Absolutny majstersztyk. Jest to jeden z najlepszych filmów odnośnie seryjnych morderców jakie widziałem i błędnie uważany jest za slasher, ponieważ nie posiada istotnych elementów slashera.
Na korzyść tej produkcji przemawia w zasadzie wszystko, poczynając od głównej roli, która została świetnie zagrana (Joe Spinell i to jego szaleńcze spojrzenie), a kończąc na ciężkim i obskurnym klimacie oraz dawce wybornego gore, przy którym mistrz-Savini spisał się znakomicie (eksplodująca głowa lub skalpowanie, to sceny będące dla mnie czystą magią i rajem dla oczu).
Wszystko potęguje odpowiednio dawkowana muzyka, bardzo charakterystyczna dla tamtych lat, no i milutko było pooglądać sobie śliczną Abigail Clayton we wannie.
Aspekt psychologiczny jest prosty jak budowa cepa. Facet ma niezły bajzel pod kopułą przez to, że matka go karała chyba za wszystko, a jej śmierć jeszcze bardziej spotęgowała jego psychozę.
Odnośnie mankamentów, to jest kilka nielogiczności, ale mi nie przeszkadzały w czerpaniu przyjemności z oglądania. Mocno polecam!