PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=671}
8,1 849 tys. ocen
8,1 10 1 849337
8,1 72 krytyków
Leon zawodowiec
powrót do forum filmu Leon zawodowiec

Chciałbym w tym miejscu odnieść się do wypowiedzi Rafała Donica zamieszczonej na stronie Klubu Miłośników Filmu, do której link podany został w tutejszym wątku „Leon - Wersja Reżyserska DVD”.

Opis dodatkowych scen wersji reżyserskich, napisany przez p. Rafała, spodobał mi się. Lecz nie zgadzam się z końcową opinią p. Rafała, która to opinia ma przesądzać o wyższości wersji producenckiej nad wersją reżyserską, a to że:
„wersja producencka "Leona" pozostaje wersją dojrzalszą i poważniejszą - czyli po prostu lepszą”.

A teraz uzasadnienie dlaczego nie zgadzam się z powyższą opinią.

Swoje przemyślenia oparłem na wierze, że reżyser-twórca nie robiłby zmian w swym własnym dziele, gdyby nie uznał, że może ta zmiana, poprawić odbiór dzieła i/lub przynieść dodatkowy dochód, w co nie wątpię ani trochę :-D

Scena, w której Leon opowiada o swojej dziewczynie, zmienia diametralnie wizerunek bohatera.
W wersji kinowej Leon uchodził za osobę niedojrzałą lub zahamowaną uczuciowo. Dodanie sceny reżyserskiej próbuje skierować wymowę filmu na pokazanie nam historii człowieka głęboko zranionego, który nie otrząsnął się z osobistej tragedii. A ponadto, gdzieś w głębi, wciąż wiernego swojej dziewczynie. Ta wierność podnosi wartość jego jako człowieka.
"Nic nie jest takie samo po tym jak zabijesz kogoś. Twoje życie zmienia się na zawsze."
Mimo obciążenia jakie wziął na siebie za wymierzenie sprawiedliwości na ojcu swojej dziewczyny, wciąż, i po wielu latach, pozostał wierny swojej miłości.

Nie zapominajmy, że głównym bohaterem filmu jest Leon, a nie Matylda. Wiek Matyldy wcale nie był przypadkowy i sugeruje, nie to, że Leon jest na podobnym poziomie rozwoju uczuciowego, co Matylda, lecz to, że do żadnego zbliżenia z inną kobietą po prostu dojść nie może. Sądzę, że reżyser uznał za warte tego, aby podkreślić to jeszcze dobitniej, że Leon był wierny swej miłości. To najważniejszy „element” („The Fifth Element”=„Piąty żywioł”=Miłość) w filmie „Leon”, moim skromnym zdaniem.
Dodanie wyłącznie sceny opowiadania Leona o swojej dziewczynie, mogłoby być niezauważone lub niedopowiedziane, stąd sceny z umizgami Matyldy. Stąd też scena z próbą samobójstwa Matyldy. Matylda już wcześniej mówi Leonowi, że skoro wpuścił ją do mieszkania to coś do niej czuł ("Jeśli uratowałeś mi życie, musiałeś mieć dobry powód.").
Leon sprawdza w nocy sam siebie: czy byłby w stanie pozbyć się Matyldy na zawsze. Nie był w stanie. Od tej chwili następuje w nim przemiana. Znalazł ponownie sens życia. Coś, za co warto umrzeć.

Jeszcze jedna dodatkowa scena warta jest zauważenia. Dla wyrównania balansu pomiędzy rozwijającym się u Matyldy, szczerym, ale niedojrzałym uczuciem dziewczęcej miłości do swego wybawcy, wprowadzona została przez reżysera Bessona ( Dzięki ci Luc!) scena, w której Matylda podpala narkotyki. Scena ta w sposób cudowny - dla mnie - pokazuje nam Matyldę, która z troską myśli o tych ludziach, którym narkotyki te mogłyby zaszkodzić. To już jest dojrzała miłość jako postawa, a nie jako uczucie.

Na podstawie powyższego, co sam naskrobałem, uważam, że wersja reżyserska filmu "Leon" przyniosła nam widzom nowe wartości. Te nowe wartości powiększyły wartość filmu, który stał się jeszcze lepszy od wersji producenckiej. I chyba o to w tym najbardziej chodzi, nieprawdaż?