Nie będę ukrywał,że próbowałem ten film obejrzeć tylko i wyłącznie dla Finnesa.Próbowałem,bo nie obejrzałem do końca.Strasznie toporny film,w którym nie potrafiłem dostrzec większego sensu.Cały czas miałem wrażenie ,że wszystko w tym filmie zaczyna się od seksu i na seksie się kończy.Jeśli bohater grany przez Finnesa(będący też narratorem) chciał wprowadzić jakąś nową myśl ,to jej punktem wyjściowym stawał sięseks!Szczerze nie potrafiłem w żadnym stopniu uwierzyć ,że ten facet kocha panią kreowaną przez Moore ani,że zależy mu na odwzajemnieniu przez nią tego uczucia.Szkoda Finnesa,bo widać było,że facet nie miał żadnej możliwości ciekawego zagrania roli.Szkoda nagiego ciała Julian Moore,bo chociaż nie mam nic przeciwko,to mogła się rozebrać w lepszym filmie...