Jak dla mnie Almodovar zawsze będzie zagadką. Nie łapię co ludzi do niego ciągnie, co
powoduje, że zwrot "lubię filmy Almodovara" powoduje od razu szacunek publiki na spotkaniach
czy imprezach. Jego sztuka do mnie kompletnie nie trafia, wydaje mi się, choć nie jestem znawcą,
że jego filmy są przekombinowane, kują w oczy kolorystyką, zbyt wielką ilością podejmowanych
tematów, ciągną się i dłużą mimo usilnych starań. Sam Homar, chyba ulubiony aktor "mistrza",
jest mdły, czasem nudny, nie mający magnetyzmu dla którego chce się oglądać film. Może
znajdzie się ktoś, kto będzie potrafił opowiedzieć mi o plusach, choć ostrzegam, że jestem wielce
uprzedzony po ekranizacji "Tarantuli", czyli "Skóry w której żyję".
Lubię to i popieram. Próbowałem przekonać się do jego kina, ale stwierdzam, że to nie dla mnie. Ma facet swój świat, w którym żyje, ale na pewno nie każdemu to przypasi. Uważam że jego filmy są raczej przereklamowane (zresztą tak jak nowe filmy Allena), ale warto coś obejrzeć żeby wyrobić sobie opinię.
Dokładnie text "Lubię filmy Almadovara" mnie zawsze śmieszy. Widziałam kilka filmów, nie są złe, ale tez nie ma się czym zachwycać, a samemu to nawet nie wiem czy dałabym radę obejrzeć.
Sorry, ale to, że ktoś zaznacza, że lubi kino Almodovara Ciebie śmieszy może obrazić. Po pierwsze, dla mnie to istotne, bo już wiem mniej więcej coś na temat gustu filmowego danej osoby, wiem czy lubi hiszpańską satyrę i w jakim wydaniu. Z takim tekstem "mnie to śmieszy" brzmisz jak znawca kina a to za to może śmieszyć innych. Ja lubię spojrzenie Almodovara, w ogóle gustuję w hiszpańskiej kinematografii.
>text "Lubię filmy Almadovara"
Wielu ludzi łyka takie teksty z prostego powodu; żeby powiedzieć nie podoba mi się XYZ trzeba mieć;
- odwagę do przeciwstawienia się słodkiej reszcie,
- pewne wyrobienie w danym temacie,
- wreszcie dystans do tzw. "krytyków" takie postawy.
Przeciętny widz połykający mydło dla mas woli powtórzyć "uhm.... rewelacja!" i być uznany za swojaka.
Tak zawsze było, jest i będzie.
I ja też się z Toba zgadzam. Początkowo byłem zachwycony filmami Almodovara, ale z czasem z tego wyrosłem. Przereklamowany "miszcz" kiczu, dzisiaj cięzko oglada mi sie jego filmy, są denerwujące, przegadane, przeudziwnione, przekoloryzowane 9faktycznie i w przenośni).
Poza tym czuje się w nich pewnien smaczek zboczenia, czegoś anormalnego, to są tematy, dobór aktorów, powtarzalność klimatu. Staram się oglądać jego filmy, ale sa daleko w kolejce, nie czekam na nie, nie zaskakują mnie, po obejrzeniu szybko o nich zapominam i w zasadzie po obejrzeniu kilku, kilkunastu jego filmów nie potrafiłbym powtórzyć o czym były i jakie miały przesłanie. w pamięciu pozostała Cruz, Banderas i plejada zboków.
Akurat jeśli chodzi Ci o motywy homoseksualizmu w filmach Almodovara, to zgodzić się nie potrafię. Zawsze obstaje przy tym, że takich filmów powinno być więcej by uświadomić ludziom, iż osoby homoseksualne istnieją, nie mają się czego wstydzić i powinny traktowane być naturalnie, wszak są normalne. Nawet pomimo udziwnień w sferach pokazywanych chociażby w "Złym wychowaniu". Natomiast reszta, esencja kina reprezentowanego przez Almodovara, powinna może nie trafić do kosza, a przynajmniej nie być traktowana jako wielkie wydarzenie przy premierze kolejnego filmu, bo nie ma o co robić krzyku.
No i tu sie różnimy, mnie te lesbijki, transwestyci, homosie, zboczeńcy u Almodovara właśnie drażnią, postacie sa przerysowane, krzykliwe, rozchisteryzowane, cudaczne. Nie widzę potrzeby pokazywania tego środowiska w taki sposób i w ogóle z kinem gejowskim mi nie po drodze bo przeważnie jest ideologiczne (niby normalne, ale niestety nienormalne), a co za tym idzie natrętnie atakuje MÓJ światopogląd. A czy ja musze ogladać to obrzydlistwo? Wystarczy mi Grodzka i Biedroń.
No właśnie dobry przykład, w Samotnym mężczyźnie związek dwóch facetów przedstawiony jest normalnie, nie epatuje perwersją, pokazuje ludzki los, nie ma tam migdalenia dwóch facetów i scen łóżkowych. Bohater, stara ciota, ale trzyma klasę, temat nie dla mnie, ani nie dla moich dzieci.
Być może. Chciałem tylko udowodnić, że o miłości gejowskiej da się normalnie rozmawiać czy ją ukazywać. Podejrzewam, że większość gejów urażona jest poprzez stereotypy padające na przykład w filmach Almodovara (patrz "Złe wychowanie"). Koniec tematu homoseksualnego ;)
Kilka lat temu należałam do grona miłośników. Czasami jest tak że do czegoś trzeba dorosnąć np. do filmów Bergmana, ale być może bywa też tak że można z czegoś wyrosnąć. I chyba właśnie to zdarzyło mi się z Almodovarem. Po Volver dla mnie szczytowym filmowym jego osiągnięciu, już nie stworzył nic ciekawego. Każdy kolejny film obnaża, to że byc może król nie jest w pełni ubrany. Mało tego te ostatnie kolejne rozczarowania sprawiły, że nieco innym okiem spojrzałam na inne wcześniejsze jego filmy.
Do listy rozczarowań dopisałam również Lyncha który od ponad 10 lat nie nakręcił dobrego filmu.
Ha! Nie sadziłem, że można tu wpleść Lyncha, choć przyznaje rację całkowitą podpisaną rękami, nogami, czy czym tam jeszcze. Mój absolutny mistrz nastoletnich lat sprawiał tyle zawodu swoimi pogłoskami o kolejnych nowych filmach, scenariuszach i próbach sklecenia czegoś, że po prostu nie daję wiary, by zaczyniwszy karierę od mojej ukochanej "Głowy do wycierania" czy "Człowieka Słonia" z tendencją spadkową mógł stworzy coś jeszcze wspaniałego jak wyżej wymienione filmy, albo chociaż coś w podobiźnie "Blue Velvet" (absolutnie NIE "Zagubionej autostrady", którą to próbowałem odtwarzać miliony raz i przez kilka lat nie doszedłem by obejrzeć ją do końca). Ale nie o tym.
Almodovar zawsze był moimi cierniem, nie potrafiłem kompletnie zrozumieć, co budzi w ludziach taki popęd ku niemu, i być może to ja mam beznadziejny gust filmowy ale raczej nigdy tego nie pojmę.
PS. Świetny avatar z Bowie, który to wydał najlepszą płytę roku 2013 (wątpię by na rynku pojawiło się coś równie dobrego), która już odsłuchana tyle razy nie potrafi odtworzyć co poniektórych singli ;)
Oj teraz być może faktycznie widok Cage może, być przynajmniej średnio przyjemny, Dzikość serca widziałam jeszcze bez obciążeń innymi jego rolami i był całkiem niezły, a film oczywiście świetny i również jeden z ulubiony Lyncha. No i ten Dafoe był faktycznie nieziemski. Może zaskoczę choć ceniłam zawsze oryginalność Lyncha, ale moim ulubionym jego filmem jest - Prosta Historia. Tym filmem udowodnił, że jest wielkim reżyserem, który również potrafi opowiedzieć pięknie prostą historię. Gdyby nie ten film, może teraz patrzyłabym na Davida jak na malarza który maluje wyłącznie surrealistyczne i abstrakcyjne obrazy ale nie potrafi namalować zwykłego pejzażu. Owszem potrafi i to jak!
A wracając do Almodovara chyba jednak nie jest reżyserem tej samej klasy co Lynch.
No ale Dzikość serca to jazda obowiązkowa!
Faktycznie The Next Day to świetna płyta, choć początkowo nie powaliła mnie (może przez zbyt wielkie oczekiwania) jednak z każdym kolejnym przesłuchaniem zmieniało to.
Jeszcze raz przytaknę, napisałem to co Ty wyżej. Lynchowi wolno więcej za to, że nakręcił Dzikość serca (dla mnie wiecej już nie musiał), o którym to filmie autor wątku stonesi całkowicie zapomniał pisząc wyżej o twórczości Lyncha pominął najwybitniejszy jego film.
Nie zapomniałem, gdyż nie widziałem. Przykro mi, jednak widok Cage gdziekolwiek, nawet u Lyncha, jest dla mnie lekko krzywdzący
Natychmiast uzupełnij braki, nie patrz na Cage"a (choć to jego jedna z najlepszych ról), Dafoe Ci wynagrodzi. Dzikość serca to film wybitny i ta muzyka... Kowboju do dzieła!
Może któregoś dnia nadejdzie ta chwila. W muzykę nie wątpię, wszak David wraz z DangerMouse i Sparklehorse wydał fantastyczną płytę, a motyw z Blue Velvet ciągle mi towarzyszy ;)
Nie lękaj się! Dzisiaj zaczyna sie weekend, Stonesi musisz! Tak jak Tusk. Genialny film, Arcydzieło, Hipermega Przechuj.
hm, jestem jedną z tych osób które 'lubią Almodovara' - ale nie wszystko, zasadniczo moje ulubione nakręcił jakis czas temu, / wszystko o mojej matce, wysokie obcasy, porozmawiaj z nią, / ostatnich wręcz nie znoszę, a może nie do końca nie znoszę - zdziwiło mnie, że to jego film / mam na myśli skóra w której żyje, i przelotni kochankowie/ - tj. jak dla mnie są na raz i to niekoniecznie
ale- uważam że Almodovara się lubi albo nie, a to co dla Ciebie jest wadą- czyli mnogość wątków, dla mnie jest zaletą
a Almodovar nie gubi się w tych wielorakich wątkach, co się wielu innym reżyserom się zdarza
Tak naprawdę co u niego lubię? Że robi filmy o kobietach, nie wiem czy dla kobiet? I że udaje mu się mnie zaskoczyć - co jest rzadkością / jestem maniakiem filmowym i udało mi się do tej pory obejrzeć filmów mrowie, a mrowie ;) ; to, że nie wiem po pierwszych 15 minutach jaki będzie koniec. Jestem świeżo po obejrzeniu 'stuck in love', niezły film, ale oglądało mi się go na zasadzie: kiedy zrobią to i to , bo dla mnie to było oczywiste, ze tak będzie się akcja toczyć, właściwie jedyne do czego chcę wracać z tego filmu to muzyka; a u Almodovara ciąg dalszy jest jednak często swego rodzaju zaskoczeniem, i nie ukrywam że muzyka tez robi na mnie wrażenie
reasumując: dobrze że jest tyle różnych filmów, i tylu twórców, każdy może znaleźć coś dla siebie, gdyby wszystkim podobało się to samo byłoby nudno, nieprawdaż/ ;))