Fajnie zrobiony, fajnie zagrany, naszpikowany fajną muzą z tamtych czasów. Nie wiem tylko dlaczego umieścili Nights in white satin w scenie bicia Murzynów, jakoś mi ta piosenka o miłości w tym momencie akurat nie pasowała. Ale co do konrektów - film ma jedną wadę - jest zbyt filmowy, zbyt teatralny można by rzec. Choćby jedna z ostatnich scen, gdy Si stoi nad trumną i nagle pojawia się de Niro, rzuca parę mądrych scen i wychodzi. No ale w końcu film jest na podstawie sztuki, więc można wybaczyć. Dzięki pojawieniu się mojego ulubionego Joe Pesci na końcu daję 7 na 10. Pozdrawiam fanów de Niro i Pesciego ;)