Poza tym uderza popularne szufladkowanie filmów czeskich jako komedia, gdy tymczasem przeważnie to komediodramaty, jak nie dramaty... Najlepszym przykładem mój ulubiony czeski(czechosłowacki) "Błazen i królowa". (szufladkowanie kina czeskiego przypomina mi szufladkowanie szampanów i win musujących, jest bardzo płynne nieprecyzyjne - brut, sec, demi sec - właściwie żadnej różnicy między dwoma ostatnimi - i praktycznie niemal nieobecny doux)
Zgodzę się, że ten film nie jest komedią. Czyżbyśmy tu mieli znów owo burackie, a tak przez Polaków ulubione prześmiewanie czeskiego języka? Bo nie mogę się oprzeć wrażeniu, że jedynym spełnionym kryterium komedii jest tu zabawne (dla niektórych) brzmienie większości filmowych dialogów...
Natomiast co do przeciętniactwa - w życiu! Dla mnie to film pełen treści, ciepła i smutku jednocześnie, taki czeski Mike Leigh...
Obejrzałem nie jeden czeski film i uważam że ten jest niezły ale nic więcej. Generalnie nie ma co do tego filmu się przyczepić ale wszystko jest niezłe. Film nie wyróżnia się specjalnie niczym tak aby piach i ochy nad nim składać. Po prostu niezły film o ludzkich emocjach, można obejrzeć ale nie koniecznie.