PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=867995}

Malcolm i Marie

Malcolm & Marie
2021
6,7 25 tys. ocen
6,7 10 1 24521
5,9 47 krytyków
Malcolm i Marie
powrót do forum filmu Malcolm i Marie

Już w pierwszej chwili widzimy silną inspirację kinem klasycznym. Czerń i biel, napisy, które pojawiają się na samym początku filmu, a także charakterystyczne zestawienia ujęć z mającą za zadanie zbalansować wszystko muzyką.

Trudno uciec od skojarzenia z filmem "Marriage Story", który także w dużym stopniu swą formą i konstrukcją przywodził na myśl kino klasyczne. W filmie Levinsona jednak widać w tej kwestii dużo większą dbałość o detal, zdjęcia, światło, a nawet scenografię. Przepych i piękno odzierane są z kolejnych warstw, by powoli, razem z bohaterami, dojść do sedna poruszanej przez nich sprawy.

Film ten w ogromnej wierze bazuje na dialogu, na emocjonalnej przepychance, melodramatycznym przechylaniu szali i zmianie balansu. Frazy filmowe, które obserwujemy, są jednak powtarzalne, co staje się coraz mniej angażujące i wiarygodne. Co więcej, przepych, który widzimy na ekranie pojawia się nie tylko w warstwie wizualnej, ale też we wręcz barokowej w swoim wyrazie emocjonalności. A sinusoida, która powinna trzymać w napięciu, buduje narastający dystans. Wszystko co obserwujemy, staje się sztuczne i nadęte. Sytuacji nie ratuje nawet zrzucana w pewnym momencie na widzów bomba – która żadną bombą nie jest, bo z kontekstu możemy łatwo domyślić się zamierzenia twórcy i w efekcie scena nie wprowadza elementu zaskoczenia.

Sama konstrukcja filmu, która jest oszczędna, wymaga dopracowania każdego szczegółu i perfekcyjnego aktorstwa. Z tym niestety także jest drobny problem. Zendaya, która na samym początku bardzo dobrze ukazuje frustrację, stając się wręcz tykającą bombą, nie dotrzymuje kroku Johnowi Washingtonowi. Ten bowiem ukazał znacznie szerszą paletę emocji, a był w tym niezwykle przekonujący. Zendaya wydawała się w swej roli znacznie mniej wiarygodna, w chwilach wymagających więcej, wręcz nienaturalna i wymuszona. A to właśnie, wraz z problemem z balansem w filmie, uniemożliwia widzowi przeżycie jakiegokolwiek katharsis.

Tym, co wydaje się tu niezbędne jest stworzenie postaci wyrazistych, z portretami psychologicznymi, w które można się zagłębić, aby rozgryzać motywacje ich działań. Niestety to, co otrzymujemy to bohaterowie dość tendencyjni - dziewczynę z mroczną przeszłością i twórcę z rozbuchanym ego. Nie ma tu miejsca na żadne wątpliwości co do ich osobowości, ich obraz jest bowiem niezwykle schematyczny. Podobnie sprawa ma się z naturą ich relacji, która wydaje się klasycznym wręcz współuzależnieniem. Ironiczna wręcz staje się w tym kontekście kwestia wyboru czerni i bieli – rzeczywiście nie ma tu miejsca na żaden koloryt.

Jedynym interesującym wątkiem, który tam poruszono, jest reakcja Malcolma na pierwszą recenzję jego filmu. Nie rzecz jednak w samych emocjach, ale sytuacji. Możemy bowiem wysnuć z niej wniosek, że w każdym dziele jest nieświadoma część jego twórcy. Wbrew jego intencjom, możemy doszukiwać się w obrazie czegoś przez niego niewypowiedzianego. Niestety kwestię zaledwie muśnięto, a mógłby to by być naprawdę piękny pocałunek.

Niestety wydaje się więc, że największym atutem tego filmu staje się jego forma, która cieszy oko. Otrzymujemy swego rodzaju wydmuszkę, która ma zwabić widza atrakcyjną formą, oferując w zamian tylko rozczarowanie i zmęczenie.

Zapraszam do wysłuchania pełnej recenzji na kanale :) https://youtu.be/7xEREpF_vTg
Opowiadam także o innych Netfliksowych propozycjach.