W związku ze zbliżającymi się świętami Bożego Narodzenia jako Pierwszy Oficer, bo Naszej Kapitan to nie przystoi, pragnę w imieniu Załogi Curiosity złożyć filmwebowi najserdeczniejsze życzenia.
Może o nas zapomnieliście, lecz my pamiętamy, że to dzięki filmwebowi się poznaliśmy. Nie dzięki jego użytkownikom, ale dzięki temu serwerowi, który zawdzięcza nam częste zadyszki. Nie będziemy skromni – to przez nas macie 1000 postów limitu, lecz my nie ubolewamy z tego powodu. Przeciwnie wręcz, wielu z nas czynnie bierze udział w życiu tego serwera, choć nie objawiamy tutaj naszej agresji, za to jak nas potraktowano dwa lata temu. Wygnanie przyjęliśmy z godnością. I tak trwamy dwa lata w wielkiej przyjaźni i każdy kamrat się ze mną zgodzi w tej kwestii.
Jednakże zbliżają się święta i chcielibyśmy być mili dla „prawie” wszystkich. Są oczywiście wyjątki, nikt temu nie przeczy.
Biorąc powyższe pod uwagę zostawiam temat otwartym......
Nagle ni stąd, ni zowąd na górny pokład wskoczyła Martucha.
- "Today I met a boy I'm gonna marry..."- zaczęła nucić nieskładnie gubiąc linię melodyczną.
Wybaczcie, jeszcze nie czytałam, co się działo wcześniej, ale zaraz przeczytam. Spotkałam dziś na przystanku mężczyznę mojego życia. Był lekko mroczny i nucił pod nosem :D Ja też zwykle nucę pod nosem :D Pasujemy do siebie i nawet z nim "rozmawiałam"!
nie wiem, czy się te posty dodają, czy nie... i przepraszm ze tak bezskładnie, ale dzisiaj na przystanku przy PKS spotkałam swoje przeznaczenie. I nawet zamieniłam z nim dwa słowa!
Nagle ni stąd, ni zowąd na górny pokład wskoczyła Martucha.
- "Today I met a boy I'm gonna marry..."- zaczęła nucić nieskładnie gubiąc linię melodyczną.
- A czy ten Twój boy nie siedzi przypadkiem na reji? - zagadnęła ją Katie. Martucha jednak nie odpowiedziała.
- Heejj!!! Tu ZIEMIA!!!!!!! - powiedziała Karola machając do niej.
- "Today..." yy... mówiłaś coś?
- No nie! Ta też stracona!? - rzuciła załana Rzeżucha.
- Najwidocznie - dorzucił Posejdon poczym wszyscy wzieli łyk ze swych butelek, a zachodzące słońce rzuciło na niebo pomarańczowo- różową poświatę.
juz wszystko działa ;) Powoli troche ale zawsze. A ja czuje że mam przypływ weny ^^
Katie zaczęła przygrywać na gitarze i nuciła starą szantę. Po chwili zebrała się cała załoga, i piratka podjęła
pieśń:
"Już nad Hornem zapada zmrok,
Wiatr na żaglach położył się,
A tam jeszcze korsarze na Botany Bay
Upychają zdobycze swe"
Wtem wszyscy zaczęli śpiewać razem z nią. Tylko Edward i Goły Tom nie znali słów.
Na niebie pojawiało się coraz więcej gwiazd, księżyc odbijał się w oceanie. Port usnął, cały świat unął, tylko
z pokładu Curiosity dał się szłyszeć śpiew:
" Jolly Roger na maszcie już śpi,
Jutro przyjdzie z Hiszpanem się bić,
A korsarze znużeni na Botany Bay
Za zwycięstwo dziś będą swe pić.
Śniady Clark puchar wznosi do ust:
"Bracia, toast: Niech idzie na dno!"
Tylko Johny nie pije, bo kilka mil stąd
Otuliło złe morze go.
Nie podnosi kielicha do ust,
Zawsze on tu najgłośniej się śmiał.
Mistrz fechtunku z Florencji ugodził go,
Już nie będzie za szoty się brał.
W starym porcie zapłacze Margot,
Jej kochany nie wróci już.
Za dezercję do panny na kei w Brisbane
Oddać musiał swą głowę pod nóż.
Tak niewielu zostało dziś ich,
Resztę zabrał Neptun pod dach.
Choć na ustach wciąż uśmiech, to w sercach lód,
W kuflu miesza się rum i strach.
To ostatni chyba już rejs,
Cios sztyletem lub kula w pierś.
Bóg na szkuner w niebiosach zabierze ich,
Wszystkich chłopców z Botany Bay.
Tak nasi piraci żegnali kolejny dzień...
Nam już sie pojawily :P Ale przez jakieś póltorej godziny sie zawiesiło i dupa :P. Ale teraz juz chyab dobrze działa. Piszesz z nami? To jesteś po Katie ;)
Po kilku godzinach wspólnego "szantowania" wszyscy załoganci Curiosity polegli ze zmęczenia lun nadużycia rumu. Kiedy udawali się do swych kajut pojawił się pewien problem...
- A my gdzie mamy spać? - zapytał Anę Goły Tom stojący obok Edwarda.
- O cholera... MARTUCHA!!!!!!!!!! LOLA!!!!!!!! PCHEŁKA!!!!!!!! CHODŹCIE TU SZYBKO!!!!!!!!!!!!
- NIE DRZEĆ SIE TAM! - rzucił ktoś zza najbliższych drzwi
- To jest no.... zaraz Wam powiemy.
Chwile później przybyły wszystkie wezwane piratki.
- co jesi sis? - zapytała ziewajac Pchełka.
- Mamy taki tyci tyci problem.
- A mianowicie? - dopytywała sie Lolewina/
- Ich.
- Ich? - zapytały wszystkie trzy.
- No tak. Bo z tego, co wiem to nie mamy już wolnych kajut.
- Ja śpie bardzo rzadko, więc o mnie sie nie martwcie - rzucił Edward - chociaż w sumie chciałbym, zwiedzić Twoją kajute..
- Nawet o tym nie myśl - rzuciła Ann z uśmieszkiem na twarzy.
- Ty też nie - powiedziała do Toma uśmiechnięta od ucha do ucha Martucha.
- No to co robimy? - zapytał Tom
-Eee, no to... Hmm...- myślała na głos Pchełka, gdy nagle zjawiła się 'lekko' wstawiona Rzeżucha, która
widząc zamieszanie powiedziała:
-Miśki nie mają gdzie spać? A mój hamak jest duuuży- po czym zachichotała wdzięcznie i zaczęła mrugać
znacząco w stronę chłopców.
-A nie, dzięki, poradzimy sobie bez tego- odpowiedziała szybko Ann- zaprowadzę cie do twojej kajuty.
Ann i Rzeżucha zniknęły, ale problem ze spaniem nie.
- Proste - zaśmiała się Lolewina. - Śpicie na pokładzie. Jesteście nowi. Musicie odwalić frycowe i zasłużyć sobie na kajutę.
- Racja - palnęła Pchełka. - Chciałam to powiedzieć ale moja siostra...
- Co takiego? - zainteresowała się Ann, która właśnie nadeszła.
- No mówię, że Lola ma dobry pomysł, ale ty będziesz mieć ale jakieś...
- Jaki to pomysł?
- Śpią na pokładzie i pełnią wachtę - powiedziała Lolewina, zakładając ręce na piersi. - I nic nie możesz zrobić! Chyba, że ich zmieścisz u siebie.
- Ej! Mam pomysł! - powiedziała nagle Ann. - Chodźcie za mną...
- NIE! NIE MA MOWY! ANI MI SIE ŚNI! - krzyczał Jaszczur. - NIE BĘDĘ SPAŁ W JEDNYM ŁÓŻKU Z FACETEM!
- Ale Jaszczur... Ty masz dużą kajutę... A poza tym Tom będzie spał na hamaku, któru tam powiesimy...
- I nie będę miał dojścia do okna!? MOWY NIE MA!
- Skoro tak... JASZCZUR DO CHOLERY! TO JEST ROZKAZ! - krzyknęła Pchełka stając prosto i marszcząc brwi. Wygladała w tym momencie naprawde groźnie.
- Ale..
- ŻADNEGO ALE!!!! ROZKAZ TO ROZKAZ! Albo sie ustosunkujesz albo...
- OK ZGODA!!!!! - krzyknął Jaszczur.
- No ja wiedziałam, ze z Ciebie będą ludzie! - powiedziała zalotnie Martucha i wybiegła krzycząc
- DOBRANOC!!!!!!
- To Tom sie tu ładuje, a Ty... - zaczęła Lolewina patrząc na Edwarda.
- Ja sobie poradzę.
- No to dobranoc.
- Dobranoc - odpowiedział chłopak równiez wychodząc z kajuty Jaszczura i Toma. Ann szła dość wolno. Miała nadzieje, ze chłopak ja zatrzyma.
I tak też się stało. Edward chwycił Ann za ramię i obrócił ku sobie.
- Anno Mario - szepnął.
Pod AnaMarią ugięły się kolana. To był najbardziej seksowny szept jaki słyszała. I choć nie lubiła jak ktokolwiek mówił do nie Anna Maria, tak teraz była w siódmym niebie. Wyszeptał jej imię z taką ciepłą mocą, że mógłby stopić lodowiec, pomimo tego, że jego ciało było zimne jak granit.
- Taak? - ledwo wysapała, serce zaczynało coraz bardziej walić w jej klatce piersiowej. Niczym kanarek łopoczący skrzydłami o złotą klatkę.
- Chciałbym ci tylko życzyć dobrej nocy...
- Yyyy... no... tego.... Wzajemnie - Ann spaliła raka, okręciła się i uciekła. Jednak po chwili zatrzymała się.
- Edward?
- Tak? - ten aksamitny głos znów zwalił ją z nóg.
- A Ty... gdzie będziesz spał?
- My bardzo rzadko śpimy. Popilnuję pokładu. Możesz spać spokojnie.
- A... to.. dzięki. Dobranoc.
- Dobranoc.
Ann weszła do swojej kajuty i karciła się w duchu: "Ty idiotko! Chora na umyśle czy co!? On tak do ciebie,a TY.... ACH! No taka okazja... Cholera beznadziejna jesteś!"
Juz po chwili całą załągę ogarnął twardy sen. Tylko Edward stał przy burcie i patrzył w gwiazdy. Lekki powiew wiatru smagał jego uśmiechniętą twarz. Pierwszy raz od bardzo dawna był szczęśliwy.
Ranek zastał piratów śpiących jak małe dzieci w swoich kajutach. PIerwsza wstała oczywiście pani Kapitan,
wyszła na pokład, przeciągnęła się i... wrzasnęła na całe gardło"
-Wstawać lenie śmierdzące, za sześć dni chcę stanąć na Tortudze!!! I ruchy, bo pod kilem przeciągnę!!!
Krzyk pani Kapitan podziałał ekspresowo bo w 3 minuty wszyscy stawili się a pokładzie.
-Martucha do steru, Ann wznaczać kurs! Dalej stawiać żagle!
Załoga bardzo szybko wzięła się do pracy. Pchełka przechadzała się z ukontentowaniem po pokładzie. Słuchali
jej... jak mało kiedy, pfe kapitan Nagle podszedł do niej Edward, który przyglądał się pracującym piratom.
-A czy ja mogę jakoś pomóc?- spytał
-Najeliej nie przeszkadzaj jak narazie... Weź sobie gdzies usiądź... Wyjdziemy z portu to coś Ci wyznaczę...
-Okej- powiedział Edward bez przekonania i udał się w stronę Katie, siedzącej pod masztem i grającej na
swoim 'dziurawym pudle'
-Jak to jest- zapytał wampir- że on pracują, a ty sobie tal siedzisz pod masztem i plumkasz na gitarze?
-Plumkam?- oburzyła się Katie- oj widać, żeś szczur lądowy... Moja rola na tym statku jest bardzo ważna, a
zresztą posłuchaj.
Potrąciła struny gitary i zaśpiewała:
"W ciszy, czy w czasie burzy,
trzeba przy pracy śpiewać,
bo kiedy śpiewu nie ma,
bo kiedy śpiewu nie ma,
Neptun się będzie gniewał"
...
Lolewina i Posejdon wyszli na pokład.
- Patrz na Kapitan - Posejdon wskazał Pchełkę ruchem głowy.
- I to mi się podoba.
- Wczoraj byłą jakaś nieswoja, a dzisiaj patrz - zaśmiał się. - Wyspała się, widać.
- Sen koi nerwy - rzuciła Lolewina. opierając się o reling.
- Co masz na myśli? - spytał, po czym uniósł rękę na znak by milczała. - Czekaj, już ja cię znam. Dam sobie dłoń odrąbać, ale jestem pewien, że coś jej powiedziałaś.
- To była drobna sugestia.
Lolewina i Posejdon podeszli do burty i oparli się o reling.
- Nie opierać się!! - wrzasnął Jacek, który wyskoczył ni stąd i zowąd.
W lewej ręce miał pędzel, a w prawej puszkę z farbą.
- Świeżo malowane!
Cała załoga znalazła sobie cos do roboty. Poranki na Curiosity zawsze były dość pracowite. Liriel która właśnie skończyła przegląd żagli zauważyła siedzącego obok Katie Edwarda.
- Pcheła! A ten co tak siedzi? - zapytała.
- No a co ma robić?
- Jak to co? Pokład szorować! Razem z tym drugim... Ja chce pooglądać torsy ^^.
- Ach no przecież! TE! Edward! Tom! Brać sie za szmaty! Pokład wyszorować raz proszę! Od burty.
Zrezygnowany Edward z miną męczennika zdjął koszulę a żeńska część załogi wydała z siebie ciche westchnienie.
- O ja pier... siostra to jest... Siostra? - Pchełka dopiero teraz zauważyła, że Ann nie ma.
- No widze - powiedziała Liriel - Toma też.
- U.. podejrzane - rzuciła wesoło Pchełka. - Ann niech żałuje, ze tego nie widzi. A Toma znaleźć... bedzie jeszcze lepszy widok!
Do Liriel i Kapitana dodreptała Martucha z rozwichrzonym włosem, jeszcze nie do końca obudzona, ciagnąc za rękaw... topielca.
- Liriel, kochanie, ty sobie <zieeeeeeew> pilnuj te twoje flaki topielcze bo zaiste powiadam ci, długo szoty ciagać musi <zieeeew> zanim ta klata się nada do czegoś.
- A skąd ty..? - Liriel stanęła w szoku, Martucha jednak juz nie odpowiedziała. Nadawszy sobie kierunek kajuta odmaszerowała trzymając się boleściwie za głowę.
- A to księżniczka na ziarnku tfu, mango! Ósma rano a ona idzie w kimę!!!- wkurzyła się Pchełka. - jutro będzie szorować pokład od wschodu słońca! Megiera. Bogdajby ją...
Owa pracowita i dość nerwowa atmosfera panowała aż do południa. Gdy wybiła godzina 12:00 wszyscy piraci wykończeni i poddenerwowani zaczęli oddalać się do swoich kajut, kląc po nosem.
- No, no Pani Kapitan! - krzyknęła Lola do Pchełki. - Aleś im dała dzisiaj wycisk!
- W końcu jestem Kapitanem, nie?
- Widzę, że wczorajsza rozmowa się na coś zdała.
- Ano, zdała, zdała. A teraz... - urwała Pchełka, po czym wlazła na jedną z beczek, żeby być lepiej słyszaną. - Proszę o ciszę! Zbliżcie się tu!
Wszyscy spojrzeli na nią z mordem w oczach. "Czego ona z nowu chce?! Wykończyć nas tu?!". Jednak Pani Kapitan uśmiechnęła się i wesoło oznajmiła:
- Po dobrze wykonanje pracy należy się nagroda! Co wy na to, żeby rzucić na chwilę kotwicę i okąpać się w letniej, morskiej wodzie? Zawsze to jakieś odświeżenie.
Początkowo piraci byli niechętni do jakiejkolwiek kąpieli, ale po dłuższym przeanalizowaniu wszystkich "za" i "przeciw" okazało się, że to całkiem niezła perspektywa - ponownie oglądać opalone klaty nowych załogantów w pięknej, morskiej scenerii.
Najpierw, zgodnie z afiszem Liriel, trzeba było wybrać imię dla topielca. Przecież w razie jakiejś awarii przy kąpieli, nie mogli wołać go per "Topielcu!" skoro takich mogło być wiecej (wciaz nie wiedzieli, czy np. Edward umie pyłwać i czy np. słona woda mu nie szkodzi).
- Stasieniek i Kasieńka, a może i Nel od razu? Nieee, daj spokój...- burknęła Martucha.
- Nie burkać mitu na siebie. On będzie się zwał Ananas.- z przekonaniem rzuiła Banan.
Ewel spojrzała na nią z zażenowaniem.
- To już lepiej Ferdynand...
- Ferdynand jest blee. - skwitowała Lola- JA preferuję jakiś włoskie imię. Nietypowe. FERRANTE IPOLITO FRANCO ALESSANDRO FRANCESCO RICCARDO GIANCARLO PAOLO Albo imię jakiegoś świętego. Albo jakiegoś, kto umarł śmiercią tragiczną...
-Eee... No to może...- powiedziała nieśmiało Karola- tak pomyślałam, żeby dać mu na imię Ilënén... Bo to oznacza w quenya 'gwiazda wód'
-A może Pankracy, takie pocieszne :D - zasugerował Kacperr zjawaiając się nagle nie widomo skąd.
(czy wolimy Kacprrrra spotkać dopiero na Tortudze?)
A jednak j teraz :P
- No pocieszne, ale za długie.... - powiedziałą Rzeżucha
- To moze jakieś zwykłe takie. Bill albo luke? - zaproponowała Karola.
- A może Oskar? - rzuciała nagle Ewel. Cała załoga pogrązyła sie w głębokiej konsternacji.
- No tak byc nie moze! - wycedziła Pchełka. - Decydować sie!
- No to sama coś wymyśl! - zdenerwował się Jacek.
- No to może... no... Mike?
-Momencik... Będziemy tu siedzieć i dywagować jeszcze kilka godzin nad imieniem dla prawie topielca?- powiedział dobitnie Jaszczur- decyzja powinna należec do Liriel, więc proponuję zapisać na kartkach po jednej propozycji od każdego i przekazać je w jej ręce. Ona sama wybierze. I co Ty na to Lir?
-No, okej, niech tak będzie- zgodziła się piratka
Na kartkach znalazły się przeróżne propozycje, od Pameli Anderson po Pierca Brosnana. Nameless był w stanie tylko postawić na kartce trzy krzyżyki. Reszta mężczyzn wolała nie brać udziału w naradzie, bo potem w razie czego, to topielec kobiet by nie pobił, ale ich...
Kiedy zebranie dobiegło konca zaloga zdecydowała sie jednak na kąpiel w ciepłym morzu. Wszyscy wyskoczyli z ciuszków (nie ze wszystkich oczywiscie) i wskoczyli do wody. Prawie wszyscy.
- IIIIIIIII KATIE! Patrz na te mięśnie! - piszczała Martucha na widok Toma.
- No to ja widze, ale gdzie blady młody Bóg?
Edwarda faktycznie nie było. Zszedł pod pokład i zapukał do drzwi od kajuty Ann:
- Dzieńdobry. Ładnie to tak wylegiwać sie do południa? - powiedział cicho, a dziewczyna otworzyła oczy.
- AAAAA!!!!!!!!!!!!!!! - krzyknęła bardziej z zaskoczenia niż ze strachu.
-Co, co się stało?- zapytał Edzik
-Nie, nic... nie spodziewałam się ciebie tutaj
-Naprawdę?
-Tak naprawdę to nie wiem...
<w tym miejscu Martucha załamana egocentryzmem Ann (jedyny tolerowalny jest egocentryzm Martuchy Złej) przestaje pisać do rzeczy>
- Rekin płynie! Nesy, spinaj tyłek stamtad!
<dzieki Martuchu :P Też Cie kocham>
- Kitować to my a nie nas! - zażartowała w odpowiedzi Nesy. - A co chcesz moją miejscówe?
- Nie inaczej - przyznała Ewel, której reszta zasłaniała gołą klate Toma.
- No to niedoczekanie! - rzekła wesoło Ness i ochlapała przyjaciółkę. Reszta załogi przyłaczyła sie do zabawy i wokól Curiosity zrobiło sie bardzo głośno.
Tymczasem Ann siedziała na łóżku niemniej zaskoczona niż jeszcze kilka minut temu, a Edward opierał sie o balustrade i patrzył na nią ciepło.
W końcu powiedziała:
- To.. która jest godzina?
- No.. jakos koło pierwszej.
- CO!? - przeraziła się Ann. - To zebranie juz było i cały pokład wysprzątany i wszyscy juz mają luz i..
- i ja zmyłem podłogę...
- NIE! - załamała sie.
- Oj tak... nawet mnie bola barki.
- Dlaczego mnie nikt nie obudził!? - tym razem się wściekła.
- Tak słodko spałaś, ze nie miałem serca. - mówiąc to posmutniał. Ann to zauważyła jednak udała, ze nie wie o co mu chodzi.
- Wspaniałomyślny jesteś. Naprawdę. Juz nie pamietam kiedy ostatnio tak długo spałam..
- A śniło Ci sie coś?
- co? mi? Nnie... - zawahała się Ann bo w rzeczywistości wszystkie jej sny kręciły sie wokół jednej osoby - tej, która właśnie przed nia stała.
Edward oczywiście wyczuł to wahanie i promiennie sie uśmiechnał, gdyż domyślał się dlaczego Ann kłamie.
- Ach tak... No ale teraz wskakuj w ciuszki i chodź, bo reszta jeszcze sobie coś pomyśli - zaśmiał sie i wyszedł z kajuty rzucając Anie kolejny olśniewający uśmiech.
Ann siedziała nieruchomo, wpatrując się maślanymi oczami w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stał Edward. Dopiero po chwili przetarła oczy, przeciągnęła się i co chwile ziewając ruszyła w stronę sterty ubrań.
W tym czasie obiekt jej westchnień zdążył wejść już na pokład i poprzyglądać się grupce piratów grających w wodzie w "Głupiego Jasia" z Namem i jego butelką rumu. Uśmiechnął się mimowolnie widząc jak pirat miota się w wodzie we wszystkie strony kląc przy tym.
- Ej, panie blady!
Edward spojrzał w lewą stronę. Jacek machał do niego rękami.
- Co? Do mnie mówisz?
- Ano do ciebie! Zdziwiony?
- W sumie to tak. Myślałem, że nikt mnie nie widzi...
- Myślałeś? Czy raczej miałeś taką nadzieję? - krzyknęła Martucha przyglądając mu się uważnie. - Boisz się wody? - dodała z chytrym uśmieszkiem.
-Tylko święconej!-powiedział uśmiechając się wesoło
Nagle poczuł że ktoś za nim stoi
I nim się obejrzał już był w wodzie.Nie zdążył nic powiedzieć, bo już po chwili rozległo się kolejne głośne plasknięcie
Z pod wody wypłynęła...
Z wody wypłynęła AnaMaria. Prosto w ramiona Edwarda.
- Och - szepnęła i społonęła rumieńcem. - Witaj ponownie...
<kocham Cie lola :P>
Oboje odskoczyli od siebie jak oparzeni i nawet na trupio bladej twarzy Edwarda można było dostrzec rumieniec.
- Brutalna jesteś! - zasmiał sie chłopak po chwili.
- Kto?? Ja?? Nie... - udawała niewiniątko Ann.
- Mam wszystkie ciuchy mokre przez ciebie!
- Zawsze mozesz je zdjać! - zasugerowala przepływająca obok Nesy z szyderczym uśmieszkiem. Edward i Ana parsknęli śmiechem. Ku uciesze wszystkich dziewcząt Edward posłuchał Ness i zwinnym ruchem wrzucił koszulę na pokład. W tym momencie Ann zdębiała...
- O ja pier...
- Wiem siostra. Jak się napinał myjąc pokład to widok był jeszcze lepszy. - zachichotała Pchelka
- Niemożliwe! - powiedziała Ann.
- Po prostu masz szczęście i tyle!
Wtem rozlega się krzyk jakiegoś marudera pozostałego jeszcze na pokładzie:
-Człowiek z lewej burty, siedzi okrakiem na czymś co wygląda jak maszt.
-Ahoy tam na statku! Pomożecie byłemu kamratowi?
-Ludziska to Kacperrr, chyba wypadałoby mu pomóc co?- Zawołała Martucha odznaczająca się sokolim wzrokiem :D
<pozdrawiam wymienioną:P>
<odpozdrawiam poprzednika ;) Uwielbiam, jak piszecie że ja i lola mamy sokoli wzrok. Przyjemna rekompensata :D >
- Kacperrr? A co to za jeden?!- zapytał Nameless, ignorując na chwilę butelkę rumu latajacą nad jego głową.
- No, kiedyś przecież z nami...aaa, ty nie pamietasz, pijany wtedy byłeś. 24 na dobę. - rzekła Namowi Liriel.
- A został tam ktoś jeszcze na łajbie? - rzucił Posejdon.
No sziiit, znów się post nie dopisał. Już nie pamiętam co tam bło. wiem, ze odpozdrawiałam Kacprrra.
- Pewnie nie. - odpowiedziała Pchełka podpływając do linowej drabinki zrzuconej z pokładu do wody. - Zbierać się ludzie! Starczy leniuchowania!
- Ale my dopiero weszlismy... - marudziła Ann.
- Ale Ty sie wylegiwałaś do południa jak myśmy harowali! - żachneła się Rzezucha.
- Oj no dobra.... ide kreślić mapy - powiedziała Ann zostawiajac edwarda w wodzie i wchodząc na tę samą drabinkę, co jej siostra.
Edward odprowadził Ann wzrokiem i dość niechętnie pozostał w wodzie. Dalej czuł się wśród członków załogi nieswojo. Nagle podpłynęła do niego Karola.
-No co bledzizno? Czemuś taki smutny? Nie możesz bez Ann wytrzymać ani sekundy?
Edward nie odpowiedział
-No, my cię lubimy... Tylko takie z nas upierdliwe szelmy... A jeszcze 3/4 dziewczyn zazdrości Ann... Nie bierz tych wszystkich docinek do siebie.
Edward słysząc to...