Ciekawe kino historyczne, które powinno przypaść do gustu miłośnikom tego typu klimatów, szczególnie tym, którzy zachwycali się Braveheartem. Ale Mackenzie nakręcił film kilka poziomów słabszy, na co składa się m.in. pozbawiony charyzmy protagonista czy scenariusz po brzegi wypchany treścią, choć i tak należy przyznać, że twórcy sprawnie udało się zachować dramaturgię przy takiej ilości informacji. To kino niepozbawione wad, ale trzymające się realizmu i stanowiące ostatecznie solidną rozrywkę. To dobra rzemieślnicza robota, ale niewiele ponad to.
Recenzja: http://kulturacja.pl/2018/11/krol-wyjety-spod-prawa-recenzja-filmu/
Taaaa, trochę tak po prostu jest taki sobie ten Chris Pine. Nawet zabójstwo na uświęconej ziemi go nie ruszyło. Za dużo wydarzeń upchali w tych dwóch godzinach, wątek rodzinny dostaje stosunkowo wiele czasu i uwagi, za dużo.
Rzemieślnicza robota. Faktycznie istotnym momentom za mało czasu poświecono.
Trailer był bardzo interesujący. I zachęcił mnie tak, żenię mialam się doczekać premiery i dzisiaj film włączyłam.
Ale w stosunku to co zapowiadano w trailerze film jest baaaardzo powolny. Fanów relacji szkocko-angielskich może to lekko irytować, ale tych co się nie znają w tej tematyce może nawet nudzić.
Spodziewałam się czegoś lepszego. Ale film jest przyzwoity to nue bubel. I chociaż nie przepadam za Chrisem Pine bo ma wygląd porcelanowej lalki i nigdy nie uwazalam go za dobrego aktora to jakoś sobie radzi. Owszem w roli Roberta Bruce wolałabym kogoś bardziej męskiego i charyzmatycznego, ale Pine jakoś sobie radził. Nie jest tak jakbym chciała by było, ale mogło być gorzej. Chris Pine nie jest beznadziejny.
W sumie niezły ale z tymi 500 Szkotami przeciwko 3000 Anglikom pod Bannockburn to jednak przegięcie; łącznie było ich tam ok. 27 tys.
Pomyliłeś się, ostatnia bitwa w filmie to bitwa na Loudoun Hill. Bannockbourn było sporo lat później ponad 10 od momentu zakończenia filmu. Pewnie taki wybór wynikał z ograniczeń budżetowych, Bannock to już pełna bitwa na kilkadziesiąt chłopa, bardziej w stylu Bravehearta Gibsona.
Ja Pina lubie, film też zaskakująco, jak na produkcję TV dobry. Znaczy od czasu do czasu Netflix może zrobić film o lekko niszowej tematyce w dobry sposób.
Może jest nadzieja na coś w polskim klimacie, ale bez bombardowania Warszawy itp. :P
Faktycznie; netflixowskie produkcję mają, z mojego punktu widzenia, co$ takiego, że trudno mi się na nich koncentrować dłużej; po prostu jak dla mnie są mało wciągające i pewnie dlatego mi ten fakt umknął. Nie jestem miłośnikiem filmów tej stacji, mimo to na "Wiedźmina" czekam z niecierpliwością.
Nie uciekł, bo raczej nawet go tam nie było. Tak naprawdę, to Edward Longshanks zmarł w drodze do Szkocji 2 miesiące po bitwie pod Loudoun Hill... A Bannockburn było 7, a nie 10 lat później. A sam film niezły, ale raczej nic specjalnego, może poza Florence Pugh grającą żonę Bruce'a. A piszę to z pozycji kogoś, kto uwielbia Szkocję, a w większości lokalizacji z filmu sam byłem.
Chodziło mi o to, że uciekł spod Bannockburn. Co do Edwarda I zgoda. Jeśli chodzi o Szkotów był to chyba jedyny naród bardziej skłócony od naszej szlachty.