Szczerze? Film jest beznadziejny, a poniżej kilka absurdów:
- temat oka, jako zaprzeczenia ewolucji już dawno został obalony. Niedawno mieliśmy Lucy, gdzie reżyser postanowił skorzystać z mitu "10% mózgu", Left Behind gdzie za klęski żywiołowe i inne cuda odpowiadał Bóg, a teraz I Origins. Można już chyba mówić o pladze głupoty filmowców. Popelina goni popelinę. Najgorsze, że te wszystkie brednie ubierają w mundurek sci-fi, a coraz głupsza widownia te g* kupuje;
- naukowiec bawi się w numerologię jak w "Numer 23", co prowadzi go do ukochanej;
- podryw na zdjęcie oczu zamaskowanej dziewczyny i od razu seks w kibelku;
- podryw na słuchawki i walkmana;
- przez pół filmu piłują wątek miłosny, po czym w uśmiercają pannę młodą. W tym wydaniu, to był mega zapychacz, bo z tej połowy filmu kompletnie nic nie wynika. Dobry reżyser w mniej niż 2 minuty potrafi przekazać nam dokładnie to samo - szczęśliwą parę i brutalne pożegnanie jednego z małżonków;
- seks w laboratorium, gdzie przeprowadza się eksperymenty genetyczne, pośród całej masy środków chemicznych, łącznie z próbówkami na stole, na którym chcieli się bzykać. Cóż za profesjonalizm;
- brutalna śmierć panny młodej. Była romantika, a stał się horror klasy B. Przecież w windzie można zginąć na wiele innych sposobów, a tak jeśli ktoś czuł wątek romantyczny, to po scenie z windą skutecznie go stracił;
- idiotyczne przejście od podejrzenia autyzmu syna, do poszukiwania odrodzonej kochanki;
- powiązanie tęczówki z reinkarnacją to śmiech na sali;
- pseudonaukowy test wykonany na przestraszonej dziewczynce przebywającej w pokoju hotelowym obcego białasa. Szczególnie głośne podawanie jego wyników było uskrzydlające dla dzieciaka;
- test oblany, ale co tam, dziewczynka boi się windy i to wystarczy, by uznać, że trzyma w ramionach swoją byłą. Naukowiec od siedmiu boleści nie pomyślał, że windy mogła bać się z zupełnie innych powodów np. z powodu klaustrofobii albo mogła być przetrzymywana wbrew swej woli w ciasnym pomieszczeniu;
Sorry, ale średnia ocena ponad 7 to jakiś niewybredny żart, albo dowód głupoty trawiącej nasze społeczeństwo.
Szczerze film był fenomenalny (obejrzałem go bo był w ulubionych osoby, mającej głowę na karku -odznacza się wys. poziomem:)
Zaraz też dodałem do swoich ulubionych (ale oceniając nie na 9, lecz na 8 -bo punktuję wg. bogactwa przesłania, a tu było jedno).
-to nie był film popularno-naukowy, więc nie jest istotne w żadnej mierze (że temat "ewolucji oka" został już obalony)
Nawet gdyby był to film dokumentalny o prawdziwej historii pracy badacza, to że premiera jest w 2014-tym, nie znaczy, że akcja też!
a jest to film FABULARNY (wiec głupotę jeśli już, można zarzucić sobie -za nieadekwatny komentarz, a nie reżyserom i to filmów S-F).
-jeśli nie wiesz co to jest artyzm i jakie ma prawa artysta, który zmyśla historie jakie jemu się podoba by bawić widza (to lepiej się nie odzywaj pod filmami, których idei nie jesteś w stanie zrozumieć -oczekując od nich tego czym nie są i być nie miały -bezsprzecznych dokumentów). Każdy artysta może głosić jak sam patrzy na świat, inspirując do refleksji w zakresie tematów tabu (co sprzyja rozwojowi społeczeństw, żyjących w schemacie i nie mających okazji by pobudzić myślenie o otaczającym ich świecie pełnym TAJEMNIC). Jednak dla ludzi o zamkniętych umysłach, wszystko co NOWE i tajemnicze jest głupie -bo żyją w schemacie tego co STARE!
-numerologia została stworzona np. przez naukowca znanego z twierdzenia PITAGORASA (i jest sprawdzalną, testowaną -czyli spełnia wymóg nauki wg. mnie. Sam przeprowadziłem dziesiątki doświadczeń, potwierdzających, że przy BARDZO zaawansowanej numerologi pitagorejskiej, występuje kod, klucz charakterystyki osoby mającej 6 TYSIĘCY kombinacji. Wyznaczyłem ciekawy algorytm i sprawdzałem znane osoby z wiki i znajomych o których coś wiem (jest łatwy do udowodnienia, choć zdarzają się błędy jak wszędzie -za to o przypadkowości nie może być mowy). Fakt, że numerologia nie jest uczona w szkołach nie znaczy, że nie jest naukowa lub praktyczna (podobnie jak astrologia jest super precyzyjną nauką opartą na matematyce, która organizuje i określa elementy z rzeczywistości fizycznej, co czyni ją sprawdzalną). Za to ludzka ignorancja na dziedziny nie znane wydaje się nie mieć granic.
Dodam, że gazetowa numerologia (z jedną liczbą) horoskopy znakowe, lub astrologia jaką się spotyka tu i tam -są zabawną karykaturą, raczej farsą, robiącą złą sławę profesjonalnym i skomplikowanym naukom.
Dodam jeszcze, że naukowiec to człowiek z OTWARTYM UMYSŁEM na nowe, nieznane -i dlatego kierując się ROZUMEM może wychodzić poza schematy, czyli DOGMATY w jakich żyje przeciętny zjadacz chleba, nie używający rozumu prawie wcale (czyli nie myślący twórczy, a odtwórczo). Naukowcy, to ludzie którzy tworzą, odkrywają nowe i MUSZĄ mieć duża dozę ufności co nieznanego, zakładać że nie wiedzą wszystkiego i przyglądać się uważniej temu co się powtarza, co wskazuje na coś (niczym detektywi)!
-o podrywie się nie wypowiem, bo na tej zasadzie możesz przyczepić się do co którejś sceny z większości filmów (to nie dokumenty oparte na największym prawdopodobieństwie). Człowieku zrozum co to znaczy film FABULARNY. Życie też zaskakuje i nie musi wpisywać się w schematy, które do tego są różne w rożnych miejscach, środowiskach. Gość uwielbiał robić zdjęcia oczu i jak byś uważnie oglądał było powiedziane, że robił je przy każdej okazji (jak maniak). Dziewczyna powiedziała potem odpowiadając na pytanie, że czuła, iż znali się od dawna (poza tym mogła być pod wpływem czegoś). Jest masę wyjaśnień!
-wybacz, ale czytając tą "listę zarzutów" odnoszę wrażenie, że jesteś nie poważny "podryw na słuchawki" wymieniasz jako co?
Przed tą sceną ona dała jemu dropsa, rozpoznając go. Gość miał niezłą muzykę więc chciał się odwdzięczyć, dzieląc się.
-jak byś zauważył na tym polega dobre kino trzymające w napięciu, że dopiero NA KOŃCU (lub pod koniec) wyjaśnia się o co chodziło wcześniej (elementy układanki składają się w całość). Ile masz lat -a może to był pierwszy film który oglądałeś (znaczy pierwszy fabularny, bo wcześniej same dokumenty z programu szkolnego?)
-widać, że nie zrozumiałeś przesłania. Nie chodziło o ukazanie szczęśliwej pary, ale o wczucie widza w perypetie bohaterów, odczucie przywiązania. Większość filmów można było by skrócić do kwadrans lub mniej, a może do minuty myśląc twoimi kategoriami.
-nikt nie twierdzi, że oni byli profesjonalistami, poza tym to on chciał ją TYLKO pocałować/przytulić bo była markotna!
-do każdej sceny można się przyczepić nie zrozumiawszy jej znaczenia ani wagi
Tę opisałem w innym temacie odpowiadając na czyjeś podobne pytanie (na końcu, obszernie)
http://www.filmweb.pl/film/Pocz%C4%85tek-2014-688373/discussion/niezrozumia%C5%8 2a+%C5%9Bmier%C4%87,2567655
Poza tym jedna scena z krwią nie czyni z filmu horroru (wygląda na to, że większość filmów musiał byś tak sklasyfikować:)
To nie miał być film miłosny, ani romansidło -chodzi o przesłanie, do czego niezbędne było wywarcie wrażenia, tak aby widz PRZEŻYWAŁ to co główny BOHATER (tak profesjonalnie buduje się filmy -nie suche historyjki, ale poruszające emocje w ważnych scenach).
- podejrzenia autyzmu u syna, odgrywa rolę pretekstu min. do tego, aby wykorzystać ten system (to ważny element spajający fabułę). Jeśli nie rozumiesz takich rzeczy to może oznaczać, że sam jesteś bliski idiotom, a nie że sceny są idiotyczne -bez urazy (wkurza mnie tylko jak ktoś nadużywa tego typu określeń! -jak czegoś nie rozumiesz na przyszłość pisz "nie zrozumiała scena" a nie "idiotyczna")
- dlaczego uważasz, że "powiązanie tęczówki z reinkarnacją to śmiech na sali" (jestem bardzo ciekawy -skąd taka pewność, jakby znawstwo:) ? Ile przeczytałeś na ten temat książek, że się tak puszysz na mądrość w temacie?
- dobre spostrzeżenie, wynik w teście mógł być lepszy -popełniła błędy bo mogła być nieco przestraszona (choć ludzie w Indiach są o wiele ufniejsi -nie tak jak w zachodnich zdegenerowanych społeczeństwach). Za to statystyka nie kłamie i każdy test opracowany przez naukowca jest naukowy. Od czegoś się zaczyna i do czegoś zmierza:-) To mógł być pierwszy z serii testów, który mógł nie być decydującym, ale wstępem do kolejnych (jednak wyszedł znakomicie:) Głośne podawanie wyników nie miało być uskrzydlające (ważne aby wiedziała, że to test, starała się, znała zasady).
- To nie było powiedziane "że użal iż trzyma byłą", co uznał co wystarczy. Reżyser ocenę pozostawia widzą (tak jak w dobrych filmach DAJE DO MYŚLENIA, a nie narzuca jakieś zdanie niczym materiały propagandowe, na których widać się wychowałeś, że domyślnie podobny wniosek zarzucasz to temu obrazowi).
-to o czym bohater pomyślał TEGO NIE WIESZ, bo nic nie powiedział, ani zrobił -tylko przytulił dziewczynkę, wziął na ręce gdy zaczęła krzyczeć i zalała się łzami (co jest naturalnym odruchem).
Wykazałem, że w żadnym z wymienionych punktów nie miałeś racji, stąd nie dziw się, że oceny filmów nie pokrywają się z twymi!
Numerologia, astrologia, horoskopy.. brakuje jeszcze tylko różdżkarstwa, homeopatii, telepatii i innych podobnych bredni. Przykro mi, ale nie pogadamy...
Trudno, jeśli to co nie zrozumiałe = brednie, to faktycznie nie pogadamy.
Bo rozmowy można prowadzić z ludźmi o otwartych umysłach.
Ci, którzy myślą schematami (mają nabite do głowy formułki -co jest prawdziwe co nie) nie mogą być rozmówcami w tematach poza tymi formułkami, w których zostali wychowani.
To był mój punkt widzenia. Świat się zmienia -wraz z nimi medycyna (energetyczna to np. hopempatka, która jest jak czarna magia dla zacofanych nie mających pojęcia o świecie częstotliwości, tak jak kiedyś transmisja radiowa była nie zrozumiała -że wynalazcy który oświadczył, że prześle telegram bez kabla, przez powietrze -oświadczono że zwariował:) Tak ciasnota poglądów ogranicza i to co nie znane dla kogoś jest "bzdurą" i pozostaje do puki nie ogłoszą tego w TV (które jest jednym z autorytetów dla ludzi mnie myślących samodzielnie, a programowanych w szkole, mediach czy z ambony). Tak to widzę -sorry za szczerość.
Jasne, to była najcelniejsza uwaga w tej filmwebowej dyskusji jakich wiele.
Użytkowniczka acidity podkreśla twarde stąpanie po ziemi, poniekąd nawet swój rozsądek i krytykuje młode pokolenia za ich głupotę i testowo-obrazkowe podejście do świata. Częściowo ma rację, ale sama jednak prezentuje podobne cechy, tylko po drugiej stronie. Wąskie ramki i status ja/my vs. oni. Ale spoko. Każdy na jakimś etapie dostrzega (smutne, ale prawdziwe) relatywizm niemal wszystkiego i przestaje się przejmować drobnostkami i uprawiać zacietrzewienie w wymianie poglądów.
Zacznie się piękny okres słuchania innych oraz częściowego przyznawania ludziom racji przy jednoczesnym zachowaniu swoich poglądów i zasad.
Ładnie powiedziane (w duchu pokoju). Choć sam czuje się po trosze artystą mającym za zadanie kontrastowanie (ukazywanie alternatywnego punktu widzenia, aby bogacić horyzonty. W tym podważanie "świętych" prawd, wszelkich schematów, czyli więzów dla rozumu, wolności i niezależności myślenia). Dlatego też z przyzwyczajenia często krytykuje wszystkich jak leci:) Mimo, że wszedzie znajdzie się jakaś racja, ale wberw pozorom jedynie słuszna droga nie istnieje inaczej niż obecna rzeczywistość (która jest jak jeden wielki tygiel - ile ludzi tyle pomysłów na zycie, poglądów itp.) Grasuje masa sekt, ideologii. To wolność słowa, wolność poglądów jest tym cennym bogactwem - prezentem od świata. Ale nasze wychowanie w tzw. poprawności politycznej, z narzuconym dogmatem jedynie słusznej drogi, prawdy - nie sprzyja wolności stąd nie umiemy rozmawiać, brak tolerancji jest spadkiem jakby po totalitarnej ideologi... Wymogu podporządkowania jedynej słusznej prawdzie. Wychowanie w szkole, religie itp. To na tym bazuje (aby wbijać w schematy). Potem ludzie mówiący i myślący formułkami (bo tak ich nauczono) spierają się kto ma racje - bo wmówiono im, ze tylko jedna prawda jest słuszna. Każda sekta, religia, ideologia ma coś ala dogmat NIEOMYLNOŚCI i MONOPOL na słuszność (mówiąc że inni błądzą lub wręcz są źli). Tak się dzieli ludzi (a w chaosie i konfliktach lepiej się rządzi wg. zasady - dzieli i rządź).
Jeśli wierzyć wschodnim duchowym mistrzom, Jezusowi i znanym osobowością budującym podwaliny pod współczesną psychiatrię można dojść do wniosku, że krytykowanie innych ma miejsce z powodu podświadomego dostrzegania w nich własnych cech.
Świat to lustro - przeglądamy się w sobie wzajemnie (dostrzegając i poprawiając mankamenty jak w fizycznym lustrze, do którego ono służy). Ludzie są jak lustra.
Jak widzisz będę w oku bliźniego sięgnij po drzazgę do okaz swego (to moja wersja:)
Ktoś nazwał to jakoś tak, rzutowanie się na kogoś, lub projekcja (cech własnych na kogoś).
Tak czy inaczej da się zauważyć to na co dzień (ja znam z własnego doświadczenia:)
Sam też (oczywiście podlegając temu prawu) krytykuję ludzi za własne cechy.
Z tym ze (np. jak w przypadku kościoła, od którego odszedłem) są to niekiedy cechy szczątkowe, tkwiące gdzieś w głębinach podświadomości. W ten sposób oczyszczam się ze śmieci (po dawnych poglądach). Krytykując kościół krytykuję stary system przekonań (jego resztki, gdzieś jak szkło uwierające w stopę).
Mówi się, ze ludzie są jak diamenty. Ścierając się wzajemnie (w dyskusjach) szlifując krawędzie i doskonalą tym samym.
Co do doskonalenia zachęcam do filmu dokumentalnego z instrukcją obsługi umysłu i świata:
http://www.filmweb.pl/film/Sekret-2006-408150
To też mój konik (dyskutuję z użytkownikami we wszystkich 131 tematach:)
Tak, to znacznie ułatwia życie, doświadczenie naturalnego szczęścia, radości istnienia przychodzi gdy się jemu nie przeszkadza, natłokiem myśli
z których większość to prawdopodobnie sztuczne problemy, rożne oceny i obawy.
Mówienie srebrem, milczenie złotem - czy jak tam to było.
Wyciszenie z pewnością jest bardzo korzystne
Wiele się o tym słyszy tu i tam
medytacja staje się popularna
Dla mnie absurdem jest to że większa część jego ukochanej została zmieciona przez windę, a potem kamera się przesuwa i widać że tylko nogi były uwięzione, bo reszta została przez niego wciągnięta. I długości wnętrzności <bleee>. W ogóle to absurdalne jest to że ją przecięło, bo siła z jaką ją trzymał musiała być równa sile spadającej windy i wyłacznie w ten sposób mogłoby dojść do tak drastycznego rozerwania, została rozszarpana.
"- przez pół filmu piłują wątek miłosny, po czym w uśmiercają pannę młodą. W tym wydaniu, to był mega zapychacz, bo z tej połowy filmu kompletnie nic nie wynika. Dobry reżyser w mniej niż 2 minuty potrafi przekazać nam dokładnie to samo - szczęśliwą parę i brutalne pożegnanie jednego z małżonków" -- OK, ale w dwie minuty nie zżyjesz się i nie utożsamisz z bohaterami/bohaterkami, i nic tu do tego reżyserskim umiejętnościom. ;)
"- brutalna śmierć panny młodej. Była romantika, a stał się horror klasy B. Przecież w windzie można zginąć na wiele innych sposobów, a tak jeśli ktoś czuł wątek romantyczny, to po scenie z windą skutecznie go stracił" -- Owszem! Świetny zabieg artystyczny, nieprawdaż?
"- seks w laboratorium, gdzie przeprowadza się eksperymenty genetyczne, pośród całej masy środków chemicznych, łącznie z próbówkami na stole, na którym chcieli się bzykać. Cóż za profesjonalizm" -- Dura sex, sed sex, a mówiąc poważniej, choć wciąż humorystycznie, miłość odurza nawet największe umysły. ;)
"- idiotyczne przejście od podejrzenia autyzmu syna, do poszukiwania odrodzonej kochanki" - wystarczy przypomnieć sobie, że rodzicami była dwójka wybitnych naukowców, którym nieobce były tajniki metodologii. Zauważyli, że wykrycie autyzmu z próbek moczu jest wysoce nieprawdopodobne, a i sama technika badania była podejrzana.
Dobry, ckliwy film. ;)
Film średni, oglądałem na 3x za dużo bara bara a za mało konkretów. Ogromny plus za ostatnią minutę ... jeszcze jak by adoptowali dziewczynkę... a tak mamy smaczek z nie smaczkiem + fajny pomysł który zepsuli.
sprawdzonepożyczki.pl
Dziwie się jakim cudem to ma 7/10. Nasza populacja robi się coraz bardziej płytka, naiwna i przede wszystkim pseudointelektualna.
Hmmm... Powiem tak.
Nie chciałem nikogo obrazić, ale zalecam otworzyć oczy. Ten film udaje, że posiada jakąś głębię, nic więcej.
Idź do jakiegokolwiek doktora kulturoznawstwa to Ci lopatolologicznie, krok po kroku, przeanalizuje ten film.
Otworzysz oczy na pewne kwestie, posiadziesz większą wiedzę na pewne tematy. A potem sam wyciagniesz wnioski czy ten film jest tym na co się kreuje.
Ło matko. Nie każdy kto daje filmowi 7, 8 czy 9 widzi w nim megagłębię i ślini się na monitor w newageowskiej rozkoszy, uważając, że zdobył +50 do Mądrości. Jestem generalnie przeciwny kierunkowi w jakim podążają współczesne społeczeństwa, ale film dostarczył mi rozrywki na 8 i nie zawierał aż tyle gówienek, aby się nimi zbytnio przejmować.
PS. Dostrzegłeś lekką, ale jednak widoczną propagandę antyreligijną w "Chappie"?
Mam kilka uwag :)
1) Przez pierwsze 30min rzeczywiście głównym wątkiem jest wątek miłosny, ale w miedzyczasie dowiadujesz się wszystkiego o głównym bohaterze. Dla mnie te 30min nie było stracone.
2) Ta doktor która robiła badania i powinna być w dużo bardziej zaawansowanym stanie badań. Tak! dowód ? scena po napisach końcowych :P Widocznie jej nie widziałeś.
3) To jest film Sci-fi... ale to nie jest film który próbuje zaprzeczyć Ci teori Darwina... W wielu kulturach do Oczu podchodzi się w sposób szczególny ( w PL także - wiem szok!). Bierzesz to zbyt dosłownie.
Ten film jest bardzo ładny u przyjemny. To moje zdanie.
Nie spuszczajcie się nad filmem, co było w nim nie tak. Jak miałbym brać pod uwagę to czy tamto, czy mi pasuje czy nie, to już dawno powinienem biegać z karabinem. Tak jak w każdym filmie są niedociągnięcia, ale jak dla mnie temat fajny (zrobiony tak a nie inaczej). Pawelek777888 - masz rację. Ja też nie żałuję żadnej obejrzanej chwili w tym filmie. Pozdrawiam.
Ok. A ja przedstawię ci kilka absurdów twojego toku rozumowania:
1. Co z tego, że ''temat oka'' został obalony? Od tego jest ten ''mundurek sci-fi'' by nie ograniczać się do faktów, badań, eksperymentów itp itd, ale móc przedstawić fikcję nauki. słowo klucz - FICTION. Idąc twoim tokiem każdy film sci-fi należy się hejt.
2. Naukowiec nie bawi się w numerologię. Bawi się w statystykę. Coś co powtarza się tyle razy w małym odstępie czasowym przestaje być przypadkiem, a staje się jakimś schematem. A czy jest w tym coś logicznego? Niekoniecznie. Jednak po raz kolejny - FICTION.
3. Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, jednak istnieje coś takiego jak spontaniczny seks. Czasami między ludźmi iskrzy i dają się ponieść. Nic wielce nadzwyczajnego, a już na pewno nic co można nazwać absurdem.
4. Scena ''podrywu na walkman'' jest akurat bardzo klimatyczna. Niebanalna. Większe absurdy widziałam w filmach kategorii romans, a nikt z tego powodu nie ma bólu dupy.
5. Z romantycznej połowy filmu wiele wynika. Facet poznaje swoją ''bratnią duszę''. Od początku czuje z nią więź, mimo tak wielu różnic. Ta relacja to jeden wielki kontrast. Zderzenie umysłu ścisłego podążającego za faktami z umysłem otwartym na to, czego nie można dowieść. Te dwie osoby i ich więź to cała tematyka filmu, a nie jakiś wypełniacz.
6. 'Seks w laboratorium' to znowu zderzenie kontrastów. To ona rzuciła się na niego, dla niej jego nauka to 'bawienie się w Boga' i 'zadawanie bólu robakom'. Nie zważa na to gdzie jest, nie wie co ją otacza. To nie jest jej świat. Sam bohater określił ją potem jako 'dziecko'.
7. Zdziwiła mnie ta scena. Jednak ja widzę w tym kolejną niebanalność. Znowu kontrast. Romans przeradza się w horror. Wypadek drogowy choroba czy cokolwiek 'normalnego' wypadłoby tu moim zdaniem o wiele gorzej. Zbyt blado.
8. Przejście badań wcale nie jest idiotyczne. Uważam, że prawdziwy cel badań miał być zatajony. Autyzm był pretekstem, bajeczką dla rodziców. Kto o zdrowym zmyśle (szczególnie naukowym) zgodziłby się żeby dziecko było badane pod kątek rzekomej reinkarnacji?
9. Powtarzam - FICTION. Tęczówka w powiązaniu z reinkarnacją z bardzo prostego powodu - było to nawet powiedziane ''oczy zwierciadłem duszy''. Przekonanie, że to w oczach można dostrzec najwięcej.
10. To nie był test na wiedzę - nic nie musiało jej uskrzydlać. Test banalnie prosty, jednak pozwalał w jakimś stopniu pokazać powiązanie między obiema dziewczynami. Znane przedmioty, ulubione rzeczy. To miało dać tylko ogólny obraz sytuacji. Na tym etapie nie potrzebowali nie wiadomo jak zaawansowanych testów. Chociaż w jednym się zgodzę - ta jedna scena była dla mnie minusem. Obcy facet podchodzi do dziewczynki, zabiera ją do hotelu daje jeść i każe wskazywać obrazki. W jej wieku już chyba miała jakieś pojęcie o świecie i nie powinna pakować się w tak dziwną sytuację. No ale. Przymykam na to oko.
11. Tu nie chodziło tylko o windę. Tak jak jego asystentka-żona zapytała go, co czuje. Nie co wie, a co czuje. Gdy dziewczynka przerażona wlepiała w niego gały a potem go przytuliła, po prostu poczuł z nią więź. Po prostu poczuł i już wiedział, że to ona.
I nie nazywaj ludzi głupich dlatego, że potrafią docenić coś na podstawie czegoś więcej niż 'żelaznej logiki'.
O proszę... Bystra kicia skłonna do debatowania zawsze i wszędzie!
Podoba mi się!
Nie ma co traktować jego oceny poważnie. Widocznie ma jakiś osobisty problem z tym filmem lub jego tematyką, bo ocenę 2 to można dać kac wawie.
jaki z ciebie znawca każdy też widzi…. ten film dostał 2 a jakieś szamba z twoich ocen typu "więzień labiryntu" 6
buhahah gimbaza wszędzie daje popis…
każdy widzi jakie film dostaje noty-średnia >7 a try trollu z małym móżdżkiem i siurkiem dajesz 2 :))))))
Witam iluż tu znawców ewolucji, chciałbym poznać te informacje na temat ewolucji oka bo chyba jestem do tyłu z wiedzą proszę o linki, literaturę chętnie się zapoznam z nowymi informacjami. Jak dotąd wnioski, które po przeczytaniu wielu pozycji można wziąć na wiarę, iż oko wyewoluowało determinowane niewidzialną siłą "mądrości" przyrody.
Wat ? Czytam czytam i doszukuję się masy komentarzy odnośnie tego że „film OSZUKUJE że ma jakąś głębie” , „twórcy zrobili pseudonaukowy /pseudointelektualny film” Serio ?
Jak dla mnie film jest właśnie bardzo głęboki ;)
Nie chodzi tu o jakąś symbolikę ... liczby… czy kolor wstążki którą miała jakaś dziewczynka w scenie z 36min seansu tylko o ogólny wydźwięk filmu! Tego że obecnie w XXI wieku wszystko opieramy na badaniach. Badamy WSZYSTKO WSZYSTKO WSZYSTKO i zamiast przeżywać życie tracimy je na no np. „zabawę w Boga”.
Ej Studenci ! Wypowiedźcie się! Słucham ---->Czy naprawdę ani razu na jakichkolwiek wykładach z X przedmiotu będącego ‘zapychaczem’ między waszymi kierunkowymi zajęciami nie pomyśleliście sobie „Komuś się chyba kiedyś baaardzo nudziło, że chciało mu się wymyślać …”
Nie mówię że nauka nie jest potrzebna ! Absolutnie nie! Oczywiście, że jest :) Dzięki niej nie utknęliśmy w średniowieczu … Ale film moim zdaniem bardzo ładnie odzwierciedla to, że poza nią istnieje COŚ JESZCZE. To, że nie można wszystkiego- całego swojego życia opierać na naukowych faktach!
Z resztą czy to nie było by też po części smutne ? Gdyby WSZYSTKO można było naukowo wyjaśnić?
Oczywiście część z Was może i wybrała by opcję „tylko dowody”…
Film równie dobrze mógł się skończyć tym, że główny bohater po 44% wyniku żegna się z dziewczynką a sytuacje z windą zlewa (bo nie jest ona 100% dowodem). Jasne… pewnie część z was takie zakończenie by wolała. Jednak reżyser obrał wersję w której nasz ‘naukowiec’ w końcu dopuszcza do siebie możliwość istnienia czegoś poza faktami. Nie ma on przecież 100% pewności ,że to prawda. To osobista sprawa każdego z nas w co wierzymy.
A on (co cudowne) -->Wierzy. I nie da się tego 'od deski do deski' NAUKOWO wytłumaczyć.
I to jest właśnie magia wiary ;)
Nie można skupiać się na szczególikach tylko oceniać ogólny wydźwięk.
+ Z mojej strony wielki plusik za fajnie dobraną muzykę ;)
Do twojej listy jeszcze bym dodał walenie konia pod zdjęcia byłej na oczach swojej ciężarnej żony. Sci-fi ja pier... To jakiś tani parapsychologiczny melodramat dla kucharek i pensjonarek, a nie żadne science-fiction. Przeraźliwie nudny tani romans z wydłużonymi scenami aż do obrzydzenia, żadnego suspensu, żadnej akcji (nie mówiąc o jej zwrotach), brak zakończenia, brak zaskoczenia, brak puenty, brak wyjaśnienia. Ocena? 7,5, prawie jak Matrix. Mam ochotę strzelić sobie w łeb.
"Sorry, ale średnia ocena ponad 7 to jakiś niewybredny żart, albo dowód głupoty trawiącej nasze społeczeństwo." - jest mnóstwo filmów na filmwebie, które są skażoną tą zarazą, dlatego nie ma co się sugerować ocenami filmwebowymi.
Zawsze mnie zastanawia po co ludzie oglądają filmy? Niektórzy na pewno po to, żeby w nich coś "wyłapywać". W kilku punktach masz rację, ale nie uważasz, że celem tego filmu była jakaś głębsza refleksja? Moją wyobraźnię i emocje pobudził, więc spełnił swoje zadanie. Nikt poważny nie myśli, że naukowy słownik filmu ma cele edukacyjne - jest to tło, a nie treść.
To nie był program naukowy żeby rozbijać go na czynniki pierwsze. Moim zdanie bierzesz wszystko zbyt poważnie. A jak ci film nie pasuje napisz dla mnie nudy i tyle a nie szukasz dziur w całym.
Absurdów jest wiele ale film nie zasługuje na ocenę 1 przez co nie ma sensu wydawać się z Tobą w polemikę boś zwykły troll.
Już po czwartej linijce twojej wypowiedzi musiałem przestać ją czytać, bo od razu widać z kim mamy do czynienia, religijny fanatyku. "temat oka, jako zaprzeczenia ewolucji już dawno został obalony" - chyba nie oglądałes zbyt uważnie, bo film nie był o tym że oko zaprzecza ewolucji, tylko że ewolucja oka zaprzecza istnieniu boga. A jeśli nie zrozumiałeś jednego z głównych założeń filmu, to nie wiem jaki sens ma twój komentarz poza próbami wytkniecia "błędów" w filmie, które sam sobie zrobiłeś swoją ignorancja. Polecam otworzyć oczy i przestać wierzyć w bajki:)
W tym filmie bardzo mocno podkreślono "niemożliwe" wydarzenia. Nieprawdopodobne sekwencje liczb, znajdywanie igły w stogu siana, udowadnianie nieudowadnialnego.
Myślę, że w ten sam sposób warto spojrzeć na całość fabuły. Wtedy możemy przyjąć przykład spadającej i krojącej na pół kobietę windy jako skrajnie nieprawdopodobne, lecz w pewnym procencie możliwe wydarzenie.
Co więcej, gdy spojrzymy na film tak samo jak rozmawia się o sprawach duchowych, czyli z otwartym umysłem, możemy przyjąć pokazane w filmie fakty jako "niemożliwą możliwość", nie zaś jako herezję w stosunku do nauki.
Zobaczmy odkrycie głównego bohatera jako potencjalną możliwość odkrycia czegoś podobnego w realnym świecie. Zapomnijmy o oku, zostawmy uprzedzenia, wróćmy do początku, do JA. :)