Typowy przedstawiciel narodzonego niedawno gatunku - "komedii o młodzieży z dużą ilością seksu, niewybrednych dowcipów i wyważoną dozą sentymentalizmu". Chodzę na te filmy, bo ciągle mam nadzieję, że ktoś wreszcie potrząśnie tym wszystkim i zrobi coś naprawdę dobrego (np. 10 things..., chociaż ona jest z trochę innego nurtu). Tymczasem Road Trip da się znieść ze względu na fakt, iż jest w sumie całkiem śmieszny (pomimo, że potwornie schematyczny). Można obejrzeć już dla samego Toma Greena. ;)