Film to niestety rzadkie gie... Cóż, przeczytałem o tym rytuale minghun na wiki i w świetle nabytej wiedzy, chiński dziadek z polskim ojczulkiem wychodzą na idiotów. Zrozpaczonych, ale idiotów. Jak słusznie zauważył recenzent filmwebu, nie-szczęśliwa koincydencja zdarzeń pozwala na nadanie całej fabule pozorów sensu. Niemniej, w sferze duchowej widzowi proponowany jest żenujący miszmasz. Film ślizga się po temacie straty niczym krążek po lodowisku. Ponadto bardzo powierzchownie traktuje przede wszystkim kwestię życia duchowego obojga "narzeczonych". Nie wiemy w co wierzyła młoda metyska ani w co wierzył jej oblubieniec. Nie przeszkadza to dwóm starym oszołomom ganiać niczym sępy za świeżymi denatami. Bulwersuje mnie przy tym bierność oraz wulgarność współcierpiącej żałobę sklepikarki. W co ona wierzy, też nie wiadomo. Gdyby zmarła była na wpół rdzenną Amerykanką byłoby łatwiej bo dla niektórych plemion wiara chrześcijańska współwystępuje z wiarą przodków. Jak to jest u Chińczyków, film nie wyjaśnia. Ot, chrześcijaństwo, które w Polsce stanowi dominującą religię, w filmie jest tylko skwitowane pojedynczą scenką w kościele (bo wizyta księdza jest na tyle krótka, że gdybym akurat kichnął to mogłaby mi umknąć). Wbrew zamierzeniom twórców, film dobrze oddaje dalekowschodnią metaforę pustego naczynia, które można napełnić dowolną treścią. Tyle, że w tym akurat przypadku znów ma to charakter groteski. Inaczej rzecz ujmując, film może zainteresować lewackich ateistów. Środę i Holland przyciągnęły rytuały voodoo, ateista Jerzy dał się wciągnąć w chiński ludowy obrzęd, który w dawnych Chinach miał swoje społeczne a nawet ekonomiczne uzasadnienie. Ale we współczesnej Małej Sycylii? Powtórzę, brakuje mi jasnego stwierdzenia, ku jakiej religii skłaniała się córka profesora. Bo jakie niby znaczenie ma sam obrzęd, bez wiary, systemu wartości wyznawanego przez uczestników obrzędu. Zrozumiałbym, gdyby to stary Chińczyk wychowywał wnuczkę ale ona od 15 lat była pod wyłączną opieką ojca. Lipa totalna. P.S. Więcej o duchowości Apaczów dowiedziałem się z kryminalnego serialu "Szepty mroku" niż o duchowości Chińczyków czy Gdańszczan z tego pożal się Boże dramatu.
"młoda metyska"??? Metyska to Indianka (żeby użyć starego określenia, bo pewnie to jest ci bliższe) z domieszką krwi białej. Oglądałeś film w ogóle?
Metys to mieszanka rasy białej i żółtej. Rdzenni Amerykanie są rasy żółtej. Chińczycy są rasy żółtej. Dorociński jest biały. W dobie gdy wszystko niemal można sprawdzić w sieci przychodzisz z nożem na strzelaninę i wbijasz go sobie na starcie w stopę. Brawo.