Jean Reno jest wielki, Gary Oldman jest niesamowity ale genialna jest Natalie Portman. Jak dla mnie rewelacja w każdym calu: Zdeprawowana lolitka i anioł w jednym - ocieka erotyzmem by za chwilę zamienić się w niewiniątko. Gra po mistrzostwu na emocjach Leona i innych. Na moich zresztą także! Kiedyś słyszałem jak chwalono jedną aktorkę za rolę w "Taksówkarzu" i słusznie, ale kreacja Jodie Foster w roli Iris to był amatorski teatrzyk przy Matyldzie. Po prostu się rozkoszowałem podziwianiem jej kreacji. A co do reszty, to nie odstają nadmiernie od poziomu jaki narzuca Natalie Portman. Jean Reno jako Leon jest subtelny, zamknięty w sobie - "cofnięty" emocjonalnie a przy tym wyrazisty. Gary Oldman to wzór kinowego psychopaty który filmoznawcy mogli by spokojnie ustawić Sevres pod Paryżem obok wzorca metra. Także i tym razem daje on popis swoich możliwości. Jedyna wada tego filmu - od czasu, do czasu, nie zawsze potrzebnie, ociera się o pedofilię. Ale tylko ociera!