Cóż...na pewno był to bardzo dobry materiał na film,ale reżyser chyba trochę się zagalopował i wyszła jakaś papka.Początek był bardzo udany,szczególnie wątek Charlesa i Sebastiana-magiczny. Potem wyszedł z tego jakiś łzawy melodramat,myślę,że przez motyw miłości Charlesa i Julii.
Film ratuje oczywiście wspaniała,delikatna muzyka,która buduje nastrój filmu i podkreśla wymowę niektórych scen,jak choćby przyjaźń Charlesa i Sebastiana w Brideshead.
Pochwalić można również Jess Hall za niezwykłe zdjęcia.
Aktorsko pozytywnie zaskoczył mnie Ben Whishaw-świetna,przekonywująca kreacja Sebastiana,mistrzowsko pokazana jego miłość do Charlesa,cierpienie i zagubienie.
Emma Thompson jak zwykle wspaniała.
Jeśli jednak chodzi o rolę zagraną przez Matthew Goode'a ,to również zostałam zaskoczona,ale tym razem negatywnie.
Goode grał tak,jakby ktoś wsadził mu kij w tyłek (za przeproszeniem),chyba sam za bardzo nie wiedział, co robi na planie filmowym.
Podsumowując,filmu nie można zaliczyć do bardzo dobrych,jednak jego klimat pozostaje w pamięci i widz nie zapomni o nim od razu po zakończeniu seansu.
Mi pozostaje jedynie cieszyć się,że wcześniej nie przeczytałam książki,bo wtedy na pewno nie oceniłam bym filmu na '5'.