Film opowiada historię nawrócenia i relację z Bogiem, choć ten aspekt zostaje naświetlony dopiero w drugiej jego połowie. Romans jest właściwie jedynie tłem.
Film jakoś do mnie nie trafił, ale to nie znaczy, że nie jest dobry. Podobała mi się gra J. Moore.
Miałam takie samo odczucie. Uwielbiam Ralpha Fiennesa jak i Julianne Moore, ale jakoś w ogóle nie poczułam tego filmu. Nie odczułam jakiś silniejszych emocji podczas oglądania. Może tylko lekką irytację przy fragmencie jak mąż proponuje kochankowi, żeby się wprowadził . Okej była umierająca, mąż chciał być przy niej ale też wiedział, że kochanek jej nie opuści, jednak jego reakcja była zupełnie wbrew naturze. Taka mała uwaga ;)