Pojawia się ten temat co i raz, więc piszę. Kino gangsterskie/sensacyjne nie jest kinem dokumentalnym i nie będzie. Co innego sala sądowa, a co innego sala kinowa. Jeśli ktoś chce zobaczyć, jak to naprawdę jest, to niech pójdzie na medycynę sądową (chociaż przypuszczam, że wtedy dużo mniej będzie mu się chciało oglądać kryminały, bo zamienią się w robotę, od której trzeba odpocząć przy komedii).
Zasadniczo wiadomo, że bohaterowie tego typu narracji kończą źle. Leon też, bo zostaje zabity. Gdyby jeszcze był całkowicie zły, to sytuacja byłaby wręcz naiwna - wszyscy huzia na tego pana, bo zbroił. No więc, żeby było o czym opowiadać bez ziewania, wprowadza się półcienie. Święty Leon nie jest, co widać choćby ze sceny, kiedy zastanawia się, czy nie zabić w nocy Matyldy. Ale pokazuje się - zobaczcie, ten człowiek też czasem potrzebuje spokoju i ciepła. Żeby widz tym mocniej odczuł marny koniec faceta, zgodny ze sprawiedliwością.