Fabuła banalna, dialogi i konstrukcja bohaterów, a także zwroty akcji - mocno sztampowe. Do tego dwie symultaniczne koszmarnie złe sceny seksu. ALE!
Ale obsada jest dobra, plenery bardzo fajne (mam słabość do pustynnych klimatów Ameryki Pn) - miejscem akcji jest Meksyk, ale film kręcono w Kalifornii. Sceny akcji nakręcono nieźle i ogólnie naprawdę fajnie mi się to oglądało. Tylko uprzedzam, film jest strasznie durny np. Burns (Henriksen) - mówie o sobie "I'm a pro". Nosz ku*wa! TO
ma być profesjonalny płatny morderca?! Lata pijany po miasteczku, strzela do ludzi w kościele (zabija księdza przy ludziach!) morduje przypadkowe osoby, zachowuje się
jak dupek, wozi się i robi w okół siebie szum w hotelu, puszcza wolno typa po zdradzeniu mu zleceniodawcy... WTF? Po*eb, a nie profesjonalista. Ale to tylko dodaje
filmowi uroku :)
Oglądałem właśnie na kasecie VHS. Obraz trochę skakał, ale to się wytnie :)
Film całkiem niezły, ale zakończenie takie nijakie. Powinna być wyjaśniona sprawa śmierci matki Bebe. Liczyłem, że w ostatecznym rozrachunku sprzeda kulkę ojcowi. Lance zagrał bardzo fajnie swoją rolę, ale faktycznie, jak na profesjonalnego zabójcę to zachowywał się dość "dziwnie".
Fajne klimaty, spoko ścieżka dźwiękowa w tle, czego chcieć więcej?