Film, który wyzwala emocje za każdym razem, gdy się go ogląda. Przeżywa się go z narastającym wpatrzeniem i zachwytem. Trzymający w napięciu, wyostrzający inne aspekty człowieczego życia niż te, na ogół spotykane w tzw. lekkim kinie. Bezpośredni, niczym nie zmącony w swym realiźmie obraz współczesnego świata. Spotkałam się z opiniami o wręcz brutalnie skonstruowanej rzeczywistości i zbytniej szczerości w Requiem, jednak dla mnie jest to perfekcyjne zobrazowanie otaczającego świata i niebezpieczeństw czyhających na ludzi, którzy chcą zmienić swoje życie. Wyrazisty przekaz w towarzystwie pełnej emocji muzyki tworzy żywy obraz pełniący obraz nijakiej przestrogi, ukazuje rzeczywistość w jednym z najgorszych możliwych jej wariantów. Sceny dla niektórych szokujące wzmacniają charakter filmu, pokazują każdy aspekt ludzkiego życia; życia przeciętnego człowieka, którego marzenia nigdy nie mają szansy się spełnić. Mało jest już kina takiego pokroju, bezpośredniego, z przekazem, skłonnego do naprawdę głębokich refleksji nad własnym życiem i wyborami jakich w codzienności dokonujemy oraz pamięci o filmie nawet przez długi czas po obejrzeniu. Nie ukrywa żadnych aspektów, nie osłabia realności błędów i ich skutków, nie omija spraw niewygodnych. Dał ludziom powód do spojrzenia trzeźwiej na otaczający świat, wyciągnięcia wniosków. Zilustrował ogrom cierpienia spowodowanego nieprzemyślanymi wyborami, pochopnymi decyzjami, nie tylko młodych ludzi. Mnie pomógł w ukształtowaniu ostatecznych poglądów, a każdy może wyciągnąć z tego filmu coś istotnego dla siebie. I o to chyba chodzi.