W związku ze zbliżającymi się świętami Bożego Narodzenia jako Pierwszy Oficer, bo Naszej Kapitan to nie przystoi, pragnę w imieniu Załogi Curiosity złożyć filmwebowi najserdeczniejsze życzenia.
Może o nas zapomnieliście, lecz my pamiętamy, że to dzięki filmwebowi się poznaliśmy. Nie dzięki jego użytkownikom, ale dzięki temu serwerowi, który zawdzięcza nam częste zadyszki. Nie będziemy skromni – to przez nas macie 1000 postów limitu, lecz my nie ubolewamy z tego powodu. Przeciwnie wręcz, wielu z nas czynnie bierze udział w życiu tego serwera, choć nie objawiamy tutaj naszej agresji, za to jak nas potraktowano dwa lata temu. Wygnanie przyjęliśmy z godnością. I tak trwamy dwa lata w wielkiej przyjaźni i każdy kamrat się ze mną zgodzi w tej kwestii.
Jednakże zbliżają się święta i chcielibyśmy być mili dla „prawie” wszystkich. Są oczywiście wyjątki, nikt temu nie przeczy.
Biorąc powyższe pod uwagę zostawiam temat otwartym......
...wkurzył się trochę.
- No fajnie, macie ubaw, jak popatrzycie sobie na takie zakochane cielę, tak? Moim kosztem!
- A jesteś zakochany? - zapytała troche zatroskana Martucha zła. Widać było, ze bardzo zależy jej na odpowiedzi.
- A co to przesłuchanie? - powiedział jeszcze bardziej zdenerwowany.
- Nie. Po prostu jeśli ona "tylko" Ci sie podoba to lepiej od razu odejdź.
- Czyli nie chcecie mnie tutaj, tak?!
- Oj nie zachowuj sie jak dziecko! - wrzasnęła Lolewina. - Jakbyśmy Cię nie chcieli to by Cie tu nie bylo.
- Chodzi o to - zaczęła nadal spokojnie Martucha - ża Ann delikatnie mówiąc jak sie zaangażuje to na amen.
- W takim razie mamy coś wspólnego. Mozecie być spokojne.
- Skoro tak, to jesteśmy. - powiedziała Martucha i uśmiechnęla sie do niego.
-Nie byłbym tego taki pewien...- burknął Jaszczur
-A Tobie o co znowu chodzi?- zdenerwowała się Nesy
-O nic... Tylko o to, że nasza pani nawigator pewnie myśli sobie teraz o swoim prywatnym krwiopijcy a nie wyznacza kurs... A jak wyznacza to na pewno się pomyli... I nie dopłyniemy nigdzie. O to mi chodzi!
-A coś w tym jest...- napomknęła Banan- a Tom się śpieszy na Tortuge...
-Jak to się śpieszy, po co?-zapytała Martucha Zła(tralalalala)
...rzucając Kacperrowi linę, zeby się doholował.
- No, ma tam jakieś interesy. - odpowiedział Jaszczur.- Z niejakim Saszą. Nie wiem, słyszał ktoś z was o nim?
- Nie - powiedziały równocześnie Rzeżucha, Nesy i Ewel.
- Niesądzę, zeby ktokolwiek z nas o nim słyszał... - powiedziała Lolewina - Po prostu będziemy mieć Toma na oku.
W tym momencie spod pokłądu wyszła Ann trzymajac w rece kawałek pergaminu. Podała go Martusze Złej.
- Prosze. Kurs na Tortugę. Znalazłam go gdzieś na dnie szuflady.. Kiedys juz kiedyś płynęliśmy tą trasą.
- trzydzieści stopni na wschód a potem na północ?
- Dokładnie. - odpowiedziała Ann i pobiegła w stronę rufy.
Katie, piszesz? Czy poświęcamy się bezsensownemu a wciagajacemu planowaniu "jak poznać Szaszę"?
Martucha jeszcze raz przyjrzała się uważnie zapiskom Ann. "Skoro jest pewna, to nie ma na co czekać. Płyniemy." - pomyślała idąc w stronę steru. W tym czasie Nam wyczołgał się na pokład z butelką trzymaną w zębach. Za nim wyszło jeszcze kilku piratów, śmiejąc się i wykręcając mokre obrania oraz włosy z wody.
- Wszyscy wracać na statek! Zaraz ruszamy na Tortugę! - krzyknęła Martucha.
Nameless słysząc magiczne słowo "Tortuga" momentalnie poderwał się na nogi i odtańczył (wraz z butelką rumu) swój taniec radości, lekko się przy tym zataczając. Kacper, który wiele już w życiu widział był nieco zdziwiony takim okazywaniem szczęścia. Patrzył na pirata z dziwną miną, aż usłyszał znajomy głos:
- On tak zawsze, kiedy płyniemy na Tortugę. - zaśmiał się Jacek.
- No to widzę, że mam sporo zaległości do nadrobienia.
- Pojęcia nie masz... - dodała Ewel przechodząc obok.
- ... ale nie przejmuj się. - dokończył Jacek. - Zaraz ci wszystko opowiem. No, może nie wszystko, bo to niemożliwe.
Pirat rozpoczął swoją opowieść.
Natomiast...
Natomiast...... jej jak ciężko zacząć od natomiast ....
Z dziobowej części zęzy rozległy się paniczne wrzaski. Jakby kogoś żywcem ze skóry odzierali. Albo przypalali boczki. Albo gwałcili...
Załoga pognała do źródła krzyków.
Okazało się że darł się nikt inny jak Niedoszły Topielec. I nie był gwałcony....
- No czy Cię już do szczętu ten rum komórki szare powyżerał?! Co to ma być?
Co to jest? - Darł się wymachując kartką papieru.
-Nie pasuje ci? Tak się przywiązałeś do Niedoszłego Topielca? - odparła złośliwie Liriel
-No niby nie ale jednak... to nie pasuje do mnie!-
-Co nie pasuje do ciebie?- Zapytała Martucha przeżarta na wskroś ciekawością
Oboje spojrzeli na nią przepełnionymi zdziwieniem oczyma...
aj nie mam weny
- Jak to co?! - wrzasnął Topielec. - Ferdynand nie pasuje!! Czy ja wyglądam na byczka rozpłodowego???????????
- Yyyy - Martucha zmierzyła go wzrokiem. - No raczej nie...
- RYSZARD!? - wrzasnął niedoszły topielec. - Jak chcecie mnie dobić to lepiej od razu kulka w łeb!
- Jak jesteś taki madry to moze nam powiedz jak miałeś na imię zanim Cie wyłowiliśmy! - wrzasnęła nań Ewel.
- Yy.. no..
- No własnie. Więc nie marudź. Coś wymyślimy
Chwilowa przerwa w opowieści. Potrzebuję wypisać tu litanię obelg, właśnie w tej chwili.
Chodaki maglowane! Buki rozszczelnione! Szołdry, pludraki...
duupki wędzone
debile artezyjskie!!!!!!!!
patafiany polinezyjskie!
idioci elizejscy!
basałyki drylowane!
I poprzedni post się nie dodał, co zasługuje na kolejne epitety...
buraki niepasteryzowane!
pH-metry nieskalibrowane!
kartony homogenizowane!
pustaki zapuszkowane!
pratchwace opistognatyczne! (prosto od bio-zofrenika Ewel)
Są jak...
klamki z plasteliny!
kontrabas w portfelu!
Windows 95!
I mają kompleks Tabalugi!
Donjuany z impotencją, różowe smefry, mają kompleks Tabalugi i mieszkają na Brockeback!
Byłabym zaskoczona, gdyby nagle moje posty się wyświetliły. Tak ładnie mięsem rzucałam.
Topielec zrobił zniesmaczoną minę i jeszcze raz przeglądnął długą listę imion, którą wcześniej zaciekle zgniatał w zaciśniętej pięści. Właściwie na nic się to nie zdało, bo po chwili zmarszczył brwi, nie mogąc odszyfrować żadnego wyrazu z zdewastowanej kartki.
- Spoko, mam zapasową listę. - powiedziała Liriel widząc skupienie na jego twarzy.
- A tak, dzięki... - odpowiedział i zabrał z jej ręki świstek papieru uśmiechając się przy tym niepewnie. Znów rozpoczął czytanie. Jednak przy pierwszym z imion wydał z siebie niekontrolowany "prych", po czym zaśmiał się ironicznie.
- Jakiś problem?! - krzyknęła oburzona Martucha.
- Problem?! Te imiona to mój problem! Ten kto je wymyślał, musi mieć narąbane we łbie! Skąd w ogóle te pomysły?! Nieeeee, nieeee! Weźcie mi to sprzed oczu! - Niedoszły Topielec zgniótł kartkę i rzucił do wody.
-Mam pomysł- powiedział Kacperrr- na trzeźwo beznadziejnie się myśli. Propononuję zlikwidować wszelkie problemy w iście piracki sposób.
Mówiąc to wyjmował z kieszeni butelki z rumem
- A więc do dna kamraci! Ty Topielec też się napij, lepiej ci będzie.
I gdy już każdy przechylił pół butelki, Lolewina dostała nagłej czkawki.
- Hyp!!! - próbowała ją powstrzymać. - Hyp! A może... Hyp! A jak... Hyp!... A co powiesz na imię Topik??? Taki skrócik od Topielca. Hyp!
-Lola to chyba nie był najlepszy.... - zaczął Kacper
Lecz nie dane mu było dokończyć. Topielec rzucił się na Piratkę z prędkością porównywalną do szybkości biegnącego pirata gonionego przez kanibali.
Na szczęście był dość wątłej postury i kolejne czknięcie Loli skutecznie go odrzuciło na podłogę gdzie zatrzymała go reszta załogi.
-Noo tak tymczasowo będziesz Topikiem - uśmiechnęła się grożnie Martucha- albo Tofikiem...
Cóż nieszczęsny mógł zrobić. Przytrzymywany jedną ręką przez trzy piratki( w tym Pchełkę, a jak wiadomo ona szybciej stoi niż wampiry biegają wiec....) był w dość marnej sytuacji...
ojejkujekujeku jej!!! niedobrze... wybaczcie mi oj wybaczcie!! nie Pchełka tylko Ann!! nabroiłam....
fiza mi mózg przeżarła... albo rum sama nie wiem
- A jakbyś miał na imię po prostu... nie wiem. Normalnie jakoś?
- Czyli Antwan albo Marsellus? - wyszydził bezradny Topielec.
O łał, tym razem sie dodało. A, Kacper, zerknij sobie na godziny, jak ty pisałeś posta z apelem o zaprzestanie ostrzału mięsem to ja już byłam od kilkunastu godzin w innym humorze ;D
-John Smith? Aj idźcie wy do Krakena. Nie macie jakiś normalnych imion w głowach?
sam sobie wymyślę!! -wykrzyknął wściekle
-Chyba przypomnę... - rzuciła zjadliwie Liriel
-Oj już ty się lepiej nie odzywaj!
-Desperat.... No nie ma co desperat - burknął siedzący nieco na uboczu Edward
Tymczasem Jaszczur grał z Posejdonem w statki... Pierwszy pirat, pomimo swych zdolnosci strategicznych przegrywał...
-A gdyby tak, prawdziwy abordażyk?- westchnął Pos
- 8C, zapomnij. Horyzont czysty. - odpowiedział mu Jaszczur.
- Ty też zapomnij, pudło. 3G.
- Zatopionyyy... Umrzesz Pos. Mówię ci, jak wygrasz mój cały rum, to umrzesz. Własnoręcznie dopilnuję!
Posejdon nawet się nie przejął.
-Desperat? Oj nie.... Jakem Mordiemr Aljendro Ferrante, nie dam się wyzywać od desperatów!! Wyzywam cię na pojedynek bladoszu nieszczęśny!! - wykrzyknął, prostując się do zaskakujących rozmiarów i wypinając kościsty tors.
-O, a jednak stres czyni cuda..-mruknęła ucieszona Liriel
-Będzie się działo - Jaszczur trącił Posa. Wykorzystując chwilę nieuwagi towarzysza podejrzał współrzędne kilku statków
-Czyli, że on ma tak na imię? No proszę was... Jego rodzice nie mieli chyba sumienia!-zaśmiała się Katie.
Edward potoczył wzrokiem po załodze...
no koniecznie :D
-Sumienia to JA nie mam!! Ale mam honor to kobiet wyzywać na ubitą ziemie nie zamierzam
-4F! - rzucił dziwnie radosny Jaszczur
-Trafiony.... ale jeszcze się buja! 5I- odrzucił Pos
-Pusto.... 3C
-No i na dno..... - zasępił się Pirat.
bitwa zaczęła przybierać zuupełnie inny obrót...
A to teraz ja.
- A dajcie spokój. Problemy robicie - westchnęła Ann. - Ide sprawdzić kurs a wy róbta co chceta.
- A wy idźcie sprawdzić liny - wrzasnęła Pchełka i całe zbiegowisko sie rozeszło.
- Ja ide na bocianie gniazdo - powiedział zrezygnowany Kacperrr.
- Chyba nie ma takiej potrzeby - powiedziała ucieszona Martucha.
- A co jest? - dopytywała się Pchełka.
- Sama zobacz. Na lewo.
- Ałe bęłdzie jadka, ałe błędzie rzłeźnia! - wydukał po swojemu Nameless. W oczach całej załogi pojawiły się tak dawno niedostrzegalne kurwiki...
-Kacperrr, szybko na bocianie gniazdo i sprawdź kto to!- krzyknęła Pchełka
Kaperrr z wielką zręcznością i szybkością wdrapal się na bocianie gniazdo i przyłożył lunetę do oka.
-Handlowy!- krzyknął po chwili- ale jak na moje oko, to przemytnicy, tylko pod przykrywką!
-Wciągać banderę?- zapytała Ewel
-Nie... Podpłyniemy bliżej... Żeby nei spanikowali- odpowiedziała ze złowieszczym błyskiem w oku pani kapitan
-noo Pani Kapitan to ma łeb - ucieszył się Mordimer Alejandro Ferrante - jak na kobietę.... ała!
-Już ty nie podpadaj! - trzepnęła go w ucho Martucha - Ej to jacyś ruscy przemytnicy są!!
-Będzie abordaż, będzie krew - cieszył się jak dziecko Jacek.
------
idę spać. mózg mi się zastał. do jutra i narozrabiajcie porządnie!!
Też idę spać. Ale ile razy czytam nasze rozpierduchy to mi weselej, bez wzgledu na to, czy są w tygodniu dwa piątki (tak jak teraz) czy tylko jeden.
Wszyscy załoganci pobiegli ile sił w nogach do swoich kajut po szable, pistolety i inne zabójcze zabawki. Jedynie Edward, Goły Tom, Mordimer i Kacperrr nie ruszyli się z miejsc.
- No tooo, co mamy robić? - zapytał Mordi.
- A bo ja wiem? Nigdy nie pływałem z piratami. - odpowiedział nieco zmieszany Edward.
- Ja też. - dodał Tom rozglądając się za czymś, co nadawałoby się do walki.
- Nie martwcie się. To nic strasznego. To znaczy, nic strasznego jeśli umiecie posługiwać się bronią. - oznajmił Kacperrr. - Trzeba tylko najpierw jakąś znaleźć...
- Chyba coś widzę!
Goły Tom podbiegł do jednej z szalup i wyciągnął z niej...
- Wiosło?! To jest zwykłe wiosło chłopie! - krzyknął załamany Kacperrr.
- Yyyy, serio? A ja myślałem, że to jakaś... jakaś... No sam nie wiem. Zabójcze świdro-kijo-ostrze? Lub coś w tym stylu.
- Faceci! - prychnęła Karola, stając nad nimi. - Jak dzieci. Chodźcie do zbrojowni, pokażemy wam kilka naszych zabaweczek. - na jej uśmiech wykwitł morderczy uśmiech.
I tak za Karolą weszli pod pokład, gdzie AnaMaria i Lolewina rozdawały broń w zbrojowni.
-Ja nie muszę- oznajmił Kacperrr krzycząc za odchodzącymi i wyciągając z zza pasa dwa pokaźnej wielkości sztylety- od ostatniej rozróby na Tortudze nie rozstaję się z moimi maleństwami. Ale wy nie przeszkadzajcie sobie.
Po chwili na pokładzie zaroiło się od uzbrojonych po zęby piratów. Jedni zerkali z pazernością na szybko zbliżający się statek, inni czekali w spokoju jednak w oczach każdego z nich płonęła żądza krwi.
Kacperrr zwinnie ześlizgnął się po linie na pokład i z dobytą bronią i szatańskim uśmieszkiem czekał na zabawę.
<raju jak jak kocham rozróby>
< teraz Kacperrrrku znów będzie rozróba przez jakieś 100 postów:P hahaha >
-NIe pozwólcie im przedostać się pierwszym na nasz statek !-krzyknęła Pchełka- To ma być czysta gra...
-Czysta gra?- Lola spojrzała na Pchłę z przymrożeniem oka.
Dziewczyna wyszczerzyła zęby w szaleńczym uśmiechu
-Znaczy się siekać i ciąć wszystko ci się rusza pani Pierwsza Oficer.
-To mi się podoba!- Zawołała Rzeżucha ustawiając się z pełnym wypasem broni.
-Dasz radę to udźwignąć?- zainteresował się Jaszczur.
-Bóg Seksu potrafi wszystko.
Wtem ze zbliżającego sie statku doszło do wystrzałów.
-Mają proch, i kule....-zaniepokoiła się NEsy
-To w końcu statek handlowy- wtrącił Niuniek.
Pchełka nie zważała na komentarze udzielane przez załogę. Stanęła przy burcie i z zawziętością wpatrywała się w nadciągającego żaglowca.
-A tobie co Siostra?- Kapitan odwróciła się w jej stronę, po czym wskazała na zbliżający się statek.
-Dlaczego nie uciekają??