Opinia na plus tyczy się tylko i wyłącznie filmu oraz cudownej muzyki (bo jaką to inną mógł stworzyć wybitny Hans Zimmer?!). Natomiast na pewno nie jest ona pozytywna ze względu na grę aktorów. Toczyły się debaty na temat nominacji Toma Cruise'a do Oscara. Do jakiego Oscara?! Nie pokazał w tym filmie nic, co nie pokazał niejeden stremowany amator. Szczerze mówiąc, Oscar (jeżeli już) należałby się Kenowi Watanabe za rolę drugoplanową. Poza tym film okazał się fajny, z dość nietypowym zakończeniem (co ja zresztą bardziej lubię), ale było w nim za dużo "fantazji". Na przykład: Co powiecie na samuraja, który pomimo, że został pchnięty nożem w brzuch, dostał dwie kule w jedno i jedną w drugie ramię oraz miał całą zakrwawioną (wątpie czy cokolwiek widział) i pocharataną twarz, z całym impetem pędził w galopie przeciw wrogom? Zostawię to bez komentarza :-