jak w transie. niesamowite przezycie. relacje powstajace miedzy dwojgiem bohaterów sa absolutnie szczere, naturalne i rozbrajajace.tak wlasnie rodzi sie prawdziwa milosc. ogladajac ten film przez chwile nawet ja w nia uwierzylem.
Calkowicie sie z tym zgadzam. Najpiekniejsze w tym filmie bylo to ze pokazywal on jak rodzi sie milosc, jak mozna o nia walczyc. Swietne psychologiczne spojrzenie na czlowieka ktory ma ogromne problemy z nawiazywaniem kontaktow- jest zarazem brutalny i niewinny jak dziecko.
Jak na amerykańskie kino film jest niesamowity. Prędzej spodziewałbym się takiej tematyki u reżyserów z europy. Doskonałe role, świetna muzyka i ciekawe kadry. Kto by pomyślał że w taki sposób można zrobić film o miłości.
jeden z filmów, które poruszyły mnie najbardziej ze wszystkich, które widziałam. a zaczęłam go oglądać całkowicie przypadkowo... podczas pierwszego seansu prawie cały czas płakałam, może dlatego, że w tamtym momencie życia utożsamiałam się z Billym. do tej pory mam do niego duży snetyment, tak samo z resztą jak i do samego Gallo:) No i oczywiście niesamowita Christina, która jest jakby nie z tego świata w tym filmie.
Szkoda tylko że w życiu prywatnym Christina i Vincent ponoć pałają do siebie wybitną nienawiścią, bo to troche zburzyło mi ten ładnie zbudowany obraz.
No, ale cóż, film i tak konkretny.
podejrzewam, że do Vincenta (z całym szacunkiem do niego jako artysty) nie jest trudno pałać nienawiścią. jest strasznie zarozumiałym republikaninem, który twierdzi, że Europejczycy to małpy, a sobie mówi, że nie chce być aktorem, tylko gwiazdą filmową...(to akurat ciekawe, bo postępuje raczej odwrotnie) :)