Ciągle ktoś próbuje upchnąć "Leona" do szufladki z filmami sensacyjnymi. Gdzie tu sensacja? Te fragmenty "sensacyjne" (np. grubas) są tylko tłem dla tego co jest istotą tego filmu - historii Leona, człowieka który dopiero po spotkaniu z Matyldą zaczyna analizować swoje życie, weryfikować pewien utarty schemat wg. którego egzystuje (bo tak można to nazwać).
Tutaj nic nie jest podane na tacy - treść kryje się w grze Jeana Reno - mam tutaj na myśli takie niepozorne sceny jak ta kiedy prasuje, gapi się w szklankę mleka - z wyrazu twarzy, z oszczędnych gestów etc, można wysunąć wiele wniosków natury psychologicznej.
Należy szukać związków przyczynowo-skutkowych,tego nauczyła mnie ekonomia - nauka o ludzkim działaniu. Leon jest samotnikiem ponieważ pozwala mu to zachować trzeźwość umysłu, skupić się na zleceniach. Ma kodeks honorowy - stworzony przez jego pracodawców jako substytut sumienia - dla niego urasta do rangi filozofii życiowej; jest klamrą spinającą całą jego karierę; od niego zaczął i trzymając się go zginął.
O Matyldzie również można by napisać referat.
O muzyce, grze Natalie i Oldmana nawet nie wspomnę. 9/10.