Przez większość filmu myślałem, że Armand mimo swoich poglądów i tego co wygłaszał okaże się tak samo zaślepiony jak Gabriel a tu miłe zaskoczenie:). W ostatecznym rozrachunku udało mu się znaleźć wyjście z tej matni a wydawało się, że tylko śmierć może to skończyć (w momencie gdy Armand wstawia się za Gabrielem u ministra byłem prawie pewny że zginie). Zwykle nie lubię gdy filmy kończą się happy end'em bo to najczęściej psuje film. Tutaj jednak tak bardzo mi to nie przeszkadzało bo nabrałem sympatii do Armand'a. Zresztą jakoś strasznie szczęśliwe to to zakończenie nie było. Jeden traci pół życia próbując uniknąć tej bezsensownej walki a jednocześnie nie stracić "honoru" ostatecznie mu się to udaje ale kiedy... drugi był tak zaślepiony, że to przeszło w obsesję, stało się sensem jego życia. Pod koniec samu już chyba nie wie o co w tym chodzi, próbuje sobie dopisać kontekst do tego idiotycznego sporu ale trwa nadaj w tym zaślepieniu. Po pojedynku nie zostaje mu już nic.
Świetny film choć z taką interpretacją słowa honor całkowicie się nie zgadzam.