Film Williama Heise'a to wątpliwy etycznie spektakl nieludzko przedłużonego, wzajemnego wypasania się na wargach – wbrew tytułowi bestialskie przedstawienie czynności, nie ma nic wspólnego z pocałunkiem. Pornograficzna wizja amerykańskiego twórcy, nie dość, że przekracza naturalne granice wytyczone przez znamienną gatunkowi ludzkiemu moralność, to powtarza się trzykrotnie. Zastanawiam się, kto dopuścił do powstania tego zmaksymalizowanego do niepojętych rozmiarów, oburzającego widowiska – nie powinno ono ujrzeć światła dziennego, z czym zgodzi się każdy odbiorca niepozbawionych ostatniej krzty dobrego smaku. Istnienie tego typu filmów jest zagrożeniem dla współczesnej młodzieży – proszę sobie tylko wyobrazić, jaki uraz może spowodować poznanie tej gorejącej zepsuciem, bezwartościowej szmiry dla młodego, kształtującego się umysłu!
Recenzent powinien obejrzeć dzisiejsze filmy ;) Bo zgaduję, że to przetłumaczona recenzja z czasów, kiedy film powstał..?