestes wysoka brunetka z krotkimi wlosami bo wtedy bylabym sklonna zaryzykowac z tym telefonem :P
To jest chyba off topic miesiaca albo i roku :)
Mam nadzieję, że tu nikt oprócz nas nie zagląda, bo byłby mocno zdziwiony, o czym mozna pisać w topicu o scenie w kościele :)
Przykro mi, ale nie o "ten" francuski mi chodziło i nie potrafię pomóc w temacie tłumaczeń piosenek.
A o sobie już więcej nic nie napiszę :))
Dobranoc :)
Heh :) Tu, czyli na druga strone tematu raczej malo kto (czytaj nikt) zajrzy, mozemy zatem spac spokojnie :)
Zeby nie bylo, ze tylko wyciagam od Ciebie prywatne dane o Tobie, to powiem (nawet jesli Cie to nie interesuje), ze ja jestem ciut starsza od Cay :P
I dzien dobry :) A na wypadek gdybysmy dzis juz nie wymienily sie roznymi przemysleniami nie tylko na temat filmow, zycze Ci udanej zabawy Sylwestrowej i wiele szczescia, milosci i zdrowia w 2007 roku :) No i zebys mogla pocwiczyc ten francuski z Pat ;)
Dzień dobry:)
Dopłynęłyśmy do pewnej wyspy, trwają przygotowania do balangi :) czas się wmieszać w tłum i zająć tubylcami. Gdybyśmy się nie spotkały, to nie tęsknij :)) Dziękuję, za życzenia, szczególnie za "zdrowie". Hulaj na parkiecie i baw się dobrze :)
Wiesz? Kiedy patrzę za siebie i przed siebie, uśmiecham się:) Życie mnie nie rozpieszczało, więc ja sama zaczęłam rozpieszczać życie. I mimo, że coraz szybciej mijają lata i nieuchronnie czas się kiedyś skończy, to jestem zaskoczona tym, że kolejne lata są takie niesamowite, spełniając moje najskrytsze marzenia:) Z uśmiechem i nadzieją patrzę więc i na rok nadchodzący.
W życiu bywa podobnie jak w filmie, jesteśmy w nim scenarzystami, reżyserami, aktorami i w głównej mierze, to od nas zależy czy będziemy zadowoleni z efektu końcowego. I nie trzeba mieć milionów na taki film, często wystarczy ktoś, kto spełni takie oto życzenia: "...Potrzebuję kołysanki, pocałunku na dobranoc, anioła, słodkiej miłości mojego życia" /Natalie Merchant "My skin"/
Pisz dobre scenariusze Miss.russmaxfan, myślę, że masz talent :)
P.S. z francuskim radzę sobie świetnie :)))
Bardzo mi sie podoba Twoja filozofia zyciowa i przyrownanie naszej egzystencji do filmu :) Ciesze sie, ze dostajesz dobre role i masz okazje wspolpracowac z utalentowanymi aktorami.
Moze i jestesmy rezyserami w tych filmach, ale powiem Ci, ze nie do konca. W ogole ten rok, a zwlaszcza grudzien nie byl dla mnie zbyt laskawy i naprawde chetnie go pozegnam. Nie wiem czy 2007 przyniesie cos lepszego, ale moze...
Z Twojej wypowiedzi wnioskuje, ze znalazlas kogos, kto spelnia Twoje zyczenia. Gratuluje, ja mialam mniej szczescia, ale kontynuowac ten watek moglabym z Toba nie na tym forum. W ogole wydaje mi sie, ze w milosci jest tyle przypadku, ze znalezc prawdziwe uczucie, w dodatku odwzajemnione to mission impossible i jesli komus sie uda, to powinien sie go trzymac bez wzgledu na to czy pokocha kobiete czy mezczyzne. Zaraz wpadne w markotny nastroj, wiec lepiej skoncze. Pozdrawiam cieplo :)
Chyba poruszyłam nie tą strunę...
Ja tylko nauczyłam się cieszyć z każdej miłej chwili , która mnie spotyka w życiu, jak dziecko. To jest odruch obronny i mój protest song na rzeczywistość, w której przyszło mi żyć. Nie jestem aniołem, ale jakiś czas temu, dziwnym zrządzeniem losu spotkałam anioła. Dopisałam go do swojego scenariusza i przytuliłam mocno. Był wyczekiwany w mojej wczesniej młodości, ale pojawił się za późno, żeby cokolwiek zmienić w moim czy w swoim życiu. Żyjemy sobie w naszym świecie, ciesząc się z tego spotkania i pielęgnujemy rozbudzone uczucia. Nie wiem czy to jest dobrze, czy źle żyć w dwóch światach, ale ja tak żyję i zachwyca mnie to, co przeżywam. Ja się nawet zachwycam, zapachem kwitnących w mieście akacji:) albo czymkolwiek co przykuje moją uwagę na wystawie sklepowej, stoję wtedy z przyklejonym nosem do szyby:)
Przychylam się do Twojego zdania na temat miłości, z jednym zastrzeżeniem. To czy pokocha się kobietę czy mężczyznę ma ogromne znaczenie i wynika przede wszystkim z określenia sobie, kim się jest i jakie są nasze potrzeby. Wiele ludzi ma problem z określeniem własnego "ja", najgorzej mają chyba ci, co posiadające połowę pierwiastka hetero a połowę homo. Pewne jest dla mnie jedno, że oprócz wzajemnego przyciągania, ludzie im mają więcej ze soba wspólnego, tym łatwiej mogą się nawzajem zrozumieć i pokochać. Ale spotkanie kogoś takiego graniczy z cudem! I chyba też dlatego, przychodzą i odchodza z czasem, zarówno mężczyżni jak i kobiety. Odmienność przyciąga tylko na moment. A w miłości liczy się przecież długi dystans.
Nie miałam zamiaru tego pisać, ale markotnych nastrojów nie cierpię i sama się wtedy wyciągam za uszy, żeby ten nastrój zmienić. Ja kocham to życie które mam, ze wszystkimi wadami i zaletami. A czy czegoś żałuję? Tak, bo nikt nie jest doskonały, jak brzmi ostatnia kwestia w "Pół żartem, pół serio" :) I proszę Cię, nie bądź czasem smutna, bo podobno życie zaczyna się po 40-tce:) To dopiero będzie jazda:), sama zobaczysz.
Myślę, że wystaczy już tu tych moich mądrości, forum niestosowne, ale cóż :) tutaj wiele niestosownych rzeczy już napisałam...
Nie odpisuj na to wszystko:) Szczęście i tak się kiedyś do Ciebie uśmiechnie, nawet nie zauwazysz kiedy :)
Mialam Ci wlasnie na to zwrocic uwage karen, specjalistko od francuskiego :P Ale zeby skorzystac z tego szerokiego okienka, musialybysmy wykonac niezly skok w off topic :P
Ech, z tego co ja zrozumiałam, to nie mając pieniędzy na maszynę czekali na deszcz... Ale zawsze mogę się mylić...
Poza tym Brooks stwierdziła, że przeżyje ograniczenie czasu na nakręcenie poszczególnych scen (np. poinformowano ją, że bodajże którąś scenę z księdzem ma zrobić w 20min), ale na scenę łóżkową potrzebuje pół dnia i kropka. Przynajmniej ja to tak zrozumiałam z filmików :>
Przecież wiadomo, że każdy dzień opóźnienia to są ogromne koszty. Właśnie dlatego, żeby nie czekać na deszcz, Brooks wyłożyła własne pieniądze na maszynę. Poza tym, jak dla mnie to ten deszcz leje niezbyt naturalnie i dość mocno, tak jak potrzeba do tej sceny przed budynkiem. Póżniej jeszcze widzimy te strugi w odbiciu na ścianie i przez firankę w oknie. W filmie w innych ujęciach na zawnątrz jest śliczna pogoda, raczej marne szanse były, żeby w tych 20-stu dniach zdjęciowych spadł taki obfity deszcz.
Mitów i plotek wokół tego filmu jest wiele, co jest bliższe prawdy wiedzą tylko twórcy.
witaj! jeślibys mogła to prześlij mi proszę te dwa utworki na kalisha@o2.pl ja szukałam i nie potrafię ich znaleźć =/
będę bardzo wdzięczna
buśka
pa
Wybacz, ze nie na temat, ale mysle,ze ktos bedzie kompetentny by Ci udzielic odpowiedzi, ktorej szukasz :)
Karen, zapraszam :D
Odpisałam jeszcze coś w tym wąskim topicu, ale tylko po to żeby tutaj zacząć już coś nowego:) Dzięki za szeroki horyzont:). Kocham morze i statki :))
Coś mi sie jeszcze przypomiało odnośnie statku i morza. Jakiś czas temu popłakałam się ze śmiechu na takiej jednej , moze niezbyt ambitnej, komedii. Ale mimo wszystko, uważam że była niezła , no i z wątkiem branżowym. Mam na myśli "Boat trip" z bardzo ładną aktorką o latynoskich rysach:) Wiem, że jeśli chodzi o komedie, to jej odbiór zależy od naszego, specyficznego poczucia humoru:)
Jak lubisz latino, to by Ci sie spodobala Carmen z "the l word" :) Jak sie pojawila na ekranie w 1 odcinku 2 sezonu, to musialam szczeke podnosic z dywanu :P Wlasnie watek Shane - Carmen, zwany potocznie przez fanow serialu "Sharmen", trzymal mnie przy drugim szonie :)
A propos Twojej odpowiedzi w waskim pasku, kurcze kobieto, moze bys i nie bylo w moim typie wizualnie (choc skad to mozesz wiedziec, blondynki tez mi sie czasem podobaja, na przyklad taka Malgosia Glinka, komu 192cm wzrostu przeszkadzaja wobec takiego pieknego usmiechu, spojrzenia zielonych oczu etc.?), ale za charakter, stosunek do swiata i spoosb w jaki ubierasz mysli w slowa moglabym pewnie sie zauroczyc :P
Acha, ja sie jeszcze nie okreslilam, na razie trwam w pewnym zawieszeniu i biorac pod uwage, ze ostatnio sie dosc nieszczesliwie zakochalam w kobiecie (rzecz jest tak skomplikowana, ze nadawalaby sie na niezly film), to byc moze zostane jednak przy plci brzydkiej...
P.S. Znajomosc filmow branzowych wynika poniekad z faktu, ze mam wiele przyjaciolek lesek i sama rozumiesz, tak sie zaczelo, od GIA o ile dobrze pamietam :)
Witam w Nowym Roku:) Ja czuję, że ten rok, będzie magiczny i jak każdy inny, wzbogaci nas o nowe doświadczenia.
O moim zyciu i różnych jego meandrach, można by było kilka niezłych filmów nakręcić :) w tym jeden dość pikantny erotyk. W rolach głównych : ja i piękna heteryczka, która się we mnie zakochała (Ona jest w Twoim typie, tylko długowłosa). Treści nie będę tu opowiadać, groziłoby to doszczętnym "zatopieniem" topicu, a czytających mogłoby doprowadzić do dziwnych stanów upojenia:)
Ja się nigdy nieszczęśliwie nie zakochałam i nie wiem jak to jest, zwykle bylam zdobyczą, ale z pewnością ten stan do przyjemnych nie nalezy.
Poza tym widzę, że musisz ze sobą poważnie porozmawiać, decyzje należą do Ciebie, Ty piszesz ten scenariusz. Jakiekolwiek rady osób bliskich, czy postronnych, nie mają tu znaczenia. Ale...jesteś zakochana, więc prawdopodobnie emanujesz ogromną ilością feromonów, może przyciagniesz do siebie kogoś szczególnego, najlepiej w Twoim typie:)
Co do filmu "Gia" - to jest smutny film. Widziałam go dość dawno i miałam po nim wisielczy nastrój. Nie mogłam patrzeć na to, jak Gię zabijają narkotyki i samotność. Ten film, nie należy do moich ulubionych, ale uważam, że Angelina Jolie zagrała tu świetnie i ze względu na Jej grę, a nie urodę, ten film jest dla mnie wyjątkowy. Podobała mi się szczególnie scena z siatką i Elizabeth Mitchell (zagrała lesbijkę w serialu ER).
Mój pierwszy film z tego rodzaju, który oglądałam ponad 20 lat temu, to "Inne spojrzenie". Dawniej do znudzenia, mogłam oglądać scenę w kawiarni. Dziś patrząc na ten film, widzę jak bardzo się zestarzał i jak bardzo"aktorskie" wydają mi się, wzajemne relacje między bohaterkami. Bardzo dobra gra Jadwigi Jankowskiej - Cieślak, dużo słabsza (jak dla mnie) Grażyny Szapołowskiej.
W tym samamym czasie co "Inne spojrzenie" powstał w Stanach pierwszy film, poruszający w szerszy sposób, problem związków między kobietami - "Lianna". Historia o mężatce, wykładającej na uczelni i Jej studentce. Bez porównania "Inne spojrzenie" zawiera lepiej skonstruowany i pokazany wątek emocjonalny. Trzy lata pózniej po premierze tych filmów, powstał w USA obraz, którym się obie zachwycamy "Desert Hearts" :)
P.S. Nie jestem wizualnie w Twoim typie, chocby ze względu na wzrost,
jesteśmy prawie równe :)
No prosze, co za uwodzicielka :) Gdybys jednak kiedys chciala mi opowiedziec o tym burzliwym romansie (nie tu rzecz jasna),to chetnie poslucham bo lubie taka literature erotyczna ;) Zwlaszcza gdy autor dobrze posluguje sie jezykiem :P
Nie wydaje mi sie abym emanowala feromonami z tej prostej przyczyny, ze jak juz wspomnialam, jest to milosc nieodwzajemniona, wiec zamiast dodawac skrzydel, podcina je...
"Inne spojrzenie"...nie widzialam tego filmu, w ogole nie kojarze go nawet.
P.S. Co do wzrostu, nie ma reguly, tak sie sklada, ze osoba, w ktorej sie tak nieszczesliwie zakochalam jest ode mnie o 2-3 cm nizsza...Co do dlugosci wlosow, wczesniej miala dlugie i tez byla piekna, ale gdy obciela, to po prostu szok :)
Heteryczki są bardzo niebezpieczne:) szczególnie te wizualnie piękne... W moim przypadku, w miarę upływu czasu, okazało się, że piękne było tylko opakowanie. To nie była właściwa osoba, dla zwyczajnego, szarego człowieka z głową pełną marzeń.
Tę opowieść znają dwie osoby, jedna się przy niej popłakała, a druga jest zazdrosna :) Historia jest bardzo długa i na opowiedzenie jej w całości, raczej nie mam siły. A literatury erotycznej czy filmów, masz pod dostatkiem:)
Co do "Innego spojrzenia" to nie wiem, czy ten film oglądany teraz przez Ciebie, wzbudziłby tyle emocji, co np."Loving Annabelle". Po pierwsze dlatego, że powstał w czasach "komuny", jest filmem politycznym, osnutym na wydarzeniach, nieprzebrzmiałej jeszcze, węgierskiej rewolucji 1956r. Po drugie, jest to dramat. Już na początku filmu wiemy, że kończy się śmiercią głównej bohaterki. Jest to o tyle film ciekawy, że główne role zagrały w nim dwie Polki, a obraz jest w całości węgierskiej produkcji. Żadna węgierska aktorka, nie chciała w tym filmie wystąpić. Po raz pierszy w historii polskiej telewizji, na ekranie telewizora, można było oglądać sceny damsko-damskie (całkiem niezłe, jak na tamte czasy u nas). Jak już pisałam wyżej, dzisiaj ten film odbieram troszkę inaczej, ale wtedy, gdy pierwszy raz go oglądałam, byłam pod dużym wrażeniem. Nie polecam tego filmu osobom w "dołku", ale warto go kiedyś zobaczyć.
Tak mi sie skojarzył powód, dla którego oglądasz branżowe filmy, z pewnym innym filmem -"It's in the water". W jednym z wątków, po latach spotykają się dwie szkolne przyjaciółki. Jedna z nich dowiaduje się, że druga była kiedyś zakochana w kobiecie i jest tym faktem nieco zszokowana. Pod wpływem tych rewelacji, idzie do wypożyczalni filmów i przynosi do domu stertę kaset z filmami branżowymi (m.in. "Desert hearts":) ) Filmy odnoszą taki skutek, że zakochuje się w swojej przyjaciółce. Obraz nawet ciekawy, zdobył sporo nagród na festiwalach gay/les.
Mi się zdaje, że z heteryczkami (o ile w ogóle jest cos takiego jak kobieta hetero bo czasem mam wrażenie, że większość kobiet z natury jest bi, tyle, że przeważająca liczba nie miała okazji spróbować) problem jest taki, że one się wahają, "po" często mają moralnego kaca i generalnie nie wiadomo czy im się nie odmieni, czy sytuacja ich nie przerośnie (trzeba jednak dużo odwagi, charakteru, pewności siebie i wsparcia by "wyjść") i nie wybiorą jednak bezpiecznego i spokojnego zycia z facetem (dom, dzieci). No i nie wiesz też, czy nie jesteś po prostu eksperymentem, na zasadzie, że ktoś chciał spróbować jak to jest z kobietą...
Co do pięknego opakowania, to rzeczywiście często tak bywa, że beauty is a skin deep, jak mawia moja znajoma z Cypru...Przypuszczam,ze osoba zazdrosna to Twój anioł, a ta co się popłakała to pewnie przyjaciółka albo Ty sama :)
Literatury erotycznej i filmów jest sporo (pod dostatkiem to nie ma bo trudno do nich dotrzeć, poza tym dobrych historii jest jednak mało), ale to zawsze coś innego niż rzeczywistość. Życie rzadko imituje sztukę, chyba...
Co do skojarzenia z "It's in the water"...Coś w tym chyba jest :) Żebyś mogła zrozumieć moją obecną sytuację musiałabym się cofnąć o prawie 4 lata wstecz, a nie chcę tego robić na forum. Jeśli jesteś dobrym słuchaczem (a wydaje mi się, że owszem), to może Ci opowiem (o ile bedziesz chciała). Tak sobie myslę, że mogłabyś mi udzielić jakiejś rady bo nie brak Ci doświadczenia i wydajesz się naprawdę wartościowym człowiekiem, do tego coś nas jednak łaczy, ja przynajmniej odczuwam jakąś więź porozumienia :)
Odczuwasz więź porozumienia? :) Mnie się wydaje, że mimo tej liczby przyjaciółek, o której pisałaś, czujesz się samotna. Jeśli w pierwszej części mówiłaś o sobie (one), to moim zdaniem, nikt Ci nie odpowie na Twoje wątpliwości. I myślę też, że z mężczyznami i z kobietami jest podobnie, można trafić na odpowiednią , jak i na mniej odpowiednią dla siebie osobę. A różnica jest taka, że mężczyzna potrafi dać większe poczucie bezpieczeństwa, bo niestety kobiety, jak sama dobrze wiesz, są psychicznie mało odporne. Napisałaś bardzo mądrze, że trzeba w tym wszystkim dużo charakteru , odwagi etc... Nie zawsze jednak bycie z facetem to bezpieczne i spokojne zycie. To przecież loteria, jedni wyciągną lepszy los, inni - pusty. Przychylam się do zdania, że sprawy, o których tu piszemy nie nadają się na to forum. Zastanówmy się jednak dobrze, czy Ty chcesz opowiadać, a ja słuchać. Boję się, że siądą nam obu nastroje.
Ja sie nie rozerwę, nie obiecam Ci, że ze mną będziesz miała wspaniałe życie :) Na koniec musiałam zażartować, żeby się lepiej poczuć :)
Pozdrawiam:)
P.S. Zapewniam, że heteryczki istnieją :)
:))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))) sorry, ze tyle tych ")", ale ciagle mi wsykakiwal komunikat, ze "komentarz jest za krotki" :P
Jak ja lubię, jak się ktoś tak uśmiecha :))) (nawet jeśli jest to tylko wynik żle działającej strony:) )
Wiesz karen, moja droga, ja zwykle to jestem jeden wielki usmiech. Kazdy Ci to powie, ale nawet ja miewam czasem gorsze chwile. Moze mi zycie nie dalo zbyt wiele powodow do usmiechania sie (przynajmniej z uczuciowego punktu widzenia), ale jakims dziwnym trafem jestem z natury optymistka i naprawde rzadko trace dobry humor. Pozdrowionka :)
Ja bardzo lubię malować uśmiech na czyjejś twarzy :) Często anioł zasypia z uśmiechem, a potem śnią Jej się fajne sny:))
Ciekawi mnie ile miało być tych ")" wyżej i co Cię tak rozbawiło:))
To ":)" bylo w odpowiedzi na Twoje elektroniczne usmiechy w poscie powyzej :) Nie watpie,ze Aniol czesto zasypia z usmiechem na twarzy za Twoja sprawa, nie bede tu snuc przypuszczen co dokladnie ten usmiech moze wywolywac i czy jest do usmiech ukontentowania czy jakis inny ;)))))) Wybacz mi, ponioslo mnie, heh.
Dodam tylko, że anioł rzadko widzi mój uśmiech, ale słucha mojego głosu do upojenia :) co dzień i co noc. Tęczowych snów życzę Miss.russ :) Dobranoc :)
P.S. Wybaczam ten kierunek, w którym Cię poniosło:) Intymność Cię widzę, bardzo fascynuje ;) I podoba mi sie ten zwrot: "moja droga" :))))
Nie wiem czy sny byly teczowe, ale i tak dziekuje za zyczenia moja droga karen :) A co do kierunku, jak bedziesz mi dalej tak rozbudzac wyobraznie, to naprawde nie wiem jak mi sie uda zachowac profesjonalny ton :) Zartuje, ton jest jak najbardziej luzny :P Milego dzionka Ci zycze, Tobie i Twojemu Aniolowi :)
P.S. Mi zwrot "miss.russ" tez sie bardzo podoba :)
Wyobraźnia to wieli skarb:) a rozbudzona to, mmmm :)
Też życzę miłego dnia Miss.russ ;) Anioł poleciał jak na skrzydłach, cały rozpalony :)
P.S. W codziennym życiu nie ma nic lepszego, jak miło zacząć dzień i jeszcze milej go skończyć:)
A Ty znowu swoje :) I jak ja mam sie na robocie skupic, gdy mi takie rzeczy piszesz? :) Mam nadzieje, że Twoj Aniol sie nie przeziebi skoro rozpalony wylecial na dwor :P Co do milego rozpoczynania i konczenia dnia, wypowiem sie w tej kwestii gdy znajde swojego Aniola :)
Nie wiedziałam, że czytasz takie rzeczy w czasie pracy:)
Co do Anioła, to się nie przeziębi. Hartuje się już tak 3 lata i nie narzeka, a to nie moja wina, że przez cały rok sypia na golasa i mnie
kusi :)
A w swoim "P.S." miałam na myśli tylko uśmiech i radość. To Twoja wyobraźnia poleciała w "tamtą" stronę :)
Mam tez nadzieję, że spotkasz swojego Anioła, fajnie by było, żeby nie był taki całkiem zabiedzony i miał czym oddychać i na czym usiąść :))
P.S. Będę już cicho i postaram się nie pisać i nie rozpraszać:)
Juz o nic nie pytam :) Musisz byc niezlym piecykiem skoro nawet w zimie nie marznie :)))))))
Abstrahujac od tematu, ale nie do konca, jak sie pewnie pozniej przekonasz, lubisz sport (nie chodzi o sypialniany)? Jakies ulubione dyscypliny byc moze do uprawiania badz ogladania?
Jeszcze jedno, o książkach dla odmiany :) Wspominałam, że uwielbiam czytać? Ostatnio próbuję dostać w swoje ręce książki Sarah Waters (autorka m.in. "Muskając aksamit" i "Złodziejki") i czuję się jakbym mieszkała nie w wielkim mieście, a w jakiejś wiosce bo w Empikach (i to nie każdym) jest tylko "Niebanalna więź", a w księgarniach różnego rodzaju nie ma w ogóle nic...W bibliotece oczywiście też poniosłam klęskę...
Stare zamierzchłe czasy...Do 3 klasy liceum uprawiałam siatkówkę. Mimo niesprzyjających warunków fizycznych (wzrost), miałam jeden atut - tak silną zagrywkę, że niejednokrotnie dziewczyny bały sie jej odbierać. Niestety została mi po tym sporcie pamiątka - częste bóle kolan. Potem na studiach, za krótka była doba na uprawianie sportu w klubie. A teraz, nie mam jakiejś ulubionej dyscypliny i nie spędzam czasu na oglądaniu TV.
Pamiętam, że pisałaś o kasetach z tenisem, to pewnie Twoja pasja.
Co do książek, nie musiałaś nawet wspominać, że dużo czytasz. To widać po Twoich wypowiedziach.
Skoro Ty masz problem z dostaniem tych pozycjji w swojej wielkiej wiosce:), to myślę, że pozostaje tylko zakup przez internet. "Złodziejkę" widziałam dobrych kilka lat temu u siebie, w Empiku - 1szt. Nie kupiłam, bo już ją wtedy miałam przeczytaną. Dość niedawno oglądałam w TV film i stwierdzam, że dla mnie jest prawie identyczny jak książka i równie dobry. Chociaż, książkę czytało się rewelacyjnie:). Nie czytałam "Muskając aksamit" i w księgarniach też nie spotkałam, a film był dla mnie całkiem niezły, za wyjątkiem paru scen, o któych tu nie napiszę, bo juz miałam na ten temat nie pisać, szczególnie w godzinach pracy:)
P.S.Jeśli będziesz miała chęć napisać coś osobistego, bez publiczności, podam Ci adres do mojej gołębicy :) karen_jensen(tu jest taka jedna małpa)o2.pl
Do sportu nawiaze jutro, czy Twoj Aniol o golebim sercu nie bedzie mial mi za zale, jesli napisze do Ciebie emaila? Z drugiej strony, podajac mi jej adres dajesz mi chyba do zrozumienia, ze nie macie przed soba tajemnic. To pieknie :)
Mój Anioł sam mnie o to poprosił, żebym pozwoliła Ci napisać :) Śpij dobrze :) Może dziś przyśnią Ci się jakieś miłe sny. Aniołowi przyśniło się, że smaży pączki :)) To chyba był pseudo erotyk :) Dobranoc Miss.russ:)
LOL z tych paczkow, mam nadzieje, ze ich we snie nie przypalila bo akurat o nich zapomniala przez Ciebie...:) Podziekowania dla Aniola, wnioskuje z tego, ze troche jej o mnie opowiadalas albo nawet sobie poczytala te nasze rozmowy (nie mam nic przeciwko). Jelsi cos mi sie przysni ciekawego, to Ci opowiem :) Ale zapewne juz w emailu :P
Nie sądzę, żeby czytała to, o czym tu pisałyśmy. Mamy do siebie zaufanie. Mówiłam jedynie o tym, jaką osobę spotkałam na forum filmowym :)
Pisz, kiedy będziesz miała ochotę, tajemnica korespondecji gwarantowana. Gołąbek siedzi już gdzieś w Twoim pobliżu i czeka na polecenia. Może będzie miał sporo latania :) a może tylko troszkę się zmęczy. Do jutra:)
No muszę powiedzieć, że sie spisał gołąbek :) Co prawda pamięć mam zatartą bo się kilka razy budziłam, ale coś miłego mi zostało w głowie z tego snu, o czym Ci napiszę na emaila :) Sniło mi się tenisowo :)))) Nie wiem czy w ciągu dnia Ci to przeslę bo chiałabym opatrzeć wiadomość zdjęciem "obiektu", a w pracy mogę nie mieć warunków do szukania wymownej fotki ;) Dzieki za przemiłe chwile :))))))
Wiecie co? Super bylo to poczytac!!! A ile czasu mi to zajęło?! A jutro trzeba wstac do pracy:( Tak, tak dzis ogladalam "Loving Annabelle" i stąd "tu" trafiłam. Życzę miłych dalszych Waszych rozmów na privie. Pozdrawiam
---> Miss.russ , wyobraźnia sie rozbudziła? :)) Sny się ciężko opisuje, szczególnie takie, w których jest wiele ujęć "obiektu" w różnych pozycjach:)
Cieszy mnie, że tak miło Ci się wyśniło:) I widzisz? publiczność (w ilości minimalnej) dotarła do zakończenia, całkiem niezły nam ten scenariusz wyszedł, jak na pierwsze, wspólne pisanie. Miłego dnia życzę i nie śpiesz się z niczym, na wszystko przyjdzie odpowiednia chwila. Gołąbek jest cierpliwy, poczeka :)
Ja Tobie również dziękuję za miłe chwile na tym forum i życzę udanego dnia:)
---> Anula:) Podobało się czytanie?:)
Może ktoś tu jeszcze wpadnie i w końcu napisze coś w temacie, bo Anulo, nic nie napisałaś o tym, czy Ci się podobała scena w kociele :)) Widać już taka uroda tego topicu :)
Mam taką myśl, żeby tu jeszcze coś napisać z Miss.russ, może jakiś komentarz do filmu "Goodbye Emma Jo" :), a zacząć go np. tak:
karen: - Fajny film wczoraj widziałam.
russmaxfan: - Momenty były?
karen: - baaa i to jakie....:)))))
ja jednak może pomilczę:)
Scena w kosciele podobala mi sie bardzo, ale czytanie Waszych rozwazan chyba jeszcze bardziej.
Acha a w pierwszym poscie chyba powinnam napisac cos w stylu "nie macie mi za złe ze to sobie poczytalam"???? Chyba, nie:))-mam nadzieje.
Ja proponuje, zaczynajcie od poczatku, chetnie poczytam:))
Cieple pozdrowienia dla Was obu!
Witaj Anula, nie jestesmy co prawda ekshibicjonistkami, ale jesli piszemy cos na forum publicznym, to liczymy sie z tym, ze kazdy moze to przeczytac, nawet jesli watek ciagnie sie na 3 strony :) Gratuluje wytrwalosci bo chyba jestes pierwsza (obok mnie i karen), ktora doszla do konca :) Co prawa na wszystich forach sa jeszcze takie istoty jak lurkers, czyli obserwatorzy nie zabierajacy glosu i trudno oszacowac ile takich osob odwiedzilo ten topic :) Przypuszczalnie kontynuowac bedziemy :P