Wczoraj byłem z dziewczyną i widziałem. No i cóż...nie powalił mnie na kolana.
Nigdy nie byłem zagorzałym fanem disco polo, nieważne czy w wydaniu naszym, czy zagranicznym, jednak na ten film poszedłem nawet z nadzieją.
Liczyłem na lubianą przezemnie Meryl Streep i Pierca Brosnana.
Niestety, zawiodłem się trochę na filmie. Meryl jest fajną aktorką i bardzo ją lubię, ale za śpiew to niech się ona lepiej nie bierze. Najbardziej z całego filmu podobała mi się właśnie gra Pierca. I nie śpiewał wcale strasznie. Wręcz przeciwnie. W gąszczu tych wszystkich wesołych przyśpiewek, jego kawałki były całkiem niezłe i zaśpiewane tak z...uczciem :)
Sam film to łatwa, prosta i średnio przyjemna zabawa. Nie oszukujmy się. Na dwie godziny, najlepiej po prostu wyłączyć mózg i oglądać. Jedni będą się dobrze bawić,inni mniej.
Ogólnie sala pełna (75% babki). I na to się nastawicie, bo to właśnie taki film da lasek co to przyjdą z "psiapsiółkami" żeby popiszczeć jak co przystojniejszy aktor pojawi się na ekranie...
Miny widzów po seansie mówiły wiele. Panie - rozanielone i szczęśliwe. Panowie - z kpiącymi uśmieszkami rzucający teksty "nawet śmieszny film", czy "no no...niezły!".
Jak dla mnie film przeciętny, choć ze śliczną dziewczyną można obejrzeć :)
Ratują go pyszne widoki i gra niektórych aktorów:
5/10
Konkurowała z gwiazdami, a poza tym z wszystkich piosenek, które ukazały się w przeciągu tych pięćdziesięciu lat to właśnie ich piosenka została wyróżniona.
No chyba z wszystkimi europejskimi gwiazdami skoro ich piosenka sobie zasłużyła na taki tytuł.
No, to może wymień kilka takich zespołów które zwyciężyły eurowizję, zostały ogólnoeuropejskimi gwiazdami a później przegrały z Abbą w tymże konkursie?
Niestety Triko80, ale właśnie Ty nie rozumiesz tekstu pisanego...
Wyżej napisałem:
"...i to nie jest konkurs na "najambitniejszą" muzyke (w którym ABBA poległa by z kretesem). "
A Ty mi wyjeżdżasz z konkursem Eurowizji? To jest według Ciebie konkurs ambitnej muzyki?
"Ambitna" to nie to samo co "popularna". Sprawdź w wiki różnicę znaczeń...
Hm, to ja poproszę o definicję "ambitna muzyka".:-)
Zawsze zastanawia mnie to określenie. Dla jednego ambicją jest słuchanie symfoni Bacha lub Haendla, dla innego ambicją muzyczną będzie Metallica, a dla innego disco polo albo walczyki na akordeonie w wykonaniu wujka Zenka. Bo takie ma ambicje.;-)
Tak więc uważam określenie "muzyka ambitna" (podobnie jak "ambitny film" - bo co to niby oznacza?Jeden ma ambicje oglądać Felliniego a inny "Gladiatora") za lekko pretensjonalne, snobistyczne i niepoprawne.
Pozdrawiam.
To mi wytłumacz, najpier piszesz, że wygrała jakiś konkurs, potem, że współzawodniczyły w nim jakieś wielkie europejskie gwiazdy które powygrywały eurowizję, a jak proszę, żebyś przybliżył mi choć kilka zespołów, odpowiadasz mi, że nikt z Abbą nie przegrał.....to jak ona mogła wygrać?
Coś się strasznie motasz.........
Rany... jak Ty tępo myślisz! Ich piosenka została wybrana z pośród wszystkich z ostatnich pięćdziesięciu lat! Ciebie najwidoczniej usatysfakcjonuje odpowiedź, że wszyscy przegrali!
Oh dzięki wielki znawco muzyki, super, że Abba wygrała z 50 innymi nie liczącymi się na rynku fonograficznym piosenkami, 50 innych zespołów, gwiazd europejskich o których nikt poza eurowizją nigdy więcej nie słyszał......dobrze, że przynajmniej Ty jeden tępo nie myślisz, bo Twoje horyzonty są szerokie jak ....muszla klozetowa.
Naprawdę, odpisuj, mam z tego niezły ubaw jak się sam plączesz w swoich odpowiedziach........
Ja się nie plączę. To Ty nie chcesz przyjąć prawdy do wiadomości, a poza tym ja nie widziałem żadnego tekstu, poza jednym z jakichś nurtów hipisowskich albo wypowiedzi Tuska czy Kaczyńskiego zanim był prezydentem. To jest dopiero ubaw :-)
Jakiej prawdy??
Prawdy, że abba jest najwspanialszym zespołem na świecie??!!
Może dla ciebie to prawda, dla mnie absolutie nie, że abba ma super piosenki najlepsze na świecie, to dla mnie też prawdą nie jest, że ten film jest cudowny to nie jest prawda.
Ten film w moim pojęciu był przeciętny i wypadł poniżej moich oczekiwań, aktorzy moim zdaniem fałszowali a piosenki fajne nawet były, ale nad głębią ich przesłania nie nalezy się rozwodzić bo jej tam nie ma.
To na szczęście nie tylko moje zdanie, a co ma do tego Tusk czy Kaczyński to ja już zupełnie nie wiem, co ma piernik do wiatraka,twoje posty są dla mnie nielogiczne.
A tekst "To Ty nie chcesz przyjąć prawdy do wiadomości" kojaży mi się z sektą, coś w stylu świadków Jechowy......więc już daj spokój i nie szerz swojej prawdy pośród nieuświadomionych.
Jeżeli Ty masz takie skojarzenia to radzę się udać do najbliższej poradni psychologicznej.
Drogi Maciusiu!
Nie OKREŚLIŁAM swojej płci? Widać nawet nie przeczytałeś mojej wypowiedzi ale oczywiście nie omieszkałeś skomentować.
kumkuro nie unoś się... Nie wiem czemu odebrałaś to jak jakiś atak z mojej strony. Faktycznie z treści Twojego posta, dało się rozpoznać płeć. W tym, że nie masz jej "określonej" chodziło o to, że jak dobrze się przyjrzysz, to na prawo od ikonki żarówki, koło nicka, każdy ma znaczek określający płeć. Ty nie.
Mniejsza z tym. Poza tym trochę trudno jest się nie unosić jeśli piszesz cytuję: "Miny widzów po seansie mówiły wiele. Panie - rozanielone i szczęśliwe. Panowie - z kpiącymi uśmieszkami rzucający teksty "nawet śmieszny film", czy "no no...niezły!". Sugerujesz, że tylko Panie są na tyle głupie by ten film się im spodobał, nieprawdaż? Następnie piszesz, że nie miałeś nic złego na myśli. Trochę zaprzeczasz samemu sobie.
Jeszcze słówko o disco polo. Wiem, że niektóre teksty piosenek Abby nie grzeszą głębią ale tak jest z większością piosenek anglojęzycznych tzn chodzi mi o to, że w tłumaczeniu na polski brzmi debilnie. Nie można tego dosłownie przenosić na nasz język.
Zespół Los Lobos śpiewający hit La Bamba także byś uznał za disco polo?
Para bailar la bamba
(aby tańczyć bambę)
para bailar la bamba
(aby tańczyć bambę)
se necesita una poca de gracia
(potrzebna jest odrobina gracji)
una poca de gracia
(odrobina gracji)
pa(ra) mi, pa(ra) ti
(dla mnie, dla Ciebie)
y arriba y arriba
(i wyżej i wyżej)
ay arriba y arriba
(ach wyżej i wyżej)
por ti seré, por ti seré, por ti seré
(dla Ciebie będę, dla Ciebie będę)
yo no soy marinero, yo no soy marinero
(nie jestem marynarzem, nie jestem marynarzem )
soy capitan, soy capitan, soy capitan
(jestem kapitanem, jestem kapitanem, jestem kapitanem)
Bamba, bamba
(bamba, bamba)
itd.
Trzeba być Polakiem żeby tak myśleć. Nasze społeczeństwo jest conajmniej dziwne. Nie dziwię się, że nie mamy się czym światu pochwalić ani muzyką ani filmem.
Nie zaprzeczam sobie wcale. I niczego nie sugeruje. Opisałem zwyczajnie jak wyglądały miny widzów po seansie U MNIE. Może i u Ciebie zarówno mężczyźni jak i kobiety, były zachwycone. Nie neguje tego.
A z tym disco-polo to już lepiej dać spokój bo i tak Ty nie przekonasz mnie a ja Ciebie.
No i pisałem przecież, że tekst w połączeniu Z MELODIĄ daje mi taki obraz disco-polo. Nie sam tekst. A utwór, który przytoczyłaś jest muzycznie w zupełnie innych klimatach, prawda? O gatunku muzycznym utworu, nie decyduje tylko tekst.
A z tym, że nie mamy się czym chwalić to wybacz.. Rzeczywiście, jeśli w dzisiejszych czasach można już się chwalić tylko "hamerykańską", komercyjną, kolorową i pustą papką, to chyba faktycznie nie mamy się czym chwalić..na szczęście.
Ja tam spokojnie znalazłbym parę pozycji, z których moglibyśmy być dumni.
Oczywiście, że według niego to disco-polo, ponieważ on jest wytrawnym słuchaczem muzyki, która nie istnieje.
Cłopczyku jak się pisze o kimś "On" to wypadałoby pisać to wielką literą, wróć do szkoły najpierw naucz się zasad kultury i poszanowania osoby z którą dyskutujesz........
Hm, mnie uczono, że "On" w zdaniu z dużej litery piszę się mając na myśli np. Boga. ;-)))) Co innego, gdy zwracam się bezpośrednio do rozmówcy per "Tobie, Ty, Cię, Ciebie, itd" - wtedy z dużej litery, ale "on, ona" zdecydowanie z małej.
To tak , żeby rozładować trochę napięcie w tym wątku. ;-))))
Pozdrawiam.
E, tam - trochę się tu przepychacie. ;-)
Jedno drugiemu próbuje coś tam udowodnić na siłę, a prawda i tak leży pośrodku. ;-)))
Linka, właśnie popełniłaś błąd ortograficzny drugiego poziomu polegający na nadużywaniu wielkiej litery. Z dużej litery piszemy tylko jeśli zwracamy się do kogoś bezpośrednio i jest to wyrazem szacunku do tej osoby, więc ode mnie zależy jak to piszę, a na razie jeszcze jakiś szacunek mam, bo wszędzie piszę "Ty", "Twój", "Twoja", itp. Radzę przestudiować ponownie język polski, a potem poprawiać innych, a nie ośmieszać się nieznajomością ortografii języka polskiego.
Drogi Maciusiu,
Według mnie melodia, którą gra Abba nie podlega pod określenie disco polo ale faktycznie masz rację, nie ma co do tego wracać.
To, że napisałam, iż nie mamy się czym pochwalić - wcale nie miałam na myśli jak to powiedziałeś "amerykańskiej papki" i nie ubolewam z tego powodu, że nie kręcimy filmów takich na miarę Hollywood. Miałam na myśli inne kino, takie, które wymaga od widza chwili zastanowienia, jakiejś refleksji. Takie, które niesie jakieś wartości. Uważam, że my takich filmów nie mamy. Wybacz ale ostatnio możemy obejrzeć tylko same pseudo romantyczne komedie z udziałem tych samych aktorów. Wiecznie same romantyczne historyjki. Ile można to samo oglądać? To jest dopiero papka.
Również 5/10
Film fajny, ale nie zachwyca i nie rzuca na kolana, a uwielbiam musicale.
Niektóre sceny inaczej bym pokazała, bardziej dynamicznie, nawet sięgając w wyobraźnie bohaterów byleby nie stać w miejscu. Pierce gra dobrze, śpiewa też nieźle, z wyczuciem, ale są sceny gdzie nie wie co ma ze sobą zrobić. Nie dziwie się. U Meryl widać pełne zaangażowanie, a gdy zaczęła śpiewać "mamma mia" dreszcz mnie przeszedł :P Firth z reguły gra tę sama postać, wiec nie musiał się specjalnie wysilać. Dobrze, że nie kazali mu dużo śpiewać, choć miło było usłyszeć jego głos w takim wydaniu ;)
Sceny które miały być śmieszna, dla mnie takie nie były, a takiego zakończenia się nie spodziewałam. Jeszcze mogłabym się przyczepić niektórych ujęć które wyszły zbyt nienaturalnie. Ogólnie piękna sceneria, piosenki Abby zawsze lubiłam i jak po każdym obejrzanym musicalu- męczą mnie teraz.
Lekki, miły, rozśpiewany i w przeciwieństwie do Bollywoodu - nie męczy.
Mnie tam filmy Bolly nie męczą :-) wolę je oglądać niż nasze nędzne polskie wypociny
Polacy nie kręcą musicale wiec tu porównujesz dwa rożne gatunki, ale na szczęście nie muszę męczyć się miedzy wyborem tego a tego. Chyba wole lekką i głupią komedyjkę romantyczną która trwa 2h niz 3h ciągnięcie ciągle o tym samym gdy nie tłumaczą mi piosenek -_-
To kiepskie filmy miałaś skoro napisów nie było do piosenek :-) Wg mnie te filmy nie są o niebo lepsze od naszych polskich komedyjek romantycznych..ale o gustach się nie dyskutuje.
No niestety.
Na "Mamma mia!" czekałam odkąd pierwszy raz zobaczyłam trailer w kinie, na "Pokucie" czyli w lutym. Trochę się zawiodłam. Liczyłam na coś więcej.
Czekam na kolejne musicale, które sprostają moim oczekiwaniom.
Amen ;)
Czy ktoś mi może powiedziec, jaki jest sens kłócenia się, wyżywania na sobie i w ogole w poście o takim pozytywnym filmie po którym przez tydzień śpiewa się "you can dance, you can jive, having a time of your life" ? Bo ja nie rozumiem :P
Również nie widzę sensu w kłótni.
Bawiłam się świetnie. Popłakałam się do łez.
Muszę nadmienić, że na co dzień słucham zupełnie innej muzyki niż ABBA. A jednak świetnie się bawiłam. Dlaczego? Bo ten film został po to stworzony.
Co do jakości muzyki... ABBA to legenda. Niezaprzeczalnie. Disco polo, czy nie, ABBĘ powinno się choćby tolerować. A czy piosenki są ambitne... Dołączam się pytania abigail. Proszę o definicję "ambitnej muzyki".
I jeszcze jedno. Wielkie brawa dla 'Maciusia', bo broni swojego zdania i nikogo nie obraża, co tu się nagminnie zdarza. Dołączam się też do zdania, że film jest to słaby, jednak musical świetny.
Jeszcze jedno. Zawsze po oglądnięciu musicalu zastanawiam się, czy można ten rodzaj sztuki(?) porównywać do filmu. I wychodzi mi, że nie. Jak dla mnie jest to zupełnie inna kategoria i stawianie tego musicalu obok "Ojca Chrzestnego" jest bezcelowe.
ocena? 5/10.
Nie podam Ci tutaj żadnej definicji muzyki ambitnej, bo jej nie znam i nie wiem nawet czy istnieje taka definicja. No, ale nie o to chodzi!
Nie trzeba być melomanem i słuchać Bacha, czy innego Chopina, żeby wiedzieć, że np. "wlazł kotek na płotek" nie jest utworem wielkim i..ambitnym. Tak samo jest z ABBĄ (choć na pewno nie chodzą w jednej lidze z "wlazł kotek".. :) ). Mają piosenki wesołe, skoczne i melodyjne, jednak nie jest to szczególnie wybitna muzyka. Tyle.
I wcale to nie przeszkadza, żeby ludzie sie przy niej dobrze bawili. Może nawet pomaga.
P.S. Dzięki za dobre słowo - dziś zawsze w cenie :)
Pozdrawiam.
skorek.j: "czy można ten rodzaj sztuki(?) porównywać do filmu." Porównywać nie trzeba, bo to JEST film. :-) Wystarczy spojrzeć na definicje, w wikipedii czy innej encyklopedii. Ale stawianie siebie Mamma Mia i Ojca Chrzestnego oczywiście nie ma większego sensu. To trochę jakby porównywać muzykę Beethovena i Modern Talking.
A jeśli chodzi o "ambicje" muzyki - "ambitna" to może taka, której celem jest ŚWIADOME DOSTARCZENIE odbiorcy czegoś więcej, niż zabawa (albo kasa dla twórcy)? Tym czymś mogą być np jakieś specjalne wrażenia albo treści. Należałoby zauważyć, że "ambitność" zależy nie tyle od słuchacza, co od twórcy. Bo oczywiście muzykę ambitną teoretycznie może ktoś słuchać tylko dla zabawy. Nie zmienia to faktu, że muzyka jest ambitna.
pozdrawiam
To ja powtórzę mój post:
"Hm, to ja poproszę o definicję "ambitna muzyka".:-)
Zawsze zastanawia mnie to określenie. Dla jednego ambicją jest słuchanie symfonii Bacha lub Haendla, dla innego ambicją muzyczną będzie Metallica, a dla innego disco polo albo walczyki na akordeonie w wykonaniu wujka Zenka. Bo takie ma ambicje.;-)
Tak więc uważam określenie "muzyka ambitna" (podobnie jak "ambitny film" - bo co to niby oznacza?Jeden ma ambicje oglądać Felliniego a inny "Gladiatora") za lekko pretensjonalne, snobistyczne i niepoprawne.
Pozdrawiam. "
I nie zgadzam się, że "Ojciec chrzestny" to muzyczny odpowiednik Beethovena (bez przesady...) a "Mamma mia!" - Modern Talking. Nie trafia do mnie niektórych uwielbienie dla "Ojca....", bo powstało w historii wiele lepszych filmów, zostających na dłużej w pamięci - przynajmniej mojej ;-), więc akurat to porównanie do mnie nie trafia. Ale ok, mogę uwierzyć, że komuś ten film przesłania obiektywizm, ja też mam swoje ulubione filmy czy książki i też nie jestem w ich względzie może do końca obiektywna. Ale akurat ani "Ojciec..." ani "Mamma mia" do nich nie należą.
Muzykę Beethovena znam i lubię. Modern Talking też znam i też mogę posłuchać. ;-) Czyli nie mam uprzedzeń.;-)))
To ja powtórzę mój post:
Nie podam Ci tutaj żadnej definicji muzyki ambitnej, bo jej nie znam i nie wiem nawet czy istnieje taka definicja. No, ale nie o to chodzi!
Nie trzeba być melomanem i słuchać Bacha, czy innego Chopina, żeby wiedzieć, że np. "wlazł kotek na płotek" nie jest utworem wielkim i..ambitnym. Tak samo jest z ABBĄ (choć na pewno nie chodzą w jednej lidze z "wlazł kotek".. :) ). Mają piosenki wesołe, skoczne i melodyjne, jednak nie jest to szczególnie wybitna muzyka. Tyle.
I wcale to nie przeszkadza, żeby ludzie sie przy niej dobrze bawili. Może nawet pomaga.
Pozdrawiam.
To ja nie powtórzę swojego postu. Kto chce, przeczyta go sobie jeszcze raz.
Jeśli chodzi o Beethovena, Deep Purple, Dire Straits, Pet Shop Boys, czy Ich Troje - to nie chodzilo mi o nazwy czy nazwiska, ale o idee, ktora chyba jest dosc jasna.
A jesli chodzi o ambitna muzyke - to chyba nie wszyscy mnie zrozumieli. Nie chodzi o to, kto i jak slucha tej muzyki, ale o to, jak zostala stworzona. gdyby na dresiarskiej dyskotece (bez urazy) puszczono fuge Bacha, nie zmieniloby to faktu, ze ten utwor to arcydzielo.
A poza tym - zgadzam sie z tym, ze podzial na ambitne i nie-ambitne dziela jest nieco dziwny.
pozdrawiam
(cos mi sie stalo z klawiatura)