Ten kiepski film, gdyby nie on, pewnie bym ocenił maks. na 3, albo 4. Nie rozumiem, czemu uchodzi za wielce inteligentny i filozoficzny film, a w rzeczywistości opowiada tylko przekombinowaną historię faceta z zaburzeniami.
Uchodzi za taki pewnie z tego powodu, że prawie każda wiersz scenariusza jest cytowany. Fight Club jest napakowany przeróżnymi hasłami.