Scena w koloseum. Konający Chrześcijanie na arenie. Swięty Piotr wstaje i rozkładając ręce rzecze: "pokój męczennikom". Całe to wydarzenie wydaje mi się nieco kuriozalne i nieprawdopodobne z następujących powodów.
Po pierwsze, czy Święty Piotr jako "opiekun swej trzody" jak sam siebie nazywał, nie powinien być na arenie zamiast na trybunach? Wychodzi na to, że ten co najwięcej "namieszał" tak naprawdę nie poniósł za to odpowiedzialności, tę ponieśli tylko prości wyznawcy - i cenę zapłacili najwyższą. Owszem z pewnością łatwiej im było umierać dzięki jego odważnym słowom ale ja czuje tu pewien niesmak.
Po drugie całe to wydarzenie i słowa Piotra brzmią nieprawdopodobnie, jakim cudem w dobie takich prześladowań nikt nie zauważyłby jego gestu. Prawdopodobnie sam skończyłby bardzo szybko na krzyżu a nie chodził potem po kniejach bezkarnie głosząc słowo Boże.
Co myślicie? pzdr
W pełni się zgadzam. :) W końcu ktoś zwrócił uwagę na kompletny brak realizmu w tej scenie. Sienkiewicz reakcję Piotra (którą Kawalerowicz - w przeciwieństwie do książki - umieścił w scenie konania chrześcijan na krzyżach, opisuje w ten sposób " A z cuniculów wypychano coraz nowe ofiary. Z najwyższego rzędu w amfiteatrze spoglądał na nie Piotr Apostoł. Nikt na niego nie patrzył, wszystkie bowiem głowy zwrócone były ku arenie, więc wstał i jako niegdyś w Korneliuszowej winnicy błogosławił na śmierć i na wieczność tym, których miano pochwycić, tak teraz żegnał krzyżem ginących pod kłami zwierząt i ich krew, i ich mękę, i martwe ciała zmienione w niekształtne bryły, i dusze ulatujące z krwawego piasku. Niektórzy podnosili ku niemu oczy, a wówczas rozjaśniały im się twarze i uśmiechali się widząc nad sobą, hen w górze znak krzyża. Jemu zaś rozdzierało się serce i mówił " O Panie, bądź wola Twoja, bo na chwałę Twoją, na świadectwo prawdy giną te owoce moje" (..). I żegnał jednych po drugich, gromadę po gromadzie." Opisana wyżej przez Sienkiewicza scena, nosi ślady pewnego (minimalnego co prawda) prawdopodobieństwa....chociaż trudno uwierzyć, by chrześcijanie widzieli znak krzyża z areny..i zwracali ku niemu swe głowy...natomiast nikt z obserwujących widowisko widzów nie zwrócił na Piotra i jego gesty uwagi....Jednak Sienkiewicz "broni" realizmu tej sceny zapisem ...."nikt na niego nie patrzył, wszystkie bowiem głowy zwrócone były ku arenie". Natomiast ww. scena umieszczona w filmie jest tak absurdalnie nierealistyczna, że wywołuje uśmiech zażenowania. Czy w dobie prześladowań chrześcijan, piętnowania każdego gestu związanego z ich wiarą..takie zachowanie Piotra mogło być niezauważone? w amfiteatrze pełnym widzów ? Nie ukarane? Przykre jest to, że scenę taką nakręcił reżyser " Pociągu", czy "Matki Joanny od Aniołów". Smutne.
Scena w filmie jest taka a nie inna, by robiła wrażenie,odpowiednio oddziaływała na widza. I żeby było jasne Piotr "nie chodził potem po kniejach bezkarnie głosząc słowo Boże" lecz zginął tak jak prości wyznawcy, na tej samej fali prześladowań, ukrzyżowano go głową w dół.