W związku ze zbliżającymi się świętami Bożego Narodzenia jako Pierwszy Oficer, bo Naszej Kapitan to nie przystoi, pragnę w imieniu Załogi Curiosity złożyć filmwebowi najserdeczniejsze życzenia.
Może o nas zapomnieliście, lecz my pamiętamy, że to dzięki filmwebowi się poznaliśmy. Nie dzięki jego użytkownikom, ale dzięki temu serwerowi, który zawdzięcza nam częste zadyszki. Nie będziemy skromni – to przez nas macie 1000 postów limitu, lecz my nie ubolewamy z tego powodu. Przeciwnie wręcz, wielu z nas czynnie bierze udział w życiu tego serwera, choć nie objawiamy tutaj naszej agresji, za to jak nas potraktowano dwa lata temu. Wygnanie przyjęliśmy z godnością. I tak trwamy dwa lata w wielkiej przyjaźni i każdy kamrat się ze mną zgodzi w tej kwestii.
Jednakże zbliżają się święta i chcielibyśmy być mili dla „prawie” wszystkich. Są oczywiście wyjątki, nikt temu nie przeczy.
Biorąc powyższe pod uwagę zostawiam temat otwartym......
- Jaszczur.... te wampiry uciekły dwie godziny temu - powiedziała zdegustowana Karola.
- Co nie zmienia faktu, ze nie widzę plusów ich egzystencji na tym świecie! No bo po co komu te plugawe, cholerne...
Nie zdąrzył dokończyć bo idąca obok Edwarda Ann słyszała ten filozoficzny wywód. Nie wytrzymała i rzuciła się na niego z pazurkami. Edward stał osłupiony, Goły Tom również.
- LUDZIE!! RED ALERT! - krzyczała Karola próbujac odciągnąc Anę. Na pomoc przybyły jej Ewel, Rzezucha i Martucha. Reszta próbowała podnieść Jaszczura.
- NO PUŚĆCIE, PUŚĆCIE MNIE DO NIEGO! JAK ON MOZE! NIECH JA GO TYLKO..
- Ann spokojnie - próbowały ją uspokoić Martucha i Pchełka. Przyglądający sie całemu zajściu Edward był jeszcze bledszy niż zwykle.
-Ej stary, zbij trochę z tonu... Ja też za nimi nie przepadam, ale w Ann i ten jej Edzik... Oni chyba, no wiesz... Kochają się. Czyli wpakowała się w niezłe łajno, ale nie skreślajmy tego tak od razu- powiedziała do Jaszczura Katie.
-Ty nie masz pojęcia jak ja ich nienawidzę. I nigdy nie przestanę- zasyczał Jasczur.
Podniósł się z zmieni, natomiast Ann nieco się uspokoiła.
-No to jak, kryzys zażegnany?- odetchnęła z ulgą Martucha.
- Niedoczekanie - powiedziała z mordem w oczach Ann.
- O chłopie... na twoim miejscu nie zblizałbym sie do nij blizej niż na 10... no.. moze 9,5 metra. - powiedziała Ness pomagająca Jaszczurowi utzymać się na nogach - A skoro jużjesteśmy przy radach to... lepiej zachowaj reszte uwag dla siebie i zamknij się już.
W tym samym czasie Posejdon próbował doprowadzić Edwarda do stabilnego stanu emocjonalnego.
- O mamo... - wymamrotał (a w sumie to wypiszczał) młody wampir.
- Tak wiem. Ja za pierwszym razem też tak zareagowałem jak to zobaczyłem - odpowiedział z grobową miną Posejdon.
- Przecież ona jest gorsza ode mnie...
- No... faktycznie porównywalna. Pasujecie do siebie. A ja będę przyjmował zakłady, czy pozabijacie się w ciagu tygodnia czy szybciej. Ewentualnie kto kogo pierwszy zabije...
W tym momencie Edward poczuł, ze gdyby potrafił, to by zemdlał.
wróóciłam!!!
prawie mnie w polu zasypało ale jestem :D
opowiem jutro.. ale się straaasznie stęskniłam o!!
:*:*
-Ehekhem-chrząknął słabo lecz zauważalnie obiekt eksperymentu, to znaczy niedoszły topielec-a może byśmy tak... poszli pod chmurką....
-Na słonku poleżeć-rozmarzyła się ni stąd ni zowąd Ann..
-Szmaty na łajbie wywietrzyć...-rzucił... no nie wiadomo kto bo pod nosem i w rękaw mamrotał. A załoga z zamiłowania do porządku na statku nie słynie oj nie....
-Na nagie prężące się torsy popatrzeć...- dołączyła Liriel
-nooo ale rozpierducha!!!!!-przypomniała Pchełka...
Piraci nie wiedzieli co robić. drugi tydzień latają z wywieszonym językiem po rozpierduchach.... ale z drugiej strony kapitan to kapitan..
a to przepraszam :D
(hmmm.... to ja już nie wiem po kim mam pisać ^^)
too na Tortugę!!
Ogólny wrzask radości wzbudził zainteresowanie okolicznych żółwi, które wiedząc co to może oznaczać przezornie usunęły się jak najdalej od piratów....
HE HE :P
NO to znaczy nigdzie nie napisałam że po rum i na tortugę..heheh
ale Martucha i reszta uznali że ile można się nawalać,..trzeba wymyślić dobry plan ucieczki po prostu..
A po kim pisać...to bez znaczenia:P:P
chyba , że jest dużo ludzi ONLINE:P
A ja jestem 24h na dobę i nie wiem dlaczego ale ani stąd ani z forum w ogóle mnie nic nie wylogowywuje:P
To gdzie my teraz byliśmy? Nie na Tortudze? ;PP Pomieszane to... ;PP
- No tooo, co tak w sumie mamy robić? - zapytała znudzona Ewel.
- Rozpierduch starczy na dziś. - odpowiedziała Martucha rozglądając się za jakimś ciekawym zajęciem. Po chwili dostrzegła coś odpowiedniego. Stara karczma, najpewniej pełna klientów, bo jako jedyna otwarta. To był idealny cel. W całym zamieszaniu nikt by się nie zorientował, że kradną rum. Piratka uśmiechnęła się do siebie, po czym ruchem ręki kazała podejść towarzyszom bliżej. Ściszyła głos:
- Widzicie tę tawernę? Jestem pewna, że ma w tej chwili spory utarg. Możemy po cichu zakraść się do spiżarni i zwędzić jakieś towary.
Wrzawa nagle ustała.
Wszyscy z dumą spojrzeli na swój statek
-A oto i nasza miłość!-szepnęła Pchełka, a wszyscy obrzucili ją rozbawionym spojrzeniem
-Zwykle nasza pani kapitan daruje sobie takie komplementy, zwłaszcza dla statku.-zauważyła Katie
-Oj no, stęskniłam się za tą kupą spleśniałego drewna...
-I znów kilka dni na morzu- powiedział Jacek
-Ale za to z jakim skutkiem!- zawołał Jaszczu
-Tortuga?-zapytała Pcheła odwracając się do załogi
-TORTUGA!- krzyknęli wszyscy z entuzjazmem
teraz byliśmy na FilmWebie! :P i pomieszało się... ale dobra.. lecim dalej!
- Ale na mnie nie liczcie - powiedziała Ann.
- W jakiej kwestii - zapytała zdziwiona Pchełka.
- No wyznaczania kursu!
- Ale to Twój obowiązek jest... - żachnęła się Pani Kapitan.
- Biore kilkudniowy urlop siostra. Mam troche ciekawsze rzeczy do roboty ^^
- To ja też! - dorzuciła Martucha podchodząc do sióstr.
- O widzisz! Poćwiczysz troche siostra. Już dawno nie przewracałaś map i nie kreciłaś sterem. Przyda Ci sie trening! - powiedziała szybko i wesoło Ann poczym pociagnęła za sobą Edwarda i Martuchę a w krok za nimi ruszył Goły Tom.
- FUCK... - wymamrotała wkurzona Pchełka.
Pchła usiadła na pokładzie składając nogi po turecku. Poprawiła bandanę i zamknęła oczy
-Pieprzeni Piraci- rozprostowała palce i zaczęła przeczesywać pokład wzrokiem
-Racja dawano ego nie robiłam
-Pcheł, ty słyszysz głosy?-dziewczyna poderwała się do góry i zobaczyła stojąca za nią Nesy.
- Kolejna z halunami? - rzuciła wesoło Ness siadając obok Pchełki, poczym obie się roześmiały. Zaczęły rozglądać sie po pokładzie. Wzdłuż prawej burty spacerowała Ann z Edwarda. Wzdłuż lewej Martucha z Gołym Tomem. Na dziobie siedziała Liriel i poprawiała topielcowi fryzturę. Reszta załogi prawdopodnie spała lub siedziała pod pokładem. Pchełka się zamyśliła:
- Tak w sumie to chyba im zazdroszcze.
- Komu? - zapytała Ness.
- No Anie, Martusze.. spójrz tylko na nie. Rozesmiane jak dzieci, które dostały tone ulubionych cukierków!
- No fakt... nie zmienia to faktu, że chwilowo nie mamy sternika i nawigatora..
- Odpływamy dopiero za kilka dni. Przecież trzeba wszystko przygotować. Może do tego czasu im przejdzie....
- Jakoś nie sądzę - zasępiła się Ness. Po chwili milczenia zaczęła sie śmiać sama do siebie i powiedziała:
- Mam tylko nadzieję, że na chwile bedziemy mieli spokój, bo jak lubię rozpierduchy tak chwilowo mam dość!
-Nie uwierzysz, ja tez- znów wybuchnęły śmiechem.
-Zbiera się niezły wiatr.-zauważyła Ness
-Coś czuję że będziemy się spierać z jakimś niezłym sztormem- wtrąciła się Lolewina, która ni stąd ni zowąd pojawiła się przy pirtakach.
-Wiatr południowo-wschodni nie pozostaje długo dłużny południowo-zachodniemu. -zakomunikowała Pchła
-To znaczy? Kapitanie, może bez kodowania?
-Znaczy się, nic nie jest do przewidzenia.
-Robimy zapasy. !-zawołał Posejdon- Trzeba jeszcze zejść na ląd i odwiedzić parę dobrych tawern.
-Zajmijcie się tym chłopaki- powiedziała Rzeżucha.
-Idę z nimi-krzyknęła uradowana Banan.
-A ty po co?-zainteresował się JAszczur
-Gdzie alkohol, tam i ja! Aye!
Edward i Goły Tom zdawali się nie słyszeć Posejdona i Rzeżuchy. Jaszczur pierwszy to zauważył:
- Rzeżucha miała na myśli WSZYSTKICH mężczyzn. Tych niezywych też. - te ostatnie słowa prawie wykrzyczał. Ann oczywiście je słyszała.
- Niech ja go tylko.. - zamruczała pod nosem ruszajac w stronę pirata. Jednak Edward ją zatrzymał:
- Hej hej hej! Spokojnie.. Nie chcę być powodem do kłótni.
- Ty nie będziesz. Za to on tak!
- NO RUCHY! NIE BĘDZIEMY NA KSIĘCIA CZEKAĆ! - usłyszeli złośliwe krzyki Jaszczura.
- Zabije go.. jak rum kocham zabije.. - powtarzała Ann robiąc krok w stronę z której dochodził krzyk.
- Prosze Cie daj spokuj. Poradzę sobie z nim.
- Nie będzie Cię obrazał!
- A przeszkadza Ci to? - uśmiechnął sie nonszalancko.
- A żebyś wiedział!
- To miło, ale naprawdę dam sobie rade.
Pstryknął ją na pozegnanie w nos i pobiegł za resztą.
- Tak jasne... - zamruczała do siebie Ann.
Faceci oddalili się w stronę tawern, a dziewczyny zaczęły przygotowywać łajbę. Ann stała chwilę zamyślona i uśmiechała się błogo, po czym dostała w głowę zwojem lin.
-Przepraszam! Nie celowałam- usłyszała wołanie gdzieś z góry. Podniosła głowę i zauważyła Katie, pracującą na rejach.
-No nic się nie stało...
-Ale jak już masz te liny, to możesz je zbuchtować
-Okej, okej już się za nie biorę.
Ann zaczeła powoli zwijać liny, patrząc maślanym wzrokiem przed siebie. Po chwili Katie zeskoczyła z rei w pobliżu Ann, podbiegła do niej i powiedziała:
-Daj, pomogę Ci... Widzę, że Cię nieźle wzięło.
-Ale na co?- odpowiedziała Ann
-No jak na co? Na taniec ludowy kuźwa. No na tego Edzika.
-Ahh, Katie.- westchnęła Ann
-Czyli jesteś już stracona- zaśmiała się dziewczyna
-Przestań, to cudowne uczucie! Zresztą ty też spotkasz za niedługo tego jedynego. Jestem tego pewna.
-Ja? Chyba kpisz! Ja się mam zakochać? Nigdy!
-Jeszcze wspomnisz moje słowa- rzekła sentencjonalnie Ann, po czym westchnęła głęboko.
Heheh ruszyłyście ostro :D Ale musimy przyspieszyć jeśli mam z powrotem trafić na główną stronę :D
Tymczasem..
- Pchełka, rusz się - jęknęła Karola. - Wydawaj rozkazy! Nie możemy bezczynnie siedzieć i czekać aż wrócą z zapasami.
Stanęła tuz przy balustradzie i oparła się o nią. Tuż obok przystanęła Lolewina.
- Kapitan jest jakaś dziwna - szepnęła do Karoli, jednocześnie wskazując głową Pchełkę.
Pchełka stała za sterem, wpatrywała się w niego i miała taką minę, jakby nie wiedziała, jak on działa.
-A co źle wróży Kapitanowi, źle wróży i nam!-dodała Lolewina z dziwnym uczuciem że to jakieś Deja Vo
Martucha, Rzezucha, Ewel, Nesy i Liriel robiły porządki w ładowni.
- Proch na lewo... Ewel weź przywiąż te beczki! Rum pójdzie tam tylko msuze pozamiatać.. - myślałam głośno Liriel. Martucha i Rzeżucha szorowały pokład.
- E! Martucha! Ty coś z tym Gołym Tomem ten teges? - zapytała cicho aczkolwiek dosadnie Rzeżucha.
- Żedne ten teges! - żachnęła się Martucha - Tylko lubię z nim rozmawiać...
- Nie? A to wyglada jakbyś na niego leciała! I z wzajemnością...
- E tam zdaje Ci sie.
- To musze go dzisiaj oprowadzić po mojej kajucie... - rozmarzyła sie Rzeżucha.
- ANI MI SIĘ WAŻ! - krzyknęła Martucha wstając.
- Ha! A jednak! - ucieszyła się Rzeżucha, która również wstała i uściskała przyjaciółkę. Reszta dziewczyn posłała ciepłe uśmiechy w ich kierunku.
Tymczasem mężczyźni zmierzali w stronę tawern. Posejdon na głos wyliczał czego potrzebują:
-Rum, grog, kokosy, rum, suchary, rum, hmm, co jeszcze?
-Rum!- krzyknął ochoczo Jaszczur
Edward popatrzył na nich ze zdziwieniem i zapytał:
-A co takiego dobrego jest w tym rumie?
-Nie blużnij!-zakrzyknął Nam
-Rum, poezja dla podniebienia! Nie mów, że nigdy nie piłeś- dodał Posejdon
-Eee, nie, nigdy
-No to czas najwyższy zacząć- Posejdon pociągnął Edwarda za ramię i zaczął w pośpiechu objaśniać mu walory rumu.
Goły Tom nerwowo zerkał w stronę portu. W końcu zapytał Jaszczura
-Kiedy wyruszymy, i kiedy dotrzemy na Tortuge?
-A co Ci tak prędko, hę?- spytał podejrzliwie Jaszczur
-Eee no interesy czekają, Sasza czeka.
-Sasza? Jakaś Twoja dziewczyna? Słuchaj, jak Ty złamiesz Martusze serce to przywiążę twoje jaja do masztu i dam ci nóż... Jeśli będziesz chciał się uwolnić, to wiesz co będziesz musiał zrobić- warknął pirat.
Tom spojrzał na niego ze strachem i odparł szybko:
-Sasza to przemytnik, robimy razem interesy
- Nie zmienia to Twojej sytuacji w przypadku złamania Martuchowego serca.
- Ok. Zrozumiałem - powiedział Tom przełykając ślinę.
- SŁYSZAŁEŚ TRUPOSZU!? CIEBIE CZEKA TO SAMO! - krzyknął Jaszczur
- Daj mu spokój Jaszczur do cholery jasnej! - krzyczała Banan. - Lepiej Ci jak Ann sie na Ciebie wścieka i ma ochote Cie zabić? Ja rozumiem skłonności samobójcze, przypływ adrenaliny i te sprawy, ale Ann i WAMPIR? Przesadzasz...
Nie zdąrzyła nic więcej powiedzieć, bo wrócili Posejdon i Edward.
- Nadaje sie. Smakuje mu! - powiedział wesoło Posejdon. Jednak Edward nie podzielał jego szczęścia. Przeszywał tylko wzrokiem Jaszczura. "Słyszał? Niemożliwe..." myślał Goły Tom. Wszyscy ruszyli w stronę największego magazynu na wyspie. Edward trzymał się z tyłu. Czekał na odpowiedni moment kiedy Jaszczur będzie tuż za resztą załogi, a tuż przed nim. W koncu ta chwila nadeszła. Szarpnął go za ramię w bok drugą ręką zakrywajac mu usta.
- Wyjaśnijmy sobie coś. Mam na imię Edward i radzę ci to zapamiętać, albo naprawdę będziesz miał powody by nie lubić wampirów. Po drugie jeśli jeszcze raz zobacze, że Ann jest przez Ciebie smutna to poszukamy Cię gdzieś na dnie, a po trzecie prędzej sam zginę niż pozwolę ją skrzywdzić. A teraz cicho mi wyjaśnisz, o co tak naprawdę Ci chodzi. I nie próbuj żadnych sztuczek! - oderwał swoją zimną dłoń od twarzy Jaszczura.
- Chodzi mi o to żeby sie nie zaangażowała. Jak sie na mnie wścieka to nie ma na to czasu. A to, ze ją skrzywdzisz prędzej czy później nie ulega mojej najmniejszej wątpliwości. Tacy jak Ty - zimni - nie potrafią kochać. Ona* zasługuje na kogoś lepszego.
- To Twoje zdanie. I tą rozmową też radzę Ci się nie chwalić - powiedział na odchodne Edward po czym puścił Jaszczura i pobiegł za resztą. Jaszczur ruszył za nim.
*nie ma to jak sobie powlewać od czasu do czasu! Ha! :D:D
Gdy tylko znaleźli się w magazynie, piraci zaczęli po nim buszować i wybierać rzeczy, które zamierzali 'kupić', natomiast Goły Tom odciągnął Edwarda na stronę i szepnął do niego:
-Oni są naprawdę dziwni. Gdybyś Ty słyszał co ten Jaszczur mi wygadywał, normalnie skóra mi ścierpła. A wam to skóra cierpnie, czy raczej nie?
-Nie
-No to ja na Tortudze od nich pikam
-Jak to?
-Normalnie, chyba zabiorę się z Saszą do Europy, nie wiem, byle dalej od tego psychopaty.
-A Martucha?
-Co Martucha?
-Widziałem jak na Ciebie patrzy...
-I to jest jedyna rzecz, a raczej osoba, która mnie tu trzyma.
- Ale dlaczego mi to mówisz? - zapytał podejrzliwie Edward.
- Obaj jesteśmy nowi i myślałem, że...
- Że? Że będę trzymał Twoją stronę? Sorry stary, ale ja trzymam swoją stronę i tylko swoją. No może jeszcze Ann.
- Ach no tak. Ona leci na ciebie jak nic. Nie spieprz tego, bo pasujecie do siebie.
- Ja nie mam zamiaru. - powiedział Edward bardzo sugerująco. - A ten - kiwnął w stronę Jaszczura. - NIe jest taki zły jak nam sie wydaje. One są dle niego jak siostry i w sumie ma u mnie plusa, ze tak mu zależy na ich dobru.
- Tak mówisz? A skąd wiesz?
- Powiedzmy, że... odbyłem z nim męską pogawędkę.
- No jak żółtodzioby nieopierzone, majtki, szczury lądowe? Zmykamy, mamy wszystko, a kobiety się pewnie stęskniły- krzyknął Jacek.
-A co się stało z szefem magazynu- zapytał Goły Tom
-No co się głupio pytasz- powiedział Pos, po czym dodał- śpi.
Obładowani dużą ilością prowiantu(czytaj rum, rum, rum i troszke sucharków) udali się w stronę portu. Gdy znajdowali się w odlegości kilkunastu metrów od łajby usłyszeli krzyki.
-Coś jakby Katie- stwierdził Jaszczur
Faceci przyśpieszyli kroku, krzyki stały się wyraźniejsze:
"Bodaj was psi pojedli! Bodaj was Żydzi na kołnierzach nosili, gdzie moja gitara! No niech was wszystkich czort jeden!"
-O, furia... Znowu zgubiła gitare- skwitował krótko Jacek
-Często to robi, a po libacjach już zawsze- dodał Pos widząc zdziwioną minę nowych załogantów.
Wtłoczyli się na pokład. Posejdon, Edward i Jacek układali beczki w ładowni, a Karola je liczyła. Wściekły Jaszczur próbował zniknąć pod pokładem jednak bystre oko Ewel nieprzeoczyło jego miny.
- Te! Jaszczur! Co jest? - powiedziała podbiegając do niego.
- Nic
- No przecież widze.
- Nie chce o tym mówić.
- Ojć... To nie ma tematu. ALe masz... to pomaga - poklepała go po ramieniu i podała butelkę rumu.
W tym samym czasie Tom szukał Martuchy. W końcu dostrzegł ją na jednej z rei. Wystawiała twarz do zachodzącego słońca. Wiedział, że musi być z nią szczery. Zaczął się wspinać po linach.
-Eee, no cześć.- zagadnął, gdy znalazł się koło niej
-Cześć- odpowiedziała Martucha. Poczuła się nieco nieswojo.
Milczeli przez dłużą chwilę, patrząc na słońce, kąpiące się w morzu. Tom zdecydował zacząć rozmowę w tej samej chwili co Martucha.
-Słuchaj bo ja...
-A jak się...
-Ty pierwszy- powiedziała szybko Martucha
-Nie, Ty. Jesteś kobietą, kobietom się ustępuje
-Więc... Jak się udały zakupy?
-A tak... Zakupy... No jak to są zakupy, to ja jestem święty Franciszek z Asyżu
-Ha! U nas tak zawsze, ale Jacek na pewno wybrał dobry rum, on ma do tego...- zaśmiała się dzieczyna, jednak Tom jej przerwał:
-Naprawdę chcesz rozmawiać o rumie?- zapytał
-Eee, a ty nie?- spanikowała Martucha
-Nie, chce porozmawiać o nas.
-O nas? Czyli, że co?
-Czyli, że chyba mnie zaczarowałaś...
Na policzki Martuchy wstąpił rumieniec... Jeszcze nigdy nie usłyszała czegoś takiego. Milczała, więc Tom kontynuował:
-Jesteś niesamowita i wciąż nie mogę cię rozgryźć.
Martucha dalej milczała.
-I gdyby nie ty, dawno by mnie tu nie było. Jesteś osobą... Wiesz jakoś dziwnie mi to mówić, dla której warto...- nie dokończył, słowa zginęły w pocałunku, który złożyła na jego ustach dziewczyna. Trwali tak, w miłosnym uniesieni, chcieli by ta chwila trwała wiecznie.
-Zaraz coś rozpierniczę!!!- wrzasnęła na całe gardło Katie, Martucha podskoczyła i oderwała się od Toma.
-Martuch, schodź na dół, pomóż nam szukać tego jej dziurawego pudła, bo nie da nam spokoju!- krzyknęła Ann
Martucha rumieniąc się, szybko zjechała po linie na dół.
Tom został na rejach sam. Słońce zaszło, a on jeszcze długo wpatrywał się w delikatnie falujące morze.
-Dlaczego to zrobiłaś -powiedziała MArtucha, a na jej twarzy pojawił się mały grymas
-Widać że jest napalony, jak poczeka trochę na ciebie, to będzie bardziej zakochany
-Tego swojego wampira też tak zamierzasz przeciągać, do oporu
-Hmm...próbuje go rozgryźć -podsumowała Ann
-A on najwidoczniej Cię ugryźć- Dziewczyna roześmiała się a Ann strzeliła jej w bok łokciem
-JA ci dam!
...
- mnie nie ale jemu pewnie tak! - powiedziała Martucha i pobiegła pod pokład szukać gitary. Ann wywróciła oczami i uśmiechnęła. Kiedy się okręciła zobaczyła zawzięcię piszącą coś Liriel.
- Co to? - dopytywała się
- Ogłoszenie. Skoro topielec jest naszym wspólnym dziełem to wspólnie trzeba mu wymyślić imie, bo "niedoszły topielec" ani mnie ani jemu sie nie podoba....
- Dobry pomysł!
- Ale nie rozpowiadaj jeszcze nikomu. Tę informację o pokłądowym zebraniu powieszę na drzwiach do ładowni kiedy skończą tam ukłądać rum. A kiedy będzie tam rum to z całą pewnością każdy to przerczyta!
- Genialne - uśmiechnela się Ann i siadając obok Liriel pomogała jej.
Tymczasem Lolewina ponownie ujrzała przybitą Panią Kapitan...
- Może potrzebna ci instrukcja, co?
- Instrukcja? Jaka instrukcja? - zerwała się Pchełka zdziwiona obecnością Loli. - Że niby taka do fa... aaaaa... Aaa! Taka instrukcja! Do statku! To znaczy steru! Yyyy... Nie, nie potrzebna mi. - zmieszała się piratka i spojrzała niewinnie na przyjaciółkę.
- Chodzi o Ann, tak? I o Martuchę?
- Co? O nie? Nie, skądże. Cieszę się ich szczęściem! Nie widać?
Lolewina zmierzyła ją wzrokiem.
- Z tej strony jakoś nie bardzo...
- Ej no! Niech ci będzie: zazdroszę im! I co z tego?!
- Nic - odpowiedziała Lolewina. - Tylko się zastanawiam jak to odbije się na twoich obowiązkach jako kapitana. Wolałabym, żeby nie było buntów w załodze.
- Sugerujesz coś?? - spytała podejrzliwie Pchełka.
- Tak - odpowiedziała Lolewina, patrząc Pchełce prosto w oczy. - Weź się w garść, bo załoga na ciebie patrzy. Zachowuj się jak przystało na Kapitana. O ile nadal chcesz nim być...
- Ty masz ochotę na moje stanowisko! - krzyknęła Pchełka, oburzona tym dokąd zmierzała ta rozmowa.
- Nawet jeśli mam, to tego nigdy nie okażę - powiedziała Lolewina ze stoickim spokojem. - Jestem mnichem i nie zależy mi na władzy. Powinnaś o tym pamiętać, bo nie znamy się od wczoraj.
- Masz rację - Pchełka byłą zbita z tropu. - Wybacz.
- Nie ma czego ci wybaczać. Tylko weź się w garść - powiedziała Lolewina i odeszła do swoich zajęć.
Tymczasem...
hihihihi piszcie krótkie posty :P o takie jak moje :D szybciej przybijemy do tysiączka :D
Karola znalazła gitarę Katie!
- Pilnuj jej następnym razem! - przykazała surowym tonem.
- No dobra... Bez nienawiści! - powiedziała Katie zanosząc się falą śmiechu.
- A idź bo jak Cie walne... - roześmiała się Karola - A ten co tam robi?
Katie spojrzała w górę. Na reji nadal siedział goły Tom i wpatrywał sie w zachodzące słońce
- Jak na moje oko - wybełkotała podchmielona piratka - tu udaje, że myśli. I niech myśli. Ktoś musi my mamy ciekawsze zajęcia!
Złapała Karolę za rękę i pociągnęła do ładowni. Po drodze wpadły na...
Jacka, który próbował udowodnić, Bananowi, że jest całkowicie trzeźwy. Po chwili bezowocnych prób wykonania 'jaskółki', zebrało mu się na ckliwość:
-Bananiku mój kochany! Czemu my tylko rum i rum. lata nie jadłem pomidorówki, takiej jak babcia robiła...- po czym runął jak długi na pokład
W końcu jednak sosżły do ładowni i na drzwiach wisiało już napisane przez Liriel ogłoszenie:
UWAGA ZAŁOGO!
W ZWIĄZKU URATOWANIA NASZEGO 'NIEDOSZŁEGO TOPIELCA' I JEGO RENOWACJI OGŁASZAM IŻ ZWOŁANE ZOSTAJE:
ZAŁOGOWE ZEBRANIE NADZWYCZAJNE W SPRAWIE WYBORU IMIENIA DLA TOPIELCA, KTÓRE ODBĘDZIE SIĘ JUTRO W POŁUDNIE NA GŁÓWNYM POKŁADZIE NASZEGO OKRĘTU.
OBECNOŚĆ OBOWIĄZKOWA.
PODPISANO:
LIRIEL
- No... to bedzie zabawa! - krzykneła Katie i wparowała do ładowni
- HA w południe... Jak na dzikim zachodzie, zaśmiała się Karola...
-No ba...- odpowiedziała Katie, po czym wybrała sobie zgrabną butelczynę rumu, i usadowiła się wygodnie na schodach, by nieco pograć, jak to na szantymenkę przystało...
-A czyli wy też widziałyście ogłoszenie?- zagadnął do nich Posejdon
- No czytałyśmy - odpowiedziała Karola - A co?
- Nie no nic.... ale zaraz takie wielkie halo robić!?
- Słuchaj Pos.. - odezwała sie Katie. - Liriel dużo z nim gada wiec cieżko się jej z nim gada na per "niedoszły topielcu". Ja tam sie jej nie dziwie!
- A skoro juz jesteśmy przy Liriel i topielce - wtrąciła Karola - To gdzie oni są?
-A jak myślisz- zaśmiała się Rzeżucha
-Ja nie myślę... Toma mamy od tego- Karola spojrzała wymownie na Katie, która buchnęła śmiechem.
A Lola uciekła?
-A jak myślisz?- zaśmiała się Rzeżucha, która właśnie zjawiła się w ładowni
-Ja nie myślę, mamy od tego Toma- Karola spojrzała wymownie na Katie, która parsknęła śmiechem.