To co powiecie na kolejną kontynuacje, moje drogie panie?
Jej siostra straciła wiarę, bo być może uważała to za ciężar, albo nie chciała żyć mając sprzeczności w umyśle.
Ok:)
Co do Zuzanny, to wg mnie ona zawsze jakoś odróżniała się od reszty rodzeństwa... W pierwszej części była z początku była nieufna co do mówiących zwierząt, np. Bobra..
Chyba najwidoczniejsze było to w filmie. Ale może to przez tę ostrożnośc wolała nie nawiązywać kontaktów z tymi stworzeniami...
to nie tylko nie rozmawianie ze zwierzętami. Na początku bardzo nieufnie podchodziła do sprawy Narnii, od razu chciała wracać do domu. Ale taka odpowiedzialna osoba przydaje się.
No i miała trochę racji. Gdyby wtedy wrócili do domu nie wplątali by się w taki "kanał" :):) Ale wtedy z kolei nie byłoby Opowieści z Narnii :):)
dokładnie. No ale Edmund to trochę z innej bajki, bo on już wcześniej tam był i wszyscy wiemy z kim się spotkał :)
Wracając do Zuzanny, sprzeczność w jej umyśle: logika kierowania swoimi postępowaniami kontra coś ponadnaturalnego, uważanego za niemozliwe, a ona tam była, dotykała, oddychała tym...
Na przykładzie Edmunda można pokazać, co ludzie są gotowi zrobić, dla przyjemności (w jego przypadku - słodyczy). Wierzył, że sam będzie królem Narnii, jak mu obiecała Czarownica.
No i też straszna łatwowierność. Uwierzyć w obietnice osoby którą zna się zaledwie kilka minut.
Droga do zawładniecia kimś wiedzie nie przez jego rozum, ale serce. trzeba dotknąć serca a wtedy zdobycz sama wejdzie w szpony.
Istnieją ludzie naiwni, a inni wykorzystują to wykorzystują... A Zuzanna tak jakby nie wiedziała, co o tym myśleć (chodzi o istnienie Narnii). Była dziewczyną niewierzącą w żadne siły nadprzyrodzone... Można powiedzieć, że wierzyła we wszystko, co można objąć wzrokiem i dotknąć.
ciężko coś na to odpowiedzieć, bo faktycznie masz rację. I jeszcze wszystko tak ładnie ujęte.
moja polonistka za kazdym razem, kiedy czytała jakieś moje wypracowanie mówiła, że wyobraźnię to ja mam bezdenną, na co (według mnie) miały duży wpływ Opowiesci z Narnii
Narnia to jest taka wyobraźnia... Bo nie istnieje nigdzie indziej. Nie można sobie do niej, ot tak, pójśc.
Bardzo nad tym ubolewam:)
Mozna za to sie przenieść czytając książki, oglądając filmy... Lub po prostu zamknąć oczy, puścić wodze fantazji i odpłynąć do krainy marzeń... Jak ja to lubię:)))
Kurcze, gdybym tak mogła jakimś cudem się tam znaleźć, to chyba odwiedziłabym Bobrów, podali by mi rybę z frytkami:), Ker-Paravel, zwiedziłabym caaaały zamek. A Piotr przewodnikiem xD
No cóż ja bym raczej głosowała za Kaspianem albo Edmundem, no ale Piotr Wielki to w końcu Wielki xD Nie zapomnijmy o zwiedzeniu jaskiń...
oni by Ci podali...chyba zgniły dżem :):) frytki ty zabierz ze soba i im zaprezentujesz :P Ciekawe czy im zasmakują :)
zaś jeśli chodzi o przewodnika wybrałabym Zuzannę lub Łucję. Bo kobieta tak zawsze dokładnie i delikatnie opowie :)
cóż Tygrysku nie pozostaje mi nic innego jak zgodzic się z Tobą. Fakt to już nie byłoby to samo...
Powiedzą: "ooo, jakie pyszne! ale trochę za zimne.." a ja na to, ze kupiłam w Biedronce;) mrożone:)
Fuj, zimne frytki? Wykopaliby cię jak tylko byś im je podala :P
Ale oni w końcu nie wiedzą, jak smakują cieple więc może by przeszło??:))
tak, ale później bym im w końcu powiedziała, zeby usmażyli na patelni czy gdzie xD
Jak byłam na Zamku Krzyżackim w Malborku, to kupilam sobie łuk! I nauczyłam się strzelać co nieco. Jak zobaczyłam te wszystkie stragany z mieczmi, łukami, tarczami, to normalnie osłabłam ze szczęscia:))
Też byłam w Malborku.. dwa razy... W zamku czuło się tę atmosferę sprzed setek lat!
Jak w mojej szkole był dzień sportu, to przyjechali do nas jacyś łucznicy ze sprzetem. Spodobało mi się, chociaż szło mi marnie :)
Tak ja też bylam dwa razy, w te wakacje i jakieś 8 lat temu. Mala byłam. Teraz chodziłam z mamą całe dwie godziny bo tyle trwała wycieczka. Dotrwałam do konca:) Zawsze lubiłam średniowiecze i te wszystkie rzeczy. A łuki mnie chyba najbardziej pociągają jako broń. Taka dziewczęca co nie?
Ja juz niestety muszę kończyć, chociaż bardzo miło sie rozmawia, bo mnie "wyższa instancja" z komputera wygania :):)
Narnia - piękno wyobraźni...
Ja miałem marzenie dorównać wielkim pisarzom z tego gatunku...
Moim wielkim idolem był wówczas JRR Tolkien. Marzyłem o poznaniu wielu języów i stworzeniu własnych, tak jak on. Chciałem też poznać mity, legendy słowiańskie i bałtyjskie, aby stworzyć na podstawie ich oraz tych celtyckich i germańskich mitów własny świat, pełen bogów, czarodziei, elfów krasnoludów i wielu innych ras, które sam wymyśliłem...