w całym. Non stop tego bidnego gościa się czepiała, a z takich mini detali rośnie balon do rangi maksi detali, które jak wybuchną, to się wylewa szambo. Albo tak zaleje, że się kochankowie potopią i pójdą swoimi drogami, albo potaplają się troszkę i później będą się godzić. Tak ciągłe taplanie i późniejsze obmywanie. No ale przez to jest na świecie weselej, bo to tak właśnie ma być żeby się odpowiednio dobrać. Popis dwójki aktorów, John David Washington fenomenalny we fragmencie reakcji na recenzję. Mocno się uruchomił i wczuł w rolę, zresztą Zendaya również. Może deczko przegadany, może momentami deczko nużący, ale bomba emocjonalna jest w tym obrazie na poziomie hard level. Można się w czarno-białej scenerii pomęczyć z bohaterami, bo nawet warto.