Mnie film nie zachwycił. Tak wszyscy nad nim pieją, że po paroletniej przerwie drugi raz po niego sięgnęłam.
Poza muzyką nie ma w nim nic, co by zostało mi w pamięci. Ok, temat jest na topie, styl mtv jest na topie, ale dla mnie ten film nie jest żadnym fenomenem.
A argumenty, że powinien być traktowany jako przestroga, bo "drugs are bad, m'kay", do mnie nie trafia. Film nie jest życiowy, jest moralizatorski. Bohaterowie nie są fajni, nie są pozytywni. Przez ich próżność, człowiek na końcu się wręcz cieszy, że tak kończą... wszyscy. Gdyby tak w życiu było...
W pełni się zgadzam. Mnie również jakoś specjalnie nie poruszył. Oczywiście oglądało mi się go całkiem dobrze, i nie ukrywam, że te ostatnie sceny bardzo mi się podobały, ale kompletnie nie rozumiem tych masowo wystawianych 10, zwłaszcza przez młodych ludzi. Jak na razie obejrzałem go tylko raz, i nie mam już ochoty, aby ponownie ten film zobaczyć. Ja daje 8 (chociaż nadal waham się nad 7), bo jednak ma ten film coś w sobie, jest wstrząsający, ale są wg mnie lepsze obrazy, które chętnie się ogląda, minimum 2 razy.
Moralizatorki to moze byc toy story. Jesli uwazasz ze ten film nie jest
zyciowy to malo w zyciu widzialas... moze i dobrze.
pozdrawiam
Może sięgnij po film po raz trzeci. Może wtedy zrozumiesz, że film nie jest o narkotykach? Może w zrozumieniu przesłania filmu pomoże Ci poszukanie w słowniku innego znaczenia słowa DREAM? Może wtedy zrozumiesz, że w tym kontekście nie jest moralizatorski? Może też zastanowisz się czy to, że bohaterowie nie są pozytywni musi być wadą (o ile dobrze rozumiem otaczający mnie świat, to właśnie MTV serwuje takie wyidealizowane obrazki)?
P.S. Ja film obejrzałem 4 razy i ani razu nie pomyślałem, ze mógłbym dać temu filmowi inną ocenę niż 10. I bynajmniej nie oznacza to, że jestem kimś rzucającym maxy na prawo i lewo ani tego, że jestem smarkatym nastolatkiem, którego zachwyca każdy film o ćpaniu (szczególnie, że film o tym nie opowiada!!!).
ja też obejrzałam film 1 raz i dla mnie wystarczy, uważam że jest bardzo dobry, według mnie 8/10, ale z pewnością nie nazwałabym go arcydziełem. Temat jest na czasie, modny i dobrze, czasem warto pomyśleć o takich problemach, nawet nie swoich...
Wyjaśnij proszę JAKI to modny temat i JAKIE to problemy, bo chciałbym wierzyć, że śnię...
może trochę źle się wyraziłam pisząc że temat narkotyków jest modny, po prostu jest ich coraz więcej i są łatwiej dostępne, to smutne, szkoda dzieciaków...
No ja też się trochę niepotrzebnie uniosłem. Na swoją obronę mam tylko to, że jak ktoś patrząc na tęczę mówi, że widzi tam tylko kolor zielony i mimo usilnych tłumaczeń, że są tam inne kolory, ta osoba nadal twierdzi, że tam jest tylko jeden kolor i dlatego to "nic specjalnego", po czym przychodzi druga, która mu wtóruje, i kolejna, i kolejna... Mistrz zen straciłby rezon (lub zaczął się zastanawiać, czy faktycznie tęcza nie jest zielona):D
Jeśli zaś chodzi o ten problem - no smutne, ale miast smucić się losem innych może warto coś zrobić w tę stronę?
no na pewno, ale co taki szary człowieczek może właściwie zrobić, ciężko jest komuś takiemu, kto ma taki problem cokolwiek przetłumaczyć...ale może po obejrzeniu tego filmu może dałoby coś do myślenia, tylko że musiałaby to obejrzeć właśnie taka osoba, o rany nie gramatyczne jest to co napisałam ;)
No to temat na zupełnie inną dyskusję:) I to dyskusję w pełnym tego słowa znaczeniu, bo tu nie ma łatwych rozwiązań ani "właściwej" ścieżki. Ja od siebie mogę powiedzieć, że w Holandii, gdzie zalegalizowano lekkie narkotyki, te uważane za twarde właściwie się nie sprzedają. Natomiast USA prowadząca restrykcyjną politykę antynarkotykową jest pełne ćpunów. Ba! Sami Amerykanie oceniają skuteczność swoich instytucji rządowe wystawili DEA (agencja walki z narkotykami) notę 0/100. To chyba mówi samo za siebie.
Ale tak jak powiedziałem - to są moje prywatne poglądy, z którymi można się zgadzać lub nie. Natomiast wracając do filmu - wątpię, żeby miał taką wartość terapeutyczną. A jeśli mamy pozostać w kręgu filmowym, to Kubrick w "Mechanicznej Pomarańczy" pokazał mechanizm, który sugerujesz. I nie wyszło to pacjentowi na dobre...
Ale co najważniejsze - "Requiem For A Dream" nie jest manifestem przeciwko narkotykom, lecz przekazem do zwykłych ludzi mówiącym że nie każde marzenia są dobre, ponieważ niektórzy widząc cel majaczący na horyzoncie gubią się w otaczającej rzeczywistości.
wiem, wiem "Requiem..." nie jest filmem o narkotykach, rozumiem jego znaczenie, tylko właściwie ta kwestia mi najbardziej w głowie utkwiła;)
Jajć film pokazuje ćpunów, ale nie jet tylko o tym :) Dream w tym znaczeniu to nie tyle, co sen, co marzenie. Każdy z nich miał jakieś marzenie, a jak skończył wiemy. Narkotyki są tylko jednym ze sposobów, żeby stracić marzenia :)
Co do cieszenia się z losu bohaterów. No ja bym się nie cieszył jak ktoś traci rękę, nawet gdy jest ćpunem, czy starszą panią, której poprzestawiało się w głowie. Jak widzisz człowieka bez ręki to podchodzisz, pytasz się "e nie masz ręki, bo dawałeś sobie w rękę brudną strzykawą??". Jak mówi tak, to się cieszysz i odpowiadasz "dobrze Ci tak"?
Bohaterowie nie są pozytywni? a co każdy ma być Harrym Potterem, czy Zackiem z HSM?? Postacie sa jak najbardziej wiarygodne :)
No nareszcie ktoś napisał coś mądrego:) O to właśnie mi chodziło, ale oczekiwałem, ze może twórca tematu i jemu podobni sami na to wpadną. Nazywanie tego obrazu "film o narkotykach" jest tak samo trafne jak mówienie "Titanic to film o statku". A przesłanie tego filmu jest proste (choć bynajmniej nie prostackie), dlatego dziwi mnie, że większość odbiera go jako "film o ćpaniu"...
dokladnie wcale nie film o cpaniu
trzeba byc inteligentym zeby zrozumiec przekaz ...
swietnie dobrana sciezka dzwiekowa. 10 :)