jak można wierzyć,że 6 mld lat temu "nic" wybuchło i z tego wybuchu powstały skały, a ze skały powstał człowiek. :)))))))))))))) przecież to zabawniejsze niż Monty Python!
Ja czytałem gdzieś o facecie, który stworzył eliksir długowieczności i sprzedawał go za duże pieniądze. Miał dożyć 150 lat a umarł jak miał 70. :)
Ale gdyby powstało coś takiego, istotnie musiałoby być bardzo drogie i wieczną egzystencje mogliby sobie zapewnić jedynie najbogatsi ludzie świata. Ale obca cywilizacja która w kosmosie była przed nami prawdopodobnie coś takiego odkryła, mówią o tym starożytne teksty mistyki żydowskiej, Koran, prorocka część Starego Testamentu, apokryficzne księgi stworzone w tym samym okresie. Tylko zastanawia mnie to jak zmieniłby się stosunek do życia pozagrobowego gdyby już cała ludzkość byla nieśmiertelna i zamieszkiwała inne planety.
"Ale gdyby powstało coś takiego, istotnie musiałoby być bardzo drogie i wieczną egzystencje mogliby sobie zapewnić jedynie najbogatsi ludzie świata."
Niemożliwe. Oficjalnie albo wszyscy albo nikt. Nikt nie wytrzymałby myśli że ktoś może sobie pozwolić na wieczne życie a on nie, od razu miałbyś rewolucje, a nieśmiertelni zostaliby rozszarpani na strzępy. Wraz z postępem cywilizacyjnym nikt nie mógł nawet wytrzymać myśli że ktoś ma zapewnioną tylko względnie "lepszą" egzystencje, stąd rewolucja bolszewicka. Teraz nadchodzi kolejna rewolucja bo ludzie zaczynają powoli zdawać sobie sprawe że nowi kapitaliści ich tylko oszukują dając im pozory równych możliwości zostania "kimś". Jeżeli ktoś wynalazłby taką formułe (nieważne czy eliksir nanobotów czy coś innego) NIGDY by się tym nie chwalił
"Tylko zastanawia mnie to jak zmieniłby się stosunek do życia pozagrobowego gdyby już cała ludzkość byla nieśmiertelna i zamieszkiwała inne planety."
Nie będzie potrzebne, ludzie w końcu staliby się Bogami tworzącymi światy i życia
Mógłby się nie chwalić, ale zaczęłoby być podejrzane że facet żyje 500 lat i nic.
A jak zapatrujesz się na pojawienie się pierwszych rozumnych istot? Jeżeli nie pomógł im żaden Bóg ani nic co byłoby nadprzyrodzone, w jaki sposób zaistniały i rozwinęły się do stopnia tworzenia wszechświatów?
To zmieniałby ludzi i środowisko co pare lat. Wygląd i tożsamość także. Skoro jego ciało się nie starzeje a tkanka i komórki same się regenerują zmiana wyglądu nie jest niczym trudnym. Nawet 10 plastyków dziennie.
"A jak zapatrujesz się na pojawienie się pierwszych rozumnych istot? Jeżeli nie pomógł im żaden Bóg ani nic co byłoby nadprzyrodzone, w jaki sposób zaistniały i rozwinęły się do stopnia tworzenia wszechświatów?"
Nie rozumiesz. Nie ma początku ani końca. Rozumiesz?
Chyba tak. Rzeczywistość jest odwieczna i rozumne byty które je zamieszkują też są odwieczne. Odwieczne nie w sensie że ten konkretny byt istniał zawsze, ale łańcuch bytów. Innymi słowy: nie ma pierwszych inteligentnych istot, ich łańcuch jest nieskończony w czasie.
O to ci chodzi?
Ostatnie zdanie świetnie mi pasuje do buddyzmu. Czy tą filozofią się kierujesz?
Poza tym - nieśmiertelność można różnorako pojmować i niestety, ale ma ona też swoją wadę - jeśli komórka nie umrze, to ma nieograniczoną możliwość podziałów, a więc zawartość komórek w naszym organizmie zwiększałaby się wykładniczo, co byłoby zabójcze dla nas. Oprócz nieśmiertelności komórek (rozumianej jako zablokowanie procesu starzenia, który jest powodowany przez gen SIRT1) trzeba by też wyznaczyć maksymalną liczbę podziałów możliwych dla komórek, co byłoby dość trudne.
Znaczy to jednak tylko, że komórki same z siebie się nie starzeją, ale podlegają wszystkim możliwym uszkodzeniom - napromieniowanie, mutacje genetyczne, deformacje itp.
Założenia buddyzmu znam jedynie ogólnie i niektóre są na prawde złote i dużo (wydaje mi się) z nich rozumiem, a z niektórymi się nie zgadzam.
Co do zatrzymania procesu starzenia się to słyszałem że możliwe by było stworzenie takiej formuły nanobotów kontrolujących wszystkie procesy organizmu
Możliwe, nanotechnologie idą coraz szybciej do przodu. Czytałem ostatnio artykuł w New Scientist na temat nanochirurgii w Australii. Przeprowadza się tam już mniej skomplikowane zabiegi (jak np zator żylny, czy też skrzeplina w sercu) przy pomocy dożylnego wprowadzenia nanorobotów i przy pomocy komputera usuwa się nimi dane uszkodzenia i przeszkody w organizmie. Są one później wydalane normalnie z organizmu.
Rzecz niesamowita. Jak tam pisali - niedługo operacja wyglądać będzie tak: leży sobie pacjent na stole operacyjnym, wchodzą chirurdzy i zamiast do pacjenta, to idą do komputerów, pielęgniarka wprowadza do ukł. krwionośnego kilka zespołów nanorobotów i w ten sposób przebiega cała operacja, bez otwierania pacjenta, bez krwi, bez blizn i szwów. To się nazywa medycyna.
Niekoniecznie. Zbytnie zinformatyzowanie wszystkiego to zbyt duże ryzyko pojawienia się błędów
Ależ można by było mój drogi. Wojsko i ostra amunicja nie raz potrafiła znaczącą ostudzić rewolucyjne zapędy motłochu ; ) Wojsko i naukowcy mieliby dostęp do tego, czego motłoch nie ma, i tyle by się tylko zmieniło.
Nie. Można by tak ale wtedy nie ma mowy o najbogatszych tylko o oligarchii nieśmiertelnych i stworzonym przez nich totalitaryźmie
Trudno. Gorsze jednostki czasem trzeba poświęcić w imię lepszych. Przynajmniej do momentu, w którym potrafilibyśmy rozwiązać problem przeludnienia i kończących się surowców.
Powrót totalitaryzmu, a przynajmniej tak po prostu powrót do niego, bez nagłego narzucenia go przewrotem jest dzisiaj całkiem nieprawdopodobny. Orwell napisał w 1984 w słowach O'Briena że władza musi zadawać ból i upokorzenie, tylko wtedy może być pewna i że postęp cywilizacji oznaczać będzie postęp bólu. Nieprawda, komunizm runął a dzisiaj władze sprawuje się robiąc jak najbardziej "dobrze" masom, tak żeby myśleli że są wolni i żyli w nieświadomości, żeby ostatecznie skończyli jak zwierzęca siła robocza robiąca na tych j.e.b.a.n.y.c.h masonów
Ależ nie totalitaryzm. Ludzie by mieli wszystkie prawa, jakie mają dziś, lecz powstałaby po prostu kasta nieśmiertelnych, do której mógłby dołączyć każdy o nieprzeciętnym umyśle, czy zdolnościach. Np MENSA i kilka pochodnych organizacji zbiera takich ludzi.
Wiem ale ciągle byłby element monopolu grupy rządzącej i narzucanie reszcie ich praw. Ogólnie mówiąc to to co mówisz nie jest błędne bo wiadomo że nie ma równowartych jednostek, ale gdy pewna grupa ustali zasady liczba nowych zdolnych jednostek maleje
Nie miałoby to sensu. Również można by powiedzieć, że papież usunie wszystkich katolików, czy że król usunie wszystkich poddanych. Po drugie - jakiego przywódcy? Nauka nie ma przywódcy. Naukowiec działa na własną rękę, różnica byłaby tylko taka, że byłby nieśmiertelny/długowieczny.
Nie ma zorganizowanej grupy bez przywódcy (widzialnego bądź nie, ale zawsze stojącej za tym jednostki), jej jednostki jeśli tworzą grupe są zbyt ułomne by same się zorganizowały nie wyłaniając przywódcy. To po pierwsze. Po drugie złe porównanie. Miałoby to sens gdyż w końcu zapragnąłbyś być kimś więcej niż tylko członkiem grupy. W tym wypadku przywódcą byłby dystrybutor nieśmiertelności, ten który by to rozdawał, on / oni by za tym stał / stali
I wszystko ostatecznie sprowadzałoby się do waszego przywódcy, który w końcu by się was pozbył i zastąpił nowymi - przynajmniej ja bym tak zrobił
I to jest właśnie jeden z problemów - demografia. Już dziś Ziemia jest przeludniona i musimy znaleźć jakieś rozwiązanie tego problemu. Kolonizacja Marsa, Księżyca i księżyców galileuszowych. Nie mniej jednak to jeszcze nieco za mało. Jest kilka potencjalnych planet, lecz najbliższa z nich oddalona jest o 20,5 lat świetlnych. Keppler z kolei to aż 600 lat świetlnych. W stronę Gliese wysłaliśmy wiadomość radiową, na którą odpowiedź przyjdzie nie wcześniej, niż w roku 2050.
Tak więc niestety, ale póki co kwestia przeludnienia zostanie tutaj, na Ziemi, zaś nieśmiertelność i każde wydłużenie życia tylko zwiększa ten problem.
Co innego gdyby dać taką możliwość jedynie np. ważnym wojskowym, niesamowicie skutecznym politykom, lekarzom, czy też naukowcom. W ten sposób zatrzymalibyśmy ziemską elitę, która przez całe pokolenia mogłaby służyć dla dobra ludzkości.
Nie wierzę w ufoludki na Ziemi. Technika jaką by posiadali musiałaby być niesamowicie złożona i rozwinięta, zaś droga do naszego układu zajęłaby im całe lata. Podróż na niezamieszkałą planetę jest tylko wtedy sensowna, gdy chcemy ją skolonizować, a nie pomagać jakimś lokalnym szamanom żydowskim.
Może kosmici posiadają coś na wzór stargate. Albo potrafią zaginać czasoprzestrzeń, czy też rozbijać się na atomy. Nie znamy celu, w jakim przybyli, ale na pewno nie dla niesienia pomocy. Może robili jakieś eksperymenty, albo lecieli gdzieś indziej i przypadkiem trafili na Ziemię.
Ale podań o bogach przybywających w niebiańskich okrętach jest tak dużo, że nie powinno się tego ignorować.
Nie to że ignoruję, bo byłbym hipokrytą nazywając się racjonalistą, lecz przesłanki o tych obcych są dość... niepewne. Pochodzą ze starożytności, kiedy to tworzyło się wiarę w różne, różnorakie rzeczy.
Miło by było, gdyby np istniały predatory, ksenomorfy, albo np Krewetki.
Jako biolog, gdybym odkrył życie na innej planecie to bym go nie rozwijał, nie niszczył, a badał. Po co dawać zwierzynie broń przeciwko myśliwemu?
Wszystko wskazuje na to, że postanowili się ulotnić bez śladu w tejże starożytności.
"W stronę Gliese wysłaliśmy wiadomość radiową, na którą odpowiedź przyjdzie nie wcześniej, niż w roku 2050."
Nie ma to jak być frajerem. A to że niczego stamtąd nie odebrano o niczym nie świadczy, debile z SETI? Gdyby hipotetycznie zamieszkała tam cywilizacja miała podobne do nas intencje nawiązania kontaktu to już byśmy chyba się zobaczyli (radiowo / inaczej). Najprawdopodobniej tam nic nie ma, ani na C ani na D, jeżeli jednak jest lepiej uważać
Zadziwię Cię, ale nie, to nie ci od SETI :P Arecibo było strzałem w stopę, miejmy nadzieję, że wpadnie na cokolwiek niemiłego w kosmosie i po prostu nie zostanie przez nikogo odczytana.
Informacja radiowa została wysłana tam przez grupę amatorów, przy użyciu rządowej aparatury. To, co dla mnie jest dość ciekawe, to fakt, że przecież do niedawna jeszcze mogliśmy wysyłać f. radiowe na max 16 lat świetlnych. Nagle wydłużyliśmy fale o 4,5 lat świetlnych? Hm... Szukam weryfikacji tych danych, ale tylko na niektórych stronkach temat jest poruszony, więc w sumie pewnie nic nader ważnego z tym wysłaniem informacji.
NAJPRAWDOPODOBNIEJ, nie znaczy NA PEWNO : )
A co powiesz na takie przykladziki?:
- Wykształcenie się mowy u człowieka, która pomagała w komunikacji i była kamieniem milowym w jego ewolucji
- Człowiek ma cel, do którego dąży
- Człowiek przekracza własne, biologiczne uwarunkowania. Ta różnica, to nieokreśloność, zdolność ludzi do rozwoju w różnych kierunkach, do czynienia dobra lub zła
- Człowiek wyróżnia się zdolnością abstrakcyjnego myślenia (nie zaś samym myśleniem)
- "Każde zwierzę od urodzenia jest, czym jest, człowiekiem trzeba się dopiero stać"
- Zwierzęta żyją według praw natury; tylko człowiek sam sobie nadaje prawa regulujące życie społeczeństwa.
- Zwierzęta nie są zdolne do postępu
- Zwierzęta mają brak tak typowych dla człowieka przywar, jak przesądy, wygórowane ambicje, chciwość i nienawiść.
Nie wiem, co rozumiesz przez słowo inteligencja, bo jeśli to wszystko, to wiedz, że twój słownik ma za mało haseł. To nie katole są głupsi od małp ale raczej tylko ty.
Miałem się powstrzymać od odpisania na komentarze nie odnoszące się do mnie, ale nie mogę, ten jest zbyt bzdurny.
- Zanim wykształciliśmy coś tak takiego jak język, wpierw istniała prymitywna mowa, która była zbiorem dźwięków o różnym poziomie głośności i natężeniu, na wzór dźwięków wydawanych przez zwierzęta.
- Zwierzęta też są w stanie czynić dobro i zło. Np lew może zarówno upolować gazelę dla stada, jak i zabić młode z własnego stada, jeżeli lwica poświęca im zbyt wiele czasu.
- małpy człekokształtne, szczególnie szympansy, potrafią wytwarzać narzędzia przydatne w pracy, np. badania nad zachowaniem mandryli pokazało, że używają np kosmków włosów jako nić dentystyczna, przy pomocy trzciny zaś czyszczą sobie paznokcie (wyjmują brud spod nich), oraz czyszczą sobie uszy przy pomocy liści zawiniętych na patyk. Szympansy z kolei robią takie rzeczy, jak rurki do wyciągania termitów z kopca, zaś by np rozpłatać owoc, używają prymitywnego, kamiennego tasaka. Nie tylko rozłupują owoc, ale także kroją go na kawałki, które będą idealne akurat na jeden kęs. Takie wynalazki jednak znajduje się często w obrębie danej grupy małp, co znaczy, że małpy uczą się samodzielnie wytwarzać dany typ narzędzi, nie jest to zaś osiągnięcie całego gatunku wyuczone drogą ewolucji. Ciekawe jest też życie seksualne małp. Wśród bonobo niezwykle powszechne są orgie seksualne samic, na które nie zapraszane są osobniki męskie. Co więcej, małpy te stosują przemoc seksualną, nagminne są gwałty i molestowanie, nierzadka jest także wzajemna masturbacja, seks oralny, a także analny. Bywa, że małpy wykorzystują seks jako formę pojednania.
Nie są to jedynie instynkty, a zalążki indywidualnego, prymitywnego myślenia.
- Nadawanie praw to jedynie wynik abstrakcyjnego myślenia, o czym już pisałeś.'
- Są zdolne do postępu - patrz wyżej o małpach.
- wiele zwierząt uprawia seks dla przyjemności, słonie grzebią zmarłych członków stada, zaś gdy przechodzą ponownie obok tego miejsca płaczą. Małpy człekokształtne potrafią odczuwać nienawiść i wrogość do członka swojego stada, jeśli ten np. ukradnie małpie zrobione przez nią narzędzia. U bonobo z kolei panuje prawo ratunku dla potrzebującego pomocy członka stada - małpy potrafią przejść nawet 4 km, by odszukać wzywającą pomocy małpę i zaprowadzić ją z powrotem do stada, jeśli nie może iść, to jest niesiona przez innych. Mrówki z kolei prowadzą "krwawe" wojny, zaś same w sobie potrafią opracowywać prymitywne techniki ataku, zaś jeśli chodzi o sam atak, to wszystko zależy od ukształtowania terenu, zasobności danego terenu w pożywienie, przyszłe kierunki ekspansji itp.
Jak widać człowiek jest tylko nieco lepiej rozwiniętym zwierzęciem, lecz nadal tylko zwierzęciem.
Rada dla ciebie na następny raz - powstrzymaj się.
Niestety to napisałem o zwierzęciu vs człowieku, to nie moje przemyślenia, tylko na żywca z neta ściągnięte przykłady, bo chciałem powalczyć z kolesiem z którym mam szansę, ale dlaczego mam coś ugrać na filmwebie, jak przyjdzie pan Wielki i zrobi porządek.
Nie mogę się zgodzić tylko z czynieniem zła, przynajmniej nie przez ten przykład, bo to raczej jest zazdrość o ile można im przypisać takie cuś;p
Ale nie odniosłeś się do wszystkiego, czyli jednak teoria nieobalona;p
Że człowiek jest zwierzęciem, to nie można zaprzeczyć, ale nie w pełnym tego słowa znaczeniu. Potrzeba pożywienia, snu, kopulacji, etc mówi jasno, że nie jesteśmy nie wiadomo skąd, ale żeby tylko inteligencja nas odróżniała to mało powiedziane.
A teraz zaprzecz mi jeszcze, że jesteś małpą, jak tak bardzo bronisz kolegi:)
Nie odniosłem się do dążenia do celu, bo jest to naturalny czynnik naszego wysokiego poziomu rozwoju psychicznego. Nadawanie praw to też rzecz z nas wynikła, lecz teraz przyszedł mi przykład do głowy owadów społecznych - jest konkretny podział obowiązków w społeczeństwie - są niańki, są zwiadowcy, są żołnierze, są robotnice i np. robotnice nie mogą wejść do sali królowej, gdzie dostęp mają tylko żołnierze. To samo tyczy się pszczół i termitów. Jest to prawo prymitywne, nie mniej jednak jest.
To co robisz, to chwyt retoryczny, który polega na przyznaniu sobie racji, jeśli oponent nie zdoła zbić każdego argumentu. Nie zbiłem każdego, ponieważ nie każdy wymagał zbicia, zaś z tymi najważniejszymi się rozprawiłem.
Nie jesteśmy małpami, tylko ludźmi. Nie ma takiego zwierzęcia jak małpa i od małpy, ani od szympansa nie pochodzimy.
Zwierze i to w czystej postaci to póki co ty, bo człowiek nie pochodzi od małpy, ale od australopiteka z rodziny człowiekowatych. Szympans ma tylko 97% wspólnego DNA. Kilka razy jeszcze powtórzyć te brednie w jednym zdaniu... Chcesz żeby stało się prawdą czy co? Jeszcze zero kultury i szczyt chamstwa - Wy chyba zmierzacie do poziomu blokersów, czyli cofacie się w ewolucji, więc nie wiem po co ta pogoń za nauką.
A cóż to za niezbite dowody? Np dowód z ignorancji: "życie jest, więc Bóg też musi być"? Wiara nie posiada żadnych dowodów na istnienie swoich urojeń.
Poza tym ciekawi mnie jak się ustosunkujesz do faktu, że to najbardziej zateizowane kraje świata są najbardziej etycznymi państwami, gdzie o obywatela dba się niezwykle dobrze i gdzie trwałość związków jest o wiele większa, już nie mówiąc kto jest w znacznej większości w więzieniach i podpowiem Ci, że nie ateiści ; )
Przecież w Biblii jest też napisane jak byk że człowiek powstał z czegoś martwego.
Fizykę też przespałeś jak widzę i pojęcie fluktuacji kwantowych i osobliwości jest Ci totalnie obce. To wierzący wymyślili sobie, że "osobliwość to nicość", ponieważ byli zbyt debilni, by pojąć jej istotę. Tak samo jak religiodebile wymyślili sobie, że pochodzimy od małpy, co wyjaśniłem dokładniej w innej odpowiedzi do Ciebie.
Skąd możesz wiedzieć czy Bóg istnieje. To sprawa która przekracza twój umysł, dlatego uznajesz ze go nie ma.
Mówię jeszcze raz: Człowiek pochodzi z materii, z której stworzył go Bóg.
Albo kosmici, których ludzkość za bogow uznała. Taka teoria (pochodząca z serii książek "Kroniki ziemi") też jest prawdopodobna.
Dystansując się od dyskusji religijnych to temu filmowi bliżej horrowi spod znaku gore niż "arcydziełu" za jakie jest uważane przez wielu ludzi. Nic tylko leje się krew. Może na początku to szokuje, ale im dalej toczy się akcja tym to widowisko robi się coraz bardziej męczące. Ciekawa jest natomiast postać Szatana, który został przedstawiony jako kobieta. Czyżby Mel bał się kobiet i uważał je za przejaw zła? Patrząc na jego życie i przemoc jaką stosował wobec żony toby mnie nie dziwiło, ale chyba nieco odbiegam od tematu.
jak dla mnie to Diabeł był tu dość bezpłciowy a czy mężczyzna "dzieci" nosić nie może. :P
Nie koniecznie nic. Jeśli wierzyć z Boga który nie miał początku, to dlaczego nie uwierzyć że materia tez nie musi go mieć? A to jak się rozwinęła jest już wynikiem praw fizyki, które jak twierdzą ateiści są jedyną siłą wyższą. Ja akurat nie jestem jednym z nich, lecz Twój argument naprawdę nie rozwiewa wszystkich wątpliwości. I nie polecałbym nikomu takiej próby, bo jest to raczej skazane na porażkę, zapewne wszyscy mylimy się w większym bądź mniejszym stopniu
Zarówno istnienie żydowskiego bóstwa z mezopotamii zwanego Jahwe jak i pewność że jakaś siła wyższa nie istnieje - są tak samo śmieszne.
Agnostyk.
Jesteś frajerem - wygodniej ci nie wierzyć w Boga ale ze strachu nie odrzucasz go całkowicie. Agnostycyzm to droga po najmniejszej linii oporu.
nie wiem jak Iselor ale ja w nic nie wierze, po prostu doszedlem do wniosku ze jakis Bog zapewne istnieje. Doszedlem tez do innych wnioskow, ze trzeba miec bardzo waskie pole widzenia by nie dostrzegac iz religie powstaly wszedzie na swiecie, bo musialy powstac dla rozwoju cywilizacji, a wiara ze akurat nasza jest prawdziwa jest conajmniej naiwna.