Będzie krótko. Wieloznaczność symboliki i skrajny subiektywizm dzieła sprawiają iż jest niemiłosiernie trudny w odbiorze. Tam żadna wypowiedź nie jest jednoznaczna (lub taka się nie wydaje), nic nie toczy się według ustalonych zasad. Liczy się wizja autora. Abstrahując - osobiście jestem zdania, że każde arcydzieło artystyczne musi być subiektywne z samego założenia. Musi wyrażać swojego twórcę, jego postrzeganie świata. Każda ingerencja osób trzecich w powstające dzieło musi pozostawić na nim jakąś skazę. Wiem, że ciężko jest zachować te warunki w medium jakim jest film (jeden człowiek nie jest w stanie zrobić filmu w dzisiejszych czasach - lub jest to niezwykle trudne;) niemniej jednak uważam, że jest to możliwe. Najważniejsze jest by autor (reżyser) miał pełną swobodę działania i konsekwentnie, bez przeszkód podążał upatrzoną drogą(czyli bez wpierdalania się producentów w to co robi;). Wracając do opisywanego filmu, to reprezentuje on właśnie kino artystyczne w najczystszej formie. Tarkowski nie uznawał żadnych kompromisów (dlatego pewnie miał problemy z cenzurą w Rosji), stosował czystą formę tyranii którą w takich wypadkach całkowicie popieram. Piszę tak ponieważ film mnie zafascynował. Ma "duszę" i to się czuje (i jestem przekonany, że to nie dlatego iż jest to TARKOWSKI;). Nie wszystko załapałem (pewnie nawet nie połowę) ale ma się to fantastyczne uczucie że obcujesz z czymś wielkim. Po seansie właśnie tego obrazu zrobiłem mocne postanowienie iż od teraz więcej czasu poświęcę na tego rodzaju kino. To ono powinno być u mnie standardem a reszta wypełniaczami a nie na odwrót(jak to ma miejsce w chwili obecnej). Jestem przekonany że zachwyci wszystkich oglądających co najmniej jego wizualna strona (gra światłami jest fenomenalna). O samym filmie postaram się napisać więcej jak go obejrzę jeszcze co najmniej... trzy razy;) Nie chce się wygłupić.