Bardzo dziwny scenariusz, budowanie filmu w taki sposób żebyś pomyślał/a, że główna bohaterka ma nierówno pod sufitem - że zmyśla córeczkę. Jednakże pod sam koniec uiszcza się objawienie cichociemnej córki ukrytej w zakamarku samolotu. Sam finał tej opowieści jest iście nieśmieszny, ponieważ rozgrywa się na uziemionym samolocie, gdzie przebywają trzy istoty ludzkie: (jednak nie chora psychicznie) matka, (chory psychicznie) porywacz i (odurzona jakimiś środkami nasennymi nie z tej Ziemii) córka. W obecnym świecie wokół nich było by już piętnaście samochodów policyjnych z włączonymi sygnałami świetlnymi walących po oczach jak messershmidt. Do tego dziesięć zastępów strażackich i pięć karetek. Reżyser powinien występować w stand-upie zamiast nagrywać filmy pełnometrażowe.