Eh, nic nie straciłeś. Przynajmniej się wyspałeś :)
Ona umarła. Mąż na zmianę z kochankiem czuwali przy jej łóżku w ostatnich chwilach jej życia. Kiedy odeszła padli sobie w ramiona i pocieszali się nawzajem. Oczywiście unisono płacząc i wyznając, że nie byli jej warci.
Potem wyprawili jej pogrzeb. I w tym momencie nastąpiło przegięcie niewyobrażalne. Na pogrzebie zjawił się detektyw, który wcześniej ją śledził i jego syn, który też nota bene ją śledził. Detektyw drżącym głosem wyznał, że od pocałunku Sary chłopcu zniknęło znamię, które miał na policzku. KONIEC.
Nuda, ziew, miernota, dosłowność aż do bólu, bez żadnej zagadki, tajemnicy, niepowiedzenia. Cycki Julianne Moore marnie się prezentowały a pośladki Ralpha Fiennesa jeszcze gorzej.
U mnie 3/10. Więcej nie dam.

Polecam przeczytac ksiazke Grahama Greena pod tym samym tytulem